„Zamrażam chleb. Na tydzień wystarcza”. Krystyna Janda oszczędza i mało je

Krystyna Janda jest na tzw. głodówce. Podobno „dla zdrowia”, ale w wywiadzie dodaje do swojej diety aspekt „wrażliwości społecznej”.
Mało jem ostatnio. Ktoś mi wytłumaczył, że głodówka jest bardzo zdrowa, i miał rację. Nawet na poprawę nastroju. Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną. Widzę starszego pana w sklepie, który ogląda drożdżówki i pyta, ile kosztuje ta, a ile tamta. Gdy mówię, że mu kupię, zgadza się. Patrzę na koszty stałe teatrów, na prognozy rachunków za prąd, na koszty pensji.
Generalnie przyszłość jawi jej się w ciemnych barwach:
Perspektywy ciemnieją każdego dnia. Rośnie agresja i nienawiść. Stają jacyś bezczelni bez maseczek przed teatrem i drą się, że Janda to ku*wa i dzieli ludzi. A tacy jak oni zarazili moich przyjaciół, którzy umarli. (…) Proszę, żeby założyli maseczkę albo wyszli. Słyszę: jestem ozdrowieńcem, niech się pani ode mnie odczepi. Tłumaczę, że mnie to w ogóle nie obchodzi – po prostu się boję, bo pan mi cały czas chucha. Boję się zachorować i umrzeć
– martwi się Janda, która zamieszana była w aferę przyjmowania szczepionek przez celebrytów poza kolejnością.
Pamietam wywiad, którego udzieliła parę dobrych lat temu, w którym opowiadała, że wyjeżdżając za granicę, nigdy nie zabiera ze sobą bagażu, bo przecież wszystko można kupić na miejscu. Jakie? Trendy? Taka retoryka. Aż żal jest czytać, jak z wiekiem Jandzie rozum ucieka?
Ostatnio się pokazała w płaszczu za 6000 zł, a tu płacze, że chleb musi zamrażać? Na starość babsko rozum traci…
Nie wiem, czy to przez tę samotność, ale Janda – z całym szacunkiem dla jej czysto aktorskich dokonań – coraz bardziej odlatuje, jakaś taka staropanieńska egzaltacja, obsesje, nie zdziwiłbym się gdyby za rok–dwa objawiła się jako wierna Kościoła Moona albo czegoś takiego
– komentują czytelnicy plotkarskiego serwisu Plotek.pl.