[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Julian Brun. Komunistyczny zdrajca II RP
W Internecie można było swego czasu przeczytać manifest mokotowskiego SLD przeciwko zmianie nazwy ul. Bruna w Warszawie: „W opinii radnych Sojuszu Macieja Rasia i Hanny Brózdy działania prawicy są motywowane względami ideologicznymi. Ich zdaniem prawica dąży do zatarcia pamięci historycznej o postaciach polskiej lewicy i prowadzi do niszczenia pluralizmu historycznego. Politycy SLD wskazali również na ekonomiczne konsekwencje zmiany patrona ulicy”.
„Padli za sprawę”
Juliana Bruna tylko z racji miejsca urodzenia w Warszawie (w 1886 r.) można by nazwać działaczem polskim, bo przecież międzynarodówka komunistyczna była antypolska z zasady. Już w 1905 roku wiąże się z Socjaldemokracją Królestwa Polskiego i Litwy. W 1920 roku tak „bronił” Polski przed najazdem bolszewickim: „Jedynie my, komuniści, możemy dziś w Polsce z podniesioną głową wspominać w całej prawdzie wobec mas ludowych Polski rok 1920. Jedynie my, komuniści, broniliśmy w roku 1920 sprawy ludu pracującego Polski (…). Jedynie nasi polegli – bojownicy Czerwonej Armii i bojownicy Polskiej Republiki Socjalistycznej pomordowani przez sądy doraźne burżuazji i bez sądu – padli za sprawę ludu pracującego Polski”.
Od 1919 roku Brun należał do klonów Kominternu: Komunistycznej Partii Polski, a potem do Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. W 1931 roku pisał: „Zjednoczenie rozdartych przez imperializm polski ziem Białorusi i Ukrainy w jedną republikę radziecką przez połączenie UZ i BZ [Ukrainy Zachodniej i Białorusi Zachodniej] z USRR i BSRR [Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką i Białoruską Socjalistyczną Republiką Radziecką] jest nadal naszym programowym żądaniem, jest jedynie słusznym proletariackim zastosowaniem zasady samookreślenia aż do oderwania [od Polski] w stosunku do UZ i BZ. Nadal będziemy propagować takie rozwiązanie, jako jedynie całkowite rozwiązanie kwestii narodowej, jedynie rzeczywiste wyzwolenie narodowe”.
O Żeromskim w „Skamandrze”
W 1925 roku Brun doigrał się. Za swoją antypolską działalność komunistyczną sąd II Rzeczypospolitej skazał go na 8 lat więzienia. Jednak już rok później zwolniony i wymieniony na polskich patriotów więzionych w ZSRS. Wyjechał do Moskwy, skąd jako korespondent sowieckiej agencji TASS jeździł m. in. do Paryża i Wiednia. Ten jakże „oddany Polsce” obywatel większość życia spędził poza Polską.
Jeszcze podczas uwięzienia na Rakowieckiej napisał rozprawę literacką „Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek”, która opublikowana na łamach pisma „Skamander”, stała się swego rodzaju literackim manifestem „polskich” komunistów. Bo polskim krytykiem literackim i publicystą Bruna też trudno nazwać, bo nawet, gdy pisał po polsku, w duchu było to sowieckie, czyli antypolskie.
Ale dzisiejsi lewicowcy wiedzą lepiej: „Jako pierwszy z tabliczki ma spaść Julian Brun. Jedną z większych zbrodni tego lewicowego, a nawet komunistycznego, działacza, gwoli ścisłości powiem, że za swoje przekonania przesiedział w sanacyjnych więzieniach osiem lat, są literackie inklinacje. Brun, jako dziennikarz-publicysta i krytyk literacki, ośmielił się popełnić dzieło pt. „Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek”, które traktuje o polityczno-ideowych rozterkach polskiego inteligenta w okresie międzywojennym. Już wtedy ten działacz zauważył jawną niesprawiedliwość, która stacza świat ludzi pracy na margines życia.”
„Polska faszystowska”
Brun dążył do pozbawienia Polski niepodległości i wcielenia jej do sowieckiego imperium. W 1934 roku pisał: „Polska faszystowska jest najistotniejszym ogniwem frontu antyradzieckiego. Polityka zagraniczna Polski faszystowskiej od początku jej istnienia ma jeden cel: wojnę przeciw ZSRR. Militaryzm polski, polska armia burżuazyjna jest budowana, tresowana i zbrojona za krwawe grosze wyciskane z mas pracujących dla jednego celu: wojny przeciw ZSRR. (…) Jeśli zwycięska rewolucja proletariacka nie chwyci za gardło burżuazji polskiej, zanim ona urzeczywistni swoje krwawe plany, bądźmy gotowi do przeciwstawienia jej wewnątrz kraju rewolucyjnego frontu walki o polski Październik, o polską Republikę Socjalistyczną”.
Współczesna (post)komunistyczna lewica podkreśla, że „owa polska Republika Socjalistyczna” byłaby bardziej Polską, niż Sowietem. I powołuje się na swojego mistrza. W 1935 roku Brun napisał: „Związek Radziecki jest związkiem dobrowolnym, a już to znaczy, że Polska Radziecka, gdyby była powstała w roku 1920 i kiedy powstanie w przyszłości, wcale nie „musi” wejść do tego Związku, lecz ułoży sobie swój stosunek doń tak, jak będą chciały zwycięskie i wszechwładne w Polsce po zwycięstwie nad burżuazją masy pracujące. To jest pewne, że Polska Radziecka nie będzie zmuszać żadnego z narodów, dzisiaj podbitych i ujarzmionych przez imperializm polski, do jedności państwowej z narodem polskim.” Dowodem ma być przywoływana przez Bruna wojna polsko-bolszewicka: „Rząd radziecki w roku 1920 nie myślał ani przez chwilę o „wcieleniu” Polski do federacji radzieckiej. (…) żadnego zagrożenia niepodległości narodu polskiego w wojnie 1920 roku nie było”.
Słupska schizofrenia
Ale przecież to absurd. To prawdziwa tragedia pomyłek. Niepodległość Polski w ramach sowieckiego imperium? Wolny Polak w morderczym totalitaryzmie? Przerabialiśmy to po 1944 roku. Brun nie miał zresztą wątpliwości. Do końca życia (zm. 28 kwietnia 1942 roku w Saratowie), twierdził, że ZSRS to „jedyna ojczyzna robotników i chłopów całego świata”.
W 2017 r. radni Warszawy zdecydowali się na fortel. Przemianowali Juliana Bruna na Giordana Bruna.
Ale nie tylko Warszawa miała problem z Brunem. Podobnie jest w Słupsku. W PRL-u tamtejsze osiedle nazywało się Budowniczych Polski Ludowej. W III RP budowniczy zbankrutowali, osiedle przemianowano na Niepodległości, ale Brun pozostał. Batalia o usunięcie jego patronatu nad placem trwała kilka lat, ostatecznie mieszkańcy opowiedzieli się w ankiecie za pozostawieniem kominternowca. Mimo, iż zmiana dokumentów odbyłaby się na koszt miasta.
Gdy spojrzeć na mapę, plac Juliana Bruna sąsiaduje z ulicami Anny Walentynowicz, czy Łukasza Cieplińskiego. Schizofrenia.
Rodzina
Wspomnijmy jeszcze o rodzinie Juliana Bruna. Jego siostra - Helena Bobińska to sowiecka powieściopisarka. Uczestniczyła w rewolucji 1905 i 1917 roku. Aż do 1945 roku pozostawała w Związku Sowieckim (pisała do tamtejszych pism, w tym polskojęzycznych, należała do Związku Pisarzy Radzieckich), potem przeniosła się do Polski. Jest autorką hagiograficznej powieści o młodości Stalina pt. Soso.
Mąż Heleny, Stanisław Feliks Bobiński, też był komunistycznym działaczem i pisarzem. W 1920 roku należał do Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski. Skazany i rozstrzelany w Moskwie w 1937 roku jako polski szpieg, zrehabilitowany w 1955 roku.
Siostrzenicą Bruna była Celina Budzyńska, komunistyczna działaczka młodzieżowa, członkini PPR i PZPR, poseł na Sejm w czasach stalinowskich. Potem współpracowała z KOR i „Solidarnością”. Jej mężowie też byli komunistami.
I na koniec żona Juliana Bruna – Stefania, była siostrą Józefa Unszlichta, uczestnika rewolucji październikowej, współorganizatora NKWD i Armii Czerwonej. W wojnie polsko-bolszewickiej Unszlicht walczył po stronie bolszewików, należał do Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego w Białymstoku. Stracony również w okresie tzw. wielkiej czystki.
W rodzinie Bruna było jeszcze wielu podobnych antypolskich internacjonałów. Można by nimi nazwać całe osiedle. W ramach komunistycznych resentymentów przywróćmy jeszcze nagrodę imienia Juliana Bruna, którą w PRL-u firmowało Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.