Donald Wszechmogący

Wyborcy obecnego premiera coraz wyraźniej przeobrażają się w jego wyznawców. Odsuwają na bok realny obraz rządów – łamania konstytucji, rosnącego bezrobocia i zadłużenia, bo w szefie rządu widzą kogoś obdarzonego supermocami. Człowieka, który ma tajny plan i dzięki niemu przechytrzy wszystkich.
Donald Tusk w chmurach
Donald Tusk w chmurach / Projekt L.P.

Co musisz wiedzieć:

  • Autor przedstawia zwolenników Donalda Tuska jako coraz bardziej bezkrytycznych wyznawców, którzy wierzą w jego nieomylność i ignorują realne problemy rządów.
  • Tusk ma kreować siebie na jedynego obrońcę przed „złem” w postaci prawicy, budując przekaz oparty na emocjach, strachu i poczuciu zagrożenia.
  • Tekst ostrzega, że ta ślepa wiara i retoryka walki prowadzą do radykalizacji nastrojów społecznych oraz akceptacji bezprawia w imię politycznego zwycięstwa.

 

Małe kłamstewka

Hymnem nowej formacji Donalda Tuska powinien zostać przebój legendarnego zespołu Fleetwood Mac „Little lies” („Małe kłamstewka”). Tekst, choć nieco banalny, oddaje emocje, które łączą lidera obozu władzy z jego fanami.

„Mów mi kłamstwa/ Mów mi słodkie, małe kłamstwa”

– to słowa refrenu oraz główny motyw utworu.

Tego właśnie pragną wyborcy premiera. Nie chcą dostrzec prawdy, którą próbuje im przekazać nawet „Gazeta Wyborcza” (w wywiadzie dla dziennika Bartosz Pilitowski, szef fundacji monitorującej polskie sądy Court Watch Poland, nie zostawia na ministrze sprawiedliwości Waldemarze Żurku suchej nitki, stwierdza nawet, że postępuje on gorzej od Zbigniewa Ziobry, co na łamach „GW” jest obelgą najcięższej wagi). Nie słyszą szyderstw dziennikarzy Onetu czy nawet TVN-u. Pragną słodkich łgarstw Tuska, które pozwolą im jeszcze raz uwierzyć, że znów uda się pokonać PiS i Jarosława Kaczyńskiego, czyli zło w czystej postaci. Wszystkie problemy znikną, gdy wreszcie dorzynanie watah zostanie zakończone.

 

Wasz los w moich rękach

Dwa lata po wyborach, które dały Tuskowi władzę, próbuje on przekonać swoich zwolenników, że zwykła demokracja już się wyczerpała. Nie ma już podziału na was – czyli lud, i nas – władzę. Przedstawicielski system rządów to za mało, by powstrzymać prawicową falę, która nadciąga.

Premier mówi swoim wyborcom wprost: To nie ja przegram, ale wy. O porażce nie będzie decydować nieudolność jego rządów, ale brak zaangażowania tych wszystkich, którzy poparli go w 2023 roku. Jeśli jego zwolennicy nie chcą poczuć goryczy porażki, muszą przestać narzekać, że złożone obietnice nie zostały spełnione, w portfelu jest mniej, niż było, inwestycje stanęły i coraz trudniej znaleźć pracę. Nie mogą biadolić i rozliczać lidera obozu władzy z tego, że wszystko idzie wolniej, niż zapowiadał, a właściwie nie idzie wcale. Takie sianie defetyzmu jest jak zdrada, a więc działaniem na korzyść wroga.

 

Wojna światów

Przekaz Donalda Tuska jest przerażająco prosty: albo wyborcy oddadzą swój los w ręce wodza, wierząc ślepo w jego nieomylność, albo nadejdą dni mroku. Zmiana władzy nie będzie więc już normalnym procesem demokratycznym, w którym wyborcy powierzają rządy raz jednym, raz drugim. Jest walką na śmierć i życie, zderzeniem cywilizacji, wojną światów.

Lider obozu władzy nie przedstawia oczywiście dowodów na śmiertelne zagrożenie – poza wytartym, do znudzenia powtarzanym i nieudowodnionym złodziejstwem – ale przecież nie musi. Nikomu nie trzeba tego tłumaczyć. Każdy wie, jak wygląda zło wcielone. Przynajmniej każdy, kto wierzy w nieomylność Tuska.

 

Ślepa wiara

Zaskakujące nie jest to, że lider rządzącej partii to wszystko mówi. Szokujący jest raczej fakt, jak przyjmuje to jego publiczność. Z brawami, radością i uniesieniem. Widzą w nim połączenie supermena i św. Jerzego, który pokonuje smoka. Nie tylko go popierają, ale żyją dla niego i jego wizji Polski, widzą w nim męża stanu światowego formatu, obrońcę i wybawiciela. Ostoję prawa, porządku i prawdy.

Tusk staje się kimś w rodzaju guru sekty, dla której świat zewnętrzny przestał być źródłem wiedzy. Aby móc dalej podążać za przywódcą, są gotowi wyprzeć ze swojej świadomości niewygodne fakty, by nie zakłócały właściwego obrazu świata. To zaślepienie dostrzegalne na wiecach Donalda Tuska – tak jaskrawo widoczne podczas spotkania w Piotrkowie Trybunalskim – jest zapowiedzią radykalizacji nastrojów społecznych, a więc także samej władzy.

 

Siepacze

Aplauz wzbudza samo wspomnienie nazwiska Waldemara Żurka, który przecież w ocenie nawet sympatyzujących z obecną władzą ekspertów dokonuje całkowitej destrukcji prawa i wymiaru sprawiedliwości. Najmniejszy głos krytyki zostaje zagłuszony i zakrzyczany. Zapowiedź dokręcenia śruby pisowcom wywołuje salwę braw.

Tusk przenosi politykę z poziomu walki interesów, zaspokajania potrzeb społecznych, ulepszania państwa na płaszczyznę rewolucji, której celem jest zniszczenie obecnego porządku. Dotychczasowe normy prawne i etyczne przestają więc obowiązywać. Aby zapanował nowy ład, potrzebna jest przejściowa faza przemocy i bezprawia. W wywiadzie dla Jakuba Wojewódzkiego premier przyznaje, że były minister sprawiedliwości Adam Bodnar próbował wprowadzać zmiany w sposób cywilizowany, ale się nie udało. Dlatego Waldemar Żurek musi iść drogą barbarzyńską. Tusk mówi więc wprost, że jego rząd będzie łamał prawo, ale na wyznawcach nie robi to wrażenia. Wręcz przeciwnie. Domagają się tego bezprawia, bo czekają, aż ich przeciwnicy zostaną zniszczeni. Do uzasadnienia tego bezprawia wystarczą słodkie kłamstewka.

 

Tylko jego się boją

Ostatnie badania opinii publicznej wskazują, że około sześćdziesięciu procent wyborców nie chce, by Donald Tusk nadal pełnił funkcję premiera. Blisko jedna trzecia uważa odwrotnie. Zaledwie dla garstki Polaków premier jest obojętny.

Wbrew opiniom wielu ekspertów ten wynik wcale nie jest dla szefa rządu taki zły. Posiadanie trzydziestu kilku procent prywatnego elektoratu może być marzeniem każdego polityka. Zwolennicy Tuska utwardzają się z każdą kolejną porażką i atakiem na niego. Zwłaszcza że on zawsze łatwo wskazuje winnego: PiS, Szymon Hołownia, prezydent, Robert Bąkiewicz, prawicowe media, Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Adam Glapiński czy marudy, które zamiast stać murem za rządem, próbują go rozliczać i oceniać.

 

Pogromca prawicy

Jego coraz bardziej sfanatyzowani wyborcy uznają za oczywiste, że sam premier jest poza oceną. Wszak jemu nie brakuje mobilizacji i determinacji, to właśnie jego boją się PiS, Konfederacja czy braunowcy. Tylko on jest w stanie stawić czoła populistycznej prawicy. Bez niego skończy się cywilizacja, którą znamy, liberalna demokracja upadnie, kultura przestanie istnieć.

Trzeba zresztą uczciwie przyznać, że na tle innych liderów rządzącej koalicji szef rządu wydaje się jedyną postacią posiadającą przymioty przywódcy. Jeśli więc może dziś bezkarnie opowiadać o tym, że jest niezastępowalny, to w dużej mierze dlatego, że nie ma dla niego alternatywy. To zaś tylko potęguje wiarę zwolenników w jego nieomylność.

 

Cel bez celu

W sytuacji braku konkurencji emocje tłumu muszą skupiać się na jednym liderze, który daje im szansę spełnienia. W tym przypadku nie chodzi nawet o zaspokojenie potrzeb materialnych, ale wizję świata uśmiechniętego, wyluzowanego i wolnego od PiS, w którym rolę drogowskazów moralności i etyki odgrywają Jerzy Owsiak, Krystyna Janda i Jakub Wojewódzki.

To jest ten ideał, świat wolny od religii, granic i nacjonalizmów niczym z piosenki Beatlesów oraz komunistycznego manifestu. Ale tak naprawdę cel, do którego ma prowadzić swoich zwolenników Donald Tusk, nie ma większego znaczenia. Nie jest jasno określony, bo nie musi być. Premier nie mówi, jaka tak naprawdę ma być Polska jego marzeń. Wyznawcy Tuska zresztą nie wymagają tego, bo najbardziej istotni są wrogowie do pokonania.

 

Stan zagrożenia

Cena zwycięstwa nie ma znaczenia. Podatki mogą być wysokie, pensje budżetówki niskie, obietnice niespełnione. W stanie permanentnego zagrożenia wewnętrznego ze strony prawicowych populistów, którzy są o krok od przejęcia władzy, liczą się kwestie fundamentalne. Dopiero gdy Tusk razem z wiernymi wyznawcami pokonają przeciwników, kiedy przejmą sto procent władzy i opozycja nie będzie już groźna, znajdzie się czas, by zająć wielkimi projektami. Teraz jest walka.

Wzbudzanie ciągłego stanu zagrożenia z jednej strony powoduje niechęć i nienawiść do winnych niebezpieczeństwa, z drugiej zaś odcinanie się od wszelkich informacji, które mogłyby zaburzyć podział: my kontra oni. Zabieg ten Donald Tusk stosuje od 2005 roku, czyli od przegranych przez niego wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

 

Wrogość jako paliwo

Wcześniej jednak funkcjonował we względnym komforcie – popierały go główne media, które skoncentrowane były w dwóch, trzech koncernach. Teraz rozproszenie przekazu jest tak ogromne, że bez instytucjonalnej cenzury nie da się zapanować nad przekazem. Zamiast tego lider obozu władzy stara się zarządzać emocjami swoich zwolenników. W ten sposób niejako uodparnia ich na informacje i opinie dla rządu nieprzychylne. Aplikuje im coś w rodzaju szczepionki. Kolejnym efektem jest radykalizacja nastrojów wyborców, ponieważ muszą uzasadnić przyczyny swojego ciągłego wzmożenia.

Aby utrzymywać emocje we wrzeniu, potrzebni są kolejni wrogowie. Stają się nimi nawet niesubordynowani koalicjanci, którzy co prawda popierają rząd i samego premiera, ale nie wystarczająco. Wciąż mają wątpliwości, zadają pytania, ośmielają się rozmawiać z opozycją. Są elementem niepewnym.Tusk doskonale rozumie, że ma dwa lata na to, by wywołać podobne emocje u wszystkich wyborców Rafała Trzaskowskiego z drugiej tury. Dziesięć milionów głosów poparcia dałoby mu pewną wygraną w 2027 roku. Coraz bardziej sfanatyzowani wyborcy Tuska zdają się jednak nie przyciągać nowych. Bardziej ich odstraszają.

[Tytuł, niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]


 

POLECANE
Lewandowski nie pojawił się na boisku. Hiszpańskie media ujawniają powód Wiadomości
Lewandowski nie pojawił się na boisku. Hiszpańskie media ujawniają powód

Sobotni mecz FC Barcelony z Osasuną zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0, ale dla polskich kibiców nie był to wieczór idealny. Robert Lewandowski całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych, a po meczu pojawiły się niepokojące doniesienia dotyczące jego zdrowia.

Zignorowały zakaz i wpadły pod choinkę. Niebezpieczne zdarzenie w Gdańsku Wiadomości
Zignorowały zakaz i wpadły pod choinkę. Niebezpieczne zdarzenie w Gdańsku

Chwila nieuwagi i chęć zrobienia efektownego zdjęcia mogły skończyć się bardzo poważnie. Przy świątecznej choince na Długim Targu w Gdańsku doszło do zdarzenia, które postawiło na nogi służby miejskie i stało się ostrzeżeniem dla innych odwiedzających centrum miasta.

Prevc znów najlepszy. Polacy poza czołówką w Klingenthal z ostatniej chwili
Prevc znów najlepszy. Polacy poza czołówką w Klingenthal

Piotr Żyła zajął 20. miejsce, Paweł Wąsek był 21., a Dawid Kubacki - 28. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Klingenthal. Wygrał Słoweniec Domen Prevc. Na podium stanęli też Japończycy Ren Nikaido i Ryoyu Kobayashi.

Pałac Buckingham. Nowe doniesienia ws. księżnej Kate Wiadomości
Pałac Buckingham. Nowe doniesienia ws. księżnej Kate

13 grudnia księżna Kate odwiedziła wyjątkowe miejsce pamięci – Ever After Garden. Ogród ten powstał, aby upamiętnić osoby, które zmarły na raka, a jednocześnie zbiera środki na rzecz organizacji The Royal Marsden Cancer Charity.

GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci Wiadomości
GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące dwóch partii mleka modyfikowanego dla niemowląt ze względu na wykrycie obecności mikroorganizmu na jednej z linii produkcyjnych w zakładzie. Zaznaczył, że nie należy spożywać produktów z dwóch wskazanych w komunikacie partii.

Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem Wiadomości
Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem

W sobotę wieczorem w Radomiu doszło do niebezpiecznej interwencji, podczas której policjanci próbowali obezwładnić kobietę chodzącą po mieście z nożem. Zgłoszenie wpłynęło około godz. 21.00. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze zlokalizowali 26-letnią kobietę w okolicy ul. Słowackiego.

Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie z ostatniej chwili
Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie

Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina jest gotowa odstąpić od aspiracji członkostwa w NATO, jeśli otrzyma realne i prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa od Zachodu. To element kompromisu mającego doprowadzić do zakończenia wojny z Rosją.

Świąteczne ceny w górach szokują Wiadomości
Świąteczne ceny w górach szokują

Z porównania przygotowanego przez Telewizję wPolsce24 wynika, że ceny ceny noclegów w polskich kurortach górskich poszły gwałtownie w górę. Procentowo koszt pobytu w okresie świąteczno-noworocznym w Zakopanem i Szczyrku zdrożał bardziej niż w Livigno.

Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci Wiadomości
Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci

W sieci znów zawrzało po opublikowaniu nagrania z Tatr. Na profilu „tatry_official” na Instagramie pokazano turystów spacerujących po zamarzniętym Morskim Oku. Największe poruszenie wywołał fakt, że na lodzie znajdowały się także małe dzieci.

Zrobiliśmy to co do nas należało. O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu z ostatniej chwili
"Zrobiliśmy to co do nas należało". O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu

„Od protestu do wolności – Toruń w historii Solidarności” – wernisaż wystawy o bohaterach opozycji antykomunistycznej na Pomorzu i Kujawach odbył się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia w Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Fundację Promocji Solidarności podczas wydarzenia reprezentował dr Adam Chmielecki.

REKLAMA

Donald Wszechmogący

Wyborcy obecnego premiera coraz wyraźniej przeobrażają się w jego wyznawców. Odsuwają na bok realny obraz rządów – łamania konstytucji, rosnącego bezrobocia i zadłużenia, bo w szefie rządu widzą kogoś obdarzonego supermocami. Człowieka, który ma tajny plan i dzięki niemu przechytrzy wszystkich.
Donald Tusk w chmurach
Donald Tusk w chmurach / Projekt L.P.

Co musisz wiedzieć:

  • Autor przedstawia zwolenników Donalda Tuska jako coraz bardziej bezkrytycznych wyznawców, którzy wierzą w jego nieomylność i ignorują realne problemy rządów.
  • Tusk ma kreować siebie na jedynego obrońcę przed „złem” w postaci prawicy, budując przekaz oparty na emocjach, strachu i poczuciu zagrożenia.
  • Tekst ostrzega, że ta ślepa wiara i retoryka walki prowadzą do radykalizacji nastrojów społecznych oraz akceptacji bezprawia w imię politycznego zwycięstwa.

 

Małe kłamstewka

Hymnem nowej formacji Donalda Tuska powinien zostać przebój legendarnego zespołu Fleetwood Mac „Little lies” („Małe kłamstewka”). Tekst, choć nieco banalny, oddaje emocje, które łączą lidera obozu władzy z jego fanami.

„Mów mi kłamstwa/ Mów mi słodkie, małe kłamstwa”

– to słowa refrenu oraz główny motyw utworu.

Tego właśnie pragną wyborcy premiera. Nie chcą dostrzec prawdy, którą próbuje im przekazać nawet „Gazeta Wyborcza” (w wywiadzie dla dziennika Bartosz Pilitowski, szef fundacji monitorującej polskie sądy Court Watch Poland, nie zostawia na ministrze sprawiedliwości Waldemarze Żurku suchej nitki, stwierdza nawet, że postępuje on gorzej od Zbigniewa Ziobry, co na łamach „GW” jest obelgą najcięższej wagi). Nie słyszą szyderstw dziennikarzy Onetu czy nawet TVN-u. Pragną słodkich łgarstw Tuska, które pozwolą im jeszcze raz uwierzyć, że znów uda się pokonać PiS i Jarosława Kaczyńskiego, czyli zło w czystej postaci. Wszystkie problemy znikną, gdy wreszcie dorzynanie watah zostanie zakończone.

 

Wasz los w moich rękach

Dwa lata po wyborach, które dały Tuskowi władzę, próbuje on przekonać swoich zwolenników, że zwykła demokracja już się wyczerpała. Nie ma już podziału na was – czyli lud, i nas – władzę. Przedstawicielski system rządów to za mało, by powstrzymać prawicową falę, która nadciąga.

Premier mówi swoim wyborcom wprost: To nie ja przegram, ale wy. O porażce nie będzie decydować nieudolność jego rządów, ale brak zaangażowania tych wszystkich, którzy poparli go w 2023 roku. Jeśli jego zwolennicy nie chcą poczuć goryczy porażki, muszą przestać narzekać, że złożone obietnice nie zostały spełnione, w portfelu jest mniej, niż było, inwestycje stanęły i coraz trudniej znaleźć pracę. Nie mogą biadolić i rozliczać lidera obozu władzy z tego, że wszystko idzie wolniej, niż zapowiadał, a właściwie nie idzie wcale. Takie sianie defetyzmu jest jak zdrada, a więc działaniem na korzyść wroga.

 

Wojna światów

Przekaz Donalda Tuska jest przerażająco prosty: albo wyborcy oddadzą swój los w ręce wodza, wierząc ślepo w jego nieomylność, albo nadejdą dni mroku. Zmiana władzy nie będzie więc już normalnym procesem demokratycznym, w którym wyborcy powierzają rządy raz jednym, raz drugim. Jest walką na śmierć i życie, zderzeniem cywilizacji, wojną światów.

Lider obozu władzy nie przedstawia oczywiście dowodów na śmiertelne zagrożenie – poza wytartym, do znudzenia powtarzanym i nieudowodnionym złodziejstwem – ale przecież nie musi. Nikomu nie trzeba tego tłumaczyć. Każdy wie, jak wygląda zło wcielone. Przynajmniej każdy, kto wierzy w nieomylność Tuska.

 

Ślepa wiara

Zaskakujące nie jest to, że lider rządzącej partii to wszystko mówi. Szokujący jest raczej fakt, jak przyjmuje to jego publiczność. Z brawami, radością i uniesieniem. Widzą w nim połączenie supermena i św. Jerzego, który pokonuje smoka. Nie tylko go popierają, ale żyją dla niego i jego wizji Polski, widzą w nim męża stanu światowego formatu, obrońcę i wybawiciela. Ostoję prawa, porządku i prawdy.

Tusk staje się kimś w rodzaju guru sekty, dla której świat zewnętrzny przestał być źródłem wiedzy. Aby móc dalej podążać za przywódcą, są gotowi wyprzeć ze swojej świadomości niewygodne fakty, by nie zakłócały właściwego obrazu świata. To zaślepienie dostrzegalne na wiecach Donalda Tuska – tak jaskrawo widoczne podczas spotkania w Piotrkowie Trybunalskim – jest zapowiedzią radykalizacji nastrojów społecznych, a więc także samej władzy.

 

Siepacze

Aplauz wzbudza samo wspomnienie nazwiska Waldemara Żurka, który przecież w ocenie nawet sympatyzujących z obecną władzą ekspertów dokonuje całkowitej destrukcji prawa i wymiaru sprawiedliwości. Najmniejszy głos krytyki zostaje zagłuszony i zakrzyczany. Zapowiedź dokręcenia śruby pisowcom wywołuje salwę braw.

Tusk przenosi politykę z poziomu walki interesów, zaspokajania potrzeb społecznych, ulepszania państwa na płaszczyznę rewolucji, której celem jest zniszczenie obecnego porządku. Dotychczasowe normy prawne i etyczne przestają więc obowiązywać. Aby zapanował nowy ład, potrzebna jest przejściowa faza przemocy i bezprawia. W wywiadzie dla Jakuba Wojewódzkiego premier przyznaje, że były minister sprawiedliwości Adam Bodnar próbował wprowadzać zmiany w sposób cywilizowany, ale się nie udało. Dlatego Waldemar Żurek musi iść drogą barbarzyńską. Tusk mówi więc wprost, że jego rząd będzie łamał prawo, ale na wyznawcach nie robi to wrażenia. Wręcz przeciwnie. Domagają się tego bezprawia, bo czekają, aż ich przeciwnicy zostaną zniszczeni. Do uzasadnienia tego bezprawia wystarczą słodkie kłamstewka.

 

Tylko jego się boją

Ostatnie badania opinii publicznej wskazują, że około sześćdziesięciu procent wyborców nie chce, by Donald Tusk nadal pełnił funkcję premiera. Blisko jedna trzecia uważa odwrotnie. Zaledwie dla garstki Polaków premier jest obojętny.

Wbrew opiniom wielu ekspertów ten wynik wcale nie jest dla szefa rządu taki zły. Posiadanie trzydziestu kilku procent prywatnego elektoratu może być marzeniem każdego polityka. Zwolennicy Tuska utwardzają się z każdą kolejną porażką i atakiem na niego. Zwłaszcza że on zawsze łatwo wskazuje winnego: PiS, Szymon Hołownia, prezydent, Robert Bąkiewicz, prawicowe media, Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Adam Glapiński czy marudy, które zamiast stać murem za rządem, próbują go rozliczać i oceniać.

 

Pogromca prawicy

Jego coraz bardziej sfanatyzowani wyborcy uznają za oczywiste, że sam premier jest poza oceną. Wszak jemu nie brakuje mobilizacji i determinacji, to właśnie jego boją się PiS, Konfederacja czy braunowcy. Tylko on jest w stanie stawić czoła populistycznej prawicy. Bez niego skończy się cywilizacja, którą znamy, liberalna demokracja upadnie, kultura przestanie istnieć.

Trzeba zresztą uczciwie przyznać, że na tle innych liderów rządzącej koalicji szef rządu wydaje się jedyną postacią posiadającą przymioty przywódcy. Jeśli więc może dziś bezkarnie opowiadać o tym, że jest niezastępowalny, to w dużej mierze dlatego, że nie ma dla niego alternatywy. To zaś tylko potęguje wiarę zwolenników w jego nieomylność.

 

Cel bez celu

W sytuacji braku konkurencji emocje tłumu muszą skupiać się na jednym liderze, który daje im szansę spełnienia. W tym przypadku nie chodzi nawet o zaspokojenie potrzeb materialnych, ale wizję świata uśmiechniętego, wyluzowanego i wolnego od PiS, w którym rolę drogowskazów moralności i etyki odgrywają Jerzy Owsiak, Krystyna Janda i Jakub Wojewódzki.

To jest ten ideał, świat wolny od religii, granic i nacjonalizmów niczym z piosenki Beatlesów oraz komunistycznego manifestu. Ale tak naprawdę cel, do którego ma prowadzić swoich zwolenników Donald Tusk, nie ma większego znaczenia. Nie jest jasno określony, bo nie musi być. Premier nie mówi, jaka tak naprawdę ma być Polska jego marzeń. Wyznawcy Tuska zresztą nie wymagają tego, bo najbardziej istotni są wrogowie do pokonania.

 

Stan zagrożenia

Cena zwycięstwa nie ma znaczenia. Podatki mogą być wysokie, pensje budżetówki niskie, obietnice niespełnione. W stanie permanentnego zagrożenia wewnętrznego ze strony prawicowych populistów, którzy są o krok od przejęcia władzy, liczą się kwestie fundamentalne. Dopiero gdy Tusk razem z wiernymi wyznawcami pokonają przeciwników, kiedy przejmą sto procent władzy i opozycja nie będzie już groźna, znajdzie się czas, by zająć wielkimi projektami. Teraz jest walka.

Wzbudzanie ciągłego stanu zagrożenia z jednej strony powoduje niechęć i nienawiść do winnych niebezpieczeństwa, z drugiej zaś odcinanie się od wszelkich informacji, które mogłyby zaburzyć podział: my kontra oni. Zabieg ten Donald Tusk stosuje od 2005 roku, czyli od przegranych przez niego wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

 

Wrogość jako paliwo

Wcześniej jednak funkcjonował we względnym komforcie – popierały go główne media, które skoncentrowane były w dwóch, trzech koncernach. Teraz rozproszenie przekazu jest tak ogromne, że bez instytucjonalnej cenzury nie da się zapanować nad przekazem. Zamiast tego lider obozu władzy stara się zarządzać emocjami swoich zwolenników. W ten sposób niejako uodparnia ich na informacje i opinie dla rządu nieprzychylne. Aplikuje im coś w rodzaju szczepionki. Kolejnym efektem jest radykalizacja nastrojów wyborców, ponieważ muszą uzasadnić przyczyny swojego ciągłego wzmożenia.

Aby utrzymywać emocje we wrzeniu, potrzebni są kolejni wrogowie. Stają się nimi nawet niesubordynowani koalicjanci, którzy co prawda popierają rząd i samego premiera, ale nie wystarczająco. Wciąż mają wątpliwości, zadają pytania, ośmielają się rozmawiać z opozycją. Są elementem niepewnym.Tusk doskonale rozumie, że ma dwa lata na to, by wywołać podobne emocje u wszystkich wyborców Rafała Trzaskowskiego z drugiej tury. Dziesięć milionów głosów poparcia dałoby mu pewną wygraną w 2027 roku. Coraz bardziej sfanatyzowani wyborcy Tuska zdają się jednak nie przyciągać nowych. Bardziej ich odstraszają.

[Tytuł, niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]



 

Polecane