75 lat temu komuniści rozstrzelali Danutę Siedzikównę, ps. Inka i Feliksa Selmanowicza, ps. Zagończyk

28 sierpnia 1946 r. komuniści rozstrzelali niespełna 18-letnią Danutę Siedzikównę, ps. Inka, sanitariuszkę 5. Wileńskiej Brygady AK. Stracono też Feliksa Selmanowicza, ps. Zagończyk. W grypsie z więzienia Inka pisała: „Powiedzcie babci, że zachowałam się jak trzeba.”
— Zbigniew Ziobro | SP (@ZiobroPL) August 28, 2021
Danuta Siedzikówna ps. Inka
Życie Siedzikówny związane jest z Podlasiem, urodziła się w Guszczewinie do szkoły powszechnej uczęszczała w Narewce. W 1943 wstąpiła do AK, gdzie pełniła funkcję łączniczki pracując jako kancelistka w nadleśnictwie Hajnówka. W czerwcu 1945 została aresztowana przez Urząd Bezpieczeństwa za kontakty z oddziałami AK. Wkrótce po aresztowaniu została brawurowo odbita z rąk komunistów przez oddział 5. Brygady Wileńskiej dowodzonej przez znanego “Żołnierza Wyklętego” mjr. Łupaszkę. Nie mając wielkiego wyboru, została sanitariuszką w jednym ze szwadronów. Wraz ze swoim oddziałem przeniosła się na Pomorze, gdzie uczestniczyła w akcjach bojowych - napadach na posterunki i patrole UB, milicji i KBW - czytamy na stronie Narodowego Centrum Kultury.
Siedzikówna została aresztowana w Gdańsku 20 lipca 1946 roku. Mimo brutalnego śledztwa, nie zdradziła żadnych informacji o swych współtowarzyszach.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku z dnia 3 sierpnia 1946 r. została skazana na dwukrotną karę śmierci. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Czekając na wykonanie wyroku, z więzienia karno-śledczego przy ul. Kurkowej w Gdańsku przekazała krewnym gryps: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Wyrok na niespełna osiemnastoletniej „Ince” wykonano 28 sierpnia 1946 roku – przypomina IPN.
Feliks Selmanowicz „Zagończyk"
28 sierpnia 1946 wykonano również wyrok na żołnierzu Armii Krajowej, a po 1945 roku podziemia niepodległościowego – Feliksie Selmanowiczu ps. Zagończyk.
Wyrok został wykonany 28 sierpnia 1946 r. o godzinie 6.15 w piwnicy gdańskiego aresztu w obecności prokuratora mjr. Wiktora Suchockiego, lekarza kpt. Mieczysława Rutkowskiego, dowódcy plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka Sawickiego, naczelnika więzienia Jana Wójcika i jego zastępcy Alojzego Nowickiego oraz księdza Mariana Prusaka – przypomina IPN.
Według zgodnych relacji księdza Prusaka i Alojzego Nowickiego zarówno „Zagończyk”, jak i w tym
samym czasie rozstrzeliwana „Inka”, mimo iż wyjątkowo pluton egzekucyjny liczył dziesięciu żołnierzy KBW, nie zginęli po komendzie „Po zdrajcach narodu polskiego, ognia!”. Jedynie „Zagończyk” został zraniony. Oboje zginęli, patrząc oprawcom prosto w oczy, gdyż nie wyrazili zgody na zawiązanie wokół głowy opaski. Kiedy dobijał ich strzałem z bliskiej odległości ppor. Franciszek Sawicki, wypowiedzieli ostatnie słowa: „Niech żyje Polska!” – czytamy na stronie IPN.