Cezary Krysztopa: Armagedon. Ragnarok. Mecz Legia – Jagiellonia

Od lat pracuję dosyć intensywnie. Wynika to i z charakteru pracy, którą w różnych rolach wykonuję, i z faktu, że latami byłem „jedynym żywicielem rodziny”. Jedni mnie uważają za rysownika, inni za dziennikarza, jeszcze inni za kogoś w rodzaju copywritera, a każda z tych ról domaga się uwagi. Każda „rewolucja” uważa, że moim obowiązkiem jest w niej uczestniczyć. A Rodzina, z kolei, co jest absolutnie zrozumiałe, przynoszenie pieniędzy uważa za oczywistość, a pretensje ma o to, że „jest mnie za mało”. Nic dziwnego, że od dawna mam cotygodniowy plan na sen, którego zwykle nie udaje mi się zrealizować. Nie uciekam od obowiązków domowych, ale z natury rzeczy zwykle muszą się one ustawić w długą kolejkę.
- Komunikat dla mieszkańców Katowic
- Bezcenne znalezisko w Gdyni sprzed 1000 lat
- Komunikat dla mieszkańców Poznania
- Kibice Widzewa zwrócili się do Trzaskowskiego. Wymowny transparent
- Strzelanina w Niemczech. Policja poszukuje sprawcy
- Przepisy resortu zdrowia ignorują głos ekspertów? Nowe badania niepokoją
- Media: Osadzonemu w areszcie posłowi Mateckiemu odmówiono koniecznej operacji
- Warszawa: Wypadek z udziałem motocyklisty. Są nowe informacje
- Niemcy w kłopocie. Problem rośnie z roku na rok
Wiele kwestii stały się bardziej skomplikowane
Nic więc dziwnego, że powrót Żony do pracy, do czego ma absolutne prawo, a tym bardziej powrót do pracy zmianowej, musi w tym systemie wyrwać potężne dziury. Kwestie gotowania, usypiania, szkół Chłopców, treningów, lekarzy i tak dalej, i tak dalej, nagle stały się o wiele bardziej skomplikowane. A jeśli połączyć to ze związanym z kontuzją kolana niedoborem ruchu, dzięki któremu latami radziłem sobie ze stresem i napięciem, muszę Wam powiedzieć, że… no… oględnie mówiąc – łatwo nie jest.
No ale los uznał, że to widać za mało. Chłopcy zachorowali i muszą zostać w domu. Nie mam nawet tej chwili, kiedy są w szkole i w przedszkolu, żebym mógł przynajmniej załatwić najpilniejsze rzeczy związane z pracą. I tak od rana telefon dzwoni jak oszalały, a każdy telefon jest najważniejszy, zaległe teksty domagają się napisania, Najmłodszy domaga się głośnym krzykiem serka homogenizowanego, portal „Tygodnika Solidarność” Tysol.pl domaga się opieki w różnych aspektach, Średni koniecznie musi w tym momencie dostać zapiekanki, przeróżne periodyki domagają się rysunków, które im obiecałem, trzeba rozdać leki o odpowiednich godzinach, wymyślić scenariusz spotu kampanii Solidarności, natychmiast dostarczyć nocnik, żeby nie było „awarii”, odpowiedzieć na żądanie sprostowania, wygonić kota z grządek, przejrzeć maile, pogodzić kłócących się Chłopców i nie zapomnieć wziąć leków na nadciśnienie. A najlepiej to wszystko jednocześnie.
Worek treningowy bardzo się przydaje
Armagedon. Ragnarok. Mecz Legia – Jagiellonia. Prawdopodobnie są ojcowie, którzy w takich sytuacjach radzą sobie lepiej ode mnie. Ja muszę Wam powiedzieć, że przynajmniej na razie, mam wrażenie, że sobie nie radzę. Dobrze, że mam worek treningowy w gabinecie, bardzo mi się teraz przydaje. I zapas melisy na wieczór.
[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 15/2025]