"Obrzydliwy postępek, tania farsa". Białoruska propaganda wściekłą po decyzji Cimanosukiej o wystąpieniu o azyl w Polsce

Rosyjskie Radio Echo Moskwy poinformowało z kolei, że mąż Cichanouskiej opuścił Białoruś i wyjechał do stolicy Ukrainy, Kijowa.
Państwowe media na Białorusi nie zostawiły na Cimanouskiej suchej nitki, zarzucając jej niewdzięczność i próbę przykrycia swojej słabej formy sportowej międzynarodowym skandalem. „Tani rozgłos sportsmenki, która odeszła w cień po nieudanym występie” – tak wydarzenia ocenili komentatorzy na antenie stacji Biełaruś 1, cytowani przez portal Naviny.by
Uczestnicy programu Gławnyj Efir przekonywali w niedzielę, że Cimanouskiej nikt siłą nie próbował wywieźć z Japonii, a mogą to zrobić wyłącznie władze Japonii, więc wszystkie pytania w sprawie „zmyślonego wywiezienia” należy kierować do nich.
Oceniono również, że występ Cimanouskiej na olimpiadzie w Tokio, gdzie zdążyła wystąpić tylko w biegu na 100 metrów, był „porażką”.
Szef państwowej telewizji Iwan Ejsmant, którego cytują Naviny.by ocenił, że biegaczka była „niegotowa do igrzysk, ale gotowa mleć językiem”. „Wydaje się, że poleciała do Tokio właśnie dla tej taniej farsy, a nie po to, by dobrze wystartować. Absolutnie haniebny koniec kariery, który próbuje ona powiązać z polityką” – mówił Ejsmant.
Od niedzieli o Cimanouskiej, którą białoruscy trenerzy odsunęli od udziału w igrzyskach i próbowali – jej zdaniem, wbrew jej woli – zmusić do wylotu do Mińska, piszą międzynarodowe media. Biegaczka oświadczyła, że zamierza prosić o azyl polityczny w Europie. Według mediów w poniedziałek weszła na teren ambasady RP w Tokio.
Cimanouska kilka dni temu skrytykowała swoich trenerów za to, że z powodu ich zaniedbań do igrzysk nie dopuszczono trzech białoruskich biegaczek, a ona sama została zapisana do udziału w sztafecie 4x400 m, choć biega na krótsze dystanse – 100 i 200 m.
W niedzielę sportsmenka poinformowała, że jej opiekunowie próbują zmusić ją do powrotu na Białoruś, a jej starty, w tym poniedziałkowy na 200 m, zostały odwołane. Na lotnisku w Tokio, skąd miała decyzją białoruskich władz sportowych wylecieć do Stambułu, kobieta zgłosiła się na policję.
Białoruski Narodowy Komitet Olimpijski zareagował komunikatem, w którym stwierdził, że „na podstawie decyzji lekarzy, w związku ze stanem emocjonalno-psychicznym sztab trenerski drużyny narodowej w lekkiej atletyce zadecydował o przerwaniu jej udziału w igrzyskach i biegach na 200 m oraz 4x400 m”.
Cimanouska natychmiast oświadczyła, że „to nieprawda”, a lekarze jej nie badali. W internecie w niedzielę pojawiło się nagranie, które ma być rozmową trenera ze sportsmenką. Mężczyzna mówi, że „przyszło polecenie”, że ma wrócić na Białoruś i nie komentować sytuacji, a wtedy będzie mogła kontynuować karierę sportową.
W sprawę zaangażował się MKOl, sportsmence udzielono pomocy w Tokio i jak poinformowano, zapewniono jej bezpieczeństwo.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ap/