Ruszył proces przeciwko Mariuszowi P. Grozi mu nawet do pięciu lat więzienia

Sportowiec w czwartek nie stawił się w sądzie. Jego pełnomocnik i obrońca uzasadniał to chorobą. Wnioskował zarazem, by z tego powodu odroczyć rozprawę. Sąd się nie zgodził. Sędzia Agnieszka Suder-Szlósarczyk wyjaśniła, że obecność Mariusza P. nie jest konieczna, gdyż reprezentuje go obrońca z wyboru.
Sprawa dotyczy sporu wokół własności hotelu w Andrychowie, trwającego od 2018 r. Wówczas sportowiec ze swoją ekipą wszedł do jednego z andrychowskich hoteli i zajął część pokoi. Cytowany w lokalnych mediach wyjaśniał, że pół obiektu jest jego własnością, gdyż kupił udziały od byłej żony właściciela.
Później w nagraniach umieszczonych w mediach społecznościowych zapewniał, że miał prawo do korzystania z części hotelu i wynajmowania pokoi. Zaprzeczył, by wejście do hotelu miało formę "najazdu", choć przyznał, że wymienił część zamków.
Zdaniem jego adwersarza – Andrzeja K. - umowa jest nieważna, gdyż została zawarta w momencie, w którym nie doszło jeszcze do podziału majątku między byłymi małżonkami. Sprawa trafiła do prokuratury, ale była dwukrotnie umarzana. Właściciel hotelu skierował więc do sądu tzw. subsydiarny akt oskarżenia.
Akt oskarżenia w czwartek odczytał pełnomocnik Andrzeja K. Jego klient zarzucił sportowcowi przywłaszczenie mienia, m.in. zajęcie wyposażenia pokoi. Wartość oszacował na 49,8 tys. zł.
Sąd w czwartek rozpoczął przesłuchanie Andrzeja K.
Za przywłaszczenie grozi za to kara do pięciu lat więzienia.