[Wywiad] Ks. dr Janusz Chyła: Kościół nie jest od tego żeby dostarczać rozrywki

W ostatnich miesiącach coraz częściej można usłyszeć, że ktoś dokonał aktu apostazji, czyli formalnego wystąpienia ze wspólnoty Kościoła. Mam jednak wrażenie, że zdecydowana większość tych ludzi nie patrzy na Kościół jako na wspólnotę ludzi wierzących, ale jako na instytucję, którą na dodatek kierują sami księża. Jak pogodzić te instytucjonalne ramy Kościoła z jego wspólnotowym wymiarem? Czy nie jest to ze sobą sprzeczne? Na te i inne pytania odpowiedziałem w wywiadzie, który ukazał się w Spojrzeniach 1(2021), piśmie kleryków Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Wywiad przeprowadził alumn Krystian Rink, redaktor naczelny pisma. Dziękuję za zadanie ważnych pytań i pozwolenie na publikację tekstu na blogu Tysol.pl
witraż rozety kościoła w Bratysławie [Wywiad] Ks. dr Janusz Chyła: Kościół nie jest od tego żeby dostarczać rozrywki
witraż rozety kościoła w Bratysławie / Pixabay.com

W ostatnich miesiącach coraz częściej można usłyszeć, że ktoś dokonał aktu apostazji, czyli formalnego wystąpienia ze wspólnoty Kościoła. Mam jednak wrażenie, że zdecydowana większość tych ludzi nie patrzy na Kościół jako na wspólnotę ludzi wierzących, ale jako na instytucję, którą na dodatek kierują sami księża. Jak pogodzić te instytucjonalne ramy Kościoła z jego wspólnotowym wymiarem? Czy nie jest to ze sobą sprzeczne? 

To prawda, że w ostatnim czasie wzrosła liczba apostazji. I chociaż zjawisko to dotyczy bardziej dużych miast, to w żaden sposób nie powinno nas pocieszać. Jako kapłani i świeccy odpowiadamy za cały Kościół, a nie tylko nasze podwórko. Apostazja motywowana jest różnie. To decyzja bardziej lub mniej przemyślana. Niejednokrotnie podejmowana pod wpływem emocjonalnego impulsu związanego ze „strajkiem kobiet”. Przypuszczam, że dla niektórych osób to jedynie zewnętrzne potwierdzenie tego, co na poziomie wewnętrznym nastąpiło wcześniej, a zatem braku wiary jako żywej relacji z Jezusem Chrystusem oraz braku identyfikacji z Kościołem oraz jego wykładnią Ewangelii i Bożych Przykazań. Tego czym, a raczej kim jest Kościół musimy się wciąż uczyć.

Zatem kim jest?

Jest on – jak nauczał w Pelplinie w 1999 roku Jan Paweł II – Chrystusem żyjącym w ludziach. Z Jego woli w Kościele są różne stany, charyzmaty i zakresy odpowiedzialności. Błędem jest oddzielanie, a tym bardziej przeciwstawianie wymiaru hierarchicznego wspólnotowemu. Poza tym, chrześcijaństwo ze swej natury jest wspólnotowe w odniesieniu do Boga i bliźnich. To porządki nieodłączne. Oddalając się od wspólnoty oddalamy się od Boga. A oddalając się od Boga, oddalamy się od wspólnoty. I przeciwnie, kiedy wracamy do Boga, wracamy także do tych, którzy są blisko Niego. Przypowieści o synu marnotrawnym i zagubionej owcy, a nawet historia Judasza opuszczającego Wieczernik dobrze to obrazują. Apostazja naszych braci i sióstr powinna nas skłonić do większej odpowiedzialności za tych, którzy przeżywają kryzysy wiary oraz tych, którzy nie mają doświadczenia wiary. Bóg daje wolność, ale jednocześnie szuka człowieka, aby do siebie znów go przyprowadzić.

Czy uważa Ksiądz, że powinniśmy bardziej akcentować fakt, że jako Kościół jesteśmy wspólnotą?

Winniśmy sięgać do źródeł i pytać o wszystko Tego, do którego Kościół należy. Jako wierzący należymy do Kościoła. W pewnym sensie Kościół jest także nasz, ale nie jesteśmy jego właścicielami w tym znaczeniu, że możemy demokratycznie przegłosować własne pomysły. I całe szczęście… Choć pokusy zredukowania Kościoła do wymiaru tylko ludzkiego w różnych częściach świata pojawiają się. Taka postawa to przejaw pychy, grożącej zarówno duchownym jak i świeckim. Kościół jest wspólnotą z Bogiem i między ludźmi. Ale oczywiście wspólnotowość Kościoła, to tylko jeden z wymiarów jego istnienia. Kościół jest w najgłębszej swej istocie tajemnicą. Wymyka się ludzkim, w tym socjologicznym opisom. Oprócz wymiaru ziemskiego zawiera Boski profil. A wiemy, że Boga do końca ogarną rozumem nie jesteśmy w stanie. To samo więc możemy powiedzieć o Kościele.

Czymś zupełnie naturalnym jest, że w przynależności do jakiejś grupy szukamy pewnego komfortu, akceptacji i zrozumienia, a niekiedy nawet korzyści. Co jest atrakcyjnego np. we wspólnocie parafialnej? Co powiedziałby Ksiądz komuś, kto chciałby się w nią zaangażować, jakoś ją przez to poznać i zrozumieć, ale nie bardzo wie jak?

Jeśli ktoś szuka atrakcji to trzeba jasno powiedzieć, że są miejsca, które dostarczają ich znacznie więcej niż wspólnota parafialna. Kościół nie jest od tego, aby dostarczać rozrywki. Nie jest przestrzenią „zabawiania”, ale „zbawiania” człowieka. Te dwa słowa różnią się tylko jedną literą, a w istocie dzieli je kosmiczna odległość. W parafii może być miejsce i dobrze gdy jest, na twórcze i miłe spędzanie czasu. Parafie organizują spływy kajakowe, turnieje, festyny, koncerty, rajdy rowerowe, ogniska i wiele innych imprez. Istotą jednak życia parafialnego jest głoszenie Słowa Bożego, sprawowanie sakramentów, modlitwa, adoracja Najświętszego Sakramentu i chrześcijańska formacja. Wszystko inne, o tyle ma sens, o ile pomaga w realizacji głównego z celów, jakim jest prowadzenie ludzi do Boga i wiecznego zbawienia. Jeśli coś w tym przeszkadza, to nie powinno mieć miejsca w parafii.

Z perspektywy duszpasterskiej pewnie warto szukać metod, żeby zachęcać do takiego uczestnictwa w życiu parafii, które pogłębia więź z Bogiem. 

Zaproszenie do włączenia się w życie parafialne jest najskuteczniejsze przez indywidulane dotarcie do człowieka. W Chojnicach, gdzie jestem proboszczem, kiedy tworzyła się Rada Rycerzy Kolumba oraz Domowy Kościół, to pierwsze osoby zostały indywidualnie zaproszone przeze mnie, a kolejne przez tych, którzy już do tych wspólnot należeli. Skuteczność ogłoszeń parafialnych w tej kwestii jest znikoma, aby nie powiedzieć, że wręcz zerowa.   

A co z ludźmi, którzy czują się w Kościele niechciani, może nawet odtrąceni? Często jest tak z osobami niemogącymi z różnych powodów przystępować do sakramentów… Co powiedzieć ludziom, którzy nie mogą odnaleźć się w Kościele?

Poczucie odrzucenia i odtrącenia ma wiele źródeł. Kościół z założenia nikogo nie odtrąca. Choć pewnie różnie bywa z naszą duszpasterską praktyką. Ale oczywiście nie każda idea czy ludzkie zachowanie może być zaakceptowane. Kościół ma odwagę nazywać dobro – dobrem, a grzech – grzechem, ponieważ umiejąc stawiać diagnozy duchowych chorób wie, że posiada także lekarstwo. Rozwadnianie moralnych zasad, to w gruncie rzeczy brak miłości bliźniego – okłamywanie, że pacjentowi nic nie dolega. A przecież choroba grzechu go unieszczęśliwia, a brak leczenia może spowodować utratę wiecznego zbawienia. Są sytuacje, kiedy zachodzi konieczność odłożenia w czasie przyjmowania sakramentów. Warto jednak powtarzać za Papieżem Franciszkiem i wciąż na nowo odkrywać, że „Kościół to szpital polowy”. Każdy może do niego przyjść. Słuchanie Słowa Bożego i modlitwa w żaden sposób nie są limitowane. 

Jakie jest Księdza osobiste doświadczenie Kościoła jako wspólnoty?

Trochę się tego nazbierało. Wymienię moje doświadczenia w różnych wspólnotach. Kościół bowiem jak naucza II Sobór Watykański jest wspólnotą wspólnot. Stąd najskuteczniej wspólnotowość Kościoła przeżywamy w małych wspólnotach. Zanim wstąpiłem do seminarium byłem ministrantem, chodziłem na piesze pielgrzymki na Jasną Górę, uczestniczyłem w Europejskich Spotkaniach Młodych, byłem dwa razy w Taizé, brałem udział w formacji oazowej, a następnie neokatechumenalnej.

Domyślam się, że miało to duży wpływ także na rozwój i rozeznanie przez Księdza powołania... 

Nie wyobrażam sobie odkrycia powołania bez tych doświadczeń, a aktualnie duszpasterzowania bez istnienia wspólnot w parafii. Osobiście potrzebuję wspólnot jako miejsca modlitwy, dzielenia się wiarą, wymiany życiowych doświadczeń i takiej relacji ze świeckimi, którzy, jeśli zachodzi potrzeba szczerze mi powiedzą w jakich zakresach konieczne jest moje nawrócenie. Uważam, że jako kapłan mogę mieć swoje upodobania liturgiczne lub zamiłowania do wybranej formy duchowości. Ale katolickość kapłańskiego posłannictwa skłania do tego, że powinienem być dla każdej ze wspólnot, która ma potwierdzenie Magisterium Kościoła, jako dobra droga realizacji Ewangelii. Z radością więc spełniam także funkcję zleconą mi przez Księdza Biskupa Diecezjalnego jakokościelnego asystenta Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich Diecezji Pelplińskiej. Także coroczne spotkania przedstawicieli poszczególnych diecezji w Warszawie, to twórcza wymiana doświadczeń. Ufam, że korzystna dla chojnickiej parafii i naszej diecezji. 

Apokalipsa św. Jana w pierwszych rozdziałach zawiera listy do siedmiu Kościołów. Zawierają one wiele uwag, poleceń, nie raz też skarg i pochwał, jakie Chrystus kieruje do kilku wspólnot w Azji Mniejszej. Każdy list kończy się słowami: „Kto masz uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”. Jak Ksiądz myśli, co dzisiaj Duch Święty mówi do wspólnoty Kościoła w Polsce?

Niezmiennie to samo od wieków. Ewangelia jest bowiem ponadczasowa. Zmieniają się zewnętrzne okoliczności życia, ale nasze wnętrza, w które Pan Bóg wpisał tęsknotę za Sobą, pozostają wciąż takie same. Może współcześnie, żyjąc w dużej mierze konsumpcyjnie, zadawalamy się pokarmem dla żołądka i emocjonalnych wrażeń i dlatego nie odczuwamy tak namacalnie duchowego głodu? Ale ludzkie wnętrze stęsknione sensu, pokoju, akceptacji i miłości, czyli jednym słowem – Boga jest najlepszym sojusznikiem ewangelizacji. Naszym zadaniem jest wpierw odkrycie tego głosu w sobie, abyśmy mogli innych na niego uwrażliwiać i podprowadzać do źródła, przy którym każdy może się nasycić. Św. Jan w Apokalipsie – oprócz zachęty do otwarcia uszu na Słowo Boże – pisze także o rozpaleniu na nowo charyzmatów, które zostały nam dane i zadane. Ewangelia i jej głoszenie nie jest więc sprawą przeszłości, ale teraźniejszości i przyszłości. Myślę, że my wciąż za Panem Jezusem nie nadążamy i nie dorastamy do zadań nam wyznaczonych. Ale świat i jego przyszłość nie zależy tylko od nas. Bóg w swojej Opatrzności wciąż czuwa. Nie traćmy więc nadziei…

Bardzo dziękuję za rozmowę. 


 

POLECANE
Rosja doprowadziła do katastrofy ekologicznej. Wprowadzono stan wyjątkowy Wiadomości
Rosja doprowadziła do katastrofy ekologicznej. Wprowadzono stan wyjątkowy

Władze Rosji ogłosiły stan wyjątkowy na szczeblu federalnym po wycieku mazutu do Cieśniny Kerczeńskiej łączącej morza Czarne i Azowskie – podały w czwartek rosyjskie agencje, powołując się na oświadczenie resortu sytuacji nadzwyczajnych. Wyciek doprowadził do katastrofy ekologicznej.

Było mi wstyd. Maciej Stuhr przyznał to o swoim ojcu Wiadomości
"Było mi wstyd". Maciej Stuhr przyznał to o swoim ojcu

Ostatnio Maciej Stuhr wrócił na antenie wspomnieniami do swojego ojca Jerzego Stuhra, który zmarł w tym roku. Aktor zdobył się na szczere wyznania dotyczącego swojego sławnego rodzica.

Osiem gwiazdek i nie tylko. Brutalny atak na poseł PiS pilne
"Osiem gwiazdek i nie tylko". Brutalny atak na poseł PiS

Do niepokojącej sytuacji doszło w święta przed domem poseł Prawa i Sprawiedliwości Joanny Borowiak. Jej rodzina stała się celem brutalnego i wulgarnego ataku dziczy spod znaku ośmiu gwiazdek.

Igor Tuleya uderza w rząd Tuska: Chaos większy niż za PiS gorące
Igor Tuleya uderza w rząd Tuska: Chaos większy niż za PiS

Od nieco ponad roku rządzi Koalicja 13 grudnia zbudowana na hasłach "praworządności", "demokracji" i wsparciu sił zewnętrznych. Rządzi przy użyciu siły, oraz łamiąc zasady praworządności i demokracji. Jak się okazuje, niezadowolony jest jeden z jej "bohaterów", sędzia Igor Tuleya.

Straciłam rodzinę. Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate pilne
"Straciłam rodzinę". Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate

Od czasu, kiedy świat obiegły informacje, że księżna Kate, żona brytyjskiego następcy tronu księcia Williama, zmaga się z wykrytym u niej rakiem, oczy całego świata skierowane są na Pałac Buckingham.

Mówił o sobie dziecko szczęścia. Nie żyje znany lekarz z ostatniej chwili
Mówił o sobie "dziecko szczęścia". Nie żyje znany lekarz

Media obiegły smutne wiadomości. Nie żyje lekarz kadry olimpijskiej i narodowej w piłce nożnej w latach 1970–1982. O śmierci poinformował jego brat.

Ten sondaż ujawnia dramatyczną prawdę pilne
Ten sondaż ujawnia dramatyczną prawdę

Pesymistyczne wnioski płyną z badań instytutu YouGov, opublikowanych w czwartek przez brytyjski dziennik "Guardian" w sprawie wojny na Ukrainie.

Sprawa Romanowskiego. Ziobro do Tuska: Zakłamany towariszcz Putina z ostatniej chwili
Sprawa Romanowskiego. Ziobro do Tuska: "Zakłamany towariszcz Putina"

Rosyjski atak na ukraińskie miasta stał się dla Donalda Tuska okazją do krytyki Viktora Orbana i Marcina Romanowskiego. Na wpis zareagował były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Padły ostre słowa.

IMGW wydał ostrzeżenie. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał ostrzeżenie. Oto co nas czeka

IMGW ostrzega, że obecna pogoda nie poprawi nam samopoczucia. Ponadto na niektórych obszarach Polski wystąpią mgły znacznie utrudniające widoczność i marznące mżawki

Chiny planują największą zaporę wodną na świecie. To potężne zagrożenie Wiadomości
Chiny planują największą zaporę wodną na świecie. To potężne zagrożenie

Władze Chin zatwierdziły projekt budowy największej zapory wodnej na świecie – podała w czwartek Agencja Reutera. Obawy co do projektu wyraziły położone w dolnym biegu rzeki Indie i Bangladesz.

REKLAMA

[Wywiad] Ks. dr Janusz Chyła: Kościół nie jest od tego żeby dostarczać rozrywki

W ostatnich miesiącach coraz częściej można usłyszeć, że ktoś dokonał aktu apostazji, czyli formalnego wystąpienia ze wspólnoty Kościoła. Mam jednak wrażenie, że zdecydowana większość tych ludzi nie patrzy na Kościół jako na wspólnotę ludzi wierzących, ale jako na instytucję, którą na dodatek kierują sami księża. Jak pogodzić te instytucjonalne ramy Kościoła z jego wspólnotowym wymiarem? Czy nie jest to ze sobą sprzeczne? Na te i inne pytania odpowiedziałem w wywiadzie, który ukazał się w Spojrzeniach 1(2021), piśmie kleryków Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Wywiad przeprowadził alumn Krystian Rink, redaktor naczelny pisma. Dziękuję za zadanie ważnych pytań i pozwolenie na publikację tekstu na blogu Tysol.pl
witraż rozety kościoła w Bratysławie [Wywiad] Ks. dr Janusz Chyła: Kościół nie jest od tego żeby dostarczać rozrywki
witraż rozety kościoła w Bratysławie / Pixabay.com

W ostatnich miesiącach coraz częściej można usłyszeć, że ktoś dokonał aktu apostazji, czyli formalnego wystąpienia ze wspólnoty Kościoła. Mam jednak wrażenie, że zdecydowana większość tych ludzi nie patrzy na Kościół jako na wspólnotę ludzi wierzących, ale jako na instytucję, którą na dodatek kierują sami księża. Jak pogodzić te instytucjonalne ramy Kościoła z jego wspólnotowym wymiarem? Czy nie jest to ze sobą sprzeczne? 

To prawda, że w ostatnim czasie wzrosła liczba apostazji. I chociaż zjawisko to dotyczy bardziej dużych miast, to w żaden sposób nie powinno nas pocieszać. Jako kapłani i świeccy odpowiadamy za cały Kościół, a nie tylko nasze podwórko. Apostazja motywowana jest różnie. To decyzja bardziej lub mniej przemyślana. Niejednokrotnie podejmowana pod wpływem emocjonalnego impulsu związanego ze „strajkiem kobiet”. Przypuszczam, że dla niektórych osób to jedynie zewnętrzne potwierdzenie tego, co na poziomie wewnętrznym nastąpiło wcześniej, a zatem braku wiary jako żywej relacji z Jezusem Chrystusem oraz braku identyfikacji z Kościołem oraz jego wykładnią Ewangelii i Bożych Przykazań. Tego czym, a raczej kim jest Kościół musimy się wciąż uczyć.

Zatem kim jest?

Jest on – jak nauczał w Pelplinie w 1999 roku Jan Paweł II – Chrystusem żyjącym w ludziach. Z Jego woli w Kościele są różne stany, charyzmaty i zakresy odpowiedzialności. Błędem jest oddzielanie, a tym bardziej przeciwstawianie wymiaru hierarchicznego wspólnotowemu. Poza tym, chrześcijaństwo ze swej natury jest wspólnotowe w odniesieniu do Boga i bliźnich. To porządki nieodłączne. Oddalając się od wspólnoty oddalamy się od Boga. A oddalając się od Boga, oddalamy się od wspólnoty. I przeciwnie, kiedy wracamy do Boga, wracamy także do tych, którzy są blisko Niego. Przypowieści o synu marnotrawnym i zagubionej owcy, a nawet historia Judasza opuszczającego Wieczernik dobrze to obrazują. Apostazja naszych braci i sióstr powinna nas skłonić do większej odpowiedzialności za tych, którzy przeżywają kryzysy wiary oraz tych, którzy nie mają doświadczenia wiary. Bóg daje wolność, ale jednocześnie szuka człowieka, aby do siebie znów go przyprowadzić.

Czy uważa Ksiądz, że powinniśmy bardziej akcentować fakt, że jako Kościół jesteśmy wspólnotą?

Winniśmy sięgać do źródeł i pytać o wszystko Tego, do którego Kościół należy. Jako wierzący należymy do Kościoła. W pewnym sensie Kościół jest także nasz, ale nie jesteśmy jego właścicielami w tym znaczeniu, że możemy demokratycznie przegłosować własne pomysły. I całe szczęście… Choć pokusy zredukowania Kościoła do wymiaru tylko ludzkiego w różnych częściach świata pojawiają się. Taka postawa to przejaw pychy, grożącej zarówno duchownym jak i świeckim. Kościół jest wspólnotą z Bogiem i między ludźmi. Ale oczywiście wspólnotowość Kościoła, to tylko jeden z wymiarów jego istnienia. Kościół jest w najgłębszej swej istocie tajemnicą. Wymyka się ludzkim, w tym socjologicznym opisom. Oprócz wymiaru ziemskiego zawiera Boski profil. A wiemy, że Boga do końca ogarną rozumem nie jesteśmy w stanie. To samo więc możemy powiedzieć o Kościele.

Czymś zupełnie naturalnym jest, że w przynależności do jakiejś grupy szukamy pewnego komfortu, akceptacji i zrozumienia, a niekiedy nawet korzyści. Co jest atrakcyjnego np. we wspólnocie parafialnej? Co powiedziałby Ksiądz komuś, kto chciałby się w nią zaangażować, jakoś ją przez to poznać i zrozumieć, ale nie bardzo wie jak?

Jeśli ktoś szuka atrakcji to trzeba jasno powiedzieć, że są miejsca, które dostarczają ich znacznie więcej niż wspólnota parafialna. Kościół nie jest od tego, aby dostarczać rozrywki. Nie jest przestrzenią „zabawiania”, ale „zbawiania” człowieka. Te dwa słowa różnią się tylko jedną literą, a w istocie dzieli je kosmiczna odległość. W parafii może być miejsce i dobrze gdy jest, na twórcze i miłe spędzanie czasu. Parafie organizują spływy kajakowe, turnieje, festyny, koncerty, rajdy rowerowe, ogniska i wiele innych imprez. Istotą jednak życia parafialnego jest głoszenie Słowa Bożego, sprawowanie sakramentów, modlitwa, adoracja Najświętszego Sakramentu i chrześcijańska formacja. Wszystko inne, o tyle ma sens, o ile pomaga w realizacji głównego z celów, jakim jest prowadzenie ludzi do Boga i wiecznego zbawienia. Jeśli coś w tym przeszkadza, to nie powinno mieć miejsca w parafii.

Z perspektywy duszpasterskiej pewnie warto szukać metod, żeby zachęcać do takiego uczestnictwa w życiu parafii, które pogłębia więź z Bogiem. 

Zaproszenie do włączenia się w życie parafialne jest najskuteczniejsze przez indywidulane dotarcie do człowieka. W Chojnicach, gdzie jestem proboszczem, kiedy tworzyła się Rada Rycerzy Kolumba oraz Domowy Kościół, to pierwsze osoby zostały indywidualnie zaproszone przeze mnie, a kolejne przez tych, którzy już do tych wspólnot należeli. Skuteczność ogłoszeń parafialnych w tej kwestii jest znikoma, aby nie powiedzieć, że wręcz zerowa.   

A co z ludźmi, którzy czują się w Kościele niechciani, może nawet odtrąceni? Często jest tak z osobami niemogącymi z różnych powodów przystępować do sakramentów… Co powiedzieć ludziom, którzy nie mogą odnaleźć się w Kościele?

Poczucie odrzucenia i odtrącenia ma wiele źródeł. Kościół z założenia nikogo nie odtrąca. Choć pewnie różnie bywa z naszą duszpasterską praktyką. Ale oczywiście nie każda idea czy ludzkie zachowanie może być zaakceptowane. Kościół ma odwagę nazywać dobro – dobrem, a grzech – grzechem, ponieważ umiejąc stawiać diagnozy duchowych chorób wie, że posiada także lekarstwo. Rozwadnianie moralnych zasad, to w gruncie rzeczy brak miłości bliźniego – okłamywanie, że pacjentowi nic nie dolega. A przecież choroba grzechu go unieszczęśliwia, a brak leczenia może spowodować utratę wiecznego zbawienia. Są sytuacje, kiedy zachodzi konieczność odłożenia w czasie przyjmowania sakramentów. Warto jednak powtarzać za Papieżem Franciszkiem i wciąż na nowo odkrywać, że „Kościół to szpital polowy”. Każdy może do niego przyjść. Słuchanie Słowa Bożego i modlitwa w żaden sposób nie są limitowane. 

Jakie jest Księdza osobiste doświadczenie Kościoła jako wspólnoty?

Trochę się tego nazbierało. Wymienię moje doświadczenia w różnych wspólnotach. Kościół bowiem jak naucza II Sobór Watykański jest wspólnotą wspólnot. Stąd najskuteczniej wspólnotowość Kościoła przeżywamy w małych wspólnotach. Zanim wstąpiłem do seminarium byłem ministrantem, chodziłem na piesze pielgrzymki na Jasną Górę, uczestniczyłem w Europejskich Spotkaniach Młodych, byłem dwa razy w Taizé, brałem udział w formacji oazowej, a następnie neokatechumenalnej.

Domyślam się, że miało to duży wpływ także na rozwój i rozeznanie przez Księdza powołania... 

Nie wyobrażam sobie odkrycia powołania bez tych doświadczeń, a aktualnie duszpasterzowania bez istnienia wspólnot w parafii. Osobiście potrzebuję wspólnot jako miejsca modlitwy, dzielenia się wiarą, wymiany życiowych doświadczeń i takiej relacji ze świeckimi, którzy, jeśli zachodzi potrzeba szczerze mi powiedzą w jakich zakresach konieczne jest moje nawrócenie. Uważam, że jako kapłan mogę mieć swoje upodobania liturgiczne lub zamiłowania do wybranej formy duchowości. Ale katolickość kapłańskiego posłannictwa skłania do tego, że powinienem być dla każdej ze wspólnot, która ma potwierdzenie Magisterium Kościoła, jako dobra droga realizacji Ewangelii. Z radością więc spełniam także funkcję zleconą mi przez Księdza Biskupa Diecezjalnego jakokościelnego asystenta Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich Diecezji Pelplińskiej. Także coroczne spotkania przedstawicieli poszczególnych diecezji w Warszawie, to twórcza wymiana doświadczeń. Ufam, że korzystna dla chojnickiej parafii i naszej diecezji. 

Apokalipsa św. Jana w pierwszych rozdziałach zawiera listy do siedmiu Kościołów. Zawierają one wiele uwag, poleceń, nie raz też skarg i pochwał, jakie Chrystus kieruje do kilku wspólnot w Azji Mniejszej. Każdy list kończy się słowami: „Kto masz uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”. Jak Ksiądz myśli, co dzisiaj Duch Święty mówi do wspólnoty Kościoła w Polsce?

Niezmiennie to samo od wieków. Ewangelia jest bowiem ponadczasowa. Zmieniają się zewnętrzne okoliczności życia, ale nasze wnętrza, w które Pan Bóg wpisał tęsknotę za Sobą, pozostają wciąż takie same. Może współcześnie, żyjąc w dużej mierze konsumpcyjnie, zadawalamy się pokarmem dla żołądka i emocjonalnych wrażeń i dlatego nie odczuwamy tak namacalnie duchowego głodu? Ale ludzkie wnętrze stęsknione sensu, pokoju, akceptacji i miłości, czyli jednym słowem – Boga jest najlepszym sojusznikiem ewangelizacji. Naszym zadaniem jest wpierw odkrycie tego głosu w sobie, abyśmy mogli innych na niego uwrażliwiać i podprowadzać do źródła, przy którym każdy może się nasycić. Św. Jan w Apokalipsie – oprócz zachęty do otwarcia uszu na Słowo Boże – pisze także o rozpaleniu na nowo charyzmatów, które zostały nam dane i zadane. Ewangelia i jej głoszenie nie jest więc sprawą przeszłości, ale teraźniejszości i przyszłości. Myślę, że my wciąż za Panem Jezusem nie nadążamy i nie dorastamy do zadań nam wyznaczonych. Ale świat i jego przyszłość nie zależy tylko od nas. Bóg w swojej Opatrzności wciąż czuwa. Nie traćmy więc nadziei…

Bardzo dziękuję za rozmowę. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe