Takie triduum

Tylko niemowlęta zaśmiały się nagle w kołyskach i ramionach matek. Pewnie przez sen, przez życie, przez śmierć. Czekamy.
1
 
Znowu dzwoni komórka Judasza.
- Że co? Tak, mamo! Jest, mamo! Wrócę po dwudziestej drugiej. Nie Martw się mamo! Tak, pójdziemy do parku! Tak, pamiętam o czapce. Dobrze mamo!
Jezus wznosi oczy ku sufitowi. Żałosne są wybiegi, szyfry Judasza.
- Panie, jeszcze tylko wyślę SMS-a, przepraszam – I wysyła pomagając sobie językiem. Paluchy jak serdelki, a klawiatura taka maleńka. Ot, jeszcze jeden uparty chłopiec na służbie.
Piotr za dużo wypił. Stanął przy oknie i wypatruje. Widzę jak chwycił dechę parapetu. Aż mu palce zbielały.
- Tam ktoś jest. Krąży wokół domu!
- Piotrze, czego się lękasz, wszak jesteś wśród przyjaciół?
- Ale on krąży, krąży i krąży. Krąży i krąży i zagląda do okien.
W końcu wraca do stołu i pierwszy wyciąga rękę po kawałek pizzy. Tomasz dyskretnie przestawia butelkę. Piotr zauważa i tylko syczy bezsilnie, bo Jezus grozi mu palcem.
Zaniepokojony gadaniem Piotra wychodzę na dwór. Zapalam papierosa i rozglądam się uważnie. Cisza. Księżyc na niebie jak smutna panna młoda w pożółkłym welonie. Dziadowskie porównanie. To tylko na zmianę pogody. Nasłuchując okrążam dom, szukając śladów intruza. Nikogo nie ma. Cisza.
Z ciemności, z oddali, zza ciężkiej kotary dźwięk. Przytłumiony, skórzany, czarny. Nierozpoznawalny. I znowu ciężka, nienaturalna cisza. Żadnych psów, samochodów, telewizorów. Nawet wiatr ucichł. Gaszę papierosa.
Jeszcze jesteśmy, jeszcze siedzimy, jeszcze uśmiechamy się do siebie, gdy gaśnie światło i przez okna, przez wyrzucone żelazną pięścią drzwi wpadają ciemni. Smugi celowników, wyuczona brutalność i wrzask. Leżę z twarzą w dywanie.
- Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus?
Ledwie zdążyłem ze trzy razy odetchnąć, już ich nie było.
Zabrali. Okna wybite. Drzwi. Same szkody.
Znowu odezwała się komórka Judasza. Uciekając, porzucił ją na kanapie. Wiadomości. Skrzynka odbiorcza. Wybierz. Siedzimy teraz i spoglądamy na siebie nawzajem zdumieni.
Co robić? Gdzie biec? Dzwonić? Na stole jedzenie. Wino.
Siedzimy w milczeniu, bo o czym tu gadać? A świat ożył. Znów drą się kwietniowe koty. Szczekają psy, gonią się samochody i ludzie. Ryczą telewizory.
- Panie! Gdzie jesteś?
 
2
 
- Co jest? Nie popychaj mnie! Swoją kobietę popychaj! Gdzie się z łapami pchasz do mordy? Dobra, jeszcze raz opowiem, ale naprawdę ostatni raz. Sami sobie opowiadajcie, jeden drugiemu. Jak było? Normalnie było! Szedłem z tyłu. Łeb mnie tak ..., bo schlałem się uczciwie, jak wieprz. Pasuje? Nalej! Nawet go dobrze nie widziałem, ale musieli go nieźle sprać, bo co chwila się wywracał i trzeba go było batem stawiać na nogi. Nie ja. Gdzież mi do tego.
-...
-Tłum jak to tłum. Wyli i chcieli mu dołożyć, ale ja przepisy znam. Tak. Prawda, że jednemu przywaliłem tarczą. Dobra, może i niepotrzebnie, ale pluł na mnie i wygrażał. Wiem, że trzeba tylko odpychać, ale ten łeb... I co będzie pluł, jeszcze tak obmierzłym pyskiem? Dalej to już poszło gładko, to znaczy najpierw gładko, ale dobra. Nalej Greku!
-…
-Trochę patrzyłem, ale wiatr piasek mi w oczy, bo stałem akurat pod wiatr. No i to Słońce. Słońce okrutne! Zdjąłem hełm i usiadłem w cieniu przy takiej skałce, ale mnie dowódca wypatrzył, a ja akurat, taki mój pech, zdrzemnąłem się dosłownie na chwilkę. Jak mi nie zasadzi kopa! I dalej pod te krzyże, że niby za karę mam dobijać.
- I wtedy…
- No słońce zaszło i zobaczyłem jego twarz, bo ci obok, to już byli martwi. Ale on się trzymał i patrzył na mnie z góry, i coś tam szeptał. Nie wiem, co szeptał, bo po ichniemu nie rozumiem. Znaczy takie proste rzeczy, że pić, że jeść, że…
- Milcz!
- Milczę!
- Nie! Mów, tylko pohamuj trochę język. Opowiadaj żołnierzu!
- Jak tak na mnie spojrzał, to mnie złość wzięła, bo tak jakoś patrzył, no tak jakoś inaczej niż wszyscy. Złość mnie porwała na to jego patrzenie i jak mi dali włócznię to zaraz go, ale musiałem poprawić, bo tylko mu trochę bok sprułem. Jak poprawiłem to się wygiął – coś krzyknął i zaczął się miotać. Wtedy lunął deszcz i krwią się schlapałem. Błoto, krew. Nie mogłem się pod tym krzyżem ogarnąć. Wtedy umarł.
- …
- Nic się takiego nie stało. Umarł – wiadomo, że miał umrzeć, to umarł. Odszedłem na bok, żeby się oczyścić. Zagarnąłem piasku w garści, a ten pieprzony – O ten – Ten co tam drzemie  lał wodę z dzbana. Szorowałem łapska z krwi, a już dobrze lało i ze wzgórza wszyscy zwiewali do miasta, bo pioruny zaczęły walić jak wszyscy diabli!
No to i ja pobiegłem, ale facet z pewnością już nie żył. Chociaż był z niego kawał chłopa – ale ja nie takich wielkoludów...Znam fach, to wiem.
- I twierdzisz, że z pewnością skonał, ale jednocześnie utrzymujesz, ze z nim rozmawiałeś później!
- Tak Panie, rozmawiałem i na pewno z nim, ale nie rozmawiałem, bo mnie coś tak ścisnęło. Było tak, że wracałem z burdelu i tak mi wszystko przed oczami migotało. Te cypryjskie wynalazki dodają do wina. A jak tu w burdelu nie pić? Ze sobą przynosić flaszkę? Kiedyś spróbowałem to mi taka jedna powiedziała, że może innym razem sobie do burdelu dziwkę sprowadzę? No, powalający argument!
- Do rzeczy! Do rzeczy!
- Jasne! Za twoje piję! Już mówię – Nalej!
- Do rzeczy!
- Tak. Zobaczyłem go jak szedł z dwiema kobietami i śmiali się głośno. Najpierw go nie poznałem, ale jak byli blisko, to już byłem pewny i włosy stanęły mi dęba na głowie. Żadna tam bitwa, nie ten strach! To było gorsze, poczułem się... O mało nie zlałem się w gacie. Cały się trząsłem. Jak ja musiałem wyglądać, jak tak stałem na baczność jak przed jakimś oficerem, trzęsąc się i płacząc. Podszedł do mnie, objął mnie i tak mnie gładził po głowie. I powiedział…
- ?
- Powiedział jakoś tak, jakby coś zanucił, ale nie zrozumiałem a potem już tylko powtarzał:
Bracie. Człowieku, Bracie mój… człowieku!
I tam zostałem, na tej zakurzonej drodze, spocony, na kolanach. Płakałem jak dziecko. Jak jakieś dziecko! Teraz stawiacie mi wino żebym opowiadał, to opowiadam. Tak było! Dwa razy. Dźgnąłem go włócznią dwa razy! Co teraz czuję? Nie wiem. Chyba nic nie czuję. Nalej Greku!
 
3
 
Usiadł na pniu porośniętym mchem i popatrywał na jezioro. Podniósł wygrzebaną ze ściółki szyszkę i rzucił, ale pocisk nie doleciał do wody i ugrzązł w przybrzeżnym mule z cichym plaśnięciem. Pogrzebał raz jeszcze i natrafił na płaski kamień. Zważył go w dłoni. Cisnął. Cisnął i tym razem udało mu się dorzucić do wody. Ledwie zauważalne koncentryczne kręgi. Przepadł kamień. Przepadł w zimnej toni.
- To tu będę nie żył. Mieszkał na tym pochyłym zboczu w białym, spalonym przez słońce domku. Miejsce do spania, kuchnia i pokój, gdzie wyrósł nagły stół do pisania. Będę tu nie żył przez jakiś czas. Uprawiał warzywa, sadził, szczepił winorośl a nawet…
Zmusił się, by przez chwilę patrzeć wprost w Słońce, a potem, gdy zamknął oczy, zabawiał się barwnymi obrazami, wyświetlanymi przez darmowe kino pod powiekami. Im mocniej zaciskał powieki, tym widział więcej błysków. Piramida ognia!
Twarze tych, którzy tam zostali. Chimeryczne – chybotliwe budowle, które gwałtownie rosły i rozpadały się. Pachniało sosnami.
Więc to tak wygląda? Tego się bałem?
- Będę tu nie żył. Rano będę szedł razem z innymi do kościoła. Będę się modlił, choć wyżej pradawny las. Na drzwiach domu zawsze będę pisał kredą moje skromne wyznanie wiary, ponieważ nawet tutaj krąży smok. Oj, widzę go – słyszę – jak obiega mój dom. Wyje. Straszy. Próbuje wygryźć okna. Wyłamać oczy.
- Jeszcze słyszę jak się naradzają. Tak, tak – albo jeszcze trochę – nie ma sensu tego ciągnąć. Ktoś płaczę.
Wstał i z przyzwyczajenia ocenił wysokość piaszczystej skarpy, a potem, ostrożnie zaczął schodzić. Początkowo chwytając się korzeni, kęp trawy – a potem już odważnie, jakby zrozumiawszy, że nic mu nie grozi, poturlał się w dół.
Głosy ucichły. Pozbierał się. Otrzepał ubranie z piasku i zdjął buty. Boso, podwinąwszy nogawki stanął na wodzie. Drobne fale obmywały mu stopy.
- Zawsze, gdy tylko wbije szpadel w ziemię to spadnę. Niżej jest jezioro.
Przetarł oczy.
- Co ja za bzdury opowiadam sam do siebie – westchnął.


Usiadłem na pniu. Brzozy, sosny i dęby. Po tafli jeziora płyną ku mnie papierowe okręciki. Rozkrzyczani chłopcy na drugim brzegu bawią się w kapitanów, w wojnę.
- Przymykam oczy i razem z wiatrem zapadam w drzemkę poobiednią. Śni mi się lew szczający na tarczę. Podnosi łapę jak pies. Podchodzę do niego i za łeb chwytając lwi, pytam:
- Kim jesteś lwie, by szczać na moje godło? Na moją tarczę herbową?
- Lwem jestem – odpowiada Lew .
- Szyszki. Szyszki tylko mamy. Tyle po nas zostanie. Szyszki. Po duchach. Po nas. Idę, mijam, dotykam. Na wilgotnym piasku … Dobra! Nie ma tak dobrze
Wiem, że muszę wrócić, to idę
 
* * *
W grobie oddech, jak w oddechu grób. Nikt nie wiedział wtedy na świecie, na białym, ze Bóg może krzyczeć z bólu. Zastygły góry, pustynie, lasy, wody i gwiazdy. I zwierzęta. I nawet ogień wstrzymał oddech, gdy serce Boga zaczęło bić w ciemności grobu. Tylko niemowlęta zaśmiały się nagle w kołyskach i ramionach matek. Pewnie przez sen, przez życie, przez śmierć. Czekamy.
2007-2017
 

 

POLECANE
Zawarto tymczasowe porozumienie ws. Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego. Jest obarczone poważnymi wadami z ostatniej chwili
Zawarto tymczasowe porozumienie ws. Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego. Jest obarczone poważnymi wadami

Prezydencja Rady i negocjatorzy z Parlamentu Europejskiego (PE) osiągnęli tymczasowe porozumienie w sprawie Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego (EDIP), specjalnego programu finansowania obronności o wartości €1,5 miliarda na lata 2025-2027. Jego założenia uderzają nie tylko w poziom obronności krajów UE, ale również w polski przemysł zbrojeniowy.

Żurek chce zakładać kierowcom obrączki. To metoda na łamiących zakaz prowadzenia Wiadomości
Żurek chce zakładać kierowcom obrączki. To metoda na łamiących zakaz prowadzenia

Minister Waldemar Żurek ujawnił, że resort analizuje wprowadzenie elektronicznych obrączek, które miałyby wykrywać, czy osoby objęte zakazem wsiadają za kierownicę.

Nowa partia Tuska? Nazwa ugrupowania na razie pozostaje tajemnicą polityka
Nowa partia Tuska? Nazwa ugrupowania na razie pozostaje tajemnicą

Platforma Obywatelska przygotowuje się do konwencji, podczas której ma dojść do formalnego zjednoczenia z Nowoczesną i Inicjatywą Polską. Spotkanie zaplanowano na 25 października, ale nazwa nowej formacji wciąż pozostaje ściśle strzeżoną tajemnicą.

Brytyjski wywiad interweniował operacyjnie ws. Chin. W tle bezpieczeństwo narodowe z ostatniej chwili
Brytyjski wywiad interweniował operacyjnie ws. Chin. W tle bezpieczeństwo narodowe

Szef MI5 Sir Ken McCallum oświadczył, że chińscy agenci państwowi stanowią codzienne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Wielkiej Brytanii. W przemówieniu powiedział, że w zeszłym tygodniu MI5 interweniowało operacyjnie, aby zakłócić chińską działalność budzącą obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego.

Niemcy: ponad dwa tysiące zmian płci w rok. Wśród nich czteroletnie dziecko tylko u nas
Niemcy: ponad dwa tysiące zmian płci w rok. Wśród nich czteroletnie dziecko

W Niemczech w ciągu niespełna roku od wejścia w życie ustawy o samostanowieniu płci aż 2407 osób zmieniło swoją płeć metrykalną – ujawnił Senat Berlina. Wśród nich znalazło się 194 dzieci i nastolatków, w tym jedno czteroletnie dziecko.

Współpraca wojska z przemysłem zbrojeniowym stanie się faktem? Powstanie nowa jednostka w armii z ostatniej chwili
Współpraca wojska z przemysłem zbrojeniowym stanie się faktem? Powstanie nowa jednostka w armii

Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk zapowiedział większe zaangażowanie polskiego przemysłu obronnego w opracowywanie innowacyjnych technologii dla wojska. W tym celu powołana zostanie nowa jednostka w armii, której zadaniem będzie testowanie i ocena nowego sprzętu oraz innowacyjnych rozwiązań proponowanych przez krajowych producentów – poinformował resort w mediach społecznościowych.

Prezydent zawetował ustawę o mniejszościach. Podano uzasadnienie Wiadomości
Prezydent zawetował ustawę o mniejszościach. Podano uzasadnienie

Prezydent Karol Nawrocki odmówił podpisania nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. Ustawa zakładała uznanie etnolektu wilamowskiego za język regionalny, jednak – jak podkreślono w uzasadnieniu weta – decyzja w tej sprawie nie może mieć charakteru politycznego.

Komunikat dla posiadaczy odbiorników RTV Wiadomości
Komunikat dla posiadaczy odbiorników RTV

Od 2026 roku wzrośnie próg dochodowy zwalniający z abonamentu RTV. Dzięki temu z opłaty za media publiczne zwolnionych będzie więcej seniorów oraz osób z niższymi dochodami.

Eksperci alarmują: „Ostatnie ostrzeżenie dla Unii Europejskiej w kwestii surowców” z ostatniej chwili
Eksperci alarmują: „Ostatnie ostrzeżenie dla Unii Europejskiej w kwestii surowców”

Fundacja SET opublikowała raport o strategicznej autonomii surowcowej Unii Europejskiej. Eksperci ostrzegają: jeśli Bruksela nie zmieni swojego sposobu postrzegania branży surowcowej i nie przyspieszy strategicznych działań, Europa na trwałe utraci podmiotowość w globalnej architekturze gospodarczej, a kontynent czeka kryzys na niespotykaną skalę. W raporcie znalazły się analizy globalnych trendów i rekomendacje działań.

Trump spotka się z Putinem. Wyznaczono miejsce z ostatniej chwili
Trump spotka się z Putinem. Wyznaczono miejsce

Po dwugodzinnej rozmowie telefonicznej Donalda Trumpa z Władimirem Putinem przywódcy USA i Rosji zgodzili się na spotkanie twarzą w twarz. Gospodarzem rozmów ma być stolica Węgier – Budapeszt.

REKLAMA

Takie triduum

Tylko niemowlęta zaśmiały się nagle w kołyskach i ramionach matek. Pewnie przez sen, przez życie, przez śmierć. Czekamy.
1
 
Znowu dzwoni komórka Judasza.
- Że co? Tak, mamo! Jest, mamo! Wrócę po dwudziestej drugiej. Nie Martw się mamo! Tak, pójdziemy do parku! Tak, pamiętam o czapce. Dobrze mamo!
Jezus wznosi oczy ku sufitowi. Żałosne są wybiegi, szyfry Judasza.
- Panie, jeszcze tylko wyślę SMS-a, przepraszam – I wysyła pomagając sobie językiem. Paluchy jak serdelki, a klawiatura taka maleńka. Ot, jeszcze jeden uparty chłopiec na służbie.
Piotr za dużo wypił. Stanął przy oknie i wypatruje. Widzę jak chwycił dechę parapetu. Aż mu palce zbielały.
- Tam ktoś jest. Krąży wokół domu!
- Piotrze, czego się lękasz, wszak jesteś wśród przyjaciół?
- Ale on krąży, krąży i krąży. Krąży i krąży i zagląda do okien.
W końcu wraca do stołu i pierwszy wyciąga rękę po kawałek pizzy. Tomasz dyskretnie przestawia butelkę. Piotr zauważa i tylko syczy bezsilnie, bo Jezus grozi mu palcem.
Zaniepokojony gadaniem Piotra wychodzę na dwór. Zapalam papierosa i rozglądam się uważnie. Cisza. Księżyc na niebie jak smutna panna młoda w pożółkłym welonie. Dziadowskie porównanie. To tylko na zmianę pogody. Nasłuchując okrążam dom, szukając śladów intruza. Nikogo nie ma. Cisza.
Z ciemności, z oddali, zza ciężkiej kotary dźwięk. Przytłumiony, skórzany, czarny. Nierozpoznawalny. I znowu ciężka, nienaturalna cisza. Żadnych psów, samochodów, telewizorów. Nawet wiatr ucichł. Gaszę papierosa.
Jeszcze jesteśmy, jeszcze siedzimy, jeszcze uśmiechamy się do siebie, gdy gaśnie światło i przez okna, przez wyrzucone żelazną pięścią drzwi wpadają ciemni. Smugi celowników, wyuczona brutalność i wrzask. Leżę z twarzą w dywanie.
- Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus? Który to Jezus?
Ledwie zdążyłem ze trzy razy odetchnąć, już ich nie było.
Zabrali. Okna wybite. Drzwi. Same szkody.
Znowu odezwała się komórka Judasza. Uciekając, porzucił ją na kanapie. Wiadomości. Skrzynka odbiorcza. Wybierz. Siedzimy teraz i spoglądamy na siebie nawzajem zdumieni.
Co robić? Gdzie biec? Dzwonić? Na stole jedzenie. Wino.
Siedzimy w milczeniu, bo o czym tu gadać? A świat ożył. Znów drą się kwietniowe koty. Szczekają psy, gonią się samochody i ludzie. Ryczą telewizory.
- Panie! Gdzie jesteś?
 
2
 
- Co jest? Nie popychaj mnie! Swoją kobietę popychaj! Gdzie się z łapami pchasz do mordy? Dobra, jeszcze raz opowiem, ale naprawdę ostatni raz. Sami sobie opowiadajcie, jeden drugiemu. Jak było? Normalnie było! Szedłem z tyłu. Łeb mnie tak ..., bo schlałem się uczciwie, jak wieprz. Pasuje? Nalej! Nawet go dobrze nie widziałem, ale musieli go nieźle sprać, bo co chwila się wywracał i trzeba go było batem stawiać na nogi. Nie ja. Gdzież mi do tego.
-...
-Tłum jak to tłum. Wyli i chcieli mu dołożyć, ale ja przepisy znam. Tak. Prawda, że jednemu przywaliłem tarczą. Dobra, może i niepotrzebnie, ale pluł na mnie i wygrażał. Wiem, że trzeba tylko odpychać, ale ten łeb... I co będzie pluł, jeszcze tak obmierzłym pyskiem? Dalej to już poszło gładko, to znaczy najpierw gładko, ale dobra. Nalej Greku!
-…
-Trochę patrzyłem, ale wiatr piasek mi w oczy, bo stałem akurat pod wiatr. No i to Słońce. Słońce okrutne! Zdjąłem hełm i usiadłem w cieniu przy takiej skałce, ale mnie dowódca wypatrzył, a ja akurat, taki mój pech, zdrzemnąłem się dosłownie na chwilkę. Jak mi nie zasadzi kopa! I dalej pod te krzyże, że niby za karę mam dobijać.
- I wtedy…
- No słońce zaszło i zobaczyłem jego twarz, bo ci obok, to już byli martwi. Ale on się trzymał i patrzył na mnie z góry, i coś tam szeptał. Nie wiem, co szeptał, bo po ichniemu nie rozumiem. Znaczy takie proste rzeczy, że pić, że jeść, że…
- Milcz!
- Milczę!
- Nie! Mów, tylko pohamuj trochę język. Opowiadaj żołnierzu!
- Jak tak na mnie spojrzał, to mnie złość wzięła, bo tak jakoś patrzył, no tak jakoś inaczej niż wszyscy. Złość mnie porwała na to jego patrzenie i jak mi dali włócznię to zaraz go, ale musiałem poprawić, bo tylko mu trochę bok sprułem. Jak poprawiłem to się wygiął – coś krzyknął i zaczął się miotać. Wtedy lunął deszcz i krwią się schlapałem. Błoto, krew. Nie mogłem się pod tym krzyżem ogarnąć. Wtedy umarł.
- …
- Nic się takiego nie stało. Umarł – wiadomo, że miał umrzeć, to umarł. Odszedłem na bok, żeby się oczyścić. Zagarnąłem piasku w garści, a ten pieprzony – O ten – Ten co tam drzemie  lał wodę z dzbana. Szorowałem łapska z krwi, a już dobrze lało i ze wzgórza wszyscy zwiewali do miasta, bo pioruny zaczęły walić jak wszyscy diabli!
No to i ja pobiegłem, ale facet z pewnością już nie żył. Chociaż był z niego kawał chłopa – ale ja nie takich wielkoludów...Znam fach, to wiem.
- I twierdzisz, że z pewnością skonał, ale jednocześnie utrzymujesz, ze z nim rozmawiałeś później!
- Tak Panie, rozmawiałem i na pewno z nim, ale nie rozmawiałem, bo mnie coś tak ścisnęło. Było tak, że wracałem z burdelu i tak mi wszystko przed oczami migotało. Te cypryjskie wynalazki dodają do wina. A jak tu w burdelu nie pić? Ze sobą przynosić flaszkę? Kiedyś spróbowałem to mi taka jedna powiedziała, że może innym razem sobie do burdelu dziwkę sprowadzę? No, powalający argument!
- Do rzeczy! Do rzeczy!
- Jasne! Za twoje piję! Już mówię – Nalej!
- Do rzeczy!
- Tak. Zobaczyłem go jak szedł z dwiema kobietami i śmiali się głośno. Najpierw go nie poznałem, ale jak byli blisko, to już byłem pewny i włosy stanęły mi dęba na głowie. Żadna tam bitwa, nie ten strach! To było gorsze, poczułem się... O mało nie zlałem się w gacie. Cały się trząsłem. Jak ja musiałem wyglądać, jak tak stałem na baczność jak przed jakimś oficerem, trzęsąc się i płacząc. Podszedł do mnie, objął mnie i tak mnie gładził po głowie. I powiedział…
- ?
- Powiedział jakoś tak, jakby coś zanucił, ale nie zrozumiałem a potem już tylko powtarzał:
Bracie. Człowieku, Bracie mój… człowieku!
I tam zostałem, na tej zakurzonej drodze, spocony, na kolanach. Płakałem jak dziecko. Jak jakieś dziecko! Teraz stawiacie mi wino żebym opowiadał, to opowiadam. Tak było! Dwa razy. Dźgnąłem go włócznią dwa razy! Co teraz czuję? Nie wiem. Chyba nic nie czuję. Nalej Greku!
 
3
 
Usiadł na pniu porośniętym mchem i popatrywał na jezioro. Podniósł wygrzebaną ze ściółki szyszkę i rzucił, ale pocisk nie doleciał do wody i ugrzązł w przybrzeżnym mule z cichym plaśnięciem. Pogrzebał raz jeszcze i natrafił na płaski kamień. Zważył go w dłoni. Cisnął. Cisnął i tym razem udało mu się dorzucić do wody. Ledwie zauważalne koncentryczne kręgi. Przepadł kamień. Przepadł w zimnej toni.
- To tu będę nie żył. Mieszkał na tym pochyłym zboczu w białym, spalonym przez słońce domku. Miejsce do spania, kuchnia i pokój, gdzie wyrósł nagły stół do pisania. Będę tu nie żył przez jakiś czas. Uprawiał warzywa, sadził, szczepił winorośl a nawet…
Zmusił się, by przez chwilę patrzeć wprost w Słońce, a potem, gdy zamknął oczy, zabawiał się barwnymi obrazami, wyświetlanymi przez darmowe kino pod powiekami. Im mocniej zaciskał powieki, tym widział więcej błysków. Piramida ognia!
Twarze tych, którzy tam zostali. Chimeryczne – chybotliwe budowle, które gwałtownie rosły i rozpadały się. Pachniało sosnami.
Więc to tak wygląda? Tego się bałem?
- Będę tu nie żył. Rano będę szedł razem z innymi do kościoła. Będę się modlił, choć wyżej pradawny las. Na drzwiach domu zawsze będę pisał kredą moje skromne wyznanie wiary, ponieważ nawet tutaj krąży smok. Oj, widzę go – słyszę – jak obiega mój dom. Wyje. Straszy. Próbuje wygryźć okna. Wyłamać oczy.
- Jeszcze słyszę jak się naradzają. Tak, tak – albo jeszcze trochę – nie ma sensu tego ciągnąć. Ktoś płaczę.
Wstał i z przyzwyczajenia ocenił wysokość piaszczystej skarpy, a potem, ostrożnie zaczął schodzić. Początkowo chwytając się korzeni, kęp trawy – a potem już odważnie, jakby zrozumiawszy, że nic mu nie grozi, poturlał się w dół.
Głosy ucichły. Pozbierał się. Otrzepał ubranie z piasku i zdjął buty. Boso, podwinąwszy nogawki stanął na wodzie. Drobne fale obmywały mu stopy.
- Zawsze, gdy tylko wbije szpadel w ziemię to spadnę. Niżej jest jezioro.
Przetarł oczy.
- Co ja za bzdury opowiadam sam do siebie – westchnął.


Usiadłem na pniu. Brzozy, sosny i dęby. Po tafli jeziora płyną ku mnie papierowe okręciki. Rozkrzyczani chłopcy na drugim brzegu bawią się w kapitanów, w wojnę.
- Przymykam oczy i razem z wiatrem zapadam w drzemkę poobiednią. Śni mi się lew szczający na tarczę. Podnosi łapę jak pies. Podchodzę do niego i za łeb chwytając lwi, pytam:
- Kim jesteś lwie, by szczać na moje godło? Na moją tarczę herbową?
- Lwem jestem – odpowiada Lew .
- Szyszki. Szyszki tylko mamy. Tyle po nas zostanie. Szyszki. Po duchach. Po nas. Idę, mijam, dotykam. Na wilgotnym piasku … Dobra! Nie ma tak dobrze
Wiem, że muszę wrócić, to idę
 
* * *
W grobie oddech, jak w oddechu grób. Nikt nie wiedział wtedy na świecie, na białym, ze Bóg może krzyczeć z bólu. Zastygły góry, pustynie, lasy, wody i gwiazdy. I zwierzęta. I nawet ogień wstrzymał oddech, gdy serce Boga zaczęło bić w ciemności grobu. Tylko niemowlęta zaśmiały się nagle w kołyskach i ramionach matek. Pewnie przez sen, przez życie, przez śmierć. Czekamy.
2007-2017
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe