[Tylko u nas] Ubecki bandyta nadal mieszka w Warszawie
![Jerzy Kędziora [Tylko u nas] Ubecki bandyta nadal mieszka w Warszawie](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16113602301d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37252f1237f066f31339dfec6d19dbcc03a.jpg)
Jerzy Kędziora urodził się w 1925 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jego matka, Lucyna Gajewska, była krawcową. Ojciec Daniel, z zawodu szewc, w II Rzeczypospolitej został skazany za działalność w KPP, w czasie wojny w Związku Patriotów Polskich w Gruzji, po 1945 r. w PPR. Matka awansowała na pracownika Wydziału ds. Kultury i Oświaty MBP. Bezpieka, sprawdzając rodzinę swojego pracownika, nie znalazła żadnych haków, prócz tego, że ojciec lubił alkohol.
Poważne wyniki
W powojennej ankiecie Jerzego Kędziory czytamy, że po wrześniu 1939 r. przebywał we Lwowie, gdzie skończył trzy klasy gimnazjum, miał obywatelstwo sowieckie. W rubryce języki wpisał: rosyjski, niemiecki (dobrze), francuski (słabo). A więc erudyta.
Jak trafił do bezpieczeństwa? Służył w GL (od czerwca 1943 r., ps. „Stefan”) i AL (do stycznia 1945 r., ps. „Francuz”, ale, jak wynika z resortowych ustaleń, był mało aktywny).
Współpracownikiem MBP został w lutym 1945 r., a pracownikiem w maju tego roku. Do grudnia 1947 r. „brał udział w walce z bandami i reakcyjnym podziemiem”.
A tak o Kędziorze pisali przełożeni: „pochodzenia rzemieślniczego, przynależności społecznej inteligencji pracującej (…) z zawodu pracownik umysłowy [sic!!!]”. Aby jeszcze bardziej podnieść swoje „umysłowe” kwalifikacje ukończył dwuletnią Szkołę Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego. W styczniu 1951 r. zdał egzamin MBP z zajęć politycznych z wynikiem bardzo dobrym: „materiał opanowany, lotność umysłu”.
W MBP dochrapał się stanowiska kierownika sekcji śledczej i pozytywnych opinii szefa wszystkich „śledzi” Jacka Różańskiego (Józefa Goldberga), który 4 kwietnia 1953 r. pisał o Kędziorze: „jest pracownikiem samodzielnym i posiada dużo własnej inicjatywy”. Ale ober-ubek miał też uwagi: „mocno zarozumiały, posiada manię wyższości, wobec podwładnych niewyrozumiały – co ujemnie odbija się na wychowaniu podległych mu oficerów”.
W opinii z 9 września 1953 roku Różański był bardziej zadowolony ze swojego „pracownika umysłowego”: „Prowadząc śledztwo w szeregu sprawach o znaczeniu ogólnopaństwowym osiągnął poważne wyniki operacyjne i polityczne (…) wykazuje wielki wysiłek w walce ze swoimi wadami. Ostatnio wykazuje szereg pozytywnych cech, jak wzmożenie opieki nad podwładnymi, naukę własną, itd.” Ale prócz pochwał były też kary, np. trzydniowy areszt domowy.
Zakatował Dobrzyńskiego
Prócz pracy na Mokotowie Jerzy Kędziora należał do Grupy Specjalnej MBP – tajnej komórki powołanej latem 1948 r., przekształconej następnie w X Departament, który zajmował się sprawami szczególnymi – „oczyszczaniem” szeregów PZPR z agentów i prowokatorów. Grupa działała w równie tajnym więzieniu bezpieki (kryptonim „Spacer”) w Miedzeszynie pod Warszawą.
Kędziora mówił: „Kiedy zostałem skierowany do Miedzeszyna, miałem 23 lata. Podczas przesłuchań używano takich metod jak: klęczenie na stołku, karcer czy wkładanie ołówka między palce. Pierwszy wypadek z ołówkiem zastosował Światło [Józef Światło, właściwie Izaak Fleischfarb, zastępca dyrektora X Departamentu]. (...) Słyszeliśmy w tym czasie opowiadania na temat metod stosowanych w »dwójce« i dlatego wydawało się nam, że nasze postępowanie było łagodne”.
Wkrótce jednak sielanka życia „oficera” bezpieki skończyła się. W 1955 r., na fali „odwilży”, przełożeni wyciągnęli mu, że podczas przesłuchań ciężko pobił Wacława Dobrzyńskiego (w czasie niemieckiej okupacji oficera Sztabu Głównego AL, przed aresztowaniem naczelnika wydziału w IV Departamencie MBP), w wyniku czego Dobrzyński zmarł.
Wyrokiem z 2 stycznia 1956 r. Sąd Wojewódzki dla m. st. Warszawy skazał Kędziorę na trzy lata więzienia. W areszcie spędził jednak tylko kilka miesięcy. Sprawę ostatecznie zatuszowano, ale 13 lipca 1955 r. zwolniono go z MBP.
„Podpiszesz?”
Jerzy Kędziora, brutalny ubek, w III RP znów stanął przed sądem. Kilka lat temu jego proces został jednak zawieszony ze względu na śmierć wszystkich jego ofiar. Tak, jakby nie wystarczyły dokumenty i pisemne zeznania świadków. Takie wadliwe prawo mamy dziś w Polsce. Ale zaprotestował Wacław Sikorski: ja przecież jeszcze żyję. Tylko dzięki byłemu AK-owcowi sprawa była kontynuowana.
Sikorski wspominał: - Mój śledczy, którego nazwiska nie znam, przesłuchiwał mnie 2-3 razy w tygodniu. Mówił mi: „Ty jesteś młody, ja nawet ciebie polubiłem, mnie ciebie szkoda. Ale ja ci radzę, podpisz pismo, bo przyjdzie tu kpt. Kędziora, któremu nikt nigdy nie odmówił podpisu. Odbije ci nerki i zdechniesz w więzieniu. Gdy kolejny raz nie chciałem podpisywać, śledczy zwrócił się do strażnika: „Poproście kpt. Kędziorę”. Do pokoju wszedł człowiek w mundurze, w oficerkach. Miał w ręku jakiś drąg (potem przynosił coś gumowego). Spytał mnie: „Taki, nie taki, job twoju mać, podpiszesz?”. Nie podpiszę. Próbowałem mu wytłumaczyć, że jestem niewinny, że jako oficer miałem dobrą opinię. A on na to: „Każdy szpieg ma dobrą opinię”. Podszedł do mnie bliżej i spytał: „Podpiszesz?” Ja na to, że nie. Wtedy zaczął mnie kopać w lewy pośladek. „Podpiszesz?” Nie. Otwartą ręką huknął mnie w lewe ucho. O tu – Sikorski pokazuje aparat słuchowy. - To jest po panu Kędziorze. Innym razem tak rąbnął mnie w tył głowy, że upadłem nosem na ścianę. Do dziś mam uszkodzoną przegrodę nosa.
Zwolniony z Białołęki
Ostatecznie sąd III RP skazał Jerzego Kędziorę, w styczniu 2012 r. – za znęcanie się w stalinowskim śledztwie nad AK-owcami - na cztery lata więzienia bez zawieszenia. Sąd wyższej instancji obniżył „ze względów humanitarnych” wyrok do trzech lat. Natomiast Sąd Najwyższy najpierw – co precedensowe - wstrzymał wykonanie kary, ale ostatecznie odrzucił kasację Kędziory.
Sądy udowodniły mu „bicie więźniów gumą i żelazem owiniętym w ręcznik, przypalanie im włosów, zamykanie w karcerze, skuwanie na noc kajdankami, nakazywanie przysiadów, przyciskanie głowy do ściany, kopanie po nerkach, ubliżanie i grożenie – w celu zmuszenia ich do przyznania się do rzekomych win”.
Jerzy Kędziora karę odbywał w więzieniu na warszawskiej Białołęce, ale została mu skrócona ze względu „na zły stan zdrowia”. Brutalny ubek mieszka do dziś w Warszawie.
Wacław Sikorski zmarł w październiku 2018 r.