Alexander Degrejt: Dwie prędkości? Jak najszybciej
Europa dwóch prędkości to już podobno sprawa przesądzona, tak przynajmniej twierdzą mądrzy komentatorzy znający się na rzeczy. Polski rząd protestuje co prawda i zapowiada stanowczy sprzeciw wobec tej koncepcji, ale małe ma szanse na jej zablokowanie. Nie bardzo wiem po co. Ja nawet bym poszedł dalej i postulował Europę nie dwóch ale dwudziestu siedmiu prędkości, niech każdy kraj członkowski rozwija się w swoim rytmie, bez z góry narzucanych ograniczeń i wytycznych. Na zbliżającym się rzymskim szczycie Pani Premier Beata Szydło powinna wprost powiedzieć, że Polska koncepcję wspiera i domaga się jak najszybszego jej wprowadzenia. A dzień później powinien się zebrać Sejm i wywalić z polskiego prawa wszystkie te unijne przepisy, które nasz rozwój gospodarczy hamują - najsampierw podatek VAT, który jest najbardziej patogennym instrumentem fiskalnym a pozbyć się go nie można bo Unia wymuysza. Chcą Niemcy z Francuzami wielu prędkości? Proszę bardzo, będą je mieć. I będą musieć tę żabę zeżreć, co mieszkańcom krainy nad Loarą trudności nie powinno sprawić a Niemcami akurat my nie powinniśmy się przejmować.
Nikt przecież nie powiedział, że w Europie dwóch prędkości to ta druga prędkość ma być wolniejsza, przy dobrym zarządzaniu i umiejętnym rozegraniu może się okazać, że jest dokładnie odwrotnie. Twarde jądro Unii ma potężnego garba jakim jest waluta Euro i grenerowane przez nią problemy, Polska z własnym pieniądzem i własną polityką monetarną ma potężne fory czego jak dotąd nikt nie chce zauważyć. W tej sytuacji opozycyjny postulat o jak najszybszym przyjęciu wspólnej waluty bo w przeciwnym wypadku wylecimy na boczny tor jest co najmniej idiotyczny. Swoją drogą trzeba zauważyć, że kiedy głównym torem pociąg pędzi wprost w przepaść zjazd na bocznicę wydaje się rozwiązaniem roztropnym i jedynie słusznym, samobójcza jazda nawet w towarzystwie potentatów to nie jest dobry pomysł.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której jakoś nikt nie wspomina: mianowicie stosunki transatlantyckie. Po brexicie Amerykanie będą potrzebować w Unii Europejskiej nowego sojusznika. Niemcy ze swoją manią wielkości i antyamerykańscy/prorosyjscy Francuzi do tej roli się nie nadają zupełnie, szansa otwiera się przed nami a likwidacja gospodarczej jedności wspólnoty jeszcze ją wzmacnia. Polska zyskując większą samodzielność nie będzie w swojej polityce zagranicznej musiała liczyć się z pozostałymi państwami wspólnoty w związku z czym politykę ze Stanami Zjednoczonymi będzie mogła prowadzić po swojemu. Po zmianie administracji na republikańską i odrzuceniu kretyńskich pomysłów ekipy Obamy z niechęcią do TTIP możemy bardzo wiele na tym zyskać tak gospodarczo jak i politycznie - wsparcie mocarstwa może całkowicie zmienić naszą pozycję w kontaktach z państwami wspólnoty, które nawet razem nie są zdolne konkurować z USA. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze koncepcja nowego jedwabnego szlaku co daje nam ni mniej, ni więcej a pozycję rozgrywającego w stosunkach Europy z największymi gospodarkami świata.
To wszystko oczywiście pod warunkiem, że nasi umiłowani przywódcy z prezesem partii rządzącej, Panią Premier i ministrem spraw zagranicznych niczego nie spieprzą. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść...
Alexander Degrejt
www.babaichlop.pl
- Źródło: tysol.pl
- Data: 21.03.2017 17:17
- Tagi: , Unia Europejska, Polska, Niemcy, USA, Francja,