Tekst publikuję, wahając się, czy jest to właściwe miejsce dla publikacji tego typu zapisków. Widzę dział sportowy, ale u mnie futbolowe aktualności mieszają się z historią i rozmaitymi około piłkarskimi sentymentami. Cóż, spróbuję.
Na sześćdziesiątym szóstym miejscu tabeli wszechczasów polskiej ekstraklasy każdy dociekliwy kibic znajdzie klub Wawel Kraków. Grał w niej na początku lat pięćdziesiątych i w drugim sezonie zdobył wicemistrzostwo Polski, by następnie zostać wycofany z rozgrywek przez stalinowskie MON. Ograł wówczas Legię, Ruch, Lechię, Polonię Bytom, Wisłę i dwukrotnie zremisował z Lechem. Było i minęło. We wspomnianej tabeli został z tym świetnym bilansem chyba już na zawsze. Piłkarze Wawelu grali jeszcze przez dziesięć lat w drugiej lidze. Wrócili do niej pod koniec lat dziewięćdziesiątych, ale potem był już tylko zjazd, aż do niebytu. Miłe, że klub z takim tradycjami, bo to i szlachetna karta wojenna, obozowa i okupacyjna, i zaraz huknie sto lat działalności, znowu gra w piłkę na poziomie seniorskim.
http://wkswawel.pl/historia/Nie da się ukryć. Gra w klasie „B” ale śmiało zmierza w kierunku klasy „A”, prowadząc po rundzie jesiennej. Pierwszego kwietnia rozpoczyna rozgrywki derbowym meczem z KS Tyniec, a to rywal nie od parady, bo drużyna ze ścisłej czołówki. Stadion Wawelu położony blisko historycznego centrum miasta. Mecz o szesnastej. Pogoda i emocje gwarantowane. Zważcie na hasło przyświecające od 1919 roku sportowcom tego klubu:
„Niech pomni kto ma dobro ogólne na celu, że jedność i duch zgody to siła Wawelu!”