Paweł Janowski: Sułtan Erdogan buduje Imperium
Erdogan musi testować i prowokować by na bieżąco realnie ocenić możliwości przeciwnika. Tekturowi politycy z Brukseli pochowali się po kątach albo trzeźwieją po imprezie. Z ich strony nic Turcji nie grozi. Robią groźne miny, zaostrzyli nowy zestaw kredek i nic.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, jako wytrawny dyplomata i zwolennik wojennej demokracji, określił Niemcy i Holandię jako „kraje bandyckie”, których decyzje o niedopuszczeniu do publicznych wystąpień tureckich ministrów. Zarzucił Merkel, że popiera terrorystów. Sam ich nie popiera, tylko tylko podobno likwiduje wszędzie. Wszędzie, czyli tylko Kurdystanie. Tymczasem 16 kwietnia odbędzie się w Turcji referendum w sprawie zatwierdzenia wprowadzających system prezydencki zmian w konstytucji. To się europejscy demokraci spocą. W referendum będą mogli wziąć udział także tureccy obywatele zamieszkali za granicą. W Niemczech mieszka 1,4 mln Turków mających prawo głosu w tureckim referendum. W innych krajach też ich nie brakuje.
Temat Wielkie Turcji nie jest nowy i nie urodził się wczoraj. Od czasu wojny w Iraku, gdy zapanował chaos na Bliskim Wschodzie, było kwestią czasu, kiedy Turcja zacznie prężyć muskuły. Zbroiła się najbardziej spośród europejskich członków NATO i czekała. Po kolei upadały kolejne sąsiedzkie państwa.
Destabilizacja większości państw Bliskiego Wschodu i Afryki północnej budowała nadzieję Turcji. Libia po zamordowaniu Kadafiego 20 X 2011 r. w Syrcie nie istnieje jako państwo – obecnie jest bliżej nieokreślnym organizmem zarządzanym przez lokalnych watażków islamskich, rozbitym na miasta-satrapie. Egipt po upadku Mubaraka 11 II 2011 r. (13 IV 2011 został aresztowany i rozpoczęto proces) zamienił się talibopodobne państwo o słabej stabilności wewnętrznej, ale zachowujące jeszcze zewnętrzne atrybuty i jedność. Po wykonaniu wyroku śmierci na Saddamie Husajnie 30 XII 2006 r. Irak nie istnieje. W jego miejsce Państwo Kalifatu Islamskiego niszczy wszystko, co spotka na drodze, a szczególnie gruntownie niszczy chrześcijan. Syria po zaatakowaniu Baszszara al. Asada pogrążyła się w wojnie domowej i jest rozrywana przez sąsiadów i wielkie mocarstwa. W tym czasie Turcja pod pozorem walki z islamistami niszczy kurdyjskie enklawy i powoli rozpycha się na południe od swych granic, budując swoją pozycję trwałego i silnego państwa. Dla Zachodu oczywiście państwa demokratycznego, co dobrze widać po masowych aresztowaniach opozycjonistów i innych nieprawomyślnych Turków.
Do tego na północy Morza Czarnego Krym w rękach Rosji, Ukraina zdestabilizowana.
Kilka lat temu rozpoczął się czas odwetu na Europie. Ktoś ma jeszcze wątpliwości - dlaczego Turcja przepuszcza wszystkich bez wyjątku do Europy? Grecja zniszczona kryzysem, znajdująca się pod okupacją banksterów, zwłaszcza francuskich i niemieckich, jest dziurawym, bezsilnym sitem. Ale w mediach cisza o Grecji. Jednak Ateny nikogo nie zatrzymają – nie mają ani sił, ani ochoty. Sama nie kontroluje swoich wysp. A inwazja muzułmanów na Europę trwa także od strony Italii.
Erdogan zniszczył opozycję wewnątrz kraju. W skali masowej od grudnia 2016 r. tysiące ludzi zostały uwięzione. Komisja Wenecka aż czkawki dostała od milczenia w tym temacie. Panii Suchocka z kolegami z Platformy Obywatelskiej pewnie nie śpi po nocach z obawy o demokrację w Ankarze i Stambule. Pani Boni, sprawdzony Tajny Współpracownik, od świtu do zmroku przygotowuje ostre dyrektywy, który powalą uzurpatora w Turcji. A Erdogan pogroził palcem nawet Amerykanom. Co prawda jeszcze tym Obamowym, ale co pokazał islamistom, to pokazał. Nie boi się Ameryki. Dogaduje się z Rosją. Turcja staje się monolitem kulturowym opartym na wojującym islamie ubranym w umiarkowane atrybuty i przysłoniętym tekturowymi - demokratycznymi pozorami, dzięki temu może w niedługim czasie sięgnąć po dolinę Eufratu i Tygrysa, oraz skutecznie zdestabilizować południową Europę. Kto jej może przeszkodzić? Po upadku Państwa Islamskiego Turcja będzie mogła rozpocząć restytucję Imperium Osmańskiego.
Czy Stany Zjednoczone Trumpa na to pozwolą? Czy Ameryka uruchomi Izrael i Arabię Saudyjską? A może Iran przy pomocy Rosji ostudzi zapał Erdogana? Turcja jest silna słabością, a właściwie upadkiem swoich sąsiadów. Słaba Unia pod rządami Niemców i ich zwasalizowanych pomagierów niewiele znaczy na tym polu. Sułtan już zaciska pięści i grozi Berlinowi. A tymczasem Rosja Putina przystępuję do okopania się w Donbasie i okolicach, co może oznaczać szykowanie ofensywy na tereny południowe Ukrainy. Jeżeli Kijów zostanie odcięty od Morza Czarnego, to stanie się ono ważnym polem działań Rosji. Pewnie Turcja nie ma nic przeciw z racji zgody na zniszczenie Kurdów i ekspansję terytorialną na południowy wschód. Najbliższe miesiące i lata zapowiadają się bardzo ciekawie. Niestety.
To tak na marginesie działalności gnuśnych klaunów budujących kolejne pałace ze szkła i stali w Brukseli i okolicach. Muzułmanie roztrzaskają je w puch, jak tylko usłyszą sygnał do ataku. Erdogan marzy by ogłosić się sułtanem wszystkich muzułmanów. Ma ku temu potencjał, siłę militarną, doskonałe położenie geopolityczne, siłę demograficzną i wielką siłę potencjalnej destrukcji w całej zachodniej Europie. Przecież nie chodzi w prześcieradłach i dlatego naiwni politycy uważają go za demokratę. Będzie się działo, a nie będzie to zabawa. Niestety żyjemy w ciekawych czasach.
Dr Paweł Janowski
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”
Felieton w krótszej wersji ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”