[Tylko u nas] Wojciech Osiński: Boris Palmer. Polityk Zielonych, który wypowiedział wojnę politycznej poprawności

Niemiecki polityk Boris Palmer nosi jeszcze w kieszeni legitymację partyjną Die Grünen. Pytanie tylko, jak długo. Burmistrz Tybingi regularnie kwestionuje 'wzniosłe' ideały swojego ugrupowania, przede wszystkim te dotyczące polityki migracyjnej.
 [Tylko u nas] Wojciech Osiński: Boris Palmer. Polityk Zielonych, który wypowiedział wojnę politycznej poprawności
/ Wikipedia CC BY-SA 3,0 de Reinhard Kraasch

Większość wpływowych polityków w Niemczech stara się jak najmniej narażać swoim wyborcom, a raczej przekonywać ich, że jest podobny do nich, nie potępiając ich gustów bądź przekonań. Boris Palmer - przeciwnie. 48-letni burmistrz Tybingi regularnie wyłamuje się ze swojego 'zielonego' chóru, coraz częściej podważając wytyczne płynące z berlińskiej centrali Die Grünen. Czasami jedno jego zdanie wystarczy, by lewicowo-liberalne media urządziły mu wielodniowy hejt. 

Kilka tygodni temu niemiecki internet znów zakipiał od wyrazów lewackiego oburzenia, kiedy to Palmer ośmielił się skrytykować zachowanie transseksualistów oraz wyobrażenia swojej partii o adopcji przez pary homoseksualne. Z kolei w kwietniu, w samym apogeum pandemii koronawirusa, polityk Zielonych ściągnął na siebie falę medialnej nienawiści, jako że zastanawiał się publicznie nad sensem leczenia starszych z Covid-19.

"Powiem brutalnie. Ratujemy w Niemczech ludzi, którzy być może za pół roku będą martwi. Przecież osoby po 80. roku życia tak czy inaczej wkrótce najczęściej umierają"

- twierdził Palmer. 

Wokół tej ostatniej wypowiedzi narosło wprawdzie wiele wątpliwości, ale w niektórych innych sprawach rzeczywistość już nieraz potwierdziła trafność jego spostrzeżeń. Mimo to przewodniczący Die Grünen Robert Habeck, który nieodmiennie narzuca swojej partii cenzurę kneblującą wszelkie próby sprzeciwu, zdobył się na wyraźne odcięcie od konserwatywnego 'buntownika' ze Szwabii. A także socjaliści oraz postkomuniści z SPD i Die Linke traktują Palmera od lat z agresją i jadem. Tyle że jemu chyba już nie zależy na odgrzewaniu dawnych kontaktów. 48-letni włodarz Tybingi nie przebiera w słowach i dalej mówi to, co myśli. On sam nie odcina się od swoich tez. Jego zwolennicy zaś utrzymują, że po prostu przestrzega przed zawieszeniem zdrowego rozsądku.

W 2018 r. Boris Palmer przez kilka miesięcy nie schodził z łamów badeńskich gazet po tym, jak wdał się w utarczkę słowną z niejakim Arnem Güttingerem. 33-letni student spotkał go przypadkowo na starówce Tybingi i powiedział na głos: 'O nie, znowu on...'. Palmer widocznie nie miał ochoty na żarty, gdyż od razu wyciągnął swoje dokumenty, upoważaniające go jako burmistrza także do wykonywania czynności policyjnych, i zapytał o dane rzekomego 'napastnika'. Podchmielony Güttinger odmówił odpowiedzi, po czym bluznął w kierunku polityka kilkoma obelgami. Cała sprawa pewnie szybko rozeszłaby się po kościach, gdyby rozzuchwalony student nie poszedł nazajutrz do redakcji lokalnego dziennika 'Schwäbisches Tagblatt' i jej nie nagłośnił. Tym razem już chętnie podał nazwisko. Przeczytawszy artykuł, Palmer nie odpuścił i nałożył na Güttingera mandat za 'zakłócenie ciszy nocnej'. Następnie student oskarżył burmistrza o niepotrzebne zmuszanie go do 'złożenia zeznań'. Wymiana ciosów między nieznanym dotąd mieszkańcem Tybingi a jej burmistrzem była w całym kraju szeroko komentowana, a prawnicy zastanawiali się, kto miał rację. 

Gorzej, że partia Zielonych oraz życzliwe jej media wolały stanąć murem za Güttingerem, na którego wylano cały wodospad krokodylich łez jako nad ofiarą 'bezwzględnego dykatorka z badeńskiej prowincji'. Ta banalna sytuacja pewnie nie byłaby warta wzmianki, gdyby dosadnie nie pokazywała, że w Niemczech każdy może się doczekać rozgrzeszenia, jeśli tylko doniesie coś jedynie 'słusznym' mediom. Tym bardziej, że Palmer naraził się im już wcześniej. Można go wręcz nazwać dostarczycielem krzyczących nagłówków, ponieważ regularnie piętnuje politykę migracyjną rządu federalnego. Stał się niewygodny, bo zaczął zwracać uwagę na rosnące koszty integracji imigrantów, zwłaszcza z Afryki i Bliskiego Wschodu. Nie pozostawia też suchej nitki na lokalnym lewicowym rządzie w Berlinie, w którym zasiadają politycy z SPD, Lewicy i Zielonych.

"Nie widzę w stolicy Niemiec niczego atrakcyjnego. Na berlińskich ulicach panują przestępczość, handel narkotykami i przygnębiająca bieda. Nie chciałbym mieć takich warunków w Tybindze" 

- przyznał Palmer jesienią 2018 r. w wywiadzie z dpa. 

Wielu komentatorów uważa, że najpóźniej wtedy polityk Die Grünen pozbawił się możliwości zrobienia kariery na szczeblu federalnym. Tyle tylko, że on chyba wcale tego nie chce. Podczas gdy stołeczni dziennikarze nazywają go 'zielonym Trumpem' (co ma oczywiście mieć wydźwięk pejoratywny), to większość mieszkańców Tybingi ceni swojego burmistrza, dostrzegając w jego 'prowokacjach' wyłącznie odwagę i prostolinijność.

"Nie będzie w naszym kraju taryfy ulgowej dla afrykańskich gwałcicieli"

- rzecze Palmer, którego nic tak nie denerwuje jak zarzuty dziennikarzy, jakoby przejmował 'rasistowską' retorykę neonazistów.

"Uważam, że jest przeciwnie. Niemiecka prasa i politycy wiodących partii raczej bagatelizują ryzyko wynikające z niekontrolowanej migracji" 

- przekonuje. 

Toteż na propozycję Palmera, przewidującą utworzenie w każdym kraju związkowym obozu dla karanych wcześniej uchodźców, niemieckie media zareagowały z rutynową lewicową zapiekłością. Natomiast wśród zwykłych ludzi jego kurs cieszy się nadal ogromnym uznaniem. Jego książka 'Wir können nicht allen helfen' ('Nie możemy pomóc wszystkim'), w której Palmer m.in. opisuje, jak kryzys migracyjny wpłynął na poziom nauczania w niemieckich szkołach, wywołał gniew i sprzeciw obrońców rządu Angeli Merkel. Tym niemniej stała się ona bestsellerem. Można więc zaryzykować tezę, że to dzięki takim pragmatykom jak on partia Die Grünen zdołała ostatnio utrzymać swoją sondażową popularność, zagospodarowawszy kurczące się polityczne centrum. W każdym razie raczej nie z powodu 'ekoterrorystycznych' ciągot niektórych jej członków. 

Palmer wskazuje też na klasyczny przykład obłudy, bez której nie mogłyby zaistnieć tzw. 'protesty antyrasistowskie'. Zauważa, że po każdym kolejnym dramatycznym zdarzeniu jego partyjni koledzy wypowiadają się w jeden i ten sam sposób, a wszelkie normy debaty publicznej uległy zawieszeniu. Niemieckie media głównego nurtu nasycają z kolei swoich czytelników mglistym poczuciem zagrożenia ze strony 'rasistów', próbując zwolnić ich z obowiązku samodzielnego myślenia. Kiedy Palmer w stanowczych słowach przywołał do porządku czarnoskórego rowerzystę, który beztrosko jechał na lewym chodniku, niektóre gazety wylały nań wiadra pomyj. Sam burmistrz odparł tyleż zwięźle, co przekonująco: 'kierowałem się przepisami, a nie rasizmem'. 

Mieszkańcy Tybingi lubią go jednak przede wszystkim dlatego, że rządzi skutecznie. Pod jego egidą uniwersyteckie miasteczko przeistoczyło się w badeńską Dolinę Krzemową. Niczym grzyby po dzeszczu wyrosły na rubieżach miasta start-upy oraz inne innowacyjne projekty. Firma Amazon chce tu uruchomić swoje największe centrum naukowe na terenie Niemiec. Od 2007 r. powstało w Tybindze ponad 13 tys. nowych miejsc pracy. Przedsiębiorcy i ekonomiści cenią sobie łatwą komunikację z Palmerem. W 2014 r. burmistrz głośno skrytykował przerwanie doświadczeń na zwierzętach w Instytucie Maxa Plancka, nazywając uległość pracowników laboratorium wobec lewicowych działaczy regresem dla niemieckiej nauki. Swoją drogą, o czym wielu dziś zapomina, mimo swojej przynależności partyjnej większość rodziny Palmera składa się z wyznawców poglądów chadeckich. Kuzyn Borisa Christoph Palmer jest aktywnym członkiem CDU, był także jednym z głównych architektów polityki Erwina Teufla, premiera Badenii-Wirtembergii w latach 1991-2005. 

Może właśnie dlatego burmistrz Tybingi uchodzi za gorącego zwolennika tzw. 'czarno-zielonej' koalicji, czyli sojuszu z chadekami. który sprawdza się choćby w Stuttgarcie. Natomiast odrzuca już na pewno wszelkie polityczne układy z SPD, której ostatni skręt w lewo oraz sympatia dla radykalizmu Antify wprawiły w osłupienie nawet niektórych jej zagorzałych wyborców. Konserwatywny Palmer należy również do zdeklarowanych przeciwników obecnej Wielkiej Koalicji (CDU-SPD). Jego książki nadal w zawrotnym tempie znikają z księgarń, jednocześnie demonstracje lewicy przeciw ich autorowi przybierają na sile. I to mimo że sugerowanie mu postawy niechęci wobec obcokrajowców jest intelektualnie nieuczciwe. W swoich publikacjach Palmer daje jedynie wyraz swojemu zaniepokojeniu, że wielu muzułmanów przebywa w RFN bez woli uszanowania niemieckich przepisów.

Niemniej 'antyrasiści' uporczywie bronią się przed zaburzeniem swojego poglądu na świat. Tym bardziej, w im większym tkwią błędzie. Traktują agresją każdego, kto próbuje im otworzyć oczy. Na niektórych słupach w Tybindze widnieją już plakaty oraz naklejki z napisem 'AntiPa', nazwą nowego lewackiego ruchu, który coraz głośniej protestuje przeciw rządom Palmera. Kiedy burmistrz straci cierpliwość i znów wyciągnie swoją legitymację? A może wreszcie wyrzuci ją do kosza? 

Wojciech Osiński 
 


 

POLECANE
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie

Do Polski zaczyna napływać chłodniejsze powietrze polarno-morskie – poinformował PAP synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Tomasz Siemieniuk. W nocy możliwe deszcze i burze na północy i wschodzie kraju.

Polacy wracają do Polski: Niemcy stanęły w miejscu Wiadomości
Polacy wracają do Polski: "Niemcy stanęły w miejscu"

Po wielu latach życia w Niemczech coraz więcej Polaków decyduje się na powrót do ojczyzny. Taką tendencję wskazuje najnowszy materiał niemieckiej telewizji, który pokazuje zmieniające się nastroje wśród emigrantów z Polski.

106 lat temu Polacy zaczęli walkę o polski Śląsk Wiadomości
106 lat temu Polacy zaczęli walkę o polski Śląsk

106 lat temu, w 1919 roku, rozpoczęło się I Powstanie Śląskie. Jego celem było przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Zryw trwał 10 dni, zakończył się klęską, ale przygotował grunt do kolejnych powstań w następnych latach.

Po rozpuszczonych boomersach i odklejonych millenialsach nadchodzi pokolenie bezczelnych kretynów gorące
Po rozpuszczonych boomersach i odklejonych millenialsach nadchodzi pokolenie bezczelnych kretynów

To nie jest zwykła zmiana pokoleniowa, to nie jest nawet powolna erozja obyczajów. To jest proces całkowitego rozpadu społecznego – zjawisko, w którym więzi, język i role, jakie przez wieki spajały naród, zostały wymazane i zastąpione pustką. W tym pokoleniu starszy człowiek odzywa się do ciebie na ulicy, a ty nie reagujesz. Nie dlatego, że nie masz czasu, ale dlatego, że nie wiesz, co powiedzieć. Zanikł odruch, że obcy człowiek to też część twojego społeczeństwa, że krótka wymiana słów tworzy tkankę, która chroni nas przed atomizacją. W dziadkach było to naturalne, w rodzicach – osłabione, ale jeszcze obecne. W tobie nie ma już nic, tylko ekran telefonu i dźwięk powiadomień.

Małgorzata Rozenek wraca do „Dzień dobry TVN” Wiadomości
Małgorzata Rozenek wraca do „Dzień dobry TVN”

Małgorzata Rozenek, znana widzom jako "perfekcyjna pani domu", ponownie pojawi się na antenie "Dzień Dobry TVN". Informację potwierdzono w mediach społecznościowych śniadaniówki, gdzie opublikowano zapowiedź jej udziału w jubileuszowym wydaniu.

Ogromny pożar w Kawlach. Strażak wpadł do wnętrza gaszonej hali z ostatniej chwili
Ogromny pożar w Kawlach. Strażak wpadł do wnętrza gaszonej hali

Na Pomorzu trwa intensywna akcja ratownicza po pożarze hali w zakładzie przetwórstwa drobiu w Kawlach, który wybuchł w środę. Strażacy skupiają się przede wszystkim na poszukiwaniach zaginionego ratownika. W działaniach bierze udział niemal dziewięćdziesiąt osób.

Odrażające zachowanie izraelskich kibiców. Jest komunikat Rakowa Częstochowa gorące
Odrażające zachowanie izraelskich kibiców. Jest komunikat Rakowa Częstochowa

Raków Częstochowa wygrał w węgierskim Debreczynie z Maccabi Hajfa 2:0 (1:0) w meczu rewanżowym 3. rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Konferencji i awansował do kolejnej fazy rozgrywek. Jednak uwagę opinii publicznej w największym stopniu zwróciło odrażające zachowanie izraelskich kibiców. W tej sprawie oświadczenie wydał również Raków Częstochowa.

Tragiczny wypadek podczas długiego weekendu. Wśród ofiar 2-letnie dziecko Wiadomości
Tragiczny wypadek podczas długiego weekendu. Wśród ofiar 2-letnie dziecko

W piątkowy wieczór, 15 sierpnia, na drodze krajowej nr 25 doszło do dramatycznego wypadku, w którym zginęli 2-letni chłopiec i jego 37-letni ojciec. Jak podała policja, w skodę rodziny uderzył od tyłu kierujący audi, prowadzący do tragedii prosty odcinek drogi. Pierwszy z pojazdów wypadł z drogi i wjechał do rowu. Kierowca audi uciekł z miejsca zdarzenia, zostawiając auto.

Spotkanie Trump-Putin na Alasce. Europejscy liderzy wydali wspólne oświadczenie z ostatniej chwili
Spotkanie Trump-Putin na Alasce. Europejscy liderzy wydali wspólne oświadczenie

Europejscy przywódcy z zadowoleniem przyjęli wysiłki prezydenta USA Donalda Trumpa, aby zakończyć rosyjską agresję przeciw Ukrainie. Następnym krokiem muszą być dalsze rozmowy z udziałem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego - podkreślili w sobotnim oświadczeniu.

Śmiertelne zagrożenie nad Bałtykiem. Nowe ostrzeżenia w Międzyzdrojach Wiadomości
Śmiertelne zagrożenie nad Bałtykiem. Nowe ostrzeżenia w Międzyzdrojach

W Międzyzdrojach ustawiono nowe tablice ostrzegawcze. Ratownicy WOPR przypominają turystom o jednym z najgroźniejszych zjawisk w Bałtyku - prądzie wstecznym. „Zanim wejdziecie do morza, zwróćcie uwagę na oznakowanie i przestrzegajcie zasad” - apelują.

REKLAMA

[Tylko u nas] Wojciech Osiński: Boris Palmer. Polityk Zielonych, który wypowiedział wojnę politycznej poprawności

Niemiecki polityk Boris Palmer nosi jeszcze w kieszeni legitymację partyjną Die Grünen. Pytanie tylko, jak długo. Burmistrz Tybingi regularnie kwestionuje 'wzniosłe' ideały swojego ugrupowania, przede wszystkim te dotyczące polityki migracyjnej.
 [Tylko u nas] Wojciech Osiński: Boris Palmer. Polityk Zielonych, który wypowiedział wojnę politycznej poprawności
/ Wikipedia CC BY-SA 3,0 de Reinhard Kraasch

Większość wpływowych polityków w Niemczech stara się jak najmniej narażać swoim wyborcom, a raczej przekonywać ich, że jest podobny do nich, nie potępiając ich gustów bądź przekonań. Boris Palmer - przeciwnie. 48-letni burmistrz Tybingi regularnie wyłamuje się ze swojego 'zielonego' chóru, coraz częściej podważając wytyczne płynące z berlińskiej centrali Die Grünen. Czasami jedno jego zdanie wystarczy, by lewicowo-liberalne media urządziły mu wielodniowy hejt. 

Kilka tygodni temu niemiecki internet znów zakipiał od wyrazów lewackiego oburzenia, kiedy to Palmer ośmielił się skrytykować zachowanie transseksualistów oraz wyobrażenia swojej partii o adopcji przez pary homoseksualne. Z kolei w kwietniu, w samym apogeum pandemii koronawirusa, polityk Zielonych ściągnął na siebie falę medialnej nienawiści, jako że zastanawiał się publicznie nad sensem leczenia starszych z Covid-19.

"Powiem brutalnie. Ratujemy w Niemczech ludzi, którzy być może za pół roku będą martwi. Przecież osoby po 80. roku życia tak czy inaczej wkrótce najczęściej umierają"

- twierdził Palmer. 

Wokół tej ostatniej wypowiedzi narosło wprawdzie wiele wątpliwości, ale w niektórych innych sprawach rzeczywistość już nieraz potwierdziła trafność jego spostrzeżeń. Mimo to przewodniczący Die Grünen Robert Habeck, który nieodmiennie narzuca swojej partii cenzurę kneblującą wszelkie próby sprzeciwu, zdobył się na wyraźne odcięcie od konserwatywnego 'buntownika' ze Szwabii. A także socjaliści oraz postkomuniści z SPD i Die Linke traktują Palmera od lat z agresją i jadem. Tyle że jemu chyba już nie zależy na odgrzewaniu dawnych kontaktów. 48-letni włodarz Tybingi nie przebiera w słowach i dalej mówi to, co myśli. On sam nie odcina się od swoich tez. Jego zwolennicy zaś utrzymują, że po prostu przestrzega przed zawieszeniem zdrowego rozsądku.

W 2018 r. Boris Palmer przez kilka miesięcy nie schodził z łamów badeńskich gazet po tym, jak wdał się w utarczkę słowną z niejakim Arnem Güttingerem. 33-letni student spotkał go przypadkowo na starówce Tybingi i powiedział na głos: 'O nie, znowu on...'. Palmer widocznie nie miał ochoty na żarty, gdyż od razu wyciągnął swoje dokumenty, upoważaniające go jako burmistrza także do wykonywania czynności policyjnych, i zapytał o dane rzekomego 'napastnika'. Podchmielony Güttinger odmówił odpowiedzi, po czym bluznął w kierunku polityka kilkoma obelgami. Cała sprawa pewnie szybko rozeszłaby się po kościach, gdyby rozzuchwalony student nie poszedł nazajutrz do redakcji lokalnego dziennika 'Schwäbisches Tagblatt' i jej nie nagłośnił. Tym razem już chętnie podał nazwisko. Przeczytawszy artykuł, Palmer nie odpuścił i nałożył na Güttingera mandat za 'zakłócenie ciszy nocnej'. Następnie student oskarżył burmistrza o niepotrzebne zmuszanie go do 'złożenia zeznań'. Wymiana ciosów między nieznanym dotąd mieszkańcem Tybingi a jej burmistrzem była w całym kraju szeroko komentowana, a prawnicy zastanawiali się, kto miał rację. 

Gorzej, że partia Zielonych oraz życzliwe jej media wolały stanąć murem za Güttingerem, na którego wylano cały wodospad krokodylich łez jako nad ofiarą 'bezwzględnego dykatorka z badeńskiej prowincji'. Ta banalna sytuacja pewnie nie byłaby warta wzmianki, gdyby dosadnie nie pokazywała, że w Niemczech każdy może się doczekać rozgrzeszenia, jeśli tylko doniesie coś jedynie 'słusznym' mediom. Tym bardziej, że Palmer naraził się im już wcześniej. Można go wręcz nazwać dostarczycielem krzyczących nagłówków, ponieważ regularnie piętnuje politykę migracyjną rządu federalnego. Stał się niewygodny, bo zaczął zwracać uwagę na rosnące koszty integracji imigrantów, zwłaszcza z Afryki i Bliskiego Wschodu. Nie pozostawia też suchej nitki na lokalnym lewicowym rządzie w Berlinie, w którym zasiadają politycy z SPD, Lewicy i Zielonych.

"Nie widzę w stolicy Niemiec niczego atrakcyjnego. Na berlińskich ulicach panują przestępczość, handel narkotykami i przygnębiająca bieda. Nie chciałbym mieć takich warunków w Tybindze" 

- przyznał Palmer jesienią 2018 r. w wywiadzie z dpa. 

Wielu komentatorów uważa, że najpóźniej wtedy polityk Die Grünen pozbawił się możliwości zrobienia kariery na szczeblu federalnym. Tyle tylko, że on chyba wcale tego nie chce. Podczas gdy stołeczni dziennikarze nazywają go 'zielonym Trumpem' (co ma oczywiście mieć wydźwięk pejoratywny), to większość mieszkańców Tybingi ceni swojego burmistrza, dostrzegając w jego 'prowokacjach' wyłącznie odwagę i prostolinijność.

"Nie będzie w naszym kraju taryfy ulgowej dla afrykańskich gwałcicieli"

- rzecze Palmer, którego nic tak nie denerwuje jak zarzuty dziennikarzy, jakoby przejmował 'rasistowską' retorykę neonazistów.

"Uważam, że jest przeciwnie. Niemiecka prasa i politycy wiodących partii raczej bagatelizują ryzyko wynikające z niekontrolowanej migracji" 

- przekonuje. 

Toteż na propozycję Palmera, przewidującą utworzenie w każdym kraju związkowym obozu dla karanych wcześniej uchodźców, niemieckie media zareagowały z rutynową lewicową zapiekłością. Natomiast wśród zwykłych ludzi jego kurs cieszy się nadal ogromnym uznaniem. Jego książka 'Wir können nicht allen helfen' ('Nie możemy pomóc wszystkim'), w której Palmer m.in. opisuje, jak kryzys migracyjny wpłynął na poziom nauczania w niemieckich szkołach, wywołał gniew i sprzeciw obrońców rządu Angeli Merkel. Tym niemniej stała się ona bestsellerem. Można więc zaryzykować tezę, że to dzięki takim pragmatykom jak on partia Die Grünen zdołała ostatnio utrzymać swoją sondażową popularność, zagospodarowawszy kurczące się polityczne centrum. W każdym razie raczej nie z powodu 'ekoterrorystycznych' ciągot niektórych jej członków. 

Palmer wskazuje też na klasyczny przykład obłudy, bez której nie mogłyby zaistnieć tzw. 'protesty antyrasistowskie'. Zauważa, że po każdym kolejnym dramatycznym zdarzeniu jego partyjni koledzy wypowiadają się w jeden i ten sam sposób, a wszelkie normy debaty publicznej uległy zawieszeniu. Niemieckie media głównego nurtu nasycają z kolei swoich czytelników mglistym poczuciem zagrożenia ze strony 'rasistów', próbując zwolnić ich z obowiązku samodzielnego myślenia. Kiedy Palmer w stanowczych słowach przywołał do porządku czarnoskórego rowerzystę, który beztrosko jechał na lewym chodniku, niektóre gazety wylały nań wiadra pomyj. Sam burmistrz odparł tyleż zwięźle, co przekonująco: 'kierowałem się przepisami, a nie rasizmem'. 

Mieszkańcy Tybingi lubią go jednak przede wszystkim dlatego, że rządzi skutecznie. Pod jego egidą uniwersyteckie miasteczko przeistoczyło się w badeńską Dolinę Krzemową. Niczym grzyby po dzeszczu wyrosły na rubieżach miasta start-upy oraz inne innowacyjne projekty. Firma Amazon chce tu uruchomić swoje największe centrum naukowe na terenie Niemiec. Od 2007 r. powstało w Tybindze ponad 13 tys. nowych miejsc pracy. Przedsiębiorcy i ekonomiści cenią sobie łatwą komunikację z Palmerem. W 2014 r. burmistrz głośno skrytykował przerwanie doświadczeń na zwierzętach w Instytucie Maxa Plancka, nazywając uległość pracowników laboratorium wobec lewicowych działaczy regresem dla niemieckiej nauki. Swoją drogą, o czym wielu dziś zapomina, mimo swojej przynależności partyjnej większość rodziny Palmera składa się z wyznawców poglądów chadeckich. Kuzyn Borisa Christoph Palmer jest aktywnym członkiem CDU, był także jednym z głównych architektów polityki Erwina Teufla, premiera Badenii-Wirtembergii w latach 1991-2005. 

Może właśnie dlatego burmistrz Tybingi uchodzi za gorącego zwolennika tzw. 'czarno-zielonej' koalicji, czyli sojuszu z chadekami. który sprawdza się choćby w Stuttgarcie. Natomiast odrzuca już na pewno wszelkie polityczne układy z SPD, której ostatni skręt w lewo oraz sympatia dla radykalizmu Antify wprawiły w osłupienie nawet niektórych jej zagorzałych wyborców. Konserwatywny Palmer należy również do zdeklarowanych przeciwników obecnej Wielkiej Koalicji (CDU-SPD). Jego książki nadal w zawrotnym tempie znikają z księgarń, jednocześnie demonstracje lewicy przeciw ich autorowi przybierają na sile. I to mimo że sugerowanie mu postawy niechęci wobec obcokrajowców jest intelektualnie nieuczciwe. W swoich publikacjach Palmer daje jedynie wyraz swojemu zaniepokojeniu, że wielu muzułmanów przebywa w RFN bez woli uszanowania niemieckich przepisów.

Niemniej 'antyrasiści' uporczywie bronią się przed zaburzeniem swojego poglądu na świat. Tym bardziej, w im większym tkwią błędzie. Traktują agresją każdego, kto próbuje im otworzyć oczy. Na niektórych słupach w Tybindze widnieją już plakaty oraz naklejki z napisem 'AntiPa', nazwą nowego lewackiego ruchu, który coraz głośniej protestuje przeciw rządom Palmera. Kiedy burmistrz straci cierpliwość i znów wyciągnie swoją legitymację? A może wreszcie wyrzuci ją do kosza? 

Wojciech Osiński 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe