"Mam ochotę komuś w mordę dać". Powyborcza frustracja dziennikarza TVN
- PO ŁOMOCIE. Tak naprawdę pieprznęło we wtorek. W niedzielę liczyłem na cud. Kiedy ogłoszono pierwszy exit poll, te zaledwie 0,8 różnicy, kiedy widziałem nie za wesołe miny stojących pod sceną w Pułtusku czołowych polityków PiS, to nagle wbrew temu, co rozum podpowiadał, poczułem nadzieję. Dźgniętą kilka godzin później, dobitą rankiem.
(...)
Teraz, jak słyszę o niesamowitej mobilizacji, fantastycznej walce z całym aparatem państwa i nieograniczonymi funduszami przeciwnika zajumanymi z publicznej kasy, kiedy dobrzy ludzie mówią o wyniku ponad możliwości, i tak, o obronionym pierdolonym honorze, to mam ochotę komuś w mordę strzelić. Spoko, tak naprawdę jestem pacyfistą, w dodatku osłabionym po chorobie.
(...)Większość nie-PiS ma poczucie zaliczonego porządnego sierpowego i emocjonalnego zjazdu. Skrajne skrzydła za to reagują nerwowo. Jedni wyzywają w amoku mieszkańców symbolicznego Podkarpacia, ludzi na zasiłkach, bezrobotnych, słabiej wykształconych, wszystkich potencjalnych wyborców Dudy, opętańczo miotają bluzgi, świrują, że nie kupią czereśni i ziemniaków spod Rzeszowa i Lublina, że spróbuj, wieśniaku, przyjechać do Gdańska czy Poznania, to zobaczysz, spadajcie do Putina. Drudzy, często niecierpiący mieszczańskiego centrum bardziej niż autorytarnej „dobrej zmiany”, pochylają się nad biednym pisowskim ludem, co to niezrozumiany, zawsze ma pod górę i wiatr w oczy, a tu do piersi trzeba przytulić, gejostwem i lekturami nie prowokować, ukochać, przeprosić za brak empatii złych elit i za przykrości związane z kolejnymi wygranymi wyborami.
Ja nie bluzgam i nie przepraszam, bo ciągle o tych Końskich myślę.
- pisze Meller ostro krytykując TVP, piszac, że "Ludzie TVP ze stanu wojennego, sam Jerzy Urban, mogliby buty czyścić Kurskiemu i jego szemranemu towarzystwu" i jednocześnie samemu będąc dziennikarzem TVN