Czułostkowy bambinizm w świecie sztuki

„Do serca przytul psa/ Weź na kolana kota/ Weź lupę, popatrz – pchła!/ Daj spokój, pchła to też istota” – apelował Kabaret Elita ponad pół wieku temu. Jan Kaczmarek, autor słów i wykonawca utworu, winien zostać uznanym profeto-bardem eko-nurtu w kulturze.
Królik domowy na tle obrazów, zdjęcie podglądowe Czułostkowy bambinizm w świecie sztuki
Królik domowy na tle obrazów, zdjęcie podglądowe / Wikipedia CC BY-SA 4.0 / Shai Asor

Z biegiem lat, biegiem dni przybrało różne postaci. Od czułostkowego bambinizmu po agresywną ewangelizację wyznawców tradycyjnych wartości. Uczcie się, wstecznicy: zwyczajna ludzka familia to już przeszłość, „dziadocen”. Nawet patchworkowe rodzinne konstrukty – do lamusa. Teraz „our big family” poszerzamy o osobopsy, osobokoty, osobopapugi czy co tam jeszcze mamy w inwentarzu. A, i koniecznie zadbajmy o nadanie pupilowi „psiesela”, żeby miał osobowość prawną, zaś w razie wychowawczych trudności postarajmy się o psiego/kociego/innego behawiorystę. Słyszałam niedawno o depresji świnki morskiej, którą poddano skutecznej terapii. Cena nie gra roli, gdyż chodzi o psychiczny dobrostan członka rodziny, ergo – podstawowej komórki społecznej, a w konsekwencji – całego społeczeństwa. 

 

Osobołoś

Proekologiczne uczucia wzmaga nawałnica amatorskich filmików publikowanych w mediach społecznościowych, których bohaterami są wspomniane powyżej „osobozwierzęta”. Pisane bądź domyślne komentarze uczłowieczają wszelką żywinę, przypisując jej samoświadomość i zdolność aksjologicznego myślenia. A nade wszystko – etykę, czyli powinności moralne.

Dany trend spotkał się z mocnym odzewem ze strony artworldu. I nie chodzi o oldskulową już antropomorfizację fauny (vide – filmy Disneya) ani o skądinąd wzruszające sceny (malarskie) z udziałem świętego Franciszka zakumplowanego z ptactwem oraz inną gadziną. Chodzi o koncepcję zrównującą wszelkie pozaludzkie egzystencje wobec Natury (nie Boga, bo Go przecież nie ma!). A one mają duszę! Czują, myślą, nawiązują kontakt z innymi rozumnymi istotami. Spojrzyj w oczy karpia, zanim zjesz go na wigilię: zobaczysz „byt, który w swym byciu do tego bycia świadomie się odnosi”. Współcześni ekopropagandyści nie mają (na ogół) większego pojęcia o Arystotelesowskiej ontologii, ale tworzą własne myślowe konstrukty, kształtowane przez wielki biznes sterujący ekosystemem. Łatwo zapalać młode umysły, jeśli da się im na żer kontradyktoryjność: okrucieństwo człowieka – łza w oku osobosarny. Cybercywilizacja kontra przegrzana planeta. Ludzkie niezrozumienie wobec „rozumowania” łosia, który stał się synonimem „osobozwierzęcia” (kto ciekaw, odsyłam do nagrania na platformie X o nietypowym zachowaniu łosia na polskich mokradłach w obliczu czegoś, co go niepokoi). „Która część to osoba, a która zwierzę?” – przytomnie zapytała jedna z internautek. Te rzewne „dowody” na „myślenie” pozaludzkich istot chętnie wykorzystują artyści (raczej młodzi), podatni na ideologiczną młóckę, na pohybel rozumowi. Zaczęło się od zwierząt, ale już przypisuje się emocje, pamięć i umiejętność planowania reprezentantom flory. 

 

Śladami chwastów 

Pochyl się więc nad pokrzywą i wsłuchaj w jej opowieść. To też jest twoja matka Natura. Nie wierzysz? Masz szansę poprzez sztukę. Coraz częściej artysto-eko-działacze zapraszają nie na wystawy, lecz na spacery tropami miejskich samosiejek, upatrując w tym ujścia dla kreatywności własnej i odbiorców. O, jakie piękne badziewie, przebija się przez wysypisko śmieci, a jakie zielone, jakie żywotne! I dalej przekonywać, że miejskie chwasty niosą emocjonalny potencjał poprzez swoją umiejętność adaptacji do trudnych betonowych warunków. Na chwasty jako dzieła sztuki idzie spora kasa. Przykłady: „osoby studiujące” w gdyńskiej School of Form proponowały (sierpień 2024 r.) wystawę „Synantropy. Czego uczą nas chwasty?”, której celem były „badania nad roślinami synantropijnymi jako pretekst do zgłębiania złożonych ludzko-nie-ludzkich relacji współistnienia i zależności.

Poprzez eksplorację mikrokosmosu ruderalnego królestwa osoby uczestniczące w projekcie stworzyły persony chwastów – wyimaginowane biografie oparte na ich charakterystycznych cechach, potrzebach, marzeniach oraz relacjach z otoczeniem”. Albo tak – „Chwasty”, instalacja z łąki przeniesionej z Beskidu Niskiego do przestrzeni Miejsce Projektów Zachęty autorstwa Karoliny Grzywnowicz (2015) była rekonstrukcją z roślin jako nośnikach historii społecznej i politycznej. Pięć lat później (2020) w tym samym miejscu – „Chwasty i ludzie” Anny Siekierskiej, absolwentki ASP, aktywistki na rzecz przyrody, która postrzega „nieużytki jako miejsca pozytywne, dające szansę na ocalenie naturalnie rozwijających się w mieście przyrodniczych ekosystemów. Projekt jest swoistym manifestem przeciw marginalizowaniu obecności nie-ludzkich sąsiadów (takich jak wolno żyjące rośliny i zwierzęta). Artystka uważa, że środowisko można uzdrowić poprzez zaniechanie typowo ludzkiej ingerencji”. A co o tym sądzą najbardziej zainteresowane byty?

 

Z punktu widzenia owcy 

Melania spokojnie przeżuwała siano i przyglądała się swoim fanom. „Skoro chcą patrzeć, jak się posilam i jak wydalam, niech im będzie. Tylko… trochę tu nudno. Nie ma koleżanek z zagrody, nikt do mnie nie zameczy. Mówią, że jestem piękna jak z obrazka. Nawet zastępuję obrazek. Podobno awansowałam: stałam się dziełem sztuki”. 

Minęło 13 lat, od kiedy czarna owca Melania (wypożyczona z zoo) robiła furorę w łódzkiej galerii Atlas Sztuki (już nieistniejącej) jako żywy eksponat „zaprojektowany” przez duet Tatiana Czekalska + Leszek Golec. Pokaz w Łodzi nosił tytuł „Contract Killer” – że to my, ludzie, jesteśmy płatnymi kilerami. Pamiętam tamto wydarzenie, jako że zapoczątkowało serię podobnych – z użyciem żywych zwierząt w celu zaprotestowania w obliczu ludzkiego okrucieństwa stosowanego wobec braci mniejszych. A także, by uświadomić, że jestestwo przedstawicieli fauny niewiele, a może wcale, nie różni się od samoświadomości ludzkiej. 

Obłęd zaczął się na dobre kilkanaście lat temu. W galeriach sztuki „puszkowano” żywe ptaki, koty i inne zwierzęta, by widzowie odkryli ich urodę plus emocjonalny potencjał. Mało kto z tych artystyczno-prozwierzęcych czujek przejmował się, że jakaś papużka falista padła, nie wytrzymując stałej konfrontacji z anonimową publicznością; że kot wyłysiał, stresując się przebywaniem w obcym otoczeniu i sraniem do kuwety pod okiem przypadkowych obserwatorów. A, jeszcze coś: para Czekalska/Golec przygarnęła kota angorę, którego „przekonali” do weganizmu. Znaczy, w diecie sierściucha nie było żadnych ryb ani preparatów z mięsem. Podobno jego sierść pięknie pachniała, ale czy właściciel futra był z tego kontent?

 

Ikona hipokryzji

W latach 90. ogólnopolski szum wywołała praca dyplomowa Katarzyny Kozyry „Piramida zwierząt”, czyli konstrukcja z czterech całopostaciowo wypreparowanych zwierzaków (koń, pies, kot, kogut). Ta „naturalistyczna” rzeźba weszła do kanonu sztuki krytycznej, ba! stała się ikoną tamtej dekady. Od dawna pojawia się – już bez kontrowersji – na rozlicznych przeglądach naszego art-wizu (choć konikowi nóżka trochę okulała…). Wtedy, w 1993 roku, Kozyra tak tłumaczyła powód powstania dzieła: „Zrobiłam to z wewnętrznej potrzeby postawienia pytania: czy odczuwamy jeszcze obecność śmierci, jedząc kotlety, stosując kosmetyki lub używając innych produktów pochodzenia zwierzęcego […]. Piramida zwierząt mówi o hipokryzji społeczeństwa uznającego, że uśmiercanie zwierząt jest cywilizowane i uzasadnione, jeśli zaspokaja praktyczne potrzeby i jest przeprowadzone w sposób przemysłowy, poza zasięgiem wzroku konsumentów”.

A Melania to co, pies? Znaczy – nie stworzenie Boże, którego wprawdzie nie uśmiercono, ale czyż jej galeryjna obecność nie świadczy o dwulicowości obrońców praw zwierząt? Ja wiem, zdarzali się performerzy, którzy wielodniowo (a nawet dłużej) bytowali w przybytkach sztuki, pozwalając przypadkowemu audytorium podglądać/oglądać ich w trakcie życiowych czynności, jakkolwiek by nie były banalne, nudne, żenujące. Czy aby skłonność do voyeryzmu nie leży u podstaw ekspozycyjnego „melaniowania” (mój neologizm)? Przecież zwierzę wystawione w galerii to też zaburzenie jego ekosystemu, nawet jeśli to udomowione bydlątko. 

 

Selfie z psem 

Trochę później (2021) – pojawiła się taka propozycja w Muzeum Warszawy: „Zwierzęta w Warszawie. Tropem relacji”. Była to próba spojrzenia na stolicę z zoocentrycznej perspektywy – toteż w ich ogniskowej znalazły się małże „pracujące” w Grubej Kaśce czy uratowana z hodowli wietnamska świnka Lily, pupilka ursynowskiej rodziny, która dla ulubienicy zmieniła adres. Autorzy ekspozycji wzięli pod lupę obecność zwierząt w mieście i stopniową zmianę ich statusu. Zaznaczali też, że ta ewolucja nie jest zakończona. To miał być głos w obronie miejskiej przyrody i świadectwo zmian w sposobie jej postrzegania. Ale… może to pójdzie w inną stronę? 

Kilka miesięcy temu widziałam w stołecznej galerii Raster wystawę czempionki tej „stajni”. Aneta Grzeszykowska dała się zjeść (dosłownie!) swoim dwóm psom. Proces konsumpcji widzimy na fotografiach. Naturalistyczne rzeźby, przedstawiające fragmenty ciała artystki, spreparowane ze świńskiej skóry, do złudzenia imitującej ludzką, rzuciła pupilom na pożarcie. A one – i owszem, uznały, że to smakołyk. I nie zważając na podobieństwo do swej pani, pożarły ją jak froliki. Akt „kanisbalizmu” (to chyba odpowiednie słowo – wszak „canis” to pies) udokumentowała sama Grzeszykowska, tytułując serię zdjęć z wydarzenia „Selfie z psem”. Cytując kuratora, „tożsamość zwierząt zostaje odzyskana i wyrażona performatywnie zgodnie z ich fizjologią”. Nareszcie!


 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

Czułostkowy bambinizm w świecie sztuki

„Do serca przytul psa/ Weź na kolana kota/ Weź lupę, popatrz – pchła!/ Daj spokój, pchła to też istota” – apelował Kabaret Elita ponad pół wieku temu. Jan Kaczmarek, autor słów i wykonawca utworu, winien zostać uznanym profeto-bardem eko-nurtu w kulturze.
Królik domowy na tle obrazów, zdjęcie podglądowe Czułostkowy bambinizm w świecie sztuki
Królik domowy na tle obrazów, zdjęcie podglądowe / Wikipedia CC BY-SA 4.0 / Shai Asor

Z biegiem lat, biegiem dni przybrało różne postaci. Od czułostkowego bambinizmu po agresywną ewangelizację wyznawców tradycyjnych wartości. Uczcie się, wstecznicy: zwyczajna ludzka familia to już przeszłość, „dziadocen”. Nawet patchworkowe rodzinne konstrukty – do lamusa. Teraz „our big family” poszerzamy o osobopsy, osobokoty, osobopapugi czy co tam jeszcze mamy w inwentarzu. A, i koniecznie zadbajmy o nadanie pupilowi „psiesela”, żeby miał osobowość prawną, zaś w razie wychowawczych trudności postarajmy się o psiego/kociego/innego behawiorystę. Słyszałam niedawno o depresji świnki morskiej, którą poddano skutecznej terapii. Cena nie gra roli, gdyż chodzi o psychiczny dobrostan członka rodziny, ergo – podstawowej komórki społecznej, a w konsekwencji – całego społeczeństwa. 

 

Osobołoś

Proekologiczne uczucia wzmaga nawałnica amatorskich filmików publikowanych w mediach społecznościowych, których bohaterami są wspomniane powyżej „osobozwierzęta”. Pisane bądź domyślne komentarze uczłowieczają wszelką żywinę, przypisując jej samoświadomość i zdolność aksjologicznego myślenia. A nade wszystko – etykę, czyli powinności moralne.

Dany trend spotkał się z mocnym odzewem ze strony artworldu. I nie chodzi o oldskulową już antropomorfizację fauny (vide – filmy Disneya) ani o skądinąd wzruszające sceny (malarskie) z udziałem świętego Franciszka zakumplowanego z ptactwem oraz inną gadziną. Chodzi o koncepcję zrównującą wszelkie pozaludzkie egzystencje wobec Natury (nie Boga, bo Go przecież nie ma!). A one mają duszę! Czują, myślą, nawiązują kontakt z innymi rozumnymi istotami. Spojrzyj w oczy karpia, zanim zjesz go na wigilię: zobaczysz „byt, który w swym byciu do tego bycia świadomie się odnosi”. Współcześni ekopropagandyści nie mają (na ogół) większego pojęcia o Arystotelesowskiej ontologii, ale tworzą własne myślowe konstrukty, kształtowane przez wielki biznes sterujący ekosystemem. Łatwo zapalać młode umysły, jeśli da się im na żer kontradyktoryjność: okrucieństwo człowieka – łza w oku osobosarny. Cybercywilizacja kontra przegrzana planeta. Ludzkie niezrozumienie wobec „rozumowania” łosia, który stał się synonimem „osobozwierzęcia” (kto ciekaw, odsyłam do nagrania na platformie X o nietypowym zachowaniu łosia na polskich mokradłach w obliczu czegoś, co go niepokoi). „Która część to osoba, a która zwierzę?” – przytomnie zapytała jedna z internautek. Te rzewne „dowody” na „myślenie” pozaludzkich istot chętnie wykorzystują artyści (raczej młodzi), podatni na ideologiczną młóckę, na pohybel rozumowi. Zaczęło się od zwierząt, ale już przypisuje się emocje, pamięć i umiejętność planowania reprezentantom flory. 

 

Śladami chwastów 

Pochyl się więc nad pokrzywą i wsłuchaj w jej opowieść. To też jest twoja matka Natura. Nie wierzysz? Masz szansę poprzez sztukę. Coraz częściej artysto-eko-działacze zapraszają nie na wystawy, lecz na spacery tropami miejskich samosiejek, upatrując w tym ujścia dla kreatywności własnej i odbiorców. O, jakie piękne badziewie, przebija się przez wysypisko śmieci, a jakie zielone, jakie żywotne! I dalej przekonywać, że miejskie chwasty niosą emocjonalny potencjał poprzez swoją umiejętność adaptacji do trudnych betonowych warunków. Na chwasty jako dzieła sztuki idzie spora kasa. Przykłady: „osoby studiujące” w gdyńskiej School of Form proponowały (sierpień 2024 r.) wystawę „Synantropy. Czego uczą nas chwasty?”, której celem były „badania nad roślinami synantropijnymi jako pretekst do zgłębiania złożonych ludzko-nie-ludzkich relacji współistnienia i zależności.

Poprzez eksplorację mikrokosmosu ruderalnego królestwa osoby uczestniczące w projekcie stworzyły persony chwastów – wyimaginowane biografie oparte na ich charakterystycznych cechach, potrzebach, marzeniach oraz relacjach z otoczeniem”. Albo tak – „Chwasty”, instalacja z łąki przeniesionej z Beskidu Niskiego do przestrzeni Miejsce Projektów Zachęty autorstwa Karoliny Grzywnowicz (2015) była rekonstrukcją z roślin jako nośnikach historii społecznej i politycznej. Pięć lat później (2020) w tym samym miejscu – „Chwasty i ludzie” Anny Siekierskiej, absolwentki ASP, aktywistki na rzecz przyrody, która postrzega „nieużytki jako miejsca pozytywne, dające szansę na ocalenie naturalnie rozwijających się w mieście przyrodniczych ekosystemów. Projekt jest swoistym manifestem przeciw marginalizowaniu obecności nie-ludzkich sąsiadów (takich jak wolno żyjące rośliny i zwierzęta). Artystka uważa, że środowisko można uzdrowić poprzez zaniechanie typowo ludzkiej ingerencji”. A co o tym sądzą najbardziej zainteresowane byty?

 

Z punktu widzenia owcy 

Melania spokojnie przeżuwała siano i przyglądała się swoim fanom. „Skoro chcą patrzeć, jak się posilam i jak wydalam, niech im będzie. Tylko… trochę tu nudno. Nie ma koleżanek z zagrody, nikt do mnie nie zameczy. Mówią, że jestem piękna jak z obrazka. Nawet zastępuję obrazek. Podobno awansowałam: stałam się dziełem sztuki”. 

Minęło 13 lat, od kiedy czarna owca Melania (wypożyczona z zoo) robiła furorę w łódzkiej galerii Atlas Sztuki (już nieistniejącej) jako żywy eksponat „zaprojektowany” przez duet Tatiana Czekalska + Leszek Golec. Pokaz w Łodzi nosił tytuł „Contract Killer” – że to my, ludzie, jesteśmy płatnymi kilerami. Pamiętam tamto wydarzenie, jako że zapoczątkowało serię podobnych – z użyciem żywych zwierząt w celu zaprotestowania w obliczu ludzkiego okrucieństwa stosowanego wobec braci mniejszych. A także, by uświadomić, że jestestwo przedstawicieli fauny niewiele, a może wcale, nie różni się od samoświadomości ludzkiej. 

Obłęd zaczął się na dobre kilkanaście lat temu. W galeriach sztuki „puszkowano” żywe ptaki, koty i inne zwierzęta, by widzowie odkryli ich urodę plus emocjonalny potencjał. Mało kto z tych artystyczno-prozwierzęcych czujek przejmował się, że jakaś papużka falista padła, nie wytrzymując stałej konfrontacji z anonimową publicznością; że kot wyłysiał, stresując się przebywaniem w obcym otoczeniu i sraniem do kuwety pod okiem przypadkowych obserwatorów. A, jeszcze coś: para Czekalska/Golec przygarnęła kota angorę, którego „przekonali” do weganizmu. Znaczy, w diecie sierściucha nie było żadnych ryb ani preparatów z mięsem. Podobno jego sierść pięknie pachniała, ale czy właściciel futra był z tego kontent?

 

Ikona hipokryzji

W latach 90. ogólnopolski szum wywołała praca dyplomowa Katarzyny Kozyry „Piramida zwierząt”, czyli konstrukcja z czterech całopostaciowo wypreparowanych zwierzaków (koń, pies, kot, kogut). Ta „naturalistyczna” rzeźba weszła do kanonu sztuki krytycznej, ba! stała się ikoną tamtej dekady. Od dawna pojawia się – już bez kontrowersji – na rozlicznych przeglądach naszego art-wizu (choć konikowi nóżka trochę okulała…). Wtedy, w 1993 roku, Kozyra tak tłumaczyła powód powstania dzieła: „Zrobiłam to z wewnętrznej potrzeby postawienia pytania: czy odczuwamy jeszcze obecność śmierci, jedząc kotlety, stosując kosmetyki lub używając innych produktów pochodzenia zwierzęcego […]. Piramida zwierząt mówi o hipokryzji społeczeństwa uznającego, że uśmiercanie zwierząt jest cywilizowane i uzasadnione, jeśli zaspokaja praktyczne potrzeby i jest przeprowadzone w sposób przemysłowy, poza zasięgiem wzroku konsumentów”.

A Melania to co, pies? Znaczy – nie stworzenie Boże, którego wprawdzie nie uśmiercono, ale czyż jej galeryjna obecność nie świadczy o dwulicowości obrońców praw zwierząt? Ja wiem, zdarzali się performerzy, którzy wielodniowo (a nawet dłużej) bytowali w przybytkach sztuki, pozwalając przypadkowemu audytorium podglądać/oglądać ich w trakcie życiowych czynności, jakkolwiek by nie były banalne, nudne, żenujące. Czy aby skłonność do voyeryzmu nie leży u podstaw ekspozycyjnego „melaniowania” (mój neologizm)? Przecież zwierzę wystawione w galerii to też zaburzenie jego ekosystemu, nawet jeśli to udomowione bydlątko. 

 

Selfie z psem 

Trochę później (2021) – pojawiła się taka propozycja w Muzeum Warszawy: „Zwierzęta w Warszawie. Tropem relacji”. Była to próba spojrzenia na stolicę z zoocentrycznej perspektywy – toteż w ich ogniskowej znalazły się małże „pracujące” w Grubej Kaśce czy uratowana z hodowli wietnamska świnka Lily, pupilka ursynowskiej rodziny, która dla ulubienicy zmieniła adres. Autorzy ekspozycji wzięli pod lupę obecność zwierząt w mieście i stopniową zmianę ich statusu. Zaznaczali też, że ta ewolucja nie jest zakończona. To miał być głos w obronie miejskiej przyrody i świadectwo zmian w sposobie jej postrzegania. Ale… może to pójdzie w inną stronę? 

Kilka miesięcy temu widziałam w stołecznej galerii Raster wystawę czempionki tej „stajni”. Aneta Grzeszykowska dała się zjeść (dosłownie!) swoim dwóm psom. Proces konsumpcji widzimy na fotografiach. Naturalistyczne rzeźby, przedstawiające fragmenty ciała artystki, spreparowane ze świńskiej skóry, do złudzenia imitującej ludzką, rzuciła pupilom na pożarcie. A one – i owszem, uznały, że to smakołyk. I nie zważając na podobieństwo do swej pani, pożarły ją jak froliki. Akt „kanisbalizmu” (to chyba odpowiednie słowo – wszak „canis” to pies) udokumentowała sama Grzeszykowska, tytułując serię zdjęć z wydarzenia „Selfie z psem”. Cytując kuratora, „tożsamość zwierząt zostaje odzyskana i wyrażona performatywnie zgodnie z ich fizjologią”. Nareszcie!



 

Polecane
Emerytury
Stażowe