Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": Szkoda, że Trump łudzi się, że z Putinem można ubić dobry interes

Biały Dom powiesił na swojej witrynie internetowej plan działań. Znikła z niej wersja hiszpańskojęzyczna. Kto nie jest Amerykaninem, nie zrozumie, jak bardzo denerwuje tubylców konieczność odnoszenia się do dwujęzykowości. Szczególnie dotyczy to hiszpańskiego. Dzwonimy gdziekolwiek i słyszymy: „Naciśnij dwójkę, aby wysłuchać tego po hiszpańsku”. A może właśnie to się skończyło, na poziomie federalnym? To bardzo ważny symbol, że Ameryka nr 1!
zrzut ekranu Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": Szkoda, że Trump łudzi się, że z Putinem można ubić dobry interes
zrzut ekranu / Youtube.com
W każdym razie nowy prezydent podpisał dyrektywę w sprawie budowania muru. Podpisał też inną, która podcięła tzw. reformę służby zdrowia, zwaną Obamacare. Przedsiębiorcy nie muszą się stosować do pewnych związanych z nią przepisów. Trudno stwierdzić, czy to wszystko jest na pokaz, czy też jest to preludium do nadchodzącego w Kongresie boju o odwrócenie lewackich ośmiu lat.
Z tzw. mediów głównego nurtu wylewają się na Trumpa steki pomyj i pomówień. Tak jak według swych przeciwników były prezydent Barack Obama to zakapturzony muzułmanin, tak według swoich wrogów Donald Trump jest agentem Moskwy. Liberałowie zapomnieli już wodospad miłości Obamy i Hillary Clinton do Putina, osławiony reset, który osłabił NATO, pozwolił na zabór Krymu i wschodniej Ukrainy, a miał kulminować się w Jałcie II.

Teraz Trump obiecuje manewr zbliżenia się z Moskwą, ale po swojemu – bez złudzeń. Jak każdy przedsiębiorca ma zamiar złożyć propozycję Kremlowi i przepychać się o najlepsze warunki dla USA. Jest to jak najbardziej uprawniona metoda, na tym polega dyplomacja. Szkoda tylko, że Trump łudzi się, że z Putinem można ubić dobry interes. Moskale biorą i nigdy im nie jest dość. Wątpliwe, że gdyby doszło do mini-Jałty II – czyli wchłonięcia Ukrainy i Białorusi – apetyt Moskwy skończyłby się. Strategicznym celem Putina jest przecież reintegracja imperium wewnętrznego i sprowadzenie sąsiadów do roli wasali.

Trump tego nie rozumie. Zgodnie z projektem generała Mike'a Flynna, szefa trumpowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, chce rosyjskimi rękoma rozwalać kalifatystycznych terrorystów. Ma też nadzieję, że sojusz Rosji z USA na Bliskim Wschodzie to szansa przekonania Moskwy do wspólnego manewru przeciwko Pekinowi. Ambitny zamiar, ale wątpliwe, aby się to powiodło. Zarówno Federacja Rosyjska, jak i ChRL uważają USA za głównego wroga. Wprawdzie Chińczycy i Rosjanie się nie kochają, ale bardziej niż siebie wzajemnie boją się hegemonii USA.

Jednak sprawy zagraniczne są teraz dla Trumpa wtórne. Liczy się przede wszystkim sytuacja wewnętrzna. Prezydent stosuje taktykę kija i marchewki, aby wymusić na przedsiębiorcach zagranicznych i tubylczych inwestowanie w Ameryce. W tym celu stara się zmienić podatek na wielkie firmy z 35% na 15% (zgodzi się na 20%). Amerykańskie konglomeraty z filiami zagranicznymi chomikują poza USA 3 biliony dolarów, aby nie płacić podatków. Trump obniży podatki dla tych, którzy chcą ściągnąć swoje oszczędności do USA i tu inwestować, budować fabryki, przywracać miejsca pracy, a podniesie podatki i cła na produkty tych firm, które odmówią. Klasyczny nacjonalizm gospodarczy. Uważa, że w taki sposób odtworzy miliony miejsc pracy, które globalizacja rozproszyła po świecie, a szczególnie wysłała do Chin.
Jeśli ten plan się powiedzie, Trump będzie mógł zająć się poważnie innymi reformami wewnętrznymi, w tym przede wszystkim odbiciem edukacji z rąk radykalnych lewicowców oraz przywróceniem prymatu kultury nad kontrkulturą. Jeśli jednak nowy prezydent sukcesu na froncie domowym nie odniesie, to zwróci się bardziej na zewnątrz. Będzie bawić się w politykę zagraniczną, bo tam ma dużo większe pole manewru.

I wtedy taki osłabiony domową klęską słabeusz może zacząć popełniać gafy. Na myśl przychodzą Richard Nixon i Gerald Ford oraz ich doradca Henry Kissinger. Najpierw nastąpił manewr zaprzyjaźnienia się z Chinami, a potem ze Związkiem Sowieckim. Ameryka poległa przede wszystkim na froncie wewnątrzkrajowym, gdzie lewacka rewolucja kontrkulturowa zatruła atmosferę do szczętu i odebrała narodowi wolę do stawiania oporu czerwonym. W rezultacie komuniści podbili Wietnam, Kambodżę i Laos. Co do okupowanej przez czerwonych Polski i okolic królowała tzw. doktryna Helmuta Sonnenfelda: im szybciej Polacy się zsowietyzują i zrusyfikują, tym lepiej dla nich, bo wtedy Moskwa stanie się dla Polaków miła, a tak tylko denerwują Kreml swą odrębnością i krnąbrnością. Fajnie, nie?
W międzyczasie w Ameryce szalała rewolucja kontrkulturowa. Popychała ją klaka radykalnych intelektualistów i liberalnych dziennikarzy. Na tzw. antywojennych demonstracjach skandowano prokomunistyczne hasła. I nawoływano do obalenia rządu słabego prezydenta Nixona. Tak jak teraz Trumpa.

Nowy prezydent musi przygotować się na te wyzwania. Na początku trzeba zająć się sytuacją wewnętrzną. Należy więc unikać zbytnich szaleństw zagranicznych, postawić na struktury już istniejące i wypróbowanych sojuszników, a więc NATO. W Międzymorzu swożniem wszystkiego jest Polska. Uzbrojona po zęby będzie mogła spokojnie pilnować zaplecza, gdy Ameryka się będzie reformować. A potem Polska i jej sąsiedzi będą grali rolę stabilizacyjną, podczas gdy USA zajmie się Bliskim Wschodem i Chinami. Waszyngton rozumie, że nie można otwierać zbyt wielu frontów na raz. Stąd potrzeba stabilności w Międzymorzu. I to Ameryka będzie popierać, nawet wtedy, kiedy Trump będzie się głaskać z Putinem.

Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 10 lutego 2017
www.iwp.edu


Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (07/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj

 

POLECANE
40 Polaków. Pierwsza egzekucja w KL Auschwitz z ostatniej chwili
40 Polaków. Pierwsza egzekucja w KL Auschwitz

Na murze kościoła salezjańskiego pw. Miłosierdzia Bożego w Oświęcimiu na Zasolu umieszczona jest tablica z nazwiskami czterdziestu więźniów Polaków, rozstrzelanych osiemdziesiąt cztery lata temu.

Rosyjski generał kłamał w raportach z frontu. To było zbyt wiele nawet jak na rosyjskie realia polityka
Rosyjski generał kłamał w raportach z frontu. To było zbyt wiele nawet jak na rosyjskie realia

Gen. Giennadij Anaszkin, dowódca zgrupowania wojsk rosyjskich "Południe”, został zdymisjonowany z powodu nieprawdziwych doniesień o zajęciu kilku miejscowości na wschodzie Ukrainy – podały w sobotę niezależne portale rosyjskie, cytowane przez Onet.

Putin z atrakcyjną zachętą dla tych, którzy się zaciągną do rosyjskiej armii Wiadomości
Putin z atrakcyjną zachętą dla tych, którzy się zaciągną do rosyjskiej armii

Władimir Putin podpisał w sobotę ustawę umożliwiającą umorzenie mężczyznom walczącym na Ukrainie i ich żonom zaległych kredytów do wysokości 10 mln rubli (92 tys. euro). Czy będzie sukces?

Niewiarygodna sytuacja w Lillehammer. Skoczek zepchnięty z belki Wiadomości
Niewiarygodna sytuacja w Lillehammer. Skoczek zepchnięty z belki

Podczas kwalifikacjach przed sobotnim konkursem Pucharu Świata w Lillehammer, Norweg Kristoffer Eriksen Sundal ruszył z belki startowej, mimo że nie świeciło się zielone światło do startu. Skoczek został zepchnięty przez zjeżdżającą platformę reklamową.

IKEA Polska nominowana do Biologicznej Bzdury Roku gorące
IKEA Polska nominowana do "Biologicznej Bzdury Roku"

Tytuły Biologicznej Bzdury Roku przyznaje popularyzujący naukę biolog i bloger prowadzący blog „To tylko teoria” Łukasz Sakowski. Dziś ogłosił nominację dla IKEA Polska.

Orban zaprosił Netanjahu. Gwarantuje mu nietykalność z ostatniej chwili
Orban zaprosił Netanjahu. Gwarantuje mu nietykalność

Premier Węgier Viktor Orban potępił w piątek decyzję Międzynarodowego Trybunału Karnego o wydaniu nakazu aresztowania Benjamina Netanjahu. Zapowiedział też zaproszenie go do Budapesztu i zagwarantował mu nietykalność.

Przesiedleńcy niemieckiego pochodzenia, w odróżnieniu od imigrantów, dobrze się w Niemczech integrują z ostatniej chwili
Przesiedleńcy niemieckiego pochodzenia, w odróżnieniu od imigrantów, dobrze się w Niemczech integrują

W 2020 roku 21,9 mln z 81,9 mln mieszkańców Niemiec miało pochodzenie migracyjne. Z czego 62 procent urodziło się poza granicami Niemiec, a 38 procent przyszło na świat w Niemczech jako potomkowie migrantów pierwszej generacji...

Cyklon Bert sieje spustoszenie w Europie. Tysiące ludzi odciętych od świata Wiadomości
Cyklon Bert sieje spustoszenie w Europie. Tysiące ludzi odciętych od świata

Jak powiadomiła agencja Reutera potężny cyklon, który przechodzi nad, Europą, pozbawił prądu dziesiątki tysięcy domów, gospodarstw rolnych i firm w Irlandii i Wielkiej Brytanii.

Świetne informacje dla narciarzy! W Polsce ruszyły już pierwsze wyciągi Wiadomości
Świetne informacje dla narciarzy! W Polsce ruszyły już pierwsze wyciągi

Amatorzy białego szaleństwa mogą już w ten weekend zacząć sezon narciarski. W Beskidach rano ruszyła stacja narciarska na Białym Krzyżu. Otwarto też stoki w Tyliczu w Beskidzie Sądeckim i UFO w Bukowinie Tatrzańskiej.

Nie żyje policjant postrzelony na warszawskiej Pradze z ostatniej chwili
Nie żyje policjant postrzelony na warszawskiej Pradze

Jak poinformowała TV Republika, ratownikom nie udało się uratować życia rannego w akcji na warszawskiej Pradze policjanta.

REKLAMA

Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": Szkoda, że Trump łudzi się, że z Putinem można ubić dobry interes

Biały Dom powiesił na swojej witrynie internetowej plan działań. Znikła z niej wersja hiszpańskojęzyczna. Kto nie jest Amerykaninem, nie zrozumie, jak bardzo denerwuje tubylców konieczność odnoszenia się do dwujęzykowości. Szczególnie dotyczy to hiszpańskiego. Dzwonimy gdziekolwiek i słyszymy: „Naciśnij dwójkę, aby wysłuchać tego po hiszpańsku”. A może właśnie to się skończyło, na poziomie federalnym? To bardzo ważny symbol, że Ameryka nr 1!
zrzut ekranu Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": Szkoda, że Trump łudzi się, że z Putinem można ubić dobry interes
zrzut ekranu / Youtube.com
W każdym razie nowy prezydent podpisał dyrektywę w sprawie budowania muru. Podpisał też inną, która podcięła tzw. reformę służby zdrowia, zwaną Obamacare. Przedsiębiorcy nie muszą się stosować do pewnych związanych z nią przepisów. Trudno stwierdzić, czy to wszystko jest na pokaz, czy też jest to preludium do nadchodzącego w Kongresie boju o odwrócenie lewackich ośmiu lat.
Z tzw. mediów głównego nurtu wylewają się na Trumpa steki pomyj i pomówień. Tak jak według swych przeciwników były prezydent Barack Obama to zakapturzony muzułmanin, tak według swoich wrogów Donald Trump jest agentem Moskwy. Liberałowie zapomnieli już wodospad miłości Obamy i Hillary Clinton do Putina, osławiony reset, który osłabił NATO, pozwolił na zabór Krymu i wschodniej Ukrainy, a miał kulminować się w Jałcie II.

Teraz Trump obiecuje manewr zbliżenia się z Moskwą, ale po swojemu – bez złudzeń. Jak każdy przedsiębiorca ma zamiar złożyć propozycję Kremlowi i przepychać się o najlepsze warunki dla USA. Jest to jak najbardziej uprawniona metoda, na tym polega dyplomacja. Szkoda tylko, że Trump łudzi się, że z Putinem można ubić dobry interes. Moskale biorą i nigdy im nie jest dość. Wątpliwe, że gdyby doszło do mini-Jałty II – czyli wchłonięcia Ukrainy i Białorusi – apetyt Moskwy skończyłby się. Strategicznym celem Putina jest przecież reintegracja imperium wewnętrznego i sprowadzenie sąsiadów do roli wasali.

Trump tego nie rozumie. Zgodnie z projektem generała Mike'a Flynna, szefa trumpowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, chce rosyjskimi rękoma rozwalać kalifatystycznych terrorystów. Ma też nadzieję, że sojusz Rosji z USA na Bliskim Wschodzie to szansa przekonania Moskwy do wspólnego manewru przeciwko Pekinowi. Ambitny zamiar, ale wątpliwe, aby się to powiodło. Zarówno Federacja Rosyjska, jak i ChRL uważają USA za głównego wroga. Wprawdzie Chińczycy i Rosjanie się nie kochają, ale bardziej niż siebie wzajemnie boją się hegemonii USA.

Jednak sprawy zagraniczne są teraz dla Trumpa wtórne. Liczy się przede wszystkim sytuacja wewnętrzna. Prezydent stosuje taktykę kija i marchewki, aby wymusić na przedsiębiorcach zagranicznych i tubylczych inwestowanie w Ameryce. W tym celu stara się zmienić podatek na wielkie firmy z 35% na 15% (zgodzi się na 20%). Amerykańskie konglomeraty z filiami zagranicznymi chomikują poza USA 3 biliony dolarów, aby nie płacić podatków. Trump obniży podatki dla tych, którzy chcą ściągnąć swoje oszczędności do USA i tu inwestować, budować fabryki, przywracać miejsca pracy, a podniesie podatki i cła na produkty tych firm, które odmówią. Klasyczny nacjonalizm gospodarczy. Uważa, że w taki sposób odtworzy miliony miejsc pracy, które globalizacja rozproszyła po świecie, a szczególnie wysłała do Chin.
Jeśli ten plan się powiedzie, Trump będzie mógł zająć się poważnie innymi reformami wewnętrznymi, w tym przede wszystkim odbiciem edukacji z rąk radykalnych lewicowców oraz przywróceniem prymatu kultury nad kontrkulturą. Jeśli jednak nowy prezydent sukcesu na froncie domowym nie odniesie, to zwróci się bardziej na zewnątrz. Będzie bawić się w politykę zagraniczną, bo tam ma dużo większe pole manewru.

I wtedy taki osłabiony domową klęską słabeusz może zacząć popełniać gafy. Na myśl przychodzą Richard Nixon i Gerald Ford oraz ich doradca Henry Kissinger. Najpierw nastąpił manewr zaprzyjaźnienia się z Chinami, a potem ze Związkiem Sowieckim. Ameryka poległa przede wszystkim na froncie wewnątrzkrajowym, gdzie lewacka rewolucja kontrkulturowa zatruła atmosferę do szczętu i odebrała narodowi wolę do stawiania oporu czerwonym. W rezultacie komuniści podbili Wietnam, Kambodżę i Laos. Co do okupowanej przez czerwonych Polski i okolic królowała tzw. doktryna Helmuta Sonnenfelda: im szybciej Polacy się zsowietyzują i zrusyfikują, tym lepiej dla nich, bo wtedy Moskwa stanie się dla Polaków miła, a tak tylko denerwują Kreml swą odrębnością i krnąbrnością. Fajnie, nie?
W międzyczasie w Ameryce szalała rewolucja kontrkulturowa. Popychała ją klaka radykalnych intelektualistów i liberalnych dziennikarzy. Na tzw. antywojennych demonstracjach skandowano prokomunistyczne hasła. I nawoływano do obalenia rządu słabego prezydenta Nixona. Tak jak teraz Trumpa.

Nowy prezydent musi przygotować się na te wyzwania. Na początku trzeba zająć się sytuacją wewnętrzną. Należy więc unikać zbytnich szaleństw zagranicznych, postawić na struktury już istniejące i wypróbowanych sojuszników, a więc NATO. W Międzymorzu swożniem wszystkiego jest Polska. Uzbrojona po zęby będzie mogła spokojnie pilnować zaplecza, gdy Ameryka się będzie reformować. A potem Polska i jej sąsiedzi będą grali rolę stabilizacyjną, podczas gdy USA zajmie się Bliskim Wschodem i Chinami. Waszyngton rozumie, że nie można otwierać zbyt wielu frontów na raz. Stąd potrzeba stabilności w Międzymorzu. I to Ameryka będzie popierać, nawet wtedy, kiedy Trump będzie się głaskać z Putinem.

Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 10 lutego 2017
www.iwp.edu


Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (07/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj


 

Polecane
Emerytury
Stażowe