[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Kryzys CDU. "Chadecy na dnie"

Pod szczelnym przykryciem radosnej 'odnowy' w CDU pogłębia się kryzys. Z polskiego punktu widzenia pozostaje mieć nadzieję, że na kwietniowej konwencji partyjnej chadecy dokonają właściwego wyboru.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Kryzys CDU. "Chadecy na dnie"
/ screen YouTube SABC
Mimo że ubiegłotygodniowe elekcje w Hamburgu były jedynym plebiscytem landowym w tym roku, ponadto niereprezentatywnym dla wyborów parlamentarnych w 2021 r., to na pewno są jakimś wskaźnikiem chwilowych nastrojów społecznych w RFN. I wydaje się oczywiste, że liderzy największych partii niemieckich muszą teraz odpowiednio nastawić swoje żagle. 
 
W wyborach do hamburskiego parlamentu zwyciężyła SPD, która w przyszłości będzie dalej rządziła wspólnie z Zielonymi. W hanzeatyckiej metropolii socjaliści cieszą się więc nadal poparciem, o którym w innych krajach związkowych mogliby pomarzyć. Dla Zielonych, którzy prowadzili nad Łabą kampanię pełną mocnych słów i kategorycznych wezwań, zamierzone pierwsze miejsce okazało się wprawdzie celem zbyt ambitnym. Niemniej partia Roberta Habecka zdołała podwoić swój wynik wyborczy sprzed pięciu lat.
 
Z kolei chadecy odnieśli w Hamburgu dotkliwe straty. Niemieccy komentatorzy utrzymują, że wyborcy ukarali konserwatywne partie za ostatnie wydarzenia w Erfurcie. Kilka tygodni temu lokalny parlament w Turyngii nieoczekiwanie wybrał na premiera tego landu mało znanego posła FDP Thomasa Kemmericha. Przy czym jego zwycięstwo umożliwiły wspólne głosy posłów CDU i AfD

Spore kontrowersje wzbudził fakt, że politycznym lewarkiem dla Kemmericha okazał się polityk AfD oraz frontmen tzw. 'Skrzydła' Björn Höcke, który w przeszłości krytykował m.in. berliński pomnik ofiar Holokaustu i świadomie używał słów budzących jak najgorsze skojarzenia, np. 'Lebensraum' - przestrzeń życiowa, lub 'Umvolkung' - 'zmiana składu etnicznego społeczeństwa'.
 
W mediach wybór Kemmericha wywołał wielodniowe fale oburzenia. Co prawda jego zwycięstwo było demokratyczne i prawomocne, lecz sam fakt, że dał on się wybrać przy poparciu partii izolowanego dotąd Höckego wstrząsnął niemiecką sceną polityczną, co zaowocowało rychłą dymisją świeżo upieczonego premiera Turyngii. Zostało bowiem naruszone tabu centrowych ugrupowań, które zakazywało tworzenie jakichkolwiek większości z AfD.
 
Wydarzenia w Erfurcie sprowokowały niemal natychmiast myślenie o przyspieszonych wyborach - zarówno tych lokalnych jak i ogólnokrajowych. Natomiast z punktu widzenia chadeków współpraca z AfD okazała się strzałem w wizerunkowy kręgosłup, doprowadzając do wewnętrznej erozji.
 
Na początku lutego szefowa chadeków Annegret Kramp-Karrenbauer (zwana z przekąsem 'AKK' bądź 'Mini-Merkel') zapowiedziała, że poda się do dymisji i w następnych miesiącach pokieruje procesem wyłonienia nowego kandydata na szefa rządu federalnego w 2021 r. Tym samym przyznała, że rozdzielenie przed rokiem funkcji kanclerza i przewodniczącej CDU było fatalnym błędem, który osłabił jej ugrupowanie. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy AKK zdobyła się jednak jeszcze na znacznie więcej 'pomyłek'.
 
Kiedy latem 2019 r., po odejściu Ursuli von der Leyen do Brukseli, została ministrem obrony, miast komplementów spadły na nią gromy. Przejęcie tego resortu miało podreperować jej wizerunek, choć odebrało jej resztki sympatii wyborców i zaszkodziło wiarygodności. Już wtedy stołeczny dziennik 'Der Tagesspiegel' sformułował tezę, podjętą także przez inne media i dziś powszechnie podzielaną, że AKK nie odzyska utraconej popularności.
 

"Chadecy znaleźli się na dosłownym dnie. Pod przykryciem optymistycznego hasła 'odnowy' pogłębia się bezład"

 
- zauważa zaś dolnosaksoński dziennik 'Neue Osnabrücker Zeitung'.
 
W podobnym tonie skomentowała wyniki wyborów w Hamburgu regionalna gazeta 'Südkurier'.
 

"Hamburg jest jedynie małym krajem związkowym, a jednak cała Republika Federalna Niemiec przyglądała się temu testowi nastrojów. A ten pokazał: chrześcijańscy demokraci nie mogą sobie pozwolić na pozostawienie niewyjaśnionych problemów personalnych i merytorycznych"

 
- puentuje badeński dziennik.
 
Tymczasem nowych kandydatów na stanowisko szefa CDU (i tym samym przyszłego kandydata na fotel kanclerski) wciąż przybywa. Swoją kandydaturę zgłosił niedawno Norbert Röttgen, były minister środowiska w rządzie Merkel oraz przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Bundestagu. Röttgen uchodzi co prawda za polityka namaszczonego przez obecną kanclerz, choć na pewno jest bardziej krytyczny wobec Kremla i niemieckiej postkomuny (co z punktu widzenia rządzących w Warszawie może się okazać istotne).
 
Kolejnym kandydatem jest obecny premier Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet, który kilka dni temu oficjalnie dołączył do wyścigu o najważniejsze stanowisko w Konrad-Adenauer-Haus. Tymczasem minister zdrowia Jens Spahn, który dwa tygodnie temu jako pierwszy wystartował, niespodziewanie się zeń wycofał, zapowiadając, że w przypadku zwycięstwa Lascheta zostałby wiceszefem CDU. Gros chadeków buduje swoje nadzieje na założeniu, że tandem Laschet-Spahn będzie w stanie pogodzić wszystkie partyjne skrzydła.
 
Laschet cieszy się wśród wyborców sympatią przede wszystkim dlatego, że jest autorem gigantycznego sukcesu, jakim było odbicie düsseldorfskiego landtagu z rąk socjalistów, którzy przez lata uważali Nadrenię za swój nienaruszalny bastion. Należy on wprawdzie do grona polityków CDU, którzy budowali zręby swoich karier grzejąc się w świetle sukcesu Merkel, choć jego wyraźny konserwatywny rys zapewnia mu także poparcie tych, którzy się od niej odwrócili. Premier Nadrenii jest ponadto wierzącym katolikiem, co więcej krytycznym wobec zrównania związków homoseksualnych z małżenstwami. Toteż jego zapowiedź, jakoby chciał uczynić swoim zastępcą geja Jensa Spahna, na początku budziła pewne kontrowersje.

Konwencja partyjna CDU, mająca wyłonić nowego przewodniczącego, odbędzie się prawdopodobnie już w kwietniu. Do tego czasu mogą się jeszcze pojawić inni kandydaci. O ile Laschet, Spahn i Röttgen starają się, żeby odsunięcie AKK i Merkel od władzy miało przebieg nienoszący znamion politycznej wojny, o tyle odwieczny wróg szefowej rządu Friedrich Merz postuluje radykalną odbudowę CDU, łącząc program odnowy z powrotem do jej chrześcijańskich korzeni. Były lider kojarzy się jeszcze z okresem rządów Helmuta Kohla, budząc sympatię u kolegów, którzy tesknią za czymś utraconym. Stary 'wyjadacz' ma zresztą jeszcze pewne porachunki z Merkel. W 2002 r. odwołała go z funkcji szefa frakcji CDU/CSU i sama je zajęła.
 
Czy Merz wyniesie swoją partię ku odrodzeniu? Faktem jest, że niemiecki milioner jest bardzo lubiany we wschodnich landach i mógłby tam skutecznie powalczyć o powrót elektoratu, który odpłynął w kierunku AfD. Zagrozić mógłby Merzowi w walce o konserwatywne głosy Hans-Georg Maassen, były szef niemieckiego kontrwywiadu (BfV). W 2018 r. Maassen został odwołany z urzędu za nagminne krytykowanie polityki migracyjnej Merkel. Ale nadal jest obecny, a na jego występy przychodzą tłumy.Tyle że Maassen raczej nie wystartuje w wyścigu o fotel szefa CDU, gdyż dla wielu wpływowych członków partii stał się osobą niepożądaną, zastanawiającą się zresztą nad zmianą barw politycznych.
 
Inne pytanie: czy powrót chadecji do konserwatywnych korzeni osłabi AfD? Jej zły wynik wyborczy w Hamburgu oraz anatema, jaką ukarano ją w Turyngii, skłaniają do wysnucia wniosku, że partia Alexandra Gaulanda jest w odwrocie. Otóż nie. Myli się też ten, kto uważa, że AfD już zawczasu zwinęła nad Łabą swoje żagle. Hamburg, mimo że od lat znajduje się w rękach socjalistów, był w przeszłości już nieraz rządzony przez formacje prawicowe. W wyborach 2004 r. Ole van Beust uzyskał dla CDU absolutną większość. Były burmistrz Hamburga jest jednak raczej nietypowym chadekiem, bo jako zdeklarowany gej uchodzi za wyznawcę lewicowo-liberalnych poglądów, który zawarł na dodatek pierwszy w Niemczech (i wtedy jeszcze niezwykle egzotyczny) sojusz z Zielonymi.
 
Na pewno nie można powiedzieć tego samego o Ronaldzie Schillu, założycielu ugrupowania 'Schill-Partei', które miało już wyraźne konserwatywne oblicze. W 2001 r. partia hamburskiego sędziego uzyskała niesamowite 19,4 proc. głosów, wchodząc w koalicję z CDU i FDP. Nad Łabą były więc już podejmowane próby reanimacji partii prawicowych i dlatego także AfD liczyła tam na więcej głosów. Toteż jej klęska w Hamburgu wywołała wewnątrzpartyjne perturbacje.
 

"W zachodniej AfD mnożą się głosy nawołujące do odcięcia się od ekstremistów jak Höcke. Niewykluczone, że dojdzie w tej partii do rozłamu. W każdym razie niektórzy członkowie poniosą konsekwencje za słaby wynik w Hamburgu"

 
- wróży Karl-Rudolf Korte, politolog z Uniwersytetu Duisburg-Essen.
 
Zresztą jego słowa są podparte badaniami. Według sondażu przeprowadzonego przez instytut Infratest Dimap blisko 70 proc. wyborców AfD w Hamburgu ubolewa nad tym, że ich partia nie zdystansowała się wystarczająco od 'wschodnich radykałów'. Podziały w AfD mogą się więc pogłębić. Politycy 'Skrzydła' Björna Höckego, którzy pewnie jako pierwsi zostaną odsunięci w ramach odbywających się czystek, zaczną wynosić na zewnątrz brudy, które mogą osłabić partię Gaulanda.
 
Chadecy mieliby wtedy wiele powodów do radości, bo tak naprawdę odwołują się do tego samego elektoratu, który dotąd wolał jednak stawiać krzyżyki obok nazwisk wyszydzanych przez nich 'faszystów'. Toteż nie jest szczególnie zaskakujące, że akurat politycy bawarskiej CSU (poniekąd bardziej konserwatywnej niż siostrzana CDU) atakują AfD ze szczególną zajadłością. Przy bliższym spojrzeniu oba ugrupowania cechuje bowiem ogromna zbieżność programowa.
 
Przypomnijmy, że Alternatywa dla Niemiec została założona głównie przez chadeków sfrustrowanych polityką Merkel. Niektórzy wtedy wręcz twierdzili, że do AfD przeszedł 'kwiat intelektualny' CDU. Nowe ugrupowanie cieszyło się wówczas faktycznie estymą 'partii profesorów', dla których politycznym paliwem do buntu był sprzeciw wobec wprowadzenia waluty euro. Krytykując politykę migracyjną rządu RFN, posłowie AfD wskazywali przede wszystkim na skutki ekonomiczne zaostrzającego się kryzysu. Nazywanie 'faszystą' choćby profesora ekonomii Jörga Meuthena jest, najdelikatniej mówiąc, zdecydowaną przesadą. Przeto wiele sensownych osób z tej partii nie potrafi zrozumieć ostracyzmu, którym otaczają ją politycy CDU. 
 
Wprawdzie oficjalnie chadecy wykluczają również współpracę z postkomunistami z Die Linke (co zresztą doprowadziło do patu w Turyngii), choć trudno nie odnieść wrażenia, że Merkel i jej kibice traktują niereformowalnych pasjonatów 'sierpa i młota' pobłażliwiej niż naukowców z AfD. I nie przeszkadza im bynajmniej, że poszczególni politycy Lewicy znaleźli się na celowniku niemieckiego kontrwywiadu.
 
Tyle tylko, że te wieloletnie umizgi chadeków do socjalistów, które wprawiają w konfuzję nawet tych, którzy z CDU w najmniejszym stopniu nie sympatyzują, mogą się niebawem odbić rykoszetem. Analitycy instytutu Forsa ustalili, że gdyby dziś już odbyły się wybory do Bundestagu, partie SPD, Zieloni i Lewica mogłyby liczyć na większość niezbędną do rządzenia - mimo zwycięstwa CDU/CSU. Scenariusz lewicowej koalicji rządowej z 'zielonym' kanclerzem na czele rozpalił już na dobre wyobraźnię szefa Die Grünen Roberta Habecka, wyznawcy polityki Emmanuela Macrona oraz otwartych granic dla imigrantów.

Dlatego z polskiego punktu widzenia pozostaje mieć nadzieję, że chadecy wybiorą nowego szefa kierując się najlepiej pojmowaną troską o tradycję własnej partii.
 
Wojciech Osiński

 

POLECANE
Reakcja Polaków na zbrodnię migranta w Toruniu jest obserwowana. I ten egzamin oblaliśmy. Pozamiatane gorące
Reakcja Polaków na zbrodnię migranta w Toruniu jest obserwowana. I ten egzamin oblaliśmy. Pozamiatane

Dziś w nocy mija tydzień od okrutnego ataku wenezuelskiego migranta na Polkę w Toruniu. Do tej pory nie zabierałem w tej sprawie głosu. Bo czekałem. Obserwowałem, jaki rezonans wywoła w Polsce ta straszliwa zbrodnia.

Samuel Pereira: Dziś Lech Kaczyński, podobnie jak jego brat Jarosław, obchodziłby 76. urodziny tylko u nas
Samuel Pereira: Dziś Lech Kaczyński, podobnie jak jego brat Jarosław, obchodziłby 76. urodziny

To są ważne rocznice dla państwa, narodu, ale i te osobiste, które dotyczą jednej (w tym wypadku dwóch osób), a jednocześnie nas wszystkich. Dziś jest jeden z takich dni. Śp. prezydent Lech Kaczyński rozumiał i kochał Polskę.

Nadzy Etiopczycy biegali po Lubinie. Ślady skrępowania z ostatniej chwili
Nadzy Etiopczycy biegali po Lubinie. "Ślady skrępowania"

14 czerwca 2025 r. nad ranem na ul. Legnickiej w Lubinie policjanci zatrzymali dwóch nagich Etiopczyków. Mężczyźni mieli ślady na nadgarstkach, które mogą sugerować wcześniejsze skrępowanie.

Szok w Pałacu Buckingham. Księżna Kate zdecydowała z ostatniej chwili
Szok w Pałacu Buckingham. Księżna Kate zdecydowała

Księżna Kate Middleton rezygnuje z Royal Ascot 2025, nadal dochodząc do siebie po leczeniu raka – poinformował Pałac Kensington.

Oświadczenie I prezes SN: Nieodpowiedzialne zachowanie Giertycha nie opóźni rozpoznania protestów wyborczych z ostatniej chwili
Oświadczenie I prezes SN: Nieodpowiedzialne zachowanie Giertycha nie opóźni rozpoznania protestów wyborczych

Sąd Najwyższy stanowczo odpiera zarzuty Romana Giertycha, który 18 czerwca – jak pisze pierwsza prezes SN – próbował wymóc dostęp do akt sprawy, w której nie jest stroną. Małgorzata Manowska wyjaśnia, że interwencja poselska i ustawa o informacji publicznej nie dają takich uprawnień.

Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę tylko u nas
Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę

No i po wyborach. Karol – wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów... Tli się nadzieja na powtórkę wysyłają starych profesorów i sędziów z demencją, żeby tłumaczyli w TVN-ie, że wybory sfałszowane i trzeba powtórzyć... Wszystko się nie zgadza... Justycjanie już mieli obiecane stołki jak wyrzucą neonów, a tu co? Neony jak siedziały tak siedzą.

Kulisy RBN: Andrzej Duda się wściekł, takiego Tuska jeszcze nie widziałem z ostatniej chwili
Kulisy RBN: Andrzej Duda się wściekł, takiego Tuska jeszcze nie widziałem

– Prezydent Andrzej Duda był wściekły na słowa premiera Donalda Tuska o ponownym przeliczeniu głosów oddanych w wyborach prezydenckich – powiedział w środę poseł Marek Jakubiak. – Prezydent sprowadził Tuska na ziemię – dodał.

Protesty wyborcze. Bodnar żąda wyłączenia wszystkich sędziów z ostatniej chwili
Protesty wyborcze. Bodnar żąda wyłączenia wszystkich sędziów

Adam Bodnar uderza w Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – minister sprawiedliwości chce wyłączenia wszystkich jej sędziów z rozpoznawania protestów wyborczych.

Zakaz sprzedaży e-papierosów. Jest decyzja prezydenta z ostatniej chwili
Zakaz sprzedaży e-papierosów. Jest decyzja prezydenta

Prezydent podpisał zakaz sprzedaży wszystkich e-papierosów i woreczków nikotynowych nieletnim. Przepisy wejdą w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

Protesty wyborcze. Sąd Najwyższy podał liczbę z ostatniej chwili
Protesty wyborcze. Sąd Najwyższy podał liczbę

Do Sądu Najwyższego wpłynęło około 30 tys. protestów wyborczych. 9,2 tys. z nich zostało już zarejestrowanych – przekazała w środę po południu Monika Drwal z zespołu prasowego SN.

REKLAMA

[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Kryzys CDU. "Chadecy na dnie"

Pod szczelnym przykryciem radosnej 'odnowy' w CDU pogłębia się kryzys. Z polskiego punktu widzenia pozostaje mieć nadzieję, że na kwietniowej konwencji partyjnej chadecy dokonają właściwego wyboru.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Kryzys CDU. "Chadecy na dnie"
/ screen YouTube SABC
Mimo że ubiegłotygodniowe elekcje w Hamburgu były jedynym plebiscytem landowym w tym roku, ponadto niereprezentatywnym dla wyborów parlamentarnych w 2021 r., to na pewno są jakimś wskaźnikiem chwilowych nastrojów społecznych w RFN. I wydaje się oczywiste, że liderzy największych partii niemieckich muszą teraz odpowiednio nastawić swoje żagle. 
 
W wyborach do hamburskiego parlamentu zwyciężyła SPD, która w przyszłości będzie dalej rządziła wspólnie z Zielonymi. W hanzeatyckiej metropolii socjaliści cieszą się więc nadal poparciem, o którym w innych krajach związkowych mogliby pomarzyć. Dla Zielonych, którzy prowadzili nad Łabą kampanię pełną mocnych słów i kategorycznych wezwań, zamierzone pierwsze miejsce okazało się wprawdzie celem zbyt ambitnym. Niemniej partia Roberta Habecka zdołała podwoić swój wynik wyborczy sprzed pięciu lat.
 
Z kolei chadecy odnieśli w Hamburgu dotkliwe straty. Niemieccy komentatorzy utrzymują, że wyborcy ukarali konserwatywne partie za ostatnie wydarzenia w Erfurcie. Kilka tygodni temu lokalny parlament w Turyngii nieoczekiwanie wybrał na premiera tego landu mało znanego posła FDP Thomasa Kemmericha. Przy czym jego zwycięstwo umożliwiły wspólne głosy posłów CDU i AfD

Spore kontrowersje wzbudził fakt, że politycznym lewarkiem dla Kemmericha okazał się polityk AfD oraz frontmen tzw. 'Skrzydła' Björn Höcke, który w przeszłości krytykował m.in. berliński pomnik ofiar Holokaustu i świadomie używał słów budzących jak najgorsze skojarzenia, np. 'Lebensraum' - przestrzeń życiowa, lub 'Umvolkung' - 'zmiana składu etnicznego społeczeństwa'.
 
W mediach wybór Kemmericha wywołał wielodniowe fale oburzenia. Co prawda jego zwycięstwo było demokratyczne i prawomocne, lecz sam fakt, że dał on się wybrać przy poparciu partii izolowanego dotąd Höckego wstrząsnął niemiecką sceną polityczną, co zaowocowało rychłą dymisją świeżo upieczonego premiera Turyngii. Zostało bowiem naruszone tabu centrowych ugrupowań, które zakazywało tworzenie jakichkolwiek większości z AfD.
 
Wydarzenia w Erfurcie sprowokowały niemal natychmiast myślenie o przyspieszonych wyborach - zarówno tych lokalnych jak i ogólnokrajowych. Natomiast z punktu widzenia chadeków współpraca z AfD okazała się strzałem w wizerunkowy kręgosłup, doprowadzając do wewnętrznej erozji.
 
Na początku lutego szefowa chadeków Annegret Kramp-Karrenbauer (zwana z przekąsem 'AKK' bądź 'Mini-Merkel') zapowiedziała, że poda się do dymisji i w następnych miesiącach pokieruje procesem wyłonienia nowego kandydata na szefa rządu federalnego w 2021 r. Tym samym przyznała, że rozdzielenie przed rokiem funkcji kanclerza i przewodniczącej CDU było fatalnym błędem, który osłabił jej ugrupowanie. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy AKK zdobyła się jednak jeszcze na znacznie więcej 'pomyłek'.
 
Kiedy latem 2019 r., po odejściu Ursuli von der Leyen do Brukseli, została ministrem obrony, miast komplementów spadły na nią gromy. Przejęcie tego resortu miało podreperować jej wizerunek, choć odebrało jej resztki sympatii wyborców i zaszkodziło wiarygodności. Już wtedy stołeczny dziennik 'Der Tagesspiegel' sformułował tezę, podjętą także przez inne media i dziś powszechnie podzielaną, że AKK nie odzyska utraconej popularności.
 

"Chadecy znaleźli się na dosłownym dnie. Pod przykryciem optymistycznego hasła 'odnowy' pogłębia się bezład"

 
- zauważa zaś dolnosaksoński dziennik 'Neue Osnabrücker Zeitung'.
 
W podobnym tonie skomentowała wyniki wyborów w Hamburgu regionalna gazeta 'Südkurier'.
 

"Hamburg jest jedynie małym krajem związkowym, a jednak cała Republika Federalna Niemiec przyglądała się temu testowi nastrojów. A ten pokazał: chrześcijańscy demokraci nie mogą sobie pozwolić na pozostawienie niewyjaśnionych problemów personalnych i merytorycznych"

 
- puentuje badeński dziennik.
 
Tymczasem nowych kandydatów na stanowisko szefa CDU (i tym samym przyszłego kandydata na fotel kanclerski) wciąż przybywa. Swoją kandydaturę zgłosił niedawno Norbert Röttgen, były minister środowiska w rządzie Merkel oraz przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Bundestagu. Röttgen uchodzi co prawda za polityka namaszczonego przez obecną kanclerz, choć na pewno jest bardziej krytyczny wobec Kremla i niemieckiej postkomuny (co z punktu widzenia rządzących w Warszawie może się okazać istotne).
 
Kolejnym kandydatem jest obecny premier Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet, który kilka dni temu oficjalnie dołączył do wyścigu o najważniejsze stanowisko w Konrad-Adenauer-Haus. Tymczasem minister zdrowia Jens Spahn, który dwa tygodnie temu jako pierwszy wystartował, niespodziewanie się zeń wycofał, zapowiadając, że w przypadku zwycięstwa Lascheta zostałby wiceszefem CDU. Gros chadeków buduje swoje nadzieje na założeniu, że tandem Laschet-Spahn będzie w stanie pogodzić wszystkie partyjne skrzydła.
 
Laschet cieszy się wśród wyborców sympatią przede wszystkim dlatego, że jest autorem gigantycznego sukcesu, jakim było odbicie düsseldorfskiego landtagu z rąk socjalistów, którzy przez lata uważali Nadrenię za swój nienaruszalny bastion. Należy on wprawdzie do grona polityków CDU, którzy budowali zręby swoich karier grzejąc się w świetle sukcesu Merkel, choć jego wyraźny konserwatywny rys zapewnia mu także poparcie tych, którzy się od niej odwrócili. Premier Nadrenii jest ponadto wierzącym katolikiem, co więcej krytycznym wobec zrównania związków homoseksualnych z małżenstwami. Toteż jego zapowiedź, jakoby chciał uczynić swoim zastępcą geja Jensa Spahna, na początku budziła pewne kontrowersje.

Konwencja partyjna CDU, mająca wyłonić nowego przewodniczącego, odbędzie się prawdopodobnie już w kwietniu. Do tego czasu mogą się jeszcze pojawić inni kandydaci. O ile Laschet, Spahn i Röttgen starają się, żeby odsunięcie AKK i Merkel od władzy miało przebieg nienoszący znamion politycznej wojny, o tyle odwieczny wróg szefowej rządu Friedrich Merz postuluje radykalną odbudowę CDU, łącząc program odnowy z powrotem do jej chrześcijańskich korzeni. Były lider kojarzy się jeszcze z okresem rządów Helmuta Kohla, budząc sympatię u kolegów, którzy tesknią za czymś utraconym. Stary 'wyjadacz' ma zresztą jeszcze pewne porachunki z Merkel. W 2002 r. odwołała go z funkcji szefa frakcji CDU/CSU i sama je zajęła.
 
Czy Merz wyniesie swoją partię ku odrodzeniu? Faktem jest, że niemiecki milioner jest bardzo lubiany we wschodnich landach i mógłby tam skutecznie powalczyć o powrót elektoratu, który odpłynął w kierunku AfD. Zagrozić mógłby Merzowi w walce o konserwatywne głosy Hans-Georg Maassen, były szef niemieckiego kontrwywiadu (BfV). W 2018 r. Maassen został odwołany z urzędu za nagminne krytykowanie polityki migracyjnej Merkel. Ale nadal jest obecny, a na jego występy przychodzą tłumy.Tyle że Maassen raczej nie wystartuje w wyścigu o fotel szefa CDU, gdyż dla wielu wpływowych członków partii stał się osobą niepożądaną, zastanawiającą się zresztą nad zmianą barw politycznych.
 
Inne pytanie: czy powrót chadecji do konserwatywnych korzeni osłabi AfD? Jej zły wynik wyborczy w Hamburgu oraz anatema, jaką ukarano ją w Turyngii, skłaniają do wysnucia wniosku, że partia Alexandra Gaulanda jest w odwrocie. Otóż nie. Myli się też ten, kto uważa, że AfD już zawczasu zwinęła nad Łabą swoje żagle. Hamburg, mimo że od lat znajduje się w rękach socjalistów, był w przeszłości już nieraz rządzony przez formacje prawicowe. W wyborach 2004 r. Ole van Beust uzyskał dla CDU absolutną większość. Były burmistrz Hamburga jest jednak raczej nietypowym chadekiem, bo jako zdeklarowany gej uchodzi za wyznawcę lewicowo-liberalnych poglądów, który zawarł na dodatek pierwszy w Niemczech (i wtedy jeszcze niezwykle egzotyczny) sojusz z Zielonymi.
 
Na pewno nie można powiedzieć tego samego o Ronaldzie Schillu, założycielu ugrupowania 'Schill-Partei', które miało już wyraźne konserwatywne oblicze. W 2001 r. partia hamburskiego sędziego uzyskała niesamowite 19,4 proc. głosów, wchodząc w koalicję z CDU i FDP. Nad Łabą były więc już podejmowane próby reanimacji partii prawicowych i dlatego także AfD liczyła tam na więcej głosów. Toteż jej klęska w Hamburgu wywołała wewnątrzpartyjne perturbacje.
 

"W zachodniej AfD mnożą się głosy nawołujące do odcięcia się od ekstremistów jak Höcke. Niewykluczone, że dojdzie w tej partii do rozłamu. W każdym razie niektórzy członkowie poniosą konsekwencje za słaby wynik w Hamburgu"

 
- wróży Karl-Rudolf Korte, politolog z Uniwersytetu Duisburg-Essen.
 
Zresztą jego słowa są podparte badaniami. Według sondażu przeprowadzonego przez instytut Infratest Dimap blisko 70 proc. wyborców AfD w Hamburgu ubolewa nad tym, że ich partia nie zdystansowała się wystarczająco od 'wschodnich radykałów'. Podziały w AfD mogą się więc pogłębić. Politycy 'Skrzydła' Björna Höckego, którzy pewnie jako pierwsi zostaną odsunięci w ramach odbywających się czystek, zaczną wynosić na zewnątrz brudy, które mogą osłabić partię Gaulanda.
 
Chadecy mieliby wtedy wiele powodów do radości, bo tak naprawdę odwołują się do tego samego elektoratu, który dotąd wolał jednak stawiać krzyżyki obok nazwisk wyszydzanych przez nich 'faszystów'. Toteż nie jest szczególnie zaskakujące, że akurat politycy bawarskiej CSU (poniekąd bardziej konserwatywnej niż siostrzana CDU) atakują AfD ze szczególną zajadłością. Przy bliższym spojrzeniu oba ugrupowania cechuje bowiem ogromna zbieżność programowa.
 
Przypomnijmy, że Alternatywa dla Niemiec została założona głównie przez chadeków sfrustrowanych polityką Merkel. Niektórzy wtedy wręcz twierdzili, że do AfD przeszedł 'kwiat intelektualny' CDU. Nowe ugrupowanie cieszyło się wówczas faktycznie estymą 'partii profesorów', dla których politycznym paliwem do buntu był sprzeciw wobec wprowadzenia waluty euro. Krytykując politykę migracyjną rządu RFN, posłowie AfD wskazywali przede wszystkim na skutki ekonomiczne zaostrzającego się kryzysu. Nazywanie 'faszystą' choćby profesora ekonomii Jörga Meuthena jest, najdelikatniej mówiąc, zdecydowaną przesadą. Przeto wiele sensownych osób z tej partii nie potrafi zrozumieć ostracyzmu, którym otaczają ją politycy CDU. 
 
Wprawdzie oficjalnie chadecy wykluczają również współpracę z postkomunistami z Die Linke (co zresztą doprowadziło do patu w Turyngii), choć trudno nie odnieść wrażenia, że Merkel i jej kibice traktują niereformowalnych pasjonatów 'sierpa i młota' pobłażliwiej niż naukowców z AfD. I nie przeszkadza im bynajmniej, że poszczególni politycy Lewicy znaleźli się na celowniku niemieckiego kontrwywiadu.
 
Tyle tylko, że te wieloletnie umizgi chadeków do socjalistów, które wprawiają w konfuzję nawet tych, którzy z CDU w najmniejszym stopniu nie sympatyzują, mogą się niebawem odbić rykoszetem. Analitycy instytutu Forsa ustalili, że gdyby dziś już odbyły się wybory do Bundestagu, partie SPD, Zieloni i Lewica mogłyby liczyć na większość niezbędną do rządzenia - mimo zwycięstwa CDU/CSU. Scenariusz lewicowej koalicji rządowej z 'zielonym' kanclerzem na czele rozpalił już na dobre wyobraźnię szefa Die Grünen Roberta Habecka, wyznawcy polityki Emmanuela Macrona oraz otwartych granic dla imigrantów.

Dlatego z polskiego punktu widzenia pozostaje mieć nadzieję, że chadecy wybiorą nowego szefa kierując się najlepiej pojmowaną troską o tradycję własnej partii.
 
Wojciech Osiński


 

Polecane
Emerytury
Stażowe