Dr. Łysakowski:Kościół zrobił wiele dla polsko-niemieckiego pojednania, musimy uważać, by tego nie uronić
Zdarzyło się to dnia 18 listopada 1965 w trakcie Soboru Watykańskiego II 34 polskich biskupów, podpisało „Orędzie” do „biskupów niemieckich” ( byli wśród nich kardynał Stefan Wyszyński i Święty Jan Paweł II – wówczas Karol Wojtyła). Postępowanie Kościoła wywołało atak furii komunistycznej władzy. „Ktoś” ośmielił się podważyć jej monopol na reprezentowanie Polaków i to reprezentowanie w stosunkach z najbardziej (oprócz USA) znienawidzonym „obiektem” na zachodzie – z RFN i jego obywatelami jakimi byli niemieccy Biskupi. Na reakcje nie trzeba było czekać długo, rozpoczęła się wściekła antykościelna akcja, w trakcie której nie cofano się przed żadnymi metodami bazując przy tym na powojennych resentymentach Polaków wobec Niemców. „ [...] Rozpoczęty w dokumentach biskupich dialog w przedmiocie granicy polskiej na Odrze i Nysie nie przyniósł Polsce niczego dobrego. Biskupi niemieccy, ważąc słowa i nie zajmując bezpośrednio stanowiska w tej sprawie, w sposób pośredni i zdecydowany stanęli na gruncie rewizjonistycznym. […] biskupi polscy , nawet bez uprzedniej prośby [...] wybaczyli Niemcom wszystkie zbrodnie, jakich dopuściły się Niemcy [...] wobec Polski i narodu polskiego. […] Biskupi mówią […] w swym orędziu do biskupów niemieckich: „[...] > wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego się Soboru, udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie < [...] Żadne dokumenty […] nie mogą wymazać hitlerowskich zbrodni wojennych […]. Nie zostaną one ani zapomniane ani wybaczone. […] antykomunizmu zaćmił w ich umysłach poczucie patriotyzmu, zaćmił fakt, że walka z komunizmem uderza rykoszetem w granice Polski na Odrze, Nysie i Bałtyku, godzi faktycznie w niepodległy byt narodu polskiego. [...] Rząd PRL, organa władzy państwowej, nie prowadzą ani nie chcą prowadzić walki z kościołem, [...] część hierarchii kościelnej na czele z kardynałem Wyszyńskim wyszła z konstytucyjnych ram [...] władze państwowe muszą na to reagować, [...] Ta część hierarchii kościelnej, która gwałci ustawę zasadniczą [...] dopóki nie zajmie lojalnej postawy wobec państwa, wobec Polski Ludowej. [...] ”.
Fragmenty listu byłego premiera PRL Józefa Cyrankiewicza, który zapowiadał represje wobec episkopatu a tym samym łamanie Konstytucji PRL, cytowane wyżej, a odnoszące się do „Orędzia Biskupów Polskich do Niemieckich” charakteryzowały doskonale atmosferę jaka zapanowała w kręgach komunistycznej władzy po inicjatywie Episkopatu Polski z 1965 roku i reakcji Episkopatu Niemiec na tę inicjatywę ( 5.XII.1965 roku ). Rzecz ciekawa i chyba nieprzewidziana przez nikogo „Orędzie” stało się istotnym elementem gry politycznej odnoszącej się do państwowości NRD.
W tej kwestii zwracano uwagę na suwerenność wspomnianej wyżej NRD i wiążące się z tym uznanie przez to państwo granicy na Odrze i Nysie. Z punktu widzenia polityki i istnienia NRD, jako niezależnego bytu państwowego, cała inicjatywa Biskupów ignorująca istnienie dwu państw niemieckich polskich była bez sensu bowiem między PRL a NRD żadne problemy i kwestie sporne nie istnieją: „[...] i nie trzeba żadnego więcej >pojednania< ni >wybaczenia< [...]”. Przy okazji dyskusji o „orędziu” i opisywaniu sytuacji w Niemczech Zachodnich w propagandzie PRL wykorzystywano mocno udział niemieckiego Kościoła Katolickiego w budowie i kształtowaniu postaw żołnierzy „Bundeswehry” starając się opisywać ten proces jako pełną kontynuację tego co działo się wcześniej w Wehrmachcie: „W każdej jednostce [...] jest co najmniej dwóch kapłanów: jeden rzymsko – katolicki i jeden ewangelicki. Jeśli w hitlerowskich dywizjach na 10 – 12 tysięcy żołnierzy było dwóch kapelanów to w Bundeswehrze 1 duchowny przypada na 1500 żołnierzy [...] kapelani wojskowi [...] wychowują również żołnierzy w duchu tradycji krzyżackich i pruskich, a nawet hitlerowskich [...]”.
Wraz z upływem czasu obserwując uważnie to co się działo na niemieckiej scenie politycznej i chcąc nie chcąc przyznawano przy tym, że inicjatywa , która wyszła od „ polskiego Kościoła” miała istotne znaczenie dla dialogu polsko – niemieckiego i kierowała dyskusję na temat powojennych granic naszego kraju na zupełnie nowe tory aktywizując w nią przy tym nie tylko środowiska katolickie.
Próbowano też znaleźć w aktywności strony niemieckiej ślady doraźnej obrony Kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego w różnych niemieckojęzycznych mediach wyraźnie odróżniano od Gomółki, przed atakami „władzy ludowej”.
Z kolei Niemcy dostrzegając w „Orędziu” dokument polityczny nie uciekali od trudnych dla siebie problemów i pytań stawianych przez polskiego kardynała. Dotyczyły one efektów wojny, która wepchnęła Polskę „w objęcia komunizmu i ateizmu”, a także i tego, że to z ich winy granica polsko – niemiecka przebiega tak właśnie jak przebiegała w 1965 roku.
Te sformułowania kładły całkowity kłam propagandzie komunistów o „wyprzedawaniu” przez kościół polskich interesów narodowych. Jeszcze przed podpisaniem przez Stefana Wyszyńskiego „Orędzia” bardzo uważnie obserwowano to co dzieje się w Rzymie gdzie przebywali polscy biskupi. Szczegółowo informowano na przykład o ilości i zawartości korespondencji jaką otrzymywali hierarchowie przebywający Soborze Watykańskim II. Jak sądzę, nie bez przyczyny w policyjnych dokumentach, które kiedyś przeglądałem w IPN, znalazła się nie datowana notatka / instrukcja: „Aktualne problemy polityki kościoła i zadania organizacji partyjnych [...]” zawierająca, między innymi, wykładnię działań dla aparatu bezpieczeństwa PRL wobec kościoła właśnie. Opisywano w niej dobre i złe strony „współżycia” komunistycznego państwa z instytucjami katolickimi. Rzecz jasna tych złych stron było znacznie więcej niż dobrych, a cała wina, za pogarszanie się atmosfery leżała po stronie katolików i hierarchii kościelnej wzmagającej od dłuższego czasu: „ [...] ofensywę polityczną wymierzoną przeciw władzy ludowej, obliczoną na skłócenie ludzi wierzących i niewierzących [...] rozbicie jedności narodu zajętego twórczą, pokojową pracą [...] Aspiracje polityczne hierarchii kościelnej [...] stanowią przyczynę trudności w normalizacji stosunków między kościołem a państwem [...]”.
Wyraźnym przykładem chęci dominowania nad władzą świecką i zdobywania zwolenników miała być pielgrzymka Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po Polsce: „ [...] Dotychczasowy przebieg tej wędrówki ujawnia poza religijne cele jakie przy tej okazji usiłuje osiągnąć episkopat. Staje się ona bowiem >unowocześnioną< metodą nawracania wiarę przy pomocy środków antykomunistycznych [...]”. Według anonimowych autorów dokumentu do zwalczania komunistów i ich wpływów „używano” też ustawy dopuszczającej przerywanie ciąży. Zadziwiające ale argumenty, za tą ustawą, używane w roku 1965 niczym nie różnią od tych , które stosowane są w celu jej poparcia dzisiaj – warto zwrócić na to uwagę: „ […] kampania ta zaczęła się od napaści biskupów na ustawę o dopuszczalności przerywania ciąży i politykę świadomego macierzyństwa […] propagujemy planowanie rodziny […] by nie było tragedii matek obarczonych nadmierną liczbą dzieci, którym rodzice nie mogą zapewnić minimum utrzymania. Nie propagujemy wcale przerywania ciąży, przeciwnie uważamy, je za środek szkodliwy dla zdrowia kobiety, dopuszczalny tylko w ostateczności […]”. Równocześnie wskazywano na pozytywne przykłady współpracy innych wyznań z władzą konfrontując je od razu z pozycją i postawą kościoła w Polsce.
W sumie odmawiano i Kościołowi i jego „książętom” prawa do zabierania głosu w jakichkolwiek sprawach związanych z życiem społecznym w Polsce: „ [...] Kto jak kto, ale właśnie hierarchia rzymsko – katolicka nie ma jakiegokolwiek prawa mówić o trosce o ludzi pracy i wysuwać oskarżeń wobec władzy ludowej [...]”. Sygnalizowano przy tym napisy jakie pojawiały się w miejscach publicznych w tym na świątyniach: „ [...] Rybnik – bud. Szkoły: > nie chcemy biskupów niemieckich <, Bielsko – budynek: > chcemy wyjaśnień dla czego zdradzili <, na frontonie budynku ZSP > przecz z episkopatem <, w Krakowie na kościele: > precz z arcybiskupem zdrajcą <, w Szczecinie – 19.XII. na drzwiach kościoła: > Precz < [...]”. Atakowano też Kościół w pseudonaukowych opracowaniach przeznaczonych dla aktywu PZPR i SB. Zwracano w nich uwagę na „historyczne” błędy zawarte w „Orędziu”. Głównym z nich było zwrócenie się do z przesłaniem głównie do Niemców a nie do Czechów (sic !) bo: „ [...] Przecież Dobrawka, na którą powołuje się >orędzie< była księżniczką czeską, skoro więc za jaj wpływem Mieszko przyjął chrzest […] to wypadało zaprosić przede wszystkim biskupów czeskich.” Ten ton kontynuowano także w odniesieniu do i w przeciwieństwie do opisywanego w „Orędziu” podziału administracyjnego „Polski Piastowskiej”, a także działań politycznych pierwszych Piastów zbliżających nasz kraj do Zachodu, które w oczach autorów „Tez” dystansowały wręcz Polskę od Cesarstwa Ottona III i tym samym wzmacniających jej suwerenność w sferze politycznej, a także i kulturowej. „Orędzie” więc w swej istocie było i musiało być antypolskie i antypaństwowe: „ [...] to sformułowanie jest dla Polski, dla polityki piastowskiej, zwłaszcza polityki Mieszka I i Bolesława Chrobrego krzywdzące; […], swą suwerenność utwierdzała i nie była żadnym >członkiem Imperium Romanum Ottona III<, [...]. W długim akapicie >orędzia< [...] podkreśla się przesadnie i jednostronnie zasługi niemieckie dla kultury polskiej. Bez mała się twierdzi, że kultura polska jest powtórzeniem kultury niemieckiej. Historycy kultury polskiej wykazali, że tak nie jest [...].” Biskupi zaś wzorem Stanisława ze Szczepanowa stali się (publikując orędzie) faktycznymi zdrajcami, skutkowało to uwagą: „ […] Uwaga praktyczna. Nie należy śpiewać > Gaude Mater Polonia< […] Pieśń bowiem sławi Stanisława ze Szczepanowa, który był klasycznym zdrajcą racji stanu […].”. W dalszym ciągu wywodów pojawiają się też argumenty z najnowszej historii naszego kraju. Ukazują one co najbardziej „bolało” ówczesne władze w „Orędziu”. Były to nie tylko inne, niż nakazywane przez komunistów opinie o kształtowaniu stosunków polsko – niemieckich, ale także podkreślanie suwerenności kościoła od władzy państwa, zupełnie odmienna od „oficjalnej” wizja końca i efektów wojny dla Polski i Polaków. W końcu zaś pojawienie się kościoła jako samodzielnego gracza na politycznej arenie. To zaś było dla komunistów trudne do zaakceptowania, każda więc metoda łącznie z kłamstwem i manipulacją ( tym szczególnie odmawianie patriotyzmu i uleganie wrogim Niemcom ), by kościół dyskredytować była dobra. Odwoływano się przy tym do wypowiedzi Herberta Czaji wspominającego w sposób „[...] tendencyjny i jadowity [...]” trudny los polskiego kościoła, gnębionego podobnie jak w ZSRR podatkami. Wierni chcący chodzić na msze i prowadzić prace formacyjne są narażeni na liczne trudności w pracy. Przy okazji Czaja poświęcał nieco miejsca „księżom patriotom” określając ich rolę jako małą. Odnotowywał też znaczny wpływ na „ [...] Urzędu do spraw wyznań oraz tajnej policji na zagadnienia kościelne [...]”. Kościół jednak swoją postawą różną od „PAXU” i „[...] lewicowych prawowiernych katolików „Znak” [...]” powodował, że wielu wiernych stoi przy nim twardo przeciwstawiając się silnym prądom laickim. Polski katolicyzm poniósł w czasie wojny i okupacji ogromne straty a i Polacy zostali zdemoralizowani: „[...] na skutek warunków stworzonych przez Rosję [...]”. Opisując sytuację w Polsce i postawę kościoła zwracał też Czaja uwagę na elementy antysemityzmu: „[...] Nie mówię tego […] bynajmniej dla tego aby potworności Oświęcimia porównywać z polskim antysemityzmem, co usiłuje się w ostatnim czasie czynić z niektórych stron. Uważam podobne porównania za niemożliwe [...]”. Ważne to w aspekcie dzisiejszej dyskusji i oskarżania nas o współudział w Holokauście. Czaja wspominał też o tym, by władze RFN troszczyły się bardziej o Polaków w Niemczech ( jakże to aktualny, mimo upływu lat, postulat !!! ).
Kościół usiłował się bronić: [...] Kardynał Wyszyński rozgoryczony zareagował obecnie ostro na ataki rządu, który twierdzi , że biskupi mieszają się w sprawy polityki zagranicznej [...] sekretarz polskiego episkopatu biskup Choromański zaatakował postępowanie rządu polskiego [...] Rząd domaga się od kościoła polskiego, aby podzielił jego nienawiść do Niemiec. Ale kościół nie mówi marksistowskim, komunistycznym językiem [...]”. Władza przewidywała formę obrony, nie znała jednak szczegółów planowanej kontrakcji.
Z biegiem czasu jednak, w miarę napływu informacji pochodzących od agentury i obserwacji tego co działo się w kościołach definiowano to co kościół chciał robić. Na przełomie 1965 i 1966 roku przystąpiono do akcji wysyłania petycji i protestów do władz państwa w obronie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Inicjowano tydzień modlitw (na Jasnej Górze) w intencji obrony Kardynała. W tej samej intencji modlono się w kościołach i kaplicach wykorzystując te spotkania do: „ [...] zapoznawania wiernych z ideą > orędzia < ; propagowanie kościelnych uroczystości milenijnych [...] .”.
Władza obserwowała to uważnie.. Efektem tego była, statystyka wypowiedzi biskupów w interesującej nas kwestii. Według podanego klucza Biskupi mieli wypowiadać się zgodnie z duchem i intencjami Kościoła 56, a przeciw „orędziu” 20 razy z czego 19 razy nieoficjalnie. W komunikacie wydanym dnia 15 grudnia 1965 roku Biskupi informowali opinię publiczną i władze PRL o swoim stanowisku szczegółowo je wyjaśniając. Twierdzono, że wiele z elementów > orędzia < zostało przedstawione niezgodnie z prawdą i z pełnym niezrozumieniem spraw, które zostały w nim poruszone. Broniono się także w sposób aktywny przed oskarżeniami o wyprzedaż polskich interesów narodowych: „ […] List uwydatnia krzywdy wyrządzone Polsce w czasie drugiej wojny światowej i dążność do biologicznego wyniszczenia narodu polskiego […]”. Biskupi podczas mszy i spotkań z alumnami z seminariów duchownych charakteryzowali i opisywali przyczynę swojej „akcji”. Powtarzano argument o tym, że „orędzie” nie miało charakteru politycznego lecz moralny i chrześcijański bo taki jest duch panujący w Kościele Katolickim: „ […] orędzie na ma charakteru politycznego, biskupi nie są politykami a wychowawcami w duchu moralności chrześcijańskiej […] „ mówił Arcybiskup Karol Wojtyła w grudniu 1965 roku w Krakowie. Podkreślano także bardzo mocno prawo Kościoła do wypowiadania się w kwestiach dotyczących polskiego życia narodowego i państwowego co wiązało się z wolnościami obywatelskimi i nieumiejętnością oraz brakiem chęci znalezienia porozumienia między władzami PRL a RFN. Wspominano o konieczności chrześcijańskiego przebaczenia Niemcom i zastanowienia się nad błędami i wyrządzonym złem. Ważnym elementem tych wypowiedzi było podkreślanie polskiego patriotyzmu Biskupów i tego, że z biegiem czasu po złej propagandzie nie pozostanie śladu, a inicjatywa Episkopatu, nie tylko, będzie przynosiła dobre owoce ale także pokaże kto lepiej i mądrzej służył Polsce i Polakom. Podkreślano też inną formę „walki” Kościoła i jego hierarchów o prawa Polski do „Ziem Zachodnich” niż ta realizowana przez komunistów. Zwracano także uwagę na złą rolę, jaką w całej sprawie odgrywały PRL/owskie media, w tym szczególnie prasa manipulująca tekstem „orędzia”. Czy nam to coś przypomina – zapytam na koniec retorycznie !?
Piotr Łysakowski