Abp Jędraszewski: "Nie można oddzielić chrystusowego krzyża od losu człowieka pracy i jego godności"
Czytaj więcej: [video] Konferencja Naukowa "Solidarność: Od godności człowieka do ponadnarodowej współpracy"
Czytaj więcej: Piotr Duda: W gospodarce zdominowanej przez korporacje coraz trudniej dostrzec pojedynczego człowieka
Z prawdziwym wzruszeniem i przejęciem staję w tej historycznej sali, mając ciągle w pamięci obrazy, które 39 lat temu płynęły stąd na całą Polskę. To była nadzieja, to była Solidarność.
Pierwszymi korzeniami było to, co przeszło do historii jako Poznański Czerwiec 1956 roku. Tzw. Czarny Czwartek, a w propagandzie komunistycznej "wypadki poznańskie". Ja je pamiętam jako chłopiec. Pamiętam czołgi, które jeździły koło mojego domu. Pamiętam naszą modlitwę domową o powrót ojca, który miał jechać na delegację, ale słuch po nim zaginął. Po 3 dniach modlitwy różańcowej, kiedy już te walki na ulicach ustały, tato wrócił. Okazało się, że jego pociąg zdążył Poznań opuścić
- opowiadał abp Marek Jędraszewski.
Po 25 latach od tamtych wydarzeń, to był czerwiec 1981 roku, festiwal Solidarności, wzniesiono wtedy w Poznaniu pomnik Poznańskiego Czerwca. Pomnik, na którym umieszczono napisy, z czasem uzupełniane. Uzupełniono najpierw datę końcową, o rok 1981. Wspomnienie 13 grudnia tego roku. A w 50-lecie wydarzeń poznańskich w roku 2006 też były wielkie uroczystości, umieszczono dwa słowa: "O Boga". I dopiero wtedy ten pomnik zabrzmiał całą swoją treścią. O Boga, za wolność, prawo i chleb.
O Boga, bo wtedy 100 tys. ludzi, pracowników Poznania, pierwszy taki zryw w komunistycznej Polsce. Na placu Stalina, tak się wtedy ten plac nazywał. Śpiewali robotnicy pieśni religijne: "My chcemy Boga", domagali się powrotu religii do szkół i uwolnienia kardynała Wyszyńskiego. Potem to się potem wszystko spełniło. Za wolność. Kiedy to słowo pojawia się na pomniku, to ono jest po słowie Bóg, a przed słowem prawo. Bo wolność nie jest dowolnością, nie jest kaprysem, samowolą, jest wielkim darem człowieka. Ale nie będzie prawdziwej wolności bez fundamentu Boga, prawa naturalnego i dekalogu, a także dobrego i sprawiedliwego prawa, uwzględniającego wolności człowieka wypływającego z jego godności
- mówił duchowny. Podkreślił, że chodziło o prawo, które miało gwarantować sprawiedliwą Polskę, sprawiedliwą płacę, w tamtych trudnych warunkach, gdzie pracownicy otrzymywali głodowe pensje. Był to zatem sprzeciw przeciwko zniewoleniu komunistycznemu, ówczesnemu prawu, które nie gwarantowało sprawiedliwości, ale "najbardziej jaskrawą niesprawiedliwość".
I było tam także upomnienie się o chleb. Nie o pieniądze. Chociaż w tle niewątpliwie także. Ale o chleb. I chciałbym na to słowo zwrócić szczególną uwagę, odwołując się do "Mojej Piosnki" Cypriana Kamila Norwida: "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszę z ziemi, przez uszanowanie dla darów nieba. Tęskno mi Panie". Tekst wskazuje na Boga, na ziemię, ale czytając dalej tę pieśń, odczytujemy inne treści, która zaraz się z tym chlebem kojarzą. Nie może być przemocy, nawet takiej, która niszczy bocianie gniazdo. Musi być szacunek okazywany drugiemu człowiekowi, począwszy od powitania "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Tam, gdzie jest mieszkanie dla człowieka, tam, gdzie nie ma światło-cieni, bo są ludzie którzy mają tak za tak, a nie za nie. Chleb mówi o godności człowieka. O wspólnocie. Mówi o domu i o rodzinie. O godności osoby.
A przecież wtedy odczuwano jakże głęboko tę wizję człowieka, którą wyraził w swoim wierszu "Włodzimierz Ilicz Lenin" Majakowski. "Chcę, by zajaśniały na nowo najdostojniejsze ze słów - Partia. Jednostka - co komu po niej?. A gdy się w partię zejdziemy w walce, to padnij wrogu...". Partia pokazała, co znaczy partia, kiedy wprowadziła czołgi. Nie wiemy dokładnie, ile osób zginęło. Mówi się o pięćdziesięciu, sześćdziesięciu osobach. Ale to są tylko groby, które zostały oznaczone. A ile tych nieoznaczonych? A los żołnierzy którzy odmówili strzelania i zniknęli potem nie wiadomo gdzie? A ci pozbawieni pracy, bici, prześladowani? Pokazał się wtedy, jak pisze Majakowski, "stos pacierzowy" partii
- mówił arcybiskup.
Te krzyże poznańskie są krzyżami kroczącymi. Jest ten pierwszy, z rokiem '56, ale jest i drugi pokazujący kolejne zmagania, o to wszystko co zawarte jest w myśli o Bogu, o wolności, o prawie, o chlebie. Daty 1968, wypadki marcowe. 1970, tragedia na Wybrzeżu. 1976, ścieżki zdrowia w Radomiu i Ursusie. I 1980. Wtedy okazało się po raz pierwszy, że nie są to tylko strajki ludzi, którzy w rozpaczy wyszli na ulice. Wtedy okazało się, że robotnicy zostają u siebie, w zakładzie pracy, są gospodarzami i to partia musi przyjechać do nich, by negocjować. Coś się zmieniło, przynajmniej na te kilkanaście miesięcy festiwalu pierwszej Solidarności. I dlatego żądania robotników bardzo konkretne, 21 ich było, a potem treści Porozumień Gdańskich, czy Szczecińskich, Jastrzębskich. Precyzyjne zapisy, konkretne. Ale przecież ciągle odnoszące się do tych treści, z którymi wystąpili pracownicy w Poznaniu w 1956 roku. Ten sam schemat, ale wyrażony innym językiem. Robotnicy czuli się u siebie, bo były msze święte, były wspólne modlitwy, były kolejki do konfesjonałów, co zdumiewało cały świat. Na bramach stoczni wisiały obrazy Matki Najświętszej i Jana Pawła II. To dawało siłę nadziei w czasie trudnym i niepewnym. Ale ta siła była. I okazała się zwycięska w postaci tego, że można było wprowadzić chyba jedyny taki zapis o mszy świętej radiowej w każdą niedzielę. Robotnik poczuł się podmiotem. Gospodarzem swego zakładu pracy. Przestał być robolem. I wolność, która wyrażała się z samej nazwy rodzącego się Związku Zawodowego: Niezależne, samorządne, związki zawodowe. Pamiętam komentarze ówczesnym aparatczyków, jak mówili: Niezależne wobec kogo? Samorządne, tzn. jak mogące odnaleźć się poza partią? Przecież partia daje poczucie siły. A tu niezależne, samorządne, przebłysk wolności, który doszedł do głosu. Solidarność to nie tylko solidarność ludzi, którzy załatwiają swoje interesy. Solidarność to jest coś, co łączy wszystkich ludzi, bo należy do godności człowieka
- podkreślił. Wskazał także za Janem Pawłem II, że nie można oddzielić chrystusowego krzyża i Boga od losu człowieka i jego godności, także człowieka pracy. Zawsze jest zmaganie o wolność, zawsze jest wielki wysiłek miłości i zawsze będzie konieczność dialogu, by kruchą, ale konieczną wolność i godność człowieka pracy właściwie zabezpieczyć.
To wtedy odkrywano to ogromne przesłanie, dotychczas nieznane, nt. postaw autentycznych, nieautentycznych, zawartych w książce Karola Wojtyły "Osoba i czyn". Nie zrozumie się tych postaw bez odniesienia do dobra wspólnego. Bo realizując wspólnie i solidarnie dobro wspólne, człowiek pracy rozwija się i staje podmiotem. Ma poczucie osobistej godności i wartości. I może to utracić. Wtedy, kiedy będzie uciekał i chronił się w konformizmie lub stosował postawę, która karze zamykać oczy na palące problemy drugiego człowieka.
Ale mogą wyjść też postawy autentyczne, solidarne i sprzeciwu. A także szczególnego połączenia sprzeciwu i solidarności po to, by tworzyć nowe jutro, nową przyszłość, dla całych społeczeństw, dla ludzi pracy, dla tych, którzy swoim ogromnym wysiłkiem wykuwają przyszłość rodzaju ludzkiego. To dlatego też "S" która tutaj się rodziła pojmowała, że chodzi o to wszystko co się działo w Polsce, chodzi o człowieka, o naród, wierność tradycji. Cała nasza tradycja, od 966 roku, od chrztu Mieszka I, to tradycja, jakiej w całej Europie nie ma żaden inny naród. Gdzie nierozerwalnie związane są trzy elementy: chrześcijaństwo, polski naród i polskie państwo. A jak w tragicznych momentach w naszych dziejach zabrakło państwa, to jego rolę brał na swoje barki katolicki Kościół. Było tutaj ciągłe upominanie się o człowieka, rodzinę, naród, zakorzeniony w chrześcijaństwie. I z tym przesłaniem poszła Solidarność. Nie byłoby upadku Muru Berlińskiego zniszczenia Żelaznej Kurtyny gdyby nie Solidarność
- mówił abp Jędraszewski.
#REKLAMA_POZIOMA#