Pracownicy handlu są jednymi z najgorzej wynagradzanych Polaków. Jednocześnie zaliczają się do tych szczególnie wydajnych. Dla porównania na metr kwadratowy powierzchni pracuje ich dwa razy mniej niż w państwach tzw. Zachodniej Europy. Ich tydzień pracy obejmuje niedziele, a w wielu wypadkach także święta. Przeciwko temu wszystkiemu wstępujemy zgłaszając obywatelki projektu ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę mówi Alfred Bujara, szef sekretariatu banków, handlu i ubezpieczeń NSZZ „Solidarność” w rozmowie z Anną Grabowską.
Anna Grabowska: Prawie 520 tys. podpisów pod projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę to ogromny sukces. Udało się je zebrać mimo okresu wakacyjnego.Alfred Bujara: To dowód, że Polacy chcą mieć wolne niedziele i nie tylko ci, którzy pracują w handlu. Pamiętajmy, że w tej branży pracuje około miliona osób w Polsce. Ale problem dotyczy także ich rodzin, z którymi nie mogą spędzić wspólnie tego jednego, szczególnego dnia w tygodniu. Można zatem powiedzieć, że konsekwencje przymusu pracy w niedziele ponosi nawet ok, 3 mln Polaków. Jeśli chodzi o podpisy, to faktycznie zbieraliśmy je w okresie wakacyjnym, a mimo to kilkakrotnie przekroczyliśmy próg 100 tys. podpisów wymagany do złożenia obywatelskiego projektu ustawy. Na pewno więc jest to znaczny sukces Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Powinno to też dać myślenia parlamentarzystom. Co więcej, kolejne podpisy spływają do nas każdego dnia, otrzymujemy listy z poparciem. I w tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować zarówno tym, którzy angażowali się na rzecz zbierania podpisów, jak i tym, którzy je złożyli lub zrobią to w kolejnych dniach.
A.G.: Projekt został już złożony w Sejmie. Kiedy, pana zdaniem, powinien wejść w życie?
A.B.: Jestem realistą, ale wierzę, że uda się zakończyć prace w Sejmie nad projektem jeszcze w tym roku. Przedstawiciele Komitetu spotkali się zresztą z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim, który zadeklarował skierowanie projektu na szybką ścieżkę legislacyjną. To daje nam nadzieję, na szybkie jej przyjęcie w Parlamencie.
A.G.: Na czerwcowym posiedzeniu Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” w Radomiu prezes PiS Jarosław Kaczyński, deklarował poparcie dla projektu. Jest Pan zatem dobrej myśli jeśli chodzi o finał prac w Parlamencie?
A.B.: Tak, szczególnie że o idei wolnych niedziel ciepło wypowiedziała się premier Beata Szydło. Poparł ją również wicepremier Mateusz Morawiecki. Jak podkreślił, jesteśmy w mniejszości Państw Unii Europejskiej, które nie mają żadnych ograniczeń co do handlu w niedziele. Mówił, że ograniczenie niedzielnego handlu nie będzie miało negatywnego pływu na gospodarkę i zaznaczył, że życie rodzinne ma wartość społeczną. Liczymy zatem nie tylko na poparcie PiS, ale także innych klubów parlamentarnych.
A.G.: W ostatnim czasie pojawiły się jednak pewne ataki na inicjatywę i zawarte w projekcie rozwiązania, jak chociażby zarzut, że mamy tu do czynienia z niejasnymi naciskami ze strony stacji benzynowych czy wręcz firm paliwowych, by wyłączy je z zakazu niedzielnego handlu. Co Pan na to?
A.B.: W naszym projekcie zakładamy, że w niedziele będą mogły pracować tylko te stacje benzynowe, których powierzchnia handlowa jest mniejsza niż 80 metrów kw albo na autostradach niż 120 metrów kw. Te ograniczenia służą temu, by przy stacjach benzynowych nie powstawały dyskonty czy markety spożywcze. Dlatego zarzut o jakimś wpływaniu na nas przez stacje jest bezzasadny. Absurdem jest też, by Polacy biegali akurat w niedziele na stacje benzynowe, często zresztą oddalone od miejsca ich zamieszkania, po to, by kupować produkty na śniadanie czy obiad. Szczególnie, że będą mogli wtedy zrobić je w małych osiedlowych sklepikach,w których za ladą stanie właściciel. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, że kierowca tankujący paliwo w czas podróży po kraju nie mógł kupić hod-doga czy wody mineralnej.
A.G.: Znane są badania, według których ponad 80 proc. Polaków twierdzi, że robi zakupy w niedziele. Ale jednocześnie według innych badań, tylko kilka procent pracowników handlu chętnie przychodzi w ten dzień do pracy, nawet za dodatkowe wynagrodzenie. Czy to oznacza, że niemal wszyscy poza pracownikami sklepów chętnie widzieliby niedzielny handel?
A.B.: Foot Fall wykonał badania, z których wynika, że w 2015 r. w niedziele w butikach robi zakupy tylko 13,21 proc. Polaków. Jest to wielkość analogiczna to innych dni, choć dla porównania np. w sobotę wielkość ta wnosi 16,73 proc. zaś np. w czwartek 14,18 proc. jednocześnie w wielofunkcyjnych marketach w niedziele jest 17,22 proc, w soboty 17,45 proc. To przeczy tezie niektórych organizacji skupiających handel międzynarodowy, że w niedziele zakupy robi aż 30 proc. z nas. To po prostu nieprawda.
A.G.: Z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że to właśnie niedziele dniami, w których pracodawcy najczęściej łamią przepisy prawa pracy.
A.B.: Duże sieci korzystają wówczas z pracowników na zlecenie, z agencji pracy tymczasowych lub wręcz z leasingu, a także coraz częściej z Ukrainy, którym mogą po prostu płacić mniej. Mam nadzieję, że ograniczenie handlu w niedzielę przyczyni się również do ograniczenia tego typu praktyk, a także do poprawy warunków pracy w handlu, które obecnie w Polsce są jednymi z najgorszych w Europie. Polski pracownik danej sieci, np. niemieckiej czy francuskiej, jest dwa razy bardziej obciążony pracą, a zarabia za nią 4 razy mniej. Liczę też, że ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele rozpocznie cały proces zmian warunków zatrudnienia pracowników handlu.