Mateusz Kosiński: Słowa o "szarańczy" to efekt frustracji
– Do tego mówi te słowa człowiek, który aspiruje do pozycji premiera. Pamiętamy, że ileś lat temu trafił się pan Cyba, jakiś czas temu człowiek, który skrajnie uwierzył w przekaz niektórych mediów dokonał samospalenia. Zresztą był kreowany na herosa, pojawił się jego kult. Teraz słowa o „strząśnięciu szarańczy”. To się może skończyć się źle
– dodał publicysta.
– Ty wyraz głupoty, bo idąc tak skrajnie nie zdobędzie się elektoratu. Naród zdecydował, że narracja III RP skończyła się, że ona się wypaliła, przestaliśmy wierzyć, że żyjemy na „zielone wyspie”. Zagłosowano na partię zmiany i ci którzy przegrali nie wyciągnęli żadnych wniosków i od początku przystąpili do ataku. Gdy chce się kogoś przekonać do zmiany zdania to nie mówi mu się, że ci których wybrałeś to faszyści, skończyła się demokracja. Tak się nie robi, to wbijanie racji młotkiem do głowy. To chyba wynika z frustracji, bo miał być postmodernizm, miały zniknąć narody, młodzi ludzie mieli pić caffe latte na „Zbawixie”. Tymczasem młodzi chodzą w koszulkach patriotycznych i tłumnie odwiedzają liczne muzea, które niekoniecznie mówią o równej odpowiedzialności wszystkich narodów za II wojnę światową
– zaznaczył Kosiński.
Źródło: telewizjarepublika.pl