Tak ostro jeszcze nie było. Na spotkaniu w księgarni "Sursum corda" w Poznaniu, gdzie redaktor Stanisław Michalkiewicz miał promować swoją książkę "Żydzi, Niemcy i folksdojcze" pojawiła się grupa feministek, które przez ponad dwadzieścia minut krzyczały nieustannie "Przeproś Kasię". Na spotkaniu pojawił się też dziennikarz TVN. Padały niecenzuralne słowa, "ty ch...", "spi... stąd".
Niestety sympatycy red. Michalkiewicza, którzy przyszli posłuchać ciekawego wywiadu i zdobyć autograf nie mieli takiej możliwości przez krzyki i agresywne zachowania feministek. Dziennikarz TVN powiadomił nawet policję, że podczas przepychanek została naruszona jego nietykalność cielesna. - Jeśli chciał, by nikt go nie dotykał, to mógł nie iść w miejsce, gdzie było tłoczno – skomentował po swojemu Stanisław Michalkiewicz.
– Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał? Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga – te słowa Stanisława Michalkiewicza wywołały oburzenie opinii społecznej. Publicysta nawiązał bowiem do podtrzymania przez Sąd Okręgowy miliona złotych zadośćuczynienia, które ofierze księdza-pedofila ma wypłacać Towarzystwo Chrystusowe, do którego należał pedofil ks Roman B. Mężczyzna w 2008 r. został aresztowany, gdy na jaw wyszło, że przez kilkanaście miesięcy niewolił i gwałcił 13-latkę.