Skład i przeznaczenie kosmetyków czy produktów chemicznych powinny być przetłumaczone na język polski. Napisy po angielsku, arabsku czy chińsku w Polsce nie wystarczą – argumentowały związki zawodowe na posiedzeniu zespołu Rady Dialogu Społecznego poświęconym m.in. wzmocnieniom uprawnień kontrolnych Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Podczas posiedzenia zespołu Rady Dialogu Społecznego do spraw usług publicznych omawiany był projekt zmiany przepisów mających na celu m.in. uporządkowanie i wzmocnienie uprawnień kontrolnych Państwowej Inspekcji Sanitarnej autorstwa Ministerstwa Zdrowia. Związki zawodowe uznały tę zmianę za niezbędną. Te, które proponuje resort zdrowia, oceniły jako krok w dobrym kierunku. Liczne wątpliwości do projektu mieli natomiast przedstawiciele pracodawców. Przede wszystkim wskazywali, że konieczne jest ujednolicenie interpretacji przepisów, bo obecnie kontrole sanitarne różnie je rozumieją w różnych województwach. Szczególny problem mają więc ci przedsiębiorcy, którzy działają na terenie kilku województw i w takich samych sytuacjach spotykają się z odmiennymi decyzjami.
Zastrzeżenia pracodawców wzbudziły też projektowane uprawnienia kontrolne Inspekcji. Miałaby ona wchodzić do firmy i utrwalać kontrolę na nośnikach audiowizualnych. Mogłaby też żądać dokumentacji przetłumaczonej na język polski. Dziś, jak zaznaczali pracodawcy, zwykle jest ona w języku angielskim i inny język jest zbędny. Tłumaczenie byłoby zresztą niezwykle utrudnione ze względu na brak znajomości bardzo fachowej terminologii przez tłumaczy przysięgłych.
Anna BrzeskaCały artykuł ukazał się w najnowszym numerze "TS" (462016), do kupienia także w wersji cyfrowej tutaj