Marek Budzisz: O kremlowskiej portmonetce, w której zaczyna prześwitywać dno.

Financial Times informuje, że najprawdopodobniej jeszcze w przeddzień swej inauguracji (7 maja) Putin dokona ważnej zmiany w ekipie zarządzającej rosyjską gospodarką. Mianuje mianowicie byłego ministra finansów i swego wieloletniego doradcę Aleksieja Kudrina na wysokie stanowisko w swej administracji. Ma on dostać większość uprawnień, które teraz znajdują się w rządzie. A jego zasadniczym zadaniem ma być poprawa relacji gospodarczych z Zachodem i wdrożenie planu reform. Miedwiediew ma ponoć pozostać na stanowisku premiera. O ile dojdzie do takiego posunięcia, a wiele na to wskazuje, oznaczałoby to, że na Kremlu zaczęto zdawać sobie sprawę z położenia, w jakim znalazła się rosyjska gospodarka i, że „już tak dalej się nie da”. O powadze sytuacji świadczą choćby wydarzenia ostatnich dni.
 Marek Budzisz: O kremlowskiej portmonetce, w której zaczyna prześwitywać dno.
/ morguefile.com
W ubiegłym tygodniu objęta amerykańskimi sankcjami grupa Renowa Wiktora Wakselberga odpracowała i przedstawiła rosyjskiemu rządowi pakiet propozycji, w jaki sposób państwo mogłoby zrekompensować jej straty z tego powodu oraz ochronić kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy w strukturach holdingu.[1] Dziennikarze opisujący złożone propozycje są zdania, że w gruncie rzeczy, gdyby rosyjski rząd zdecydował się na ich wprowadzenie w życie, propozycje budują odrębne, specjalne regulacje dedykowane tylko temu podmiotowi, taką specjalną strefę ekonomiczną dla Renowy. Po pierwsze firma chce od państwa, aby to zrefinansowało jej 820 mln euro kredytów, jakie ta uzyskała w zachodnich instytucjach finansowych. Proponuje w zamian zastaw na będących w jej posiadaniu 26,5 % akcji koncernu Olega Deripaski RusAl, czyli de facto upaństwowienie aluminiowego giganta. Ale to nie jedyne propozycje. Inne to pomoc publiczna w pozyskaniu refinansowania na 300 mld rubli, bo na taką kwotę firmy z holdingu wyemitowały obligacje, a teraz chcą, aby ich właścicielami były podmioty, które w odróżnieniu od zachodnich instytucji finansowych nie będą przejmować się zdaniem Waszyngtonu. Wakselberg chce też, aby kontrolowany przez jego partnera biznesowego Metkombank zwolniony został przez Bank Centralny z ograniczeń w zakresie kredytowania przedsięwzięć grupy. Ale na tym nie kończy się jego apetyt. Inne propozycje to wprowadzenie specjalnych ceł ochronnych na produkty firm kontrolowanych przez Renowę. A ich wachlarz jest zaiste imponujący – rury, produkty chemiczne, ale również np. woda mineralna. Dodatkowo nieszczęśnicy oligarchowie objęci sankcjami mieliby otrzymywać specjalne preferencje, takie współczesne punkty za pochodzenie, gdyby ich firmy uczestniczyły w zamówieniach publicznych. Słychać też głosy, że Wakselberg chce się pozbyć firm, które w związku z sankcjami mogą mieć kłopot z funkcjonowaniem. Chodzi między innymi T-Plus, szóstą pod względem wielkości rosyjską firmę energetyczną. Specjaliści obawiają się, że zarówno amerykański GE, jak i niemiecki Siemens mogą odmówić serwisowania turbin swojej produkcji, które są używane w elektrowniach koncernu. I w związku z tym może odżyć projekt połączenia T-Plus z kontrolowaną przez Gazprom Gazprom Energoholding. Taką fuzję planowano jeszcze w 2011 roku, ale wówczas zablokował ją rosyjski urząd antymonopolowy. Teraz tego rodzaju fanaberie schodzą na plan drugi.
Ale to nie jedyne nowości z sankcyjnego pola boju. Agencja Bloomberg informuje, że teraz, po tym jak uporządkowano sprawy z Deripaską, amerykańskie władze zajmą się Surgutneftgazem, czwartą pod względem wielkości rosyjską firmą wydobywającą ropę naftową.[2] Przede wszystkim z tego względu, że jej generalny dyrektor Władimir Bogdanow znalazł się na liście osób objętych amerykańskimi posunięciami odwetowymi. Teraz przyjść może kolej na firmę, tym bardziej, że przez specjalistów określana jest mianem „portmonetki Kremla” i uchodzi za grupową własność rosyjskiej elity politycznej i samego Władimira Władimirowicza. Przede wszystkim z tego względu, że jest kontrolowana, jak można się dowiedzieć z oficjalnych raportów przez 20 akcjonariuszy, z których każdy ma poniżej 5 % kapitału i w związku z tym nie muszą oni ujawniać swoich nazwisk. I firma nie ujawnia, kto jest jej właścicielem. Ale to nie jedyna anomalia w jej działaniu. Surgutnetgaz nie wydaje też pieniędzy na pozyskiwanie nowych pól naftowych, nie prowadzi prac geologicznych, nie robi próbnych odwiertów, czyli jednym słowem unika angażowania się w te obszary, które w tym sektorze sporo kosztują a nie gwarantują zysku. Działa tak, jak gdyby jej głównym celem było gromadzenie na swych rachunkach pieniędzy, bo nie wypłaca również dywidendy. I zdaniem specjalistów sporo już nagromadziła – jakieś 44 mld dolarów, z których część (ok. 25 % jak się szacuje) trzyma w Rosji a resztę na Zachodzie. I tę resztę, podobno, chce zamrozić amerykańskie Ministerstwo Finansów.
Ale to nie koniec nowinek z sektora rosyjskich gigantów przemysłowych. Rosnieft, który pompuje połowę rosyjskiej ropy naftowej, właśnie ogłosił dość zaskakująca zmianę swojej strategii biznesowej. Otóż zamierza wydać 2 mld dolarów na wykup własnych akcji. Transakcje mają być przeprowadzane do 2020 roku i jak się oblicza mogą spowodować wykupienie 3 % akcji firmy. Cel jest dość oczywisty – obrona słabnącego kursu akcji. Dodatkowo firma ogłosiła, że zamierza zamrozić swe niesłychanie ambitne plany pozyskiwania nowych pól naftowych na całym świecie. Nie tylko, dlatego, że jak w przypadku Wenezueli często te ambitne zamierzenia rosyjskiego koncernu państwowego zarządzanego przez Igora Sieczina, kończyły się stratami, wspieranie Caracas kosztowało koncern 5 mld dolarów. Zasadniczym powodem jest to, że globalne ambicje Rosnieftu finansowane były długiem zaciąganym głównie w zachodnich instytucjach finansowych – poziom zadłużenia koncernu w ciągu ostatnich 7 lat wzrósł 5,5 raza. Te kredytu trzeba obsługiwać i spłacać ich raty, ale przede wszystkim trzeba dbać, aby akcje firm, które stanowią najczęściej ich zabezpieczenie nie traciły wartości. Bo jeśli tracą to banki „grzecznie proszą” o przedłożenie nowych zabezpieczeń, tylko, że z tym są pewne problemy, bo skąd je brać, tym bardziej, że część z nich jest delikatnie sprawę nazywając mało atrakcyjna, bo objęta sankcjami. Rosnieft przewidując taki rozwój wydarzeń, bo to, że sankcje będą nie było w Rosji żadna tajemnicą zaczął realizować politykę przenoszenia finansowania swej działalności do Rosji, ale trzeba pamiętać, że rozmiar tamtejszego rynku finansowego jest wielokrotnie mniejszy niźli Zachodniego i wszystko sprowadza się do tzw. operacji repo. Czyli Rosnieft emituje obligacje, które wykupują rosyjskie banki komercyjne, te zaś natychmiast deponują je w Banku Centralnym, bo chcą odzyskać kapitał. Czyli jednym słowem całość finansowania przerzucone jest na państwo. Tylko, że tego nie można bez końca robić, bo ryzyko firmy przenoszone jest na cały rosyjski sektor bankowy. A sektor ma już olbrzymie problemy z „trudnymi kredytami”. Przykłady pierwsze z brzegu – bank Otkrytie, do sierpnia 2017 roku, czyli do momentu, gdy w ramach programu ratowania nie został znacjonalizowany, jeden z największych rosyjskich banków komercyjnych, poinformował właśnie o wynikach ubiegłego roku – strata w wysokości ok. 7,3 mld dolarów. Ratowanie państwowego od początku Wnieszekonombanku tylko w ostatnich dwóch latach pochłonęło 750 mld rubli, czyli kolejne 14 mld dolarów. A listę tą można ciągnąć jeszcze bardzo długo i końca jej nie widać, bo jak szacują specjaliści nawet 50 rosyjskich instytucji finansowych z pierwszej 100 wymaga pilnego wdrożenia akcji ratunkowej, bo inaczej zbankrutują.
Wróćmy jednak do Rosnieftu. Problemy z finansowaniem zadłużenia to tylko jedna strona zagadnienia. Drugą jest zdanie akcjonariuszy, a w szczególności firm, które można zaliczać do „wypróbowanych przyjaciół Rosji”, oczywiście o ile mogą na tym zarobić. Rosnieft planował jakiś czas temu publiczną emisję swoich akcji. Niewiele z tego wyszło, bo firma nie jest postrzegana na Zachodzie, jako „perełka biznesu” a ogólny klimat do inwestowania w Rosji też nie jest zachęcający. W sukurs Sieczinowi przyszły wówczas szwajcarski Glencore i katarski państwowy fundusz inwestycyjny. Od początku było wiadomo, że nie są to firmy, które docelowo chciałyby być akcjonariuszami koncernu i mówiło się o poszukiwaniu nowego stabilnego akcjonariusza, który mógłby przejąć ich pakiety. Teraz te naciski najprawdopodobniej wzrosły, bo Glencore obawiając się sankcji zrezygnował z zapowiadanej transakcji zakupu pakietu akcji w koncernie Deripaski (RusAl), a przecież Sieczin również jest na liście osób objętych sankcjami. Na początku roku poinformowano, że docelowo akcjonariuszem Rosnieftu będzie chiński holding CEFC. Do 31 marca na rachunki posiadaczy akcji miała wpłynąć pierwsza transza – 1,6 mld euro. Tylko, że nic takiego się nie stało i dziś wiadomo już, że transakcja nie dojdzie do skutku. Najciekawsze jest w tym to, że całą operację najwyraźniej zablokował chiński rząd, mimo szumnych deklaracji o rosyjsko – chińskim partnerstwie strategicznym.
Niezależnie od faktu, że amerykańskie Ministerstwo Finansów zapowiada kolejną listę firm i oligarchów objętych sankcjami, już teraz w sposób wymierny pogrążają one rosyjską gospodarkę, bo odcinają rosyjskie firmy od kapitału. Właśnie poinformowano, że w kwietniu wartość wypuszczonych przez nie obligacji rublowych (na rynku rosyjskim) spadła o połowę, a denominowanych w dolarach i euro – sześciokrotnie (na rynkach zachodnich). Na razie obniżenie aktywności na rynku długu związane jest z poczuciem niepewności. Chcący kupować papiery dłużne rosyjskich firm w związku ze wzrostem poziomu ryzyka oczekują wyższej rentowności, a emitenci, póki, co, nie chcą za kredyty więcej zapłacić. Ale jeśli ten trend się utrwali, to będą musieli.
Generalnie rzecz biorąc nastroje wśród rosyjskich managerów, nazywając całą sprawę eufemistycznie nie są najlepsze. Tzw. indeks optymizmu, w syntetyczny sposób oddający zapatrywania na przyszłość tej grupy Rosjan, spadł w pierwszym kwartale najsilniej od kryzysowego 2009 roku. Co druga rosyjska firma oceniała poziom popytu na rynku, jako „poniżej normalnego”, grupa firm, których managerowie oceniają finansową sytuację swych przedsiębiorstw, jako „niezadowalającą” wzrosła z 9 do 15 %. Ale nie chodzi tylko o zapatrywania. Twarde dane są równie pesymistyczne. Budownictwo – spadek o 9,7 % (w porównaniu z I kwartałem 2017, czyli nie ma, co się użalać na zimę). Odpływ kapitału przyspieszył – wg. oficjalnych danych rosyjskiego Banku Centralnego inwestorzy prywatni wytransferowali z Rosji w I kwartale 13,4 mld dolarów (przypomnijmy – w całym 2017 była to kwota 31,3 mld i tak o 60 % większa niźli w 2016). Wzrost produkcji przemysłowej w I kwartale – 1,7 % (rząd planował 2,5 %) i to mimo wysokich cen ropy. A prognoza wzrostu PKB, jak piszą rosyjscy analitycy, ma zostać skorygowana – z założonych 2,5 %, na bardziej realistyczne 1,7 %. Czyli trzeba coś z tym zrobić. A jeśli kłopoty, to najlepszy jest Kudrin.
 
[1] Компания с госсочувствием. Виктор Вексельберг разработал комплексный план поддержки своего бизнеса, https://www.kommersant.ru/doc/3619266, 3.05.2018

 

POLECANE
Czy wyborcy PiS chcieliby bezpartyjnego kandydata na prezydenta? Jest sondaż z ostatniej chwili
Czy wyborcy PiS chcieliby bezpartyjnego kandydata na prezydenta? Jest sondaż

Zbliżające się wybory prezydenckie w 2025 roku to temat, który budzi coraz większe emocje w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość, partia, która dwukrotnie wspierała Andrzeja Dudę na stanowisku prezydenta, tym razem musi wybrać nowego kandydata. Duda, ze względu na ograniczenia konstytucyjne, nie może startować na trzecią kadencję. Choć nazwisko oficjalnego kandydata PiS zostanie ogłoszone 11 listopada, spekulacje wciąż trwają. Jak wynika z informacji przekazanych przez „Rzeczpospolitą”, faworytem do tej nominacji jest obecny prezes IPN, Karol Nawrocki. Wśród innych rozważanych nazwisk znaleźli się również Mariusz Błaszczak oraz Tobiasz Bocheński.

Komunikat dla mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego

8 października rano rozpocznie się remont ul. Estkowskiego w Gorzowie Wlkp. Przez półtora tygodnia będzie ona zamknięta dla kierowców od al. Konstytucji 3 Maja do ul. Moniuszki – poinformował Dariusz Wieczorek z Urzędu Miasta Gorzowa Wlkp.

Strasburger o konieczności zmian w Familiadzie: To się nie sprawdziło z ostatniej chwili
Strasburger o konieczności zmian w "Familiadzie": "To się nie sprawdziło"

"Familiada" od ponad trzech dekad bawi widzów na antenie TVP2. Program, który zadebiutował w 1994 roku, stał się jednym z najważniejszych teleturniejów w polskiej telewizji, a jego nieodłączną twarzą od samego początku jest Karol Strasburger. Prowadzący, w rozmowie z "Faktem", podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat tego, jak "Familiada" ewoluowała przez lata.

Kompletnie pijany wsiadł do auta. 63-latek zatrzymany z ostatniej chwili
Kompletnie pijany wsiadł do auta. 63-latek zatrzymany

Ledwo trzymający się na nogach 63-latek wsiadł do samochodu i pojechał do jednego ze sklepów w Czersku po kolejny alkohol. Okazało się, że mężczyzna jest pijany. W wydychanym powietrzu miał ponad 3 promile alkoholu.

Myślałam, że dostanę zawału. Znana aktorka przeżyła chwile grozy z ostatniej chwili
"Myślałam, że dostanę zawału". Znana aktorka przeżyła chwile grozy

Aktorka Joanna Opozda, niedawno w towarzystwie swojego dwuletniego synka Vincenta wybrała się na spacer do lasu. Niestety, zamiast relaksu na łonie natury, spotkała ją niemiła przygoda. Gwiazda podzieliła się tą historią na Instagramie, apelując do właścicieli psów o odpowiedzialność.

Nowe doniesienia ws. Szczęsnego. Kibice mogą być rozczarowani z ostatniej chwili
Nowe doniesienia ws. Szczęsnego. Kibice mogą być rozczarowani

Kibice Wojciecha Szczęsnego mogą być rozczarowani. Okazuje się, że bramkarz nie wystąpi 6 października w barwach FC Barcelony, tak jak wielu się spodziewało. Na swój debiut w La Liga będzie musiał jeszcze trochę poczekać. Mimo spekulacji o szybkim wprowadzeniu Polaka do składu Hansi Flick podjął decyzję, że 34-letni golkiper nie znajdzie się w kadrze na mecz z Deportivo Alaves.

Partia Hołowni usunęła wpis, ale w internecie nic nie ginie gorące
Partia Hołowni usunęła wpis, ale w internecie nic nie ginie

Dziś odbywa się konwencja Polski 2050 Szymona Hołowni, podczas której padło wiele deklaracji. Jedną z przemawiających była minister klimatu Paulina Hennig-Kloska, jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków ugrupowania.

Pogoda nas zaskoczy. IMGW wydał nowy komunikat z ostatniej chwili
Pogoda nas zaskoczy. IMGW wydał nowy komunikat

IMGW wydał nowy komunikat dotyczący pogody na najbliższe dni.

Tajemniczy apel Dody. Piosenkarka zwróciła się do fanów z ostatniej chwili
Tajemniczy apel Dody. Piosenkarka zwróciła się do fanów

Doda, czyli Dorota Rabczewska opublikowała tajemniczy wpis dla fanów.

Znamy zwycięzcę Letniego Grand Prix 2024 z ostatniej chwili
Znamy zwycięzcę Letniego Grand Prix 2024

Znamy zwycięzcę Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Jest nim Polak.

REKLAMA

Marek Budzisz: O kremlowskiej portmonetce, w której zaczyna prześwitywać dno.

Financial Times informuje, że najprawdopodobniej jeszcze w przeddzień swej inauguracji (7 maja) Putin dokona ważnej zmiany w ekipie zarządzającej rosyjską gospodarką. Mianuje mianowicie byłego ministra finansów i swego wieloletniego doradcę Aleksieja Kudrina na wysokie stanowisko w swej administracji. Ma on dostać większość uprawnień, które teraz znajdują się w rządzie. A jego zasadniczym zadaniem ma być poprawa relacji gospodarczych z Zachodem i wdrożenie planu reform. Miedwiediew ma ponoć pozostać na stanowisku premiera. O ile dojdzie do takiego posunięcia, a wiele na to wskazuje, oznaczałoby to, że na Kremlu zaczęto zdawać sobie sprawę z położenia, w jakim znalazła się rosyjska gospodarka i, że „już tak dalej się nie da”. O powadze sytuacji świadczą choćby wydarzenia ostatnich dni.
 Marek Budzisz: O kremlowskiej portmonetce, w której zaczyna prześwitywać dno.
/ morguefile.com
W ubiegłym tygodniu objęta amerykańskimi sankcjami grupa Renowa Wiktora Wakselberga odpracowała i przedstawiła rosyjskiemu rządowi pakiet propozycji, w jaki sposób państwo mogłoby zrekompensować jej straty z tego powodu oraz ochronić kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy w strukturach holdingu.[1] Dziennikarze opisujący złożone propozycje są zdania, że w gruncie rzeczy, gdyby rosyjski rząd zdecydował się na ich wprowadzenie w życie, propozycje budują odrębne, specjalne regulacje dedykowane tylko temu podmiotowi, taką specjalną strefę ekonomiczną dla Renowy. Po pierwsze firma chce od państwa, aby to zrefinansowało jej 820 mln euro kredytów, jakie ta uzyskała w zachodnich instytucjach finansowych. Proponuje w zamian zastaw na będących w jej posiadaniu 26,5 % akcji koncernu Olega Deripaski RusAl, czyli de facto upaństwowienie aluminiowego giganta. Ale to nie jedyne propozycje. Inne to pomoc publiczna w pozyskaniu refinansowania na 300 mld rubli, bo na taką kwotę firmy z holdingu wyemitowały obligacje, a teraz chcą, aby ich właścicielami były podmioty, które w odróżnieniu od zachodnich instytucji finansowych nie będą przejmować się zdaniem Waszyngtonu. Wakselberg chce też, aby kontrolowany przez jego partnera biznesowego Metkombank zwolniony został przez Bank Centralny z ograniczeń w zakresie kredytowania przedsięwzięć grupy. Ale na tym nie kończy się jego apetyt. Inne propozycje to wprowadzenie specjalnych ceł ochronnych na produkty firm kontrolowanych przez Renowę. A ich wachlarz jest zaiste imponujący – rury, produkty chemiczne, ale również np. woda mineralna. Dodatkowo nieszczęśnicy oligarchowie objęci sankcjami mieliby otrzymywać specjalne preferencje, takie współczesne punkty za pochodzenie, gdyby ich firmy uczestniczyły w zamówieniach publicznych. Słychać też głosy, że Wakselberg chce się pozbyć firm, które w związku z sankcjami mogą mieć kłopot z funkcjonowaniem. Chodzi między innymi T-Plus, szóstą pod względem wielkości rosyjską firmę energetyczną. Specjaliści obawiają się, że zarówno amerykański GE, jak i niemiecki Siemens mogą odmówić serwisowania turbin swojej produkcji, które są używane w elektrowniach koncernu. I w związku z tym może odżyć projekt połączenia T-Plus z kontrolowaną przez Gazprom Gazprom Energoholding. Taką fuzję planowano jeszcze w 2011 roku, ale wówczas zablokował ją rosyjski urząd antymonopolowy. Teraz tego rodzaju fanaberie schodzą na plan drugi.
Ale to nie jedyne nowości z sankcyjnego pola boju. Agencja Bloomberg informuje, że teraz, po tym jak uporządkowano sprawy z Deripaską, amerykańskie władze zajmą się Surgutneftgazem, czwartą pod względem wielkości rosyjską firmą wydobywającą ropę naftową.[2] Przede wszystkim z tego względu, że jej generalny dyrektor Władimir Bogdanow znalazł się na liście osób objętych amerykańskimi posunięciami odwetowymi. Teraz przyjść może kolej na firmę, tym bardziej, że przez specjalistów określana jest mianem „portmonetki Kremla” i uchodzi za grupową własność rosyjskiej elity politycznej i samego Władimira Władimirowicza. Przede wszystkim z tego względu, że jest kontrolowana, jak można się dowiedzieć z oficjalnych raportów przez 20 akcjonariuszy, z których każdy ma poniżej 5 % kapitału i w związku z tym nie muszą oni ujawniać swoich nazwisk. I firma nie ujawnia, kto jest jej właścicielem. Ale to nie jedyna anomalia w jej działaniu. Surgutnetgaz nie wydaje też pieniędzy na pozyskiwanie nowych pól naftowych, nie prowadzi prac geologicznych, nie robi próbnych odwiertów, czyli jednym słowem unika angażowania się w te obszary, które w tym sektorze sporo kosztują a nie gwarantują zysku. Działa tak, jak gdyby jej głównym celem było gromadzenie na swych rachunkach pieniędzy, bo nie wypłaca również dywidendy. I zdaniem specjalistów sporo już nagromadziła – jakieś 44 mld dolarów, z których część (ok. 25 % jak się szacuje) trzyma w Rosji a resztę na Zachodzie. I tę resztę, podobno, chce zamrozić amerykańskie Ministerstwo Finansów.
Ale to nie koniec nowinek z sektora rosyjskich gigantów przemysłowych. Rosnieft, który pompuje połowę rosyjskiej ropy naftowej, właśnie ogłosił dość zaskakująca zmianę swojej strategii biznesowej. Otóż zamierza wydać 2 mld dolarów na wykup własnych akcji. Transakcje mają być przeprowadzane do 2020 roku i jak się oblicza mogą spowodować wykupienie 3 % akcji firmy. Cel jest dość oczywisty – obrona słabnącego kursu akcji. Dodatkowo firma ogłosiła, że zamierza zamrozić swe niesłychanie ambitne plany pozyskiwania nowych pól naftowych na całym świecie. Nie tylko, dlatego, że jak w przypadku Wenezueli często te ambitne zamierzenia rosyjskiego koncernu państwowego zarządzanego przez Igora Sieczina, kończyły się stratami, wspieranie Caracas kosztowało koncern 5 mld dolarów. Zasadniczym powodem jest to, że globalne ambicje Rosnieftu finansowane były długiem zaciąganym głównie w zachodnich instytucjach finansowych – poziom zadłużenia koncernu w ciągu ostatnich 7 lat wzrósł 5,5 raza. Te kredytu trzeba obsługiwać i spłacać ich raty, ale przede wszystkim trzeba dbać, aby akcje firm, które stanowią najczęściej ich zabezpieczenie nie traciły wartości. Bo jeśli tracą to banki „grzecznie proszą” o przedłożenie nowych zabezpieczeń, tylko, że z tym są pewne problemy, bo skąd je brać, tym bardziej, że część z nich jest delikatnie sprawę nazywając mało atrakcyjna, bo objęta sankcjami. Rosnieft przewidując taki rozwój wydarzeń, bo to, że sankcje będą nie było w Rosji żadna tajemnicą zaczął realizować politykę przenoszenia finansowania swej działalności do Rosji, ale trzeba pamiętać, że rozmiar tamtejszego rynku finansowego jest wielokrotnie mniejszy niźli Zachodniego i wszystko sprowadza się do tzw. operacji repo. Czyli Rosnieft emituje obligacje, które wykupują rosyjskie banki komercyjne, te zaś natychmiast deponują je w Banku Centralnym, bo chcą odzyskać kapitał. Czyli jednym słowem całość finansowania przerzucone jest na państwo. Tylko, że tego nie można bez końca robić, bo ryzyko firmy przenoszone jest na cały rosyjski sektor bankowy. A sektor ma już olbrzymie problemy z „trudnymi kredytami”. Przykłady pierwsze z brzegu – bank Otkrytie, do sierpnia 2017 roku, czyli do momentu, gdy w ramach programu ratowania nie został znacjonalizowany, jeden z największych rosyjskich banków komercyjnych, poinformował właśnie o wynikach ubiegłego roku – strata w wysokości ok. 7,3 mld dolarów. Ratowanie państwowego od początku Wnieszekonombanku tylko w ostatnich dwóch latach pochłonęło 750 mld rubli, czyli kolejne 14 mld dolarów. A listę tą można ciągnąć jeszcze bardzo długo i końca jej nie widać, bo jak szacują specjaliści nawet 50 rosyjskich instytucji finansowych z pierwszej 100 wymaga pilnego wdrożenia akcji ratunkowej, bo inaczej zbankrutują.
Wróćmy jednak do Rosnieftu. Problemy z finansowaniem zadłużenia to tylko jedna strona zagadnienia. Drugą jest zdanie akcjonariuszy, a w szczególności firm, które można zaliczać do „wypróbowanych przyjaciół Rosji”, oczywiście o ile mogą na tym zarobić. Rosnieft planował jakiś czas temu publiczną emisję swoich akcji. Niewiele z tego wyszło, bo firma nie jest postrzegana na Zachodzie, jako „perełka biznesu” a ogólny klimat do inwestowania w Rosji też nie jest zachęcający. W sukurs Sieczinowi przyszły wówczas szwajcarski Glencore i katarski państwowy fundusz inwestycyjny. Od początku było wiadomo, że nie są to firmy, które docelowo chciałyby być akcjonariuszami koncernu i mówiło się o poszukiwaniu nowego stabilnego akcjonariusza, który mógłby przejąć ich pakiety. Teraz te naciski najprawdopodobniej wzrosły, bo Glencore obawiając się sankcji zrezygnował z zapowiadanej transakcji zakupu pakietu akcji w koncernie Deripaski (RusAl), a przecież Sieczin również jest na liście osób objętych sankcjami. Na początku roku poinformowano, że docelowo akcjonariuszem Rosnieftu będzie chiński holding CEFC. Do 31 marca na rachunki posiadaczy akcji miała wpłynąć pierwsza transza – 1,6 mld euro. Tylko, że nic takiego się nie stało i dziś wiadomo już, że transakcja nie dojdzie do skutku. Najciekawsze jest w tym to, że całą operację najwyraźniej zablokował chiński rząd, mimo szumnych deklaracji o rosyjsko – chińskim partnerstwie strategicznym.
Niezależnie od faktu, że amerykańskie Ministerstwo Finansów zapowiada kolejną listę firm i oligarchów objętych sankcjami, już teraz w sposób wymierny pogrążają one rosyjską gospodarkę, bo odcinają rosyjskie firmy od kapitału. Właśnie poinformowano, że w kwietniu wartość wypuszczonych przez nie obligacji rublowych (na rynku rosyjskim) spadła o połowę, a denominowanych w dolarach i euro – sześciokrotnie (na rynkach zachodnich). Na razie obniżenie aktywności na rynku długu związane jest z poczuciem niepewności. Chcący kupować papiery dłużne rosyjskich firm w związku ze wzrostem poziomu ryzyka oczekują wyższej rentowności, a emitenci, póki, co, nie chcą za kredyty więcej zapłacić. Ale jeśli ten trend się utrwali, to będą musieli.
Generalnie rzecz biorąc nastroje wśród rosyjskich managerów, nazywając całą sprawę eufemistycznie nie są najlepsze. Tzw. indeks optymizmu, w syntetyczny sposób oddający zapatrywania na przyszłość tej grupy Rosjan, spadł w pierwszym kwartale najsilniej od kryzysowego 2009 roku. Co druga rosyjska firma oceniała poziom popytu na rynku, jako „poniżej normalnego”, grupa firm, których managerowie oceniają finansową sytuację swych przedsiębiorstw, jako „niezadowalającą” wzrosła z 9 do 15 %. Ale nie chodzi tylko o zapatrywania. Twarde dane są równie pesymistyczne. Budownictwo – spadek o 9,7 % (w porównaniu z I kwartałem 2017, czyli nie ma, co się użalać na zimę). Odpływ kapitału przyspieszył – wg. oficjalnych danych rosyjskiego Banku Centralnego inwestorzy prywatni wytransferowali z Rosji w I kwartale 13,4 mld dolarów (przypomnijmy – w całym 2017 była to kwota 31,3 mld i tak o 60 % większa niźli w 2016). Wzrost produkcji przemysłowej w I kwartale – 1,7 % (rząd planował 2,5 %) i to mimo wysokich cen ropy. A prognoza wzrostu PKB, jak piszą rosyjscy analitycy, ma zostać skorygowana – z założonych 2,5 %, na bardziej realistyczne 1,7 %. Czyli trzeba coś z tym zrobić. A jeśli kłopoty, to najlepszy jest Kudrin.
 
[1] Компания с госсочувствием. Виктор Вексельберг разработал комплексный план поддержки своего бизнеса, https://www.kommersant.ru/doc/3619266, 3.05.2018


 

Polecane
Emerytury
Stażowe