Unsound zaznacza teren, a Kraków płonie
Oczywiście, z prawdziwą przykrością nie mogę też nie zauważyć, że jedyna formalna reakcja na moje działanie sprzed roku nadeszła ze strony samych organizatorów festiwalu, którzy najpierw zagrozili mi sprawą sądową, a później chcieli ode mnie wyłudzić 10 tysięcy złotych. Od przedstawicieli obu kościołów, które przez całe lata były bezkarnie i bezczelnie profanowane przez najbardziej czarne pogaństwo i pewnie byłyby w ten sposób traktowane przez lata kolejne, gdyby nie przeprowadzona na tym blogu kampania, nie usłyszałem jednego słowa podziękowania. Od wiernych, również gromadzących się w tych kościołach, owszem – od księży, nie.
Oczywiście świetnie zdaję sprawę z tego, jakie nastroje panują w dzisiejszej sztuce popularnej i wiem też, że owa czarna fala jest już nie do powstrzymania. Dlatego też nie zamierzam się oburzać ani na to co się dzieje na festiwalu Unsound, czy jakichkolwiek innych festiwalach. W zeszłym roku wprawdzie pisałem o naszym katowickim Offie i jego czołowej gwieździe, amerykańskiej grupie Sun O))), ale ten mój tekst stanowił bardziej niż protest przeciwko owemu warczeniu, które na moment opanowało moje miasto, apel do Artura Rojka, żeby się może opamiętał. Ale przecież nie oszukujmy się, tu wcale nie chodzi przede wszystkim o muzykę. Ten atak możemy, może w jeszcze większym natężeniu, obserwować też na deskach niezliczonych teatrów i w galeriach sztuki, ale, jak lubię to powtarzać, moje słowa są i tak bez znaczenia wobec świata, który i tak nieuchronnie zmierza ku końcowi.
A mimo to, jak wszyscy widzimy, wracam do festiwalu Unsound po raz kolejny. O co zatem mi tym razem poszło. Otóż wczoraj trafiłem na Facebooku na dwa niezwykle ciekawe zdjęcia, a konkretnie jedno zdjęcie i jeden krótki filmik. Oba ujęcia zostały zrobione w tych właśnie dniach w Krakowie a pierwsze z nich przedstawia jeden ze znanych nam wszystkim, ostatnio zakładanych w autobusach i tramwajach w całym kraju, elektroniczny kasownik, wyświetlający na swoim ekranie tajemniczy napis: „I’ve Seen Footage”. I oczywiście można by było pomyśleć, że może tu ktoś zrobił jakiś, zrozumiały tylko dla wybranych, żart, jakich wiele w Internecie, gdyby nie fakt, że w innym miejscu Facebooka pojawił się z kolei filmik, również z krakowskiego tramwaju – i to już wygląda na autentyk – gdzie na zawieszonych pod sufitem ekranach przesuwa się powoli napis „I’ve Seen Fotage”. Zwykle, jak wiemy na tych ekranach są wyświetlane jakieś informacje, czy to dotyczące sytuacji w kraju, czy w mieście; tym razem jedyna przekaz, jaki był emitowany, to było owo zdanie: „I’ve Seen Footage” i nic ponad to. Żadnego komentarza, żadnego objaśnienia. Tylko ów przesuwający się kuriozalny tekst: „I’ve Seen Footage”.
Ponieważ ja już nie tylko wiem, kto to taki Natalia Przybysz, ale mam pojęcie o całej kupie innych rzeczy, wiem też, że „I’ve Seen Footage” to tytuł utworu zespołu o jakże adekwatnej nazwie Death Grips, który był jedną z pierwszych gwiazd tegorocznego festiwalu Unsound. Może zanim przejdę do sedna, obejrzyjmy odpowiedni clip:
Od razu muszę powiedzieć, że na mnie to co zobaczyliśmy robi wrażenie o tyle o ile. Ja naprawdę ów rynek obserwuję z uwagą i od dawna, i na mnie byle co wrażenia nie zrobi. Nie ulega jednak wątpliwości, że zarówno dźwięk jak i obraz jak najbardziej kwalifikują zespół Death Grips do tego, by występować właśnie na festiwalu Unsound. Jestem również pewien, że bardzo dobrze postąpiłem, kiedy w zeszłym roku uprzedziłem proboszczów z obu współpracujących z festiwalem krakowskich kościołów, że są wykorzystywani przez ludzi złych i występnych, bo gdyby w tym roku piosenka „I’ve Seen Footage” ku uciesze publiczności była wykonywana przed Najświętszym Sakramentem, byłoby trzeba by nam było któregoś dnia urządzić tam nabożeństwo ekspiacyjne. To jednak, co mnie tym razem martwi najbardziej, to właśnie fakt, że kiedy oni zostali wyproszeni z kościołów, pozwolono im opanować miasto, i to w sposób absolutnie najgorszy z możliwych, bo charakteryzujący organizacje tajne i ezoteryczne, które posługują się głownie nie słowem, lecz znakiem. Kiedy nad Katowicami w zeszłym roku rozległo się owo warczenie, to przynajmniej ten kto chciał, wiedział, że jest festiwal, grają zespoły, więc to pewnie stąd. Tu w Krakowie, Bogu ducha winni ludzie jechali tramwajem, widzieli ten idiotyczny nic im nie mówiący tekst, myśleli pewnie, że to jakaś reklama, albo żart, a tu tymczasem działy się rzeczy naprawdę poważne. No ale jest jeszcze coś. Ktoś im na ten numer pozwolił i to, jak podejrzewam, pozwolił z prawdziwą satysfakcją. Ktoś z Krakowa. Ktoś kto ma tam i wolę i moc, by decyzje na tym poziomie podejmować.
A ja już się tylko myślę o ludziach, którzy tam w Krakowie żyją, uczą się, pracują, z których wielu, to moi dobrzy znajomi, i zastanawiam się, jak oni mogli oddać swoje sprawy w ręce osób tak strasznych, tak upiornych.
Zapraszam wszystkich, może przede wszystkim mieszkańców Krakowa, do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki. Na targach w Krakowie nas tym razem nie będzie, więc nie ma co czekać.