Umierać jak człowiek. Bezinteresowna służba wolontariuszy wymaga odwagi

„Bo jak śmierć potężna jest miłość” słowa z Pieśni nad Pieśniami w sposób szczególny dotykają tych, których bliscy zmarli. I nie chodzi tu jedynie o rodziny, ale także o osoby pomagające chorym w terminalnym stanie.
M. Żegliński
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność
Mąż Karoliny zmarł trzy lata temu. Chorował na nowotwór. W ostatnim stadium choroby przebywał w domu. Kiedy ich odwiedzałam, tym, co uderzało, był ogromny spokój. Kiedy pytałam Karolinę, skąd mają w sobie tyle siły, odpowiadała: „To aniołowie nam pomagają”. Miała wtedy na myśli odwiedzające ich osoby z fundacji pomagającej chorym w terminalnym stanie. Kilka razy w tygodniu przyjeżdżali wolontariusze, którzy nie tylko fizycznie pomagali, ale tak po ludzku wspierali.

– Kiedy Marek odszedł, był to cios, ale nie załamałam się. Niby mieliśmy czas na przygotowanie się do tej chwili, ale tak naprawdę nigdy nie jesteśmy na to gotowi. I gdyby nie pomoc naszych aniołów, nie byłoby mi łatwo się pozbierać. A przecież dzieci musiały mieć matkę, która da im wsparcie. Wolontariusze uczyli nas, jak mamy funkcjonować u kresu życia Marka, jak się zachowywać, jak z pokorą przyjąć jego chorobę i to, że za tydzień, miesiąc, rok już go z nami nie będzie. Marek był równie spokojny. W tej naszej rodzinnej tragedii dostaliśmy wiele miłości od obcych nam ludzi

– mówi.

Przede wszystkim służba

Ojcem polskiego hospicjum nazywany jest pallotyn ks. Eugeniusz Dutkiewicz. Z jego inicjatywy w 1983 r. w Gdańsku powstało pierwsze hospicjum domowe. Fundamentalnymi zasadami, które przyświecały jego działalności, były: bezinteresowna pomoc i jej trzytorowy wymiar. Skierowanie na chorego, jego rodzinę i osoby osierocone.
Ks. Marek Kujawski, założyciel i duszpasterz Hospicjum Królowej Apostołów w Radomiu, mówi, że w Polsce hospicjów działających na tych zasadach jest coraz mniej.

– Na Mazowszu prawdopodobnie jesteśmy jedynym takim ośrodkiem. Pozostajemy wierni temu rodzajowi działalności, choć jest to niezwykle trudne

– zaznacza.
W radomskim hospicjum jest grupa 50-70 wolontariuszy. Są w różnym wieku, wykonują różne zawody. Każda para rąk się przydaje, gdyż zakres działalności hospicjum sięga pięciu powiatów.

– Wolontariusze poświęcają swój czas, zdrowie i siły, by nieść pomoc. To trudna i bardzo odpowiedzialna praca – posługa. Dla nich najcenniejsze jest to, że nasi chorzy odchodzą w pokoju ducha, pojednani z Bogiem i bliźnimi, otoczeni profesjonalną opieką

– mówi pallotyn.

Nie tylko chorzy

Radomskie hospicjum kieruje się żelazną zasadą – pomoc do rodzin osób śmiertelnie chorych musi dotrzeć jak najszybciej. – Nasi podopieczni, którzy do niedawna jeszcze radzili sobie z opieką nad dziećmi, wnukami, domem, teraz złożeni niemocą widzą, że ich bliscy nie są sami, że ma kto im pomóc odrabiać lekcje, wkręcić żarówkę, naprawić kapiący kran czy przywieźć węgiel. Że i w tych prozaicznych życiowych czynnościach rodzina może liczyć na wsparcie i nie zostanie sama – podkreśla kapłan.
Wolontariusze są z tymi rodzinami także wtedy, kiedy chorzy umierają. Nieraz są świadkami śmierci podopiecznego i wtedy są pierwszymi osobami wspierającymi osieroconych w tych trudnych chwilach. – Pomagamy tym rodzinom przygotować się do dnia pogrzebu, w którym wolontariusze też uczestniczą. Nie zostawiamy ich i później, jesteśmy z nimi na różne możliwe sposoby, by nie czuli się opuszczeni, by łatwiej przeżyli czas żałoby – mówi pallotyn.
W Polsce jest także inny model hospicjów (domowych i stacjonarnych), który przybył do nas w 1989 r. z Zachodu, czyli tzw. opieka paliatywna. – W tych ośrodkach chodzi przede wszystkim o niesienie pomocy medycznej. Bardzo rzadko zdarza się, że pomoc kierowana jest także w stronę rodziny pacjentów. Opieka paliatywna wiąże się z finansowaniem z NFZ, bez tego by jej nie było – dodaje duchowny.

Nie są sami

– Najważniejsze jest to, aby chory odchodząc, miał poczucie bezpieczeństwa, ciepła rodzinnego, żeby mógł czuć przyjacielskie wsparcie. Jesteśmy z nimi, aby mogli godnie i w spokoju odejść. Zdarzają nam się podopieczni, szczególnie z terenów wiejskich, którzy po wypisaniu ze szpitala są pozostawieni sami sobie. Ich stan zdrowia jest coraz gorszy, a brak odpowiedniej opieki w domu ze strony bliskich dodatkowo negatywnie wpływa na ich samopoczucie. Kiedy pojawia się zespół hospicyjny i obejmuje nie tylko chorego, ale także jego otoczenie holistyczną, fachową pomocą, ból związany z chorobą jest lżejszy – zaznacza ks. Kujawski.
Ten rodzaj pomocy i towarzyszenia powoduje, że tworzą wielką rodzinę hospicyjną. – Gromadzimy się na spotkaniach, wspólnej mszy, a także na wieczerzy wigilijnej. Pamiętamy o rocznicach, imieninach, urodzinach i innych ważnych wydarzeniach w ich życiu. Wszystko po to, aby nikt nie czuł się sam – mówi kapłan.

Wystarczy chcieć

Monika Szczepanik wolontariuszką Hospicjum Królowej Apostołów jest od dziewięciu lat. – Oglądałam program „Ekspres Reporterów”, którego bohaterem był Janusz Świtaj. Apelował o eutanazję. Szkoda mi się go zrobiło. Zaczęłam do niego pisać mejle i tak po kilku tygodniach wymiany korespondencji Janusz napisał, że dostał pracę u Anny Dymnej i że szuka takich ludzi jak on – przykutych do łóżek – by im pomóc. Zaczęłam szukać w internecie i tak natrafiłam na hospicjum. Bardzo mnie wzruszyło to, co robią. Do tego stopnia, że po kilku dniach byłam już częścią ich zespołu.
Godzenie obowiązków rodzinnych i zawodowych nie utrudnia posługi w hospicjum. Dyżury ustalane się raz w miesiącu. – Mamy grafik, przy ustalaniu którego zgłaszamy, ile czasu będziemy mogli poświęcić na wolontariat. Wolę spędzić ten czas u chorego, niż np. siedzieć przed telewizorem.
Spotkania w domu podopiecznych bywają różne. Wolontariusze muszą być na tyle silni, aby w najtrudniejszych chwilach być ostoją dla innych. Najgorsza jest bezradność. – Ta niemoc, która ogarnia człowieka widzącego, jak ktoś cierpi i nie można nic zrobić, aby mu pomóc. Gdy umiera dziecko, nie masz słów pocieszenia dla rodziców. Bo co powiesz? Jedyne, co możemy zrobić, to przy nich być. Siły do trwania w wolontariacie hospicyjnym dodaje wiara, że to co robię, ma sens, że pochylając się nad drugim człowiekiem, pochylam się nad Jezusem. Każdy uśmiech chorego, chwilowa poprawa jego stanu daje ogromnie dużo radości, świadomość, że moja obecność daje komuś radość, jest bezcenna. Wiem, że nasze towarzyszenie umierającym jest dla nich ogromnie ważne, ufają nam i wiedzą, że nie jesteśmy tam dlatego, że musimy, ale chcemy. Siły też dodaje mi wspólnota hospicyjna, wspieramy się nawzajem w trudnych momentach naszej posługi – zaznacza wolontariuszka.

Izabela Kozłowska

 

 

POLECANE
Źródła: Podpisanie umowy UE-Mercosur opóźnione do stycznia z ostatniej chwili
Źródła: Podpisanie umowy UE-Mercosur opóźnione do stycznia

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała przywódców na szczycie w Brukseli, że podpisanie umowy UE-Mercosur zostaje opóźnione do stycznia. Sprawę nagłośniły pragnące zachować anonimowość źródła w Brukseli.

Tusk: „Umowa UE-Mercosur jest bezpieczna”. Gembicka: „Niemiecki łańcuch jest krótki” z ostatniej chwili
Tusk: „Umowa UE-Mercosur jest bezpieczna”. Gembicka: „Niemiecki łańcuch jest krótki”

„Umowa z krajami Mercosur w obecnej wersji jest bezpieczna dla polskich rolników i polskich konsumentów” - stwierdził w czwartek premier Donald Tusk. „Nie jest idealnie, ale nie jest źle” - dodał. Przekonywał, że trudno będzie zablokować umowę, ponieważ... nie ma do tego większości.

Sejm ponownie uchwalił tę samą ustawę o kryptowalutach z ostatniej chwili
Sejm ponownie uchwalił tę samą ustawę o kryptowalutach

Ten sam projekt, te same zapisy i ta sama linia sporu. Rząd ponownie przeprowadził dziś przez Sejm ustawę o rynku kryptoaktywów, mimo wcześniejszego weta prezydenta i sprzeciwu opozycji.

Zełenski rozpoczął wizytę w Polsce. Będzie podjęty temat ekshumacji na Wołyniu z ostatniej chwili
Zełenski rozpoczął wizytę w Polsce. Będzie podjęty temat ekshumacji na Wołyniu

Polityka historyczna, bezpieczeństwo i sprawy gospodarcze będą głównymi tematami rozmów prezydentów Polski i Ukrainy. Wołodymyr Zełenski po raz pierwszy spotka się z Karolem Nawrockim w Pałacu Prezydenckim.

Umowa ws. pierwszej w historii UE listy bezpiecznych krajów pochodzenia prawie na finiszu z ostatniej chwili
Umowa ws. pierwszej w historii UE listy bezpiecznych krajów pochodzenia prawie na finiszu

Negocjatorzy Parlamentu i Rady UE osiągnęli porozumienie polityczne w sprawie utworzenia unijnej listy bezpiecznych krajów pochodzenia, aby przyspieszyć rozpatrywanie wniosków o azyl.

Waszyngton stawia na Polskę. Pełny udział w szczycie G20 polityka
Waszyngton stawia na Polskę. Pełny udział w szczycie G20

Polska została zaproszona do udziału w przyszłorocznym szczycie G20 w Miami jako jedyny gość uczestniczący w obradach w pełnym zakresie. Administracja USA podkreśla, że nasz kraj zajmuje dziś należne miejsce wśród największych gospodarek świata.

Rutte: NATO jest zjednoczone i gotowe, by bronić naszego bezpieczeństwa z ostatniej chwili
Rutte: NATO jest zjednoczone i gotowe, by bronić naszego bezpieczeństwa

NATO jest zjednoczone i gotowe, by odstraszać agresję i bronić naszego bezpieczeństwa i wolności – zapewnił w czwartek sekretarz generalny NATO Mark Rutte po spotkaniu z szefem MON, wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Zadeklarował też dalsze wsparcie dla Ukrainy.

Zniewagi i naruszenie nietykalności taksówkarza. Są zarzuty wobec radnej KO Wiadomości
Zniewagi i naruszenie nietykalności taksówkarza. Są zarzuty wobec radnej KO

Prokuratura postawiła radnej Koalicji Obywatelskiej zarzuty znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej taksówkarza. Polityk nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.

Francuski „Doktor Śmierć” skazany na dożywocie. Sąd uznał, że z premedytacją truł pacjentów z ostatniej chwili
Francuski „Doktor Śmierć” skazany na dożywocie. Sąd uznał, że z premedytacją truł pacjentów

Były anestezjolog został skazany na dożywocie za celowe zatrucie 30 pacjentów, w tym 12 ze skutkiem śmiertelnym. Sprawę opisało BBC.

„Nie wstydzę się Okrągłego Stołu”. Czarzasty chce przenieść go do Sejmu pilne
„Nie wstydzę się Okrągłego Stołu”. Czarzasty chce przenieść go do Sejmu

Decyzja o usunięciu Okrągłego Stołu z Pałacu Prezydenckiego wywołała polityczny spór. Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty ostro skrytykował prezydenta Karola Nawrockiego i zaproponował, by symbol rozmów z 1989 roku przenieść do Sejmu.

REKLAMA

Umierać jak człowiek. Bezinteresowna służba wolontariuszy wymaga odwagi

„Bo jak śmierć potężna jest miłość” słowa z Pieśni nad Pieśniami w sposób szczególny dotykają tych, których bliscy zmarli. I nie chodzi tu jedynie o rodziny, ale także o osoby pomagające chorym w terminalnym stanie.
M. Żegliński
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność
Mąż Karoliny zmarł trzy lata temu. Chorował na nowotwór. W ostatnim stadium choroby przebywał w domu. Kiedy ich odwiedzałam, tym, co uderzało, był ogromny spokój. Kiedy pytałam Karolinę, skąd mają w sobie tyle siły, odpowiadała: „To aniołowie nam pomagają”. Miała wtedy na myśli odwiedzające ich osoby z fundacji pomagającej chorym w terminalnym stanie. Kilka razy w tygodniu przyjeżdżali wolontariusze, którzy nie tylko fizycznie pomagali, ale tak po ludzku wspierali.

– Kiedy Marek odszedł, był to cios, ale nie załamałam się. Niby mieliśmy czas na przygotowanie się do tej chwili, ale tak naprawdę nigdy nie jesteśmy na to gotowi. I gdyby nie pomoc naszych aniołów, nie byłoby mi łatwo się pozbierać. A przecież dzieci musiały mieć matkę, która da im wsparcie. Wolontariusze uczyli nas, jak mamy funkcjonować u kresu życia Marka, jak się zachowywać, jak z pokorą przyjąć jego chorobę i to, że za tydzień, miesiąc, rok już go z nami nie będzie. Marek był równie spokojny. W tej naszej rodzinnej tragedii dostaliśmy wiele miłości od obcych nam ludzi

– mówi.

Przede wszystkim służba

Ojcem polskiego hospicjum nazywany jest pallotyn ks. Eugeniusz Dutkiewicz. Z jego inicjatywy w 1983 r. w Gdańsku powstało pierwsze hospicjum domowe. Fundamentalnymi zasadami, które przyświecały jego działalności, były: bezinteresowna pomoc i jej trzytorowy wymiar. Skierowanie na chorego, jego rodzinę i osoby osierocone.
Ks. Marek Kujawski, założyciel i duszpasterz Hospicjum Królowej Apostołów w Radomiu, mówi, że w Polsce hospicjów działających na tych zasadach jest coraz mniej.

– Na Mazowszu prawdopodobnie jesteśmy jedynym takim ośrodkiem. Pozostajemy wierni temu rodzajowi działalności, choć jest to niezwykle trudne

– zaznacza.
W radomskim hospicjum jest grupa 50-70 wolontariuszy. Są w różnym wieku, wykonują różne zawody. Każda para rąk się przydaje, gdyż zakres działalności hospicjum sięga pięciu powiatów.

– Wolontariusze poświęcają swój czas, zdrowie i siły, by nieść pomoc. To trudna i bardzo odpowiedzialna praca – posługa. Dla nich najcenniejsze jest to, że nasi chorzy odchodzą w pokoju ducha, pojednani z Bogiem i bliźnimi, otoczeni profesjonalną opieką

– mówi pallotyn.

Nie tylko chorzy

Radomskie hospicjum kieruje się żelazną zasadą – pomoc do rodzin osób śmiertelnie chorych musi dotrzeć jak najszybciej. – Nasi podopieczni, którzy do niedawna jeszcze radzili sobie z opieką nad dziećmi, wnukami, domem, teraz złożeni niemocą widzą, że ich bliscy nie są sami, że ma kto im pomóc odrabiać lekcje, wkręcić żarówkę, naprawić kapiący kran czy przywieźć węgiel. Że i w tych prozaicznych życiowych czynnościach rodzina może liczyć na wsparcie i nie zostanie sama – podkreśla kapłan.
Wolontariusze są z tymi rodzinami także wtedy, kiedy chorzy umierają. Nieraz są świadkami śmierci podopiecznego i wtedy są pierwszymi osobami wspierającymi osieroconych w tych trudnych chwilach. – Pomagamy tym rodzinom przygotować się do dnia pogrzebu, w którym wolontariusze też uczestniczą. Nie zostawiamy ich i później, jesteśmy z nimi na różne możliwe sposoby, by nie czuli się opuszczeni, by łatwiej przeżyli czas żałoby – mówi pallotyn.
W Polsce jest także inny model hospicjów (domowych i stacjonarnych), który przybył do nas w 1989 r. z Zachodu, czyli tzw. opieka paliatywna. – W tych ośrodkach chodzi przede wszystkim o niesienie pomocy medycznej. Bardzo rzadko zdarza się, że pomoc kierowana jest także w stronę rodziny pacjentów. Opieka paliatywna wiąże się z finansowaniem z NFZ, bez tego by jej nie było – dodaje duchowny.

Nie są sami

– Najważniejsze jest to, aby chory odchodząc, miał poczucie bezpieczeństwa, ciepła rodzinnego, żeby mógł czuć przyjacielskie wsparcie. Jesteśmy z nimi, aby mogli godnie i w spokoju odejść. Zdarzają nam się podopieczni, szczególnie z terenów wiejskich, którzy po wypisaniu ze szpitala są pozostawieni sami sobie. Ich stan zdrowia jest coraz gorszy, a brak odpowiedniej opieki w domu ze strony bliskich dodatkowo negatywnie wpływa na ich samopoczucie. Kiedy pojawia się zespół hospicyjny i obejmuje nie tylko chorego, ale także jego otoczenie holistyczną, fachową pomocą, ból związany z chorobą jest lżejszy – zaznacza ks. Kujawski.
Ten rodzaj pomocy i towarzyszenia powoduje, że tworzą wielką rodzinę hospicyjną. – Gromadzimy się na spotkaniach, wspólnej mszy, a także na wieczerzy wigilijnej. Pamiętamy o rocznicach, imieninach, urodzinach i innych ważnych wydarzeniach w ich życiu. Wszystko po to, aby nikt nie czuł się sam – mówi kapłan.

Wystarczy chcieć

Monika Szczepanik wolontariuszką Hospicjum Królowej Apostołów jest od dziewięciu lat. – Oglądałam program „Ekspres Reporterów”, którego bohaterem był Janusz Świtaj. Apelował o eutanazję. Szkoda mi się go zrobiło. Zaczęłam do niego pisać mejle i tak po kilku tygodniach wymiany korespondencji Janusz napisał, że dostał pracę u Anny Dymnej i że szuka takich ludzi jak on – przykutych do łóżek – by im pomóc. Zaczęłam szukać w internecie i tak natrafiłam na hospicjum. Bardzo mnie wzruszyło to, co robią. Do tego stopnia, że po kilku dniach byłam już częścią ich zespołu.
Godzenie obowiązków rodzinnych i zawodowych nie utrudnia posługi w hospicjum. Dyżury ustalane się raz w miesiącu. – Mamy grafik, przy ustalaniu którego zgłaszamy, ile czasu będziemy mogli poświęcić na wolontariat. Wolę spędzić ten czas u chorego, niż np. siedzieć przed telewizorem.
Spotkania w domu podopiecznych bywają różne. Wolontariusze muszą być na tyle silni, aby w najtrudniejszych chwilach być ostoją dla innych. Najgorsza jest bezradność. – Ta niemoc, która ogarnia człowieka widzącego, jak ktoś cierpi i nie można nic zrobić, aby mu pomóc. Gdy umiera dziecko, nie masz słów pocieszenia dla rodziców. Bo co powiesz? Jedyne, co możemy zrobić, to przy nich być. Siły do trwania w wolontariacie hospicyjnym dodaje wiara, że to co robię, ma sens, że pochylając się nad drugim człowiekiem, pochylam się nad Jezusem. Każdy uśmiech chorego, chwilowa poprawa jego stanu daje ogromnie dużo radości, świadomość, że moja obecność daje komuś radość, jest bezcenna. Wiem, że nasze towarzyszenie umierającym jest dla nich ogromnie ważne, ufają nam i wiedzą, że nie jesteśmy tam dlatego, że musimy, ale chcemy. Siły też dodaje mi wspólnota hospicyjna, wspieramy się nawzajem w trudnych momentach naszej posługi – zaznacza wolontariuszka.

Izabela Kozłowska

 


 

Polecane