Prof. Romuald Szeremietiew: Chińscy komuniści mogą sięgnąć po środki militarne

Co musisz wiedzieć:
- Ekspansja poza granice kraju jest sprawdzonym sposobem reżimów na odwrócenie uwagi opinii publicznej od kryzysu gospodarczego
- Dotychczasowe wypowiedzi chińskich polityków były stonowane
- Dowódca sił USA w Europie przewiduje, że Chiny rozpoczną agresję militarną w 2027 roku
„Że Chiny posuwają się do takich rzeczy, to coś się dzieje niedobrego z tym Pekinem. Pamiętajmy, że w Chinach rządzą komuniści”
- mówi prof. Szeremietiew.
- Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska
- "Rekordowy wrzesień". Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego
- Niemiecki gigant ogłosił upadłość
- Niepokojące doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Komunikat dla posiadaczy odbiorników RTV
- Kuriozalna próba postawienia zarzutów dyscyplinarnych naszej ekspert - sędzi Kamili Borszowskiej-Moszowskiej
- Krytyczna tajemnica Berlina. Ujawniamy niemiecki raport na temat Nord Stream 2
Agresja Chin bardzo prawdopodobna
Zwraca przy tym uwagę na sympatię, jaką niektórzy, nie tylko polscy, publicyści darzą Chińską Republikę Ludową, ciesząc się ze współpracy i korzyści płynących z Nowego Jedwabnego Szlaku.
„Otóż rzeczywiście Chiny budowały swoją siłę w świecie dzięki wymianie handlowej, rozwojowi gospodarczemu. Ale od pewnego czasu zdaje się zaczynają Chiny mieć kłopot z tym rozwojem gospodarczym. Jak wiadomo, w sytuacjach, kiedy pojawia się jakiś cięższy kryzys, komuniści mogą sięgnąć po środki militarne”
- zauważa ekspert.
Chiny rzeczywiście borykają się z coraz poważniejszymi problemami gospodarczymi, wśród których można wymienić: wolniejszy wzrost, kryzys na rynku nieruchomości, deflację i niski popyt konsumpcyjny, a także rosnące zadłużenie i napięcia geopolityczne. Kraj zmaga się również z problemami demograficznymi, takimi jak spadek liczby ludności i niski wskaźnik urodzeń, co wpływa na przyszły potencjał wzrostu gospodarczego
Wojna wybuchnie w 2027 r.?
Prof. Szeremietiew przypomina opinię wygłoszoną przez amerykańskiego generała, dowódcę sił USA w Europie, który mówił, że w 2027 roku wybuchnie wojna światowa: Chiny zaatakują na Dalekim Wschodzie, a Rosja zaatakuje w Europie, prawdopodobnie państwa bałtyckie.
Akt desperacji czy nieostrożność?
„Ja odbieram to, co zrobiła delegacja chińska w Parlamencie Europejskim jako pewien akt desperacji. Nie wiem po co to zrobili, ale to nie w stylu Chińczyków”
- ocenia ekspert wskazując na fakt, iż dotychczas Pekin zajmował bardziej stonowane, spokojne stanowisko.
NATO przeszkadza Chinom i Rosji w przemeblowaniu świata
„Po rozpadzie Związku Sowieckiego skończył się tzw. porządek jałtański – dla nas to był marny 'porządek', bo umieścił Polskę w strefie sowieckiej. To się rozpadło. Ukształtował się nowy ład międzynarodowy z kluczową pozycją Stanów Zjednoczonych jako gwaranta istnienia tego ładu międzynarodowego. Od pewnego czasu są państwa, które kwestionują ten rodzaj ładu międzynarodowego. Rosja zaczęła, ale Chiny też w tym uczestniczą”
- prof. Szeremietiew umieszcza sprawę wypowiedzi chińskiej delegacji w szerszym kontekście.
„Z punktu widzenia Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza Polski, jest on dla nas korzystny, ponieważ w tym ładzie uzyskaliśmy suwerenność i podmiotową rolę i w zasadzie od nas tylko zależy, jak ukształtujemy swoje władze i w jaki sposób Polska będzie funkcjonowała na arenie międzynarodowej”
- zauważa.
„Rosja głównie, ale Chiny też od dłuższego czasu starają się ten ład międzynarodowy zmienić, to znaczy osłabić pozycję Stanów Zjednoczonych. Rosja w ogóle mówi o jakimś wielobiegunowym ładzie, czyli powrocie do czegoś, co można nazwać koncertem mocarstw. Nie ulega wątpliwości, że wtedy nasza pozycja, pozycja średniej wielkości i mniejszych państw mogłaby stać się niekorzystna, zwłaszcza biorąc pod uwagę te plany, które Rosja zgłaszała – budowy wspólnoty geopolitycznej od Władywostoku do Lizbony, w czym Niemcy chciały partycypować i są bardzo zainteresowane, aby takie rozwiązanie powstało. Co by się wtedy stało z Polską i jaka byłaby nasza rola, nie trzeba mówić”
- dodaje ekspert.
„Otóż instrumentem, przy pomocy którego Stany Zjednoczone mogą zapewnić funkcjonowanie tego ładu jest Sojusz Północnoatlantycki (NATO). Jak wiadomo po rozpadzie Związku Sowieckiego rzeczywiście pojawiły się głosy, że NATO jest niepotrzebne, ale imperializmy i te wszystkie dążenia niektórych mocarstw odnowiły się znowu. Wojna na Ukrainie pokazuje naocznie, że sojusz taki jest potrzebny”
- konstatuje.
Szokujące stanowisko chińskiej delegacji w Brukseli
Podczas pierwszego od siedmiu lat spotkania z europosłami przedstawiciele Chińskiego Narodowego Kongresu Ludowego zakwestionowali sens istnienia NATO i forsowali rosyjską narrację na temat wojny na Ukrainie. Stanowisko członków chińskiego parlamentu wzbudziło konsternację unijnych polityków.