[Tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: Maniana
Zgodnie z przyjętym w 2012 r. Planem Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych w latach 2013-2022 Ministerstwo Obrony Narodowej zamierzało pozyskać trzy okręty podwodne. Z racji na uzbrojenie rakietowe miały one też być elementem „polskich kłów”. Na początku stycznia 2015 r. Czesław Mroczek, wiceminister obrony odpowiadający za modernizację armii wyjaśniał:. „Z punktu widzenia zwiększenia siły ognia, budowania ‘polskich kłów’, pociski manewrujące na okręcie podwodnym są ważnym elementem uzbrojenia; dlatego zdolność rażenia pociskami manewrującymi będzie czynnikiem przesądzającym w programie okrętów podwodnych”. Min. Mroczek nie wspomniał, że umowa zakupu okrętów miała być podpisana zanim pojawił się pomysł z „kłami”, bo w 2013 r. Dodajmy, że MON kierowany przez polityków PO do dnia utraty władzy w końcu 2015 r. tej umowy nie zdołał zawrzeć.
Program „polskie kły” postanowił jednak kontynuować – nie przyznając się do tego - nowy minister obrony Antoni Macierewicz. Uznał, że zakup trzech okrętów podwodnych uzbrojonych w rakiety manewrujące (minister wspominał o rakietach Tomahawk, wcześniej chciał je pozyskać minister Siemoniak) jest jednym z kluczowych programów w procesie modernizacji sił zbrojnych RP. Pytany o szanse pozyskania z USA rakiet Tomahawk Macierewicz zaznaczył, że nie widzi przeszkód. Przyznał, że nie było jeszcze rozmów na temat transferu Tomahawków, ale podkreślił, że jest w tej sprawie optymistą. Jak wiadomo Amerykanie odmówili tych rakiet Izraelowi, Arabii Saudyjskiej, Korei Południowej, więc minister Macierewicz był wielkim optymistą twierdząc, że Polska te rakiety otrzyma.
W każdym razie pomijając wątpliwe raczej możliwości odstraszania wroga grożąc mu uderzeniami nielicznych rakiet przenoszących głowice konwencjonalne widzimy, że w MON mimo zmiany władzy zamiar zakupu i uzbrojenia okrętów podwodnych w rakiety pozostał.
18 maja 2017 r., sekretarz stanu w MON, Bartosz Kownacki wziął udział w Polsko-Norwesko-Niemieckich rozmowach dotyczących programu pozyskania okrętów podwodnych. Zapewnił wówczas, że Polskę dzielą tygodnie od podjęcia decyzji co do wyboru oferty (w programie Orka).
Musiało jednak tych tygodni trochę upłynąć nim 28 listopada 2017 r. Minister Macierewicz, w czasie uroczystości zorganizowane z okazji 99. rocznicy odtworzenia Marynarki Wojennej ogłosił: „Zostały już podjęte decyzje o wyborze w ciągu następnych kilkunastu dni naszego partnera w budowie co najmniej trzech nowoczesnych okrętów podwodnych wyposażonych w rakiety manewrujące.”
I dziesięć dni później, 7 grudnia 2017 r., usłyszeliśmy od wiceministra Kownackiego, że: "Wybór partnera w programie Orka, czyli do budowy okrętów podwodnych nowego typu nastąpi być może jeszcze w tym roku." Być może?
Przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że na wyposażeniu nowych okrętów podwodnych mają być nie tylko pociski manewrujące. „ Jest tam szereg innych elementów, o których też nie wszystkich można mówić w sposób jawny. Tam są systemy rozpoznania, są także torpedy i pociski – przynajmniej jest taki plan – do zwalczania celów powietrznych. Problem w tym, że takimi pociskami jeszcze nikt na świecie w marynarce nie dysponuje.” - poinformował Kownacki. Na świecie nie ma okrętów podwodnych uzbrojonych w rakiety przeciwlotnicze, więc my będziemy pierwsi – dowiedzieliśmy się od wiceministra Kownackiego.
No i koniec roku - 20 grudnia 2017 r., spisano ze stanu polskiej floty okręt podwodny ORP „Kondor”. Okręt miał za sobą 53 lata służby więc musiał być w końcu odesłany na złom. Wycofanie okrętu było wymuszone względami bezpieczeństwa. Uczestniczący w smutnej uroczystości opuszczaniu bandery na ORP „Kondor” kontradmirał Mirosław Mordel, Inspektor Marynarki Wojennej powiedział, że pomimo wcześniejszych zapowiedzi ministra obrony wybór dostawcy nowych okrętów podwodnych w ramach programu Orka w tym roku nie nastąpi. Admirał wyraził nadzieję, że dojdzie do tego w 2018 r..
Program Orka nie jest osamotniony wśród tych, które MON, mimo zapowiedzi, nie zdążył uruchomić w 2017 r. Zwłaszcza programy rakietowe: „Jest szansa na podpisanie kontraktów na zestawy obrony powietrznej Patriot i elementy systemu artylerii rakietowej Homar jeszcze w tym roku” – zapewniał 16 września 2017 r. minister Macierewicz.
A więc program Homar – jeszcze w lipcu 2017 r. minister obrony ogłosił, że kupi 160 zestawów rakietowych Homar, a umowa miała być „w tym roku” zawarta z Amerykanami. Umowy do dziś nie ma. System rakietowy Wisła - według zapowiedzi ministra Macierewicza zakończenie całej procedury i podpisanie umowy miało się też dokonać do końca 2017 r. Nic z tego nie wyszło. Tymczasem mamy taką wiadomość z 20 grudnia 2017 r.: ”Władze Rumunii przekazały pierwszą transzę płatności za system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot. Stosowna umowa międzyrządowa została podpisana jeszcze w listopadzie.”
No i system rakietowy Narew - harmonogram realizacji programu został uzależniony od przebiegu realizacji programu Wisła więc na razie też nie ma żadnych konkretów.
Nie lepiej wyglądają zakupy śmigłowców. Program śmigłowców uderzeniowych Kruk - zgodnie z zapisami skorygowanego w październiku 2016 r. Planu Modernizacji Technicznej zakładano podpisanie umowy na śmigłowce uderzeniowe w 2017 r. Jak wiadomo żadnej umowy nie podpisano, nie kupiono zresztą też żadnych innych śmigłowców.
Wydaje się, że tak naprawdę byłoby jednak lepiej, aby MON najpierw coś zrobił i dopiero o tym mówił, a nie tylko ciągle mówił, co też wkrótce zrobi. Latynosi podobno słysząc, że mają coś zrobić odpowiadają – maniana, co oznacza jutro, ale następnego dnia mówią tak samo i tak mogą bez końca. Zdaje się, że tę latynoską formułę postępowania stosują też odpowiedzialni za modernizację polskiej armii.