210 lat temu powołano do życia Królestwo Polskie

W 1815 roku, 210 lat temu, na Kongresie Wiedeńskim powołano do życia Królestwo Polskie – państwo o ogromnym zakresie autonomii.
Mapa Królestwa Polskiego(Kongresowego) 210 lat temu powołano do życia Królestwo Polskie
Mapa Królestwa Polskiego(Kongresowego) / Wikipedia domena publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • W 1815 roku podczas Kongresu Wiedeńskiego powołano do życia Królestwo Polskie.
  • Królestwo znajdowało się pod panowanie rosyjskiego cara, nie posiadało dyplomacji i kontroli nad armią.
  • Po Powstaniu Listopadowym w 1831 roku, Polacy stracili wolność narodową, osobistą i osobiste bezpieczeństwo przed wrogiem.

 

Oprócz tego, że królem był rosyjski car, a polską armią dowodził jego brat, i brakowało nam własnej służby zagranicznej, miało ono wszystkie atrybuty państwa niepodległego. Upadło w wyniku klęski Powstania Listopadowego i rozpowszechniona opinia głosi, że upaść musiało – bo konstytucyjna Polska była do tego stopnia niekompatybilna z rosyjską autokracją, że konflikt między nimi był nieuchronny. Mam na ten temat trochę inne zdanie.

Choć zacznijmy od tego, że nie jest to opinia bezzasadna. Konieczność przestrzegania konstytucji, nawet jeśli ją naginano czy miejscami wręcz łamano, uwierała i Aleksandra I, i jeszcze bardziej Mikołaja I. Teza, że próba pozbycia się tych więzów stała się nieunikniona w momencie, w którym imperator ostatecznie zrezygnował z pomysłu nadania konstytucji samej Rosji, ma za sobą poważne argumenty.

Zresztą polska konstytucja rozdrażniała nawet rosyjskich demokratów – późniejsi dekabryści uważali, że nadając ją tylko Polsce, a nie całemu imperium, poniżono Rosjan. Jedno z tajnych stowarzyszeń oficerskich zaś, których członkowie stali się potem uczestnikami sprzysiężenia dekabrystów – „Zakon rosyjskich rycerzy”, stawiało sobie za jeden z celów „likwidację Polski w każdym pojęciu i przekształcenie całego jej terytorium w rosyjskie gubernie”. Tym bardziej więc niemal niepodległa Polska drażniła ówczesny rosyjski mainstream i konserwatystów. 

„Brak chęci Polaków do życia zgodnie z wymaganiami rosyjskiej państwowości i rosyjskiej mentalności wywoływał w społeczeństwie rosyjskim irytację, w rodzaju sakramentalnych pytań, wygłaszanych od czasów Imperium po czasy obozu krajów socjalistycznych ze Związkiem Radzieckim na czele: «czego właściwie oni potrzebują?» albo «dlaczego oni nie mogą żyć tak jak my?»” – napisał o tym okresie rosyjski historyk i polonista Aleksander Lipatow.

 

Najswobodniejsza część Europy

Tu warto jednak zauważyć rzecz rzadko dostrzeganą. Otóż w bardzo znacznej części Europy – tej naprawdę zachodniej – pod względem tego, co dziś nazywamy wolnością osobistą i prawami jednostki, nie tylko nie było wtedy lepiej niż w Królestwie pod berłem carów, ale gorzej. Znacznie gorzej.
Rządzona przez Klemensa von Metternicha Austria, zdecydowana większość państw niemieckich, ale też włoskich, oraz pod pewnymi względami restauracyjna Francja, wydana wtedy na pastwę konserwatywnych ultrasów – to były obszary policyjnej samowoli na skalę zdecydowanie większą niż ówczesne Królestwo, pomimo wszystkich szaleństw nie w pełni zrównoważonego, poniżającego i oficerów, i cywilów wielkiego księcia Konstantego. Nawet Anglia opętana była wtedy obłędnym klasowym strachem warstw wyższych przed żądaniami warstw niższych, strachem, który kazał im akceptować praktyki dla nas niewyobrażalne. To były kraje, gdzie raz po raz policje tajne, widne i dwupłciowe demaskowały jakobińskie spiski, tworzone przedtem przez... te same służby. To nie była zabawa, w tych całkowicie dętych lub co najmniej sprowokowanych sprawach zapadały wyroki śmierci, i były wykonywane. To były kraje, w których prywatne listy czytano na skalę masową. Zamykano uniwersytety. Władze wprowadzały cenzurę kazań kościelnych. A liczba więźniów politycznych na 10 tysięcy mieszkańców była (przynajmniej we Włoszech i Austrii) wielokrotnie większa niż w Królestwie.

Prowadzi nas to do konstatacji, że potem, w 1831 roku, na skutek klęski Powstania Listopadowego straciliśmy nie tylko względną wolność narodową. Straciliśmy też wolność osobistą i osobiste bezpieczeństwo od agresji ze strony państwa. Czego przedtem, przez kilkanaście lat, mieliśmy nieskończenie więcej niż nie tylko poddani cara Wszechrosji, ale też znacznie więcej niż niemal wszyscy inni mieszkańcy Europy.

Ten fakt jedynie w ograniczonym stopniu wpływał jednak na myślenie polskiego społeczeństwa. A zwłaszcza jego młodszej części, kształtowanej przez… idącego z Zachodu ducha epoki, każącego młodzieży spiskować przeciw konserwatywnym reżimom i domagać się demokracji. Ten stan ducha młodych, spowodowany również przez ich duszenie się w zbyt małym i niedającym perspektyw rozwoju osobistego Królestwie (podchorążowie piechoty musieli bez końca powtarzać lata nauki, bo brakowało dla nich etatów w obsadzonych przez napoleońskich jeszcze oficerów pułkach, i to w sytuacji, w której armia KP była i tak zbyt wielka jak na możliwości finansowe tego organizmu), był, obok łamania konstytucji, jednym z trzech głównych elementów procesów społecznych, które po 15 latach zaowocowały listopadowym powstaniem. 

 

Bez Kresów – ciasno

Trzecim, i moim zdaniem najważniejszym, elementem była – zrozumiała i w danych warunkach nieunikniona – decyzja cara o nierozszerzaniu Królestwa. 

Aleksander wielokrotnie, w tym publicznie, obiecywał bowiem wcielenie całości lub choćby części znajdujących się w rosyjskim posiadaniu Kresów do KP. Poczynił nawet w tym kierunku pierwsze kroki – zapisał w dokumentach kończących kongres wiedeński swoje prawo do dokonania tego aktu oraz wyodrębnił stacjonujące w granicach dawnej Rzeczpospolitej oddziały rosyjskie w tzw. Korpus Litewski, którego dowództwo przekazał bratu, następcy tronu, wielkiemu księciu Konstantemu, naczelnemu wodzowi Wojska Polskiego. Ale tu się zatrzymał. 

I trudno mu się dziwić, oburzenie tą perspektywą w Rosji, w której właśnie rodziło się nowoczesne poczucie narodowe, było powszechne. Imperialny historyk Nikołaj Karamzin był wyrazicielem opinii rosyjskich elit, gdy w skierowanym do cara memoriale protestował przeciw takim zamiarom cara, sugerując, iż ewentualne powiększenie Królestwa byłoby roztrwonieniem dziedzictwa Katarzyny Wielkiej. Aleksander objął władzę w wyniku zamachu stanu i zamordowania przez oficerów jego ojca, Pawła I, a cały XVIII wiek to w Rosji era przewrotów dokonywanych przez gwardię, kosztujących niejednokrotnie obalonych monarchów życie. Gdyby Aleksander poszedł przeciw nastrojom elit, musiałby liczyć się z takim losem i nic dziwnego, że sobie tego nie życzył.

Ale niedotrzymanie przez „Anioła” (jak przez krótki czas nazywano w Polsce Aleksandra, otoczonego około roku 1815 przez Polaków prawdziwym kultem, który wyparował całkowicie z naszej pamięci i historii) obietnicy rozszerzenia Królestwa spowodowała ogromne rozczarowanie. Było ono jednym z sygnalizowanych wyżej trzech głównych czynników, które po 15 latach zaowocowały listopadowym zrywem. 

Oprócz rozczarowania zaowocowało to opisanym wyżej duszeniem się KP, za małego na aspiracje swoje i swoich elit. W państwie sięgającym jeśli nie po Witebsk, to po Mińsk, Berezynę i Wołyń, byłoby z tym jednak inaczej. I najważniejsza strukturalnie przyczyna wybuchu powstania nie zaistniałaby.
Ale cóż – Aleksander nie mógł dotrzymać swoich obietnic, i to jest fakt obiektywny.

 

Wszystko na jedną kartę

Tylko że nie mógł w konkretnych okolicznościach historycznych, w 1815 roku i później. Nie mógł wtedy iść wbrew kształtującej się właśnie rosyjskiej opinii publicznej, która po pierwsze odkrywała świadomość narodową, a po drugie – była niechętna Polakom jako niedawnemu wrogowi z okresu wojny 1812–1815.

Zwróćmy jednak uwagę, że w 1812 roku tenże Aleksander, po zdobyciu całej Finlandii i ustanowieniu tam autonomicznego Wielkiego Księstwa Finlandzkiego, włączył do niego również te ziemie fińskie, które wchodziły w skład imperium carów już dawniej, od wojen XVIII-wiecznych. Sytuacja, bardzo podobna do tej z ewentualnym rozszerzeniem Królestwa Polskiego, nie wywołała żadnego analogicznego spazmu rosyjskiej opinii. Trochę dlatego, że rzecz wydarzyła się przed wielką wojną ojczyźnianą, która wprowadziła rosyjskiego ducha narodowego na wznoszącą spiralę. Trochę dlatego że były to obszary w mniejszym stopniu niż zachodnia Ruś traktowane jako „rdzennie ruskie”. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że nie oddawano ich niedawnym, śmiertelnym wrogom z pól bitewnych, okupantom Moskwy – to było dla Rosjan nie do zniesienia.


Ale mogło być inaczej

W 1811 roku, jeszcze przed wybuchem wojny, Aleksander, który od lat wabił Polaków perspektywą odbudowy Polski, wyprawił do Warszawy swojego przyjaciela, księcia Adama Czartoryskiego. Wyprawił z misją do elit rządzących Księstwem Warszawskim. Z ofertą zawarcia układu: Polacy i polska armia opuszczają Napoleona, przechodzą na stronę wkraczającej ze wschodu armii rosyjskiej, a w zamian za to Aleksander odbudowuje Polskę „aż po Dniepr” (dodajmy, że wraz z gwarancją wymożenia na Austriakach dla tej Polski również Galicji)

Musiałby to być publicznie zawarty układ polityczny, trudniejszy do zignorowania niż nieformalne obietnice. 

Co jednak znacznie ważniejsze – gdyby Polacy odstąpili Napoleona i w wojnie z nim wzięli udział po stronie rosyjskiej, wtedy stosunek do nich rosyjskiej opinii byłby inny. Niekoniecznie entuzjastyczny. Ale nie byłby pełen niechęci. Bo sojusznicy nie budziliby nienawiści. Nie byli traktowani jako niedawna awangarda agresji. A ci spośród nich, którzy w 1812 roku byli mieszkańcami nie Księstwa, tylko należących do Rosji Kresów i przeszli na stronę Napoleona – nie byliby uważani za zdrajców, bo po prostu nie byłoby takiej sytuacji. Wówczas akceptacja przez rosyjską opinię oddania Polsce Kresów czy przynajmniej znacznej ich części byłaby, jak sądzę, możliwa.

Ale czy nawet wtedy unia polsko-rosyjska nie byłaby skazana na fiasko, czy polskie powstanie i tak nie wybuchłoby, czy Petersburg i tak nie dążyłby do likwidacji polskiej autonomicznej państwowości? Oczywiście nie ma odpowiedzi na takie pytanie. Ale można założyć, że po pierwsze dążenia spiskowo-powstańcze wśród Polaków byłyby słabsze – bo znacznie większe państwo oferowałoby młodzieży znacznie większe możliwości rozwojowe. A po drugie – byłoby to państwo znacznie silniejsze od Królestwa, które znamy. Ze znacznie większym potencjałem. Rosjanie z całą pewnością traktowaliby więc je również inaczej. Ostrożniej.

Wszystko to nie oznaczałoby wiecznotrwałej polsko-rosyjskiej idylli. Ale z pewnością można powiedzieć, że polska autonomiczna państwowość trwałaby co najmniej znacznie dłużej, niż stało się to w rzeczywistości. A przez ten czas jej asymilacyjna moc promieniowałaby na należące do niej Litwę i Ruś…

Tak się jednak nie stało. W 1811 roku elity Księstwa nie zaaprobowały propozycji Czartoryskiego i postawiły wszystko jednoznacznie, zero-jedynkowo, na kartę Bonapartego. Sam Czartoryski, widząc, jak całkowicie polski patriotyzm wiąże się z Cesarzem Francuzów, nie chcąc iść przeciw rodakom, złożył Aleksandrowi dymisję z zajmowanych stanowisk.

Nieświadomie zamykając w ten sposób alternatywną linię rozwoju wydarzeń historycznych, której nie sposób nie określić mianem fascynującej.


 

POLECANE
Bezradna antytrumpowska histeria. A jaki pomysł ma Europa? tylko u nas
Bezradna antytrumpowska histeria. A jaki pomysł ma Europa?

Histeria antytrumpowska wylała się już z piątku na sobotę. Media i politycy rozpoczęli krytykowanie Trumpa za spotkanie z Putinem. Europa daje w ten sposób kolejny dowód swojej naiwności i bezradności.

Rosja sprzeciwiła się wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę z ostatniej chwili
Rosja sprzeciwiła się wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę

Rosja sprzeciwia się rozmieszczeniu wojsk NATO na Ukrainie – podało w poniedziałek rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, cytowane przez agencję Reutera.

Donald Trump ośmieszył europejskich liderów gorące
Donald Trump ośmieszył "europejskich liderów"

Zakończyła się rozmowa Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim. Na swoją kolej czekali "europejscy liderzy", którzy przylecieli z Zełenskim.

Europejscy liderzy spotkali się z Donaldem Trumpem z ostatniej chwili
Europejscy liderzy spotkali się z Donaldem Trumpem

Władimir Putin zgodził się na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy – poinformował prezydent USA Donald Trump na początku spotkania z europejskimi przywódcami i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Trump zapowiedział również dyskusję o wymianie terytoriów.

Paweł Jabłoński: Część niemieckich polityków i przemysłowców ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją tylko u nas
Paweł Jabłoński: Część niemieckich polityków i przemysłowców ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją

- Część niemieckich polityków ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją – mówi w rozmowie z Mateuszem Kosińskim Paweł Jabłoński, poseł PiS.

Zełenski wyciągnął list. To nie dla Ciebie z ostatniej chwili
Zełenski wyciągnął list. "To nie dla Ciebie"

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręczył w poniedziałek prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi list od swojej żony, Ołeny Zełenskiej. Poprosił amerykańskiego przywódcę o przekazanie go swojej małżonce, Melanii.

Niemieckie media: Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców? gorące
Niemieckie media: "Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców?"

''Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców za cios w niemiecko-polską przyjaźń?'' – pyta specjalizująca się w sprawach polsko-niemieckich niemiecka publicystka Gabriele Lesser na łamach ''Die Tageszeitung''. Pytanie odnosi się oczywiście do szeregu skandali, które wywołał nowy szef Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz, i ich konsekwencji.

Trump: Będziemy omawiać z Zełenskim ochronę podobną do artykułu 5 z ostatniej chwili
Trump: Będziemy omawiać z Zełenskim ochronę podobną do artykułu 5

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Białego Domu na spotkanie z przywódcą USA Donaldem Trumpem. – Będziemy omawiać ochronę podobną do artykułu 5, damy Ukrainie dobrą ochronę – przekazał Donald Trump.

PKO BP wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKO BP wydał pilny komunikat

Oszuści wysyłają fałszywe e-maile ze złośliwym oprogramowaniem. Nie klikaj w linki ani załączniki – ostrzega PKO Bank Polski.

Zełenski przybył do Białego Domu. Wyjaśniło się, czy założył garnitur z ostatniej chwili
Zełenski przybył do Białego Domu. Wyjaśniło się, czy założył garnitur

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Białego Domu w czarnej marynarce bez krawata. Przywitał go prezydent USA Donald Trump. Wcześniej media zastanawiały się, czy ukraiński polityk będzie miał na sobie oficjalny strój.

REKLAMA

210 lat temu powołano do życia Królestwo Polskie

W 1815 roku, 210 lat temu, na Kongresie Wiedeńskim powołano do życia Królestwo Polskie – państwo o ogromnym zakresie autonomii.
Mapa Królestwa Polskiego(Kongresowego) 210 lat temu powołano do życia Królestwo Polskie
Mapa Królestwa Polskiego(Kongresowego) / Wikipedia domena publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • W 1815 roku podczas Kongresu Wiedeńskiego powołano do życia Królestwo Polskie.
  • Królestwo znajdowało się pod panowanie rosyjskiego cara, nie posiadało dyplomacji i kontroli nad armią.
  • Po Powstaniu Listopadowym w 1831 roku, Polacy stracili wolność narodową, osobistą i osobiste bezpieczeństwo przed wrogiem.

 

Oprócz tego, że królem był rosyjski car, a polską armią dowodził jego brat, i brakowało nam własnej służby zagranicznej, miało ono wszystkie atrybuty państwa niepodległego. Upadło w wyniku klęski Powstania Listopadowego i rozpowszechniona opinia głosi, że upaść musiało – bo konstytucyjna Polska była do tego stopnia niekompatybilna z rosyjską autokracją, że konflikt między nimi był nieuchronny. Mam na ten temat trochę inne zdanie.

Choć zacznijmy od tego, że nie jest to opinia bezzasadna. Konieczność przestrzegania konstytucji, nawet jeśli ją naginano czy miejscami wręcz łamano, uwierała i Aleksandra I, i jeszcze bardziej Mikołaja I. Teza, że próba pozbycia się tych więzów stała się nieunikniona w momencie, w którym imperator ostatecznie zrezygnował z pomysłu nadania konstytucji samej Rosji, ma za sobą poważne argumenty.

Zresztą polska konstytucja rozdrażniała nawet rosyjskich demokratów – późniejsi dekabryści uważali, że nadając ją tylko Polsce, a nie całemu imperium, poniżono Rosjan. Jedno z tajnych stowarzyszeń oficerskich zaś, których członkowie stali się potem uczestnikami sprzysiężenia dekabrystów – „Zakon rosyjskich rycerzy”, stawiało sobie za jeden z celów „likwidację Polski w każdym pojęciu i przekształcenie całego jej terytorium w rosyjskie gubernie”. Tym bardziej więc niemal niepodległa Polska drażniła ówczesny rosyjski mainstream i konserwatystów. 

„Brak chęci Polaków do życia zgodnie z wymaganiami rosyjskiej państwowości i rosyjskiej mentalności wywoływał w społeczeństwie rosyjskim irytację, w rodzaju sakramentalnych pytań, wygłaszanych od czasów Imperium po czasy obozu krajów socjalistycznych ze Związkiem Radzieckim na czele: «czego właściwie oni potrzebują?» albo «dlaczego oni nie mogą żyć tak jak my?»” – napisał o tym okresie rosyjski historyk i polonista Aleksander Lipatow.

 

Najswobodniejsza część Europy

Tu warto jednak zauważyć rzecz rzadko dostrzeganą. Otóż w bardzo znacznej części Europy – tej naprawdę zachodniej – pod względem tego, co dziś nazywamy wolnością osobistą i prawami jednostki, nie tylko nie było wtedy lepiej niż w Królestwie pod berłem carów, ale gorzej. Znacznie gorzej.
Rządzona przez Klemensa von Metternicha Austria, zdecydowana większość państw niemieckich, ale też włoskich, oraz pod pewnymi względami restauracyjna Francja, wydana wtedy na pastwę konserwatywnych ultrasów – to były obszary policyjnej samowoli na skalę zdecydowanie większą niż ówczesne Królestwo, pomimo wszystkich szaleństw nie w pełni zrównoważonego, poniżającego i oficerów, i cywilów wielkiego księcia Konstantego. Nawet Anglia opętana była wtedy obłędnym klasowym strachem warstw wyższych przed żądaniami warstw niższych, strachem, który kazał im akceptować praktyki dla nas niewyobrażalne. To były kraje, gdzie raz po raz policje tajne, widne i dwupłciowe demaskowały jakobińskie spiski, tworzone przedtem przez... te same służby. To nie była zabawa, w tych całkowicie dętych lub co najmniej sprowokowanych sprawach zapadały wyroki śmierci, i były wykonywane. To były kraje, w których prywatne listy czytano na skalę masową. Zamykano uniwersytety. Władze wprowadzały cenzurę kazań kościelnych. A liczba więźniów politycznych na 10 tysięcy mieszkańców była (przynajmniej we Włoszech i Austrii) wielokrotnie większa niż w Królestwie.

Prowadzi nas to do konstatacji, że potem, w 1831 roku, na skutek klęski Powstania Listopadowego straciliśmy nie tylko względną wolność narodową. Straciliśmy też wolność osobistą i osobiste bezpieczeństwo od agresji ze strony państwa. Czego przedtem, przez kilkanaście lat, mieliśmy nieskończenie więcej niż nie tylko poddani cara Wszechrosji, ale też znacznie więcej niż niemal wszyscy inni mieszkańcy Europy.

Ten fakt jedynie w ograniczonym stopniu wpływał jednak na myślenie polskiego społeczeństwa. A zwłaszcza jego młodszej części, kształtowanej przez… idącego z Zachodu ducha epoki, każącego młodzieży spiskować przeciw konserwatywnym reżimom i domagać się demokracji. Ten stan ducha młodych, spowodowany również przez ich duszenie się w zbyt małym i niedającym perspektyw rozwoju osobistego Królestwie (podchorążowie piechoty musieli bez końca powtarzać lata nauki, bo brakowało dla nich etatów w obsadzonych przez napoleońskich jeszcze oficerów pułkach, i to w sytuacji, w której armia KP była i tak zbyt wielka jak na możliwości finansowe tego organizmu), był, obok łamania konstytucji, jednym z trzech głównych elementów procesów społecznych, które po 15 latach zaowocowały listopadowym powstaniem. 

 

Bez Kresów – ciasno

Trzecim, i moim zdaniem najważniejszym, elementem była – zrozumiała i w danych warunkach nieunikniona – decyzja cara o nierozszerzaniu Królestwa. 

Aleksander wielokrotnie, w tym publicznie, obiecywał bowiem wcielenie całości lub choćby części znajdujących się w rosyjskim posiadaniu Kresów do KP. Poczynił nawet w tym kierunku pierwsze kroki – zapisał w dokumentach kończących kongres wiedeński swoje prawo do dokonania tego aktu oraz wyodrębnił stacjonujące w granicach dawnej Rzeczpospolitej oddziały rosyjskie w tzw. Korpus Litewski, którego dowództwo przekazał bratu, następcy tronu, wielkiemu księciu Konstantemu, naczelnemu wodzowi Wojska Polskiego. Ale tu się zatrzymał. 

I trudno mu się dziwić, oburzenie tą perspektywą w Rosji, w której właśnie rodziło się nowoczesne poczucie narodowe, było powszechne. Imperialny historyk Nikołaj Karamzin był wyrazicielem opinii rosyjskich elit, gdy w skierowanym do cara memoriale protestował przeciw takim zamiarom cara, sugerując, iż ewentualne powiększenie Królestwa byłoby roztrwonieniem dziedzictwa Katarzyny Wielkiej. Aleksander objął władzę w wyniku zamachu stanu i zamordowania przez oficerów jego ojca, Pawła I, a cały XVIII wiek to w Rosji era przewrotów dokonywanych przez gwardię, kosztujących niejednokrotnie obalonych monarchów życie. Gdyby Aleksander poszedł przeciw nastrojom elit, musiałby liczyć się z takim losem i nic dziwnego, że sobie tego nie życzył.

Ale niedotrzymanie przez „Anioła” (jak przez krótki czas nazywano w Polsce Aleksandra, otoczonego około roku 1815 przez Polaków prawdziwym kultem, który wyparował całkowicie z naszej pamięci i historii) obietnicy rozszerzenia Królestwa spowodowała ogromne rozczarowanie. Było ono jednym z sygnalizowanych wyżej trzech głównych czynników, które po 15 latach zaowocowały listopadowym zrywem. 

Oprócz rozczarowania zaowocowało to opisanym wyżej duszeniem się KP, za małego na aspiracje swoje i swoich elit. W państwie sięgającym jeśli nie po Witebsk, to po Mińsk, Berezynę i Wołyń, byłoby z tym jednak inaczej. I najważniejsza strukturalnie przyczyna wybuchu powstania nie zaistniałaby.
Ale cóż – Aleksander nie mógł dotrzymać swoich obietnic, i to jest fakt obiektywny.

 

Wszystko na jedną kartę

Tylko że nie mógł w konkretnych okolicznościach historycznych, w 1815 roku i później. Nie mógł wtedy iść wbrew kształtującej się właśnie rosyjskiej opinii publicznej, która po pierwsze odkrywała świadomość narodową, a po drugie – była niechętna Polakom jako niedawnemu wrogowi z okresu wojny 1812–1815.

Zwróćmy jednak uwagę, że w 1812 roku tenże Aleksander, po zdobyciu całej Finlandii i ustanowieniu tam autonomicznego Wielkiego Księstwa Finlandzkiego, włączył do niego również te ziemie fińskie, które wchodziły w skład imperium carów już dawniej, od wojen XVIII-wiecznych. Sytuacja, bardzo podobna do tej z ewentualnym rozszerzeniem Królestwa Polskiego, nie wywołała żadnego analogicznego spazmu rosyjskiej opinii. Trochę dlatego, że rzecz wydarzyła się przed wielką wojną ojczyźnianą, która wprowadziła rosyjskiego ducha narodowego na wznoszącą spiralę. Trochę dlatego że były to obszary w mniejszym stopniu niż zachodnia Ruś traktowane jako „rdzennie ruskie”. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że nie oddawano ich niedawnym, śmiertelnym wrogom z pól bitewnych, okupantom Moskwy – to było dla Rosjan nie do zniesienia.


Ale mogło być inaczej

W 1811 roku, jeszcze przed wybuchem wojny, Aleksander, który od lat wabił Polaków perspektywą odbudowy Polski, wyprawił do Warszawy swojego przyjaciela, księcia Adama Czartoryskiego. Wyprawił z misją do elit rządzących Księstwem Warszawskim. Z ofertą zawarcia układu: Polacy i polska armia opuszczają Napoleona, przechodzą na stronę wkraczającej ze wschodu armii rosyjskiej, a w zamian za to Aleksander odbudowuje Polskę „aż po Dniepr” (dodajmy, że wraz z gwarancją wymożenia na Austriakach dla tej Polski również Galicji)

Musiałby to być publicznie zawarty układ polityczny, trudniejszy do zignorowania niż nieformalne obietnice. 

Co jednak znacznie ważniejsze – gdyby Polacy odstąpili Napoleona i w wojnie z nim wzięli udział po stronie rosyjskiej, wtedy stosunek do nich rosyjskiej opinii byłby inny. Niekoniecznie entuzjastyczny. Ale nie byłby pełen niechęci. Bo sojusznicy nie budziliby nienawiści. Nie byli traktowani jako niedawna awangarda agresji. A ci spośród nich, którzy w 1812 roku byli mieszkańcami nie Księstwa, tylko należących do Rosji Kresów i przeszli na stronę Napoleona – nie byliby uważani za zdrajców, bo po prostu nie byłoby takiej sytuacji. Wówczas akceptacja przez rosyjską opinię oddania Polsce Kresów czy przynajmniej znacznej ich części byłaby, jak sądzę, możliwa.

Ale czy nawet wtedy unia polsko-rosyjska nie byłaby skazana na fiasko, czy polskie powstanie i tak nie wybuchłoby, czy Petersburg i tak nie dążyłby do likwidacji polskiej autonomicznej państwowości? Oczywiście nie ma odpowiedzi na takie pytanie. Ale można założyć, że po pierwsze dążenia spiskowo-powstańcze wśród Polaków byłyby słabsze – bo znacznie większe państwo oferowałoby młodzieży znacznie większe możliwości rozwojowe. A po drugie – byłoby to państwo znacznie silniejsze od Królestwa, które znamy. Ze znacznie większym potencjałem. Rosjanie z całą pewnością traktowaliby więc je również inaczej. Ostrożniej.

Wszystko to nie oznaczałoby wiecznotrwałej polsko-rosyjskiej idylli. Ale z pewnością można powiedzieć, że polska autonomiczna państwowość trwałaby co najmniej znacznie dłużej, niż stało się to w rzeczywistości. A przez ten czas jej asymilacyjna moc promieniowałaby na należące do niej Litwę i Ruś…

Tak się jednak nie stało. W 1811 roku elity Księstwa nie zaaprobowały propozycji Czartoryskiego i postawiły wszystko jednoznacznie, zero-jedynkowo, na kartę Bonapartego. Sam Czartoryski, widząc, jak całkowicie polski patriotyzm wiąże się z Cesarzem Francuzów, nie chcąc iść przeciw rodakom, złożył Aleksandrowi dymisję z zajmowanych stanowisk.

Nieświadomie zamykając w ten sposób alternatywną linię rozwoju wydarzeń historycznych, której nie sposób nie określić mianem fascynującej.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe