Prawnik od "trumien na kółkach" usłyszy wyrok. "Nie mam nic do dodania"

W wypadku spowodowanym przez Pawła Kozaneckiego uczestniczyły cztery dorosłe osoby i 4-letnie dziecko. Kobiety w wieku 53 i 67 lat zginęły na miejscu.
Prawnik zjechał na przeciwległy pas ruchu, zajeżdżając drogę podróżującym kobietom. Ta, która siedziała za kierownicą nie miała szansy na reakcję. Po wypadku wyszło m.in. na jaw, że adwokat miał w zwyczaju jeździć prawie 200 km/h i robić jednocześnie zdjęcia.
Dobre rady sprawcy wypadku
Kozanecki podróżował wówczas z żoną i dzieckiem ze ślubu influencerki, która po wypadku napisała napisała w mediach społecznościowych, że jej bliscy „przeżyli tylko dlatego, że mieli dwuletnie auto wysokiej klasy z zaawansowanymi systemami bezpieczeństwa”.
„Ofiary jechały dwudziestokilkuletnim autem bez poduszek”
– dodała.
Adwokat stwierdził z kolei, że „to była konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kółkach i m.in. dlatego te kobiety zginęły”. Radził też, aby „nie kupować auta za trzy tysiące”. Jego słowa wywołały powszechne oburzenie, zwłaszcza że dodatkowo po wypadku w krwi prawnika wykryto śladowe ilości kokainy.
Więzienie kontra uniewinnienie
Prokuratura i oskarżyciel posiłkowy żądają skazania Pawła Kozaneckiego na pięć lat więzienia. Z kolei obrońcy mecenasa chcą jego uniewinnienia.
Jak informuje TVN24, bliscy zmarłych kobiet są porażeni brakiem skruchy adwokata.
– Miałam jak najgorsze wrażenie. Jakby się brzydził tym, że on – wielki adwokat – musi w ogóle się tu pojawiać z powodu śmierci tak mało ważnych ludzi
– powiedział jeden członków rodziny ofiar.
Kiedy już pojawiał się w sądzie, był wyniosły; potrafił kpiąco się uśmiechać do nas. Przeprosił tylko raz - w sieci, kiedy internet nie mógł mu wybaczyć wcześniejszego nagrania, w którym mówił, że Basia i Ania nie żyją, bo były biedne. Bo powinny wziąć kredyt i mieć dobre auto, a nie "trumnę na kołach"
- stwierdziła inna krewna.
Kozanecki z polis zmarłych chciał 200 tys. zł
- Przyznaję, do pewnego momentu ten człowiek potrafił mnie zaskoczyć
- powiedział cytowany przez TVN24 mec. Karol Rogalski, reprezentujący rodzinę zmarłych.
- Trudno mi było ukryć zdziwienie, kiedy oskarżony już po skończonym przez prokuraturę śledztwie skontaktował się z towarzystwem ubezpieczeniowym zmarłych, żeby z polisy właścicielki zabezpieczyć 200 tys. złotych. Wniosek był tak absurdalny, że przez chwilę nie mogłem uwierzyć. Oczywiście odniosłem się do tego pisma, zaznaczając, że wnioskodawca może trafić na osiem lat do więzienia i każdy dowód zgromadzony w sprawie wskazuje jego winę. Od tego momentu wiedziałem już jednak, z kim mam do czynienia
- dodał Rogalski.
- Decyzja sądu ws. koncesji dla Telewizji Republika i wPolsce24. Jest reakcja KRRiT
- Nagły zwrot ws. sprzedaży TVN przez Warner Bros. Discovery. Tego nikt się nie spodziewał
- Komunikat dla mieszkańców Szczecina
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Sztab Trzaskowskiego: wPolsce24 i Republika wezmą udział w debacie za zgodą "innych telewizji"
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- "Kula w łeb dla Kaczyńskiego". Policja odmówiła interwencji pod Pomnikiem Smoleńskim
- Właściciel TVN Warner Bros. Discovery wraca do gry
- Prokurator opublikował szokujące pismo, jakie dostali prokuratorzy ws. prokurator Ewy Wrzosek
Prawnik od "trumien" na kółkach usłyszy wyrok: "Nie mam nic do dodania"
Sędzia Anna Pałasz również wyglądała na zaskoczoną postawą mec. Kozaneckiego. Podczas mów końcowych oskarżony Paweł Kozanecki wstał jedynie na kilka sekund, oznajmił, że chce "przyłączyć się do stanowiska swoich obrońców", i usiadł na miejsce.
- Nic więcej oskarżony nie ma do dodania?
- zapytała sędzia.
- Nie, nic
- odparł mec. Paweł Kozanecki.
Łódzcy prawnicy, prokuratorzy i sędziowie zwrócili uwagę, jak Kozanecki z biegiem lat coraz bardziej różnił się w swoim zachowaniu od reszty prawników. Początkowo był uznawany za obiecującego prawnika, ale jego kariera nie potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami. Oprócz słów o "trumnach na kołach" mecenas miał jeszcze siedem innych postępowań dyscyplinarnych.