Jan Wróbel: Problematyczny romantyzm polityczny

Problematyczny romantyzm polityczny
Polityczny romantyzm natomiast ma podstawowy kłopot z jasnym wykreśleniem twardego celu oraz drogi dojścia do niego. Samo podjęcie dzieła, co do zasady tak wielkiego, że zbyt wielkiego, romantyzm uważa za wartość samą w sobie. Polityka jest w nim objaśniana jako sfera zmagań duchowych. Ewentualna klęska? Jest zwycięstwem – o ile jest odpowiednio duża. Zostaje bowiem pamięć o celu, to jak pochodnia dla następców.
Skoro bowiem rzecz cała rozgrywa się na boisku ducha, to prawdziwe zmagania wygrywa nie ten, kto najwięcej osiągnął, lecz ten, kto włożył w grę najwięcej cierpienia (co nasuwa myśl, że romantyzm silnie oddziałuje na piłkarzy naszej kadry narodowej). Romantyk z zasady nie dzieli własnego życia na „polityczne” i „codzienne”. Wierzy w jedność wyznawanych poglądów i podejmowanych czynów; nic go bardziej nie zniesmaczy jak pogląd, że polityka jest zawodem, czymś między hydrauliką a ekonometrią. Sztuką osiągania tego, co możliwe, możliwie małym kosztem, aby jak najwięcej sił wystarczyło na potem.
-
Jest decyzja ws. uchylenia immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu
-
Jacek Czaputowicz: Minister Sikorski został wezwany do USA na dywanik
Przywiązanie do idei
Innymi słowy, romantycy byli strasznymi, jak powiedzielibyśmy współcześnie, lewakami. Chcieli świat przewracać, nie dbając o to, co będzie, jeżeli akurat im się to uda. Są przywiązani do idei, że poświęcająca się dla wszystkich garstka powstrzyma upadek świata, a przynajmniej Polski. Pamiętajmy, że dla romantyków „Polska” to był ogromny obszar na wschód od naszych dzisiejszych granic.
Stąd tak wielu z nich ma w swoim CV uczestnictwo w jakichś „Towarzystwach Słowiańskich” etc. Egzaltowany radykał Aleksander Łaski, ubolewając, że Polacy nie dali rady zabić cara Mikołaja wraz z całą rodziną, wskazywał na globalny sens całego przedsięwzięcia: „Zamiar ich olbrzymi, olbrzymie też zwiastował skutki. [...] Szła gra o całą Słowiańszczyznę; [...] położyć chcieli kamień węgielny nowego politycznego bytu Polski, a może całej północy?”. Rozmach globalny: i naszych starych dobrych niepodległościowców, i najbardziej aktywnych aktywistów najnowocześniejszej lewicy. Gdyby Łaski chciał zmieniać świat dzisiaj, zauważmy z ulgą, wystarczyłoby mu prawdopodobnie przyklejanie się do asfaltu, nikt nie musiałby ginąć.
Lewicowiec współczesny odczuwa – wydaje się, że słusznie – wrogość do świata, który zna, i – mniej słusznie – tęsknotę do Wielkiego Wybuchu mającego zmienić... wszystko. Chce uratować świat – zarazem go rujnując. No, taka logika dość zamglona, przynajmniej przy pierwszym czytaniu. Chyba że się jest romantykiem. Nawet wystarczy być Polakiem... A wtedy to, proszę bardzo, wszystko się układa.
[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 07/2025]