Kim jest nowy władca świata?

Światowa prawica jest zachwycona rozpoczynającą się złotą erą Ameryki. Ale co tak naprawdę oznacza dla Polski, Ameryki i świata prezydentura tercetu tenorów? W exposé Donalda Trumpa padło wiele obiecujących konkretów oraz nie mniej oburzających lewicę oczywistości, ale też wybrzmiało kilka wzbudzających obawy zapowiedzi.
Donald Trump Kim jest nowy władca świata?
Donald Trump / EPA/JIM LO SCALZO Dostawca: PAP/EPA

Oburzające lewicę oczywistości

Donald Trump przez lewą stronę sceny komentatorskiej uznany został za psychopatę, mordercę i degenerata, ponieważ stwierdził, że istnieją dwie płcie. Ma to doprowadzić do ogólnoświatowej pandemii samobójstw wśród młodzieży. Zapewne tej jej części, której nikt w szkole nie powiedział, że zgodnie z naukową definicją płeć to zespół cech pozwalających podzielić osobniki danego gatunku na męskie i żeńskie. O płci kulturowej zaś D. Trump nie mówił, co można odczytać jako jej nieuznawanie. Za takim rozumieniem przemawia podpisanie następnego dnia zarządzenia o „obronie kobiet przed ekstremizmem ideologii gender”.

Podobnie rzecz się ma z walką z nielegalną migracją. Polityka polegająca na tym, że granicę można – o zgrozo – przekraczać tylko w wyznaczonych miejscach i czasie na podstawie ważnych dokumentów, a osoby nielegalnie przebywające na terenie kraju zostaną deportowane, nie mieści się w głowach i sumieniach lewicy. Masowe deportacje, ich skutki i potencjalne poparcie społeczne dla tego rodzaju działań może ośmielić rządy krajów europejskich do wybrania podobnej drogi pozbycia się „problemu” migrantów niewnoszących nic do produktu krajowego brutto, a stanowiących jedynie obciążenie dla budżetu państwa, nieproporcjonalne do zysków z  prób pobudzania konsumpcji wewnętrznej przez wypłacanie zasiłków.


Obiecujące konkrety

Trump zapowiedział ważne reformy, z reformą edukacji na czele. Teza prezydenta, że dzieci uczone są w szkołach wstydzić się siebie i nienawidzić swej ojczyzny wyznacza szlak nie tyle naukowej, ile kulturowej reformy oświaty. To ważny drogowskaz także dla europejskich krajów, w tym Polski, gdzie ideolodzy lewicy chcieliby przeprowadzać na dzieciach eksperymenty inżynierii społecznej polegające na formowaniu ich na swoich przyszłych wyborców. Tak w Ameryce, jak i w Polsce należy skończyć z wykorzystywaniem szkoły do celów politycznych, a powinno się zadbać o edukację i formację światłych obywateli, którzy z sukcesami poprowadzą kraj i naród w kolejne stulecia.

Strategicznie ważną zapowiedzią jest oparcie gospodarki na „tradycyjnych” surowcach energetycznych. Szaleńcze tempo wprowadzania Odnawialnych Źródeł Energii jako jedynego moralnego środka produkcji energii stanowi również zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Deklaracja oparcia się na ropie i gazie wraz ze zwiększeniem ich produkcji oraz szerokim eksportem, nie tylko zapewni dodatkowe zyski amerykańskiemu skarbowi państwa i zwiększy odporność kraju, ale także osłabi rywali we wschodniej Europie i na Bliskim Wschodzie poprzez możliwe obniżenie cen ropy. Brak reakcji ze strony europejskich decydentów sprawi, że pozycja konkurencyjna europejskiej gospodarki się pogorszy. Jedynym sensownym rozwiązaniem z perspektywy przywódców Unii Europejskiej będzie wstrzymanie realizacji celów klimatycznych, przynajmniej na czas prezydentury Trumpa.

Potencjalnie wykorzystanie tańszej energii niż ta pochodząca ze źródeł odnawialnych przyczyni się do osłabienia presji inflacyjnej i... wsparcia rynku kryptowalutowego. Tańsza produkcja, transport, handel itd. przyczynią się do konkurencji cenowej na rynku. Niższa inflacja zaś to prawdopodobne, śmielsze (o ile względy polityczne nie staną na przeszkodzie) obniżki stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną (czyli FED – odpowiednik Narodowego Banku Polskiego), tańszy kredyt i wyższy wzrost gospodarczy. Wydobycie ropy generuje jednak duże straty energii w postaci konieczności odprowadzenia i spalenia gazu znajdującego się pod ziemią. Proces ten można jednak wykorzystać do zasilania koparek kryptowalutowych, dzięki czemu konieczne, choć niezyskowne, spalanie gazu przynieść może realne korzyści w postaci bitcoinowego wynagrodzenia dającego się zamienić na dolary (nie wdając się w szczegóły, górnicy kryptowalut za swoją działalność otrzymują wynagrodzenie w Bitcoinie). Przykładowo w Teksasie rozwiązanie to staje się coraz powszechniejsze, a wraz ze wzrostem wydobycia ropy spodziewać się można wzrostu prokryptowalutowej tendencji odzyskiwania dolarów ze spalanego gazu.

 

Tematy przemilczane

Zadziwiająco mało było konkretów stricte gospodarczych. Prezydent Trump poprzestał na ogólnych deklaracjach, że Ameryka będzie wielka i bogata. Wzmocnienie Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC – instytucji, którą w uproszczeniu można porównać do polskiej Komisji Nadzoru Finansowego) i oparcie rozwoju gospodarczego na tańszej energii to z pewnością nie cały program gospodarczy nowego prezydenta.

Relatywnie niewiele uwagi poświęcił Trump obszarom zainteresowania drugiego wiceprezydenta Elona Muska. Zatknięcie gwiaździstego sztandaru na Marsie, wzmocnienie wolności słowa czy utworzenie w administracji jednostki DOGE (skrót od angielskiej nazwy Departamentu Efektywności Rządu oraz nazwa jednej z memicznych kryptowalut wspieranych przez Muska) to tylko sygnalizacja polityki w obszarach, za które będzie odpowiadał Musk. O wsparciu rozwoju sztucznej inteligencji Trump w ogóle nie wspomniał, choć była to ważna deklaracja z okresu kampanii wyborczej. Niemniej jednak spodziewać się należy bezprecedensowego wsparcia finansowego przekazywanego na projekty pozwalające osiągnąć pozycję światowego lidera w rozwoju AI.

Cały kryptowalutowy świat czekał jednak na jedno krótkie zdanie, które miało brzmieć: „Stworzymy narodową rezerwę Bitcoina”. Kryptoinwestorzy niczym gracze w „Familiadzie” trzymali dłonie nad myszkami przez całe przemówienie Trumpa, wsłuchując się choćby w mgliste oznaki tego kierunku polityki, by kupować bez opamiętania największą kryptowalutę świata. Na darmo. Zawiedzione nadzieje poskutkowały spadkiem ceny Bitcoina o blisko 7% w ciągu 60 minut (między 17.42 naszego czasu, gdy rozpoczynała się ceremonia zaprzysiężenia a 18.42, gdy przemówienie Trumpa już się zakończyło). Oczywiście brak tej deklaracji nie oznacza, że rezerwa nie powstanie (co widać chociażby w jedynie krótkoterminowym spadku ceny BTC ukazującym niesłabnące nadzieje inwestorów), a przyczyn jej tymczasowego braku może być wiele – z chęcią niepodbijania ceny przed rozpoczęciem skupu na czele aż po wpadkę wizerunkową, jaką zaliczył przed zaprzysiężeniem Official Trump coin, czyli kryptowaluta Prezydenta Trumpa.

Last but zdecydowanie not least, w przemówieniu nie wybrzmiały kwestie ochrony życia. Nie może to dziwić, ponieważ zdobycze poprzedniej kadencji Trumpa zostały już dawno uznane przez jego zaplecze polityczne za wystarczające. Trudno jednak się z tym zgodzić, patrząc z perspektywy pozycji konserwatywnych, które rzekomo są tożsame z ideami, które przyświecają Trumpowi. Ułaskawienie jednej z osadzonych aktywistek za jej działalność pro-life to ważny, lecz niewystarczający sygnał polityki ochrony życia w Stanach Zjednoczonych.

 

Zagrożenia i obawy

Najwięcej obaw budzi geopolityka, jaką prowadzić będzie Trump. Wszystkie bowiem szczytne cele i reformy mogą nie zostać zrealizowane, jeśli głównym zadaniem nowej administracji będzie zmaganie się z wojną lub ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym. Przecież – first things first – nikt nie będzie walczył z ideologią woke zamiast z wrogiem zewnętrznym.

Wczorajsze przemówienie po raz kolejny pokazało, że Trump zamierza prowadzić politykę międzynarodową z pozycji siły i dominacji. Jest absolutnie przekonany, że jako władca największego, najbogatszego, najwspanialszego, najsilniejszego itp. państwa na świecie, wystarczy okazać siłę, żeby wszyscy się podporządkowali. Wydaje się, że w tym aspekcie dokonała się największa radykalizacja względem pierwszej kadencji, kiedy to Trump był przedstawiany jako sprawny biznesmen, który z każdym jest w stanie się porozumieć. Teraz deale polegać mają głównie na zastraszaniu tych, którzy po dobroci się nie dostosują do planów USA. Oczywiście może to być jedynie kampanijna poza i budowa pozycji negocjacyjnej, ale rzeczywiste działania nowego prezydenta należy obserwować z uwagą.

Pierwotną wielkość Ameryki Trump podkreślał w swym przemówieniu wielokrotnie. Jednocześnie obecna budowa większej wielkości USA polegać ma właśnie na międzynarodowych sporach – nakładaniu ceł (początkowo zapewne na Kanadę i Meksyk, a w dalszej kolejności na Chiny i Unię Europejską), ekspansji terytorialnej i politycznej, uderzaniu w sektor energetyczny rywali. To się może udać. Ale też może się nie udać... W końcu skuteczność negocjacji w sytuacji, gdy jedna strona czegoś chce, a druga nie, szacować można na równe 50% – przynajmniej na początku.

Z całą pewnością celem prezydentury będzie m.in. zakończenie wojny na Ukrainie. Nie poprzez zaniechanie wsparcia dla Ukrainy (choć Trump zawiesił już na 90 dni pomoc zagraniczną w celu oceny jej zgodności z celami polityki USA), bowiem tym wielka Ameryka okazałaby słabość i oddała pole Rosji, ale przez realne zakończenie konfliktu. Niestety cel ten nie obejmuje pokonania Rosji, tylko po prostu zakończenie wojny, co jedynie oddali zagrożenie ze wschodu w czasie o być może kilka lat. Jak ostatecznie potoczą się negocjacje i na jaki wariant odpowiedzi zdecyduje się Rosja – przeczekanie czy eskalacja – czas pokaże.

Nie na rękę Trumpowi jest także wojna izraelsko-palestyńska. Jednak Izrael to nie Ukraina i znaczenie sojusznika może uniemożliwić skupienie się wyłącznie na osiągnięciu niekwestionowanej dominacji gospodarczej i militarnej na Pacyfiku – począwszy od Kanału Panamskiego oczywiście. A rywal jest godny, bowiem Chiny pod względem gospodarczym aspirują do miana najważniejszego państwa świata, a to poddaje w wątpliwość wielkość Ameryki. Wojna celna może odbić się gospodarczą czkawką całemu światu, ale gdy chodzi o udowodnienie, że Ameryka Trumpa jest największą Ameryką na świecie, to cena nie gra roli.

Innym potencjalnym skutkiem polityki prowadzonej z pozycji siły, a nie skutecznej dyplomacji są możliwe kryzysy, z jakimi administracja Trumpa będzie się musiała zmierzyć. Lewica w globalnym biznesie wciąż odgrywa nieporównywalnie większą rolę niż konserwatyści. Podobnie jest w amerykańskim deep state. Zmuszenie prezesa SEC do rezygnacji, opuszczenie przez USA Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), które kontrastuje z ułaskawieniem Anthony’ego Fauciego przez Joe Bidena w ostatnich chwilach prezydentury czy potencjalny spór polityczny z FED to tylko niektóre symptomy nadchodzącego zagrożenia, którego nowa administracja będzie musiała uniknąć lub się z nim zmierzyć. Brak możliwości porozumienia się z nowym Prezydentem USA może doprowadzić do odwetu metodami właściwymi dla „demokratycznej” opozycji. W obliczu szybkich, nieznoszących sprzeciwu reform uderzających w interesy współczesnych pozapolitycznych władców, ogólnoświatowe kryzysy (gospodarczy lub zdrowotny) jawią się jako niemoralna i nieproporcjonalna, a więc całkiem realna, odpowiedź tych, których interesy mogłyby ucierpieć.

 

Kim jest nowy władca świata?

Pozostaje jeszcze kwestia samego tercetu, którego sposób życia może kontrastować z głoszonymi przez niego wartościami. Donald Trump uwierzył, że jego ocalenie z zamachu w Pensylwanii to znak od Boga, niejako namaszczający go przez Najwyższego do pełnienia misji – ma uczynić Amerykę wielką. To tłumaczy poniekąd zaostrzenie metod prowadzenia polityki, wszak „jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam”. Sęk w tym, że w historii świata byli już tacy, którzy na mundurach nosili dewizę Gott mit uns (Bóg z nami), zamiast Wir mit Gott (my z Bogiem). Może budzić niepokój przeświadczenie władcy potężnego państwa, że nie musi szukać woli Bożej przy podejmowaniu decyzji, bo Bóg udzielił mu już z góry poparcia.

Zaskakująca była również deklaracja, że Trump będzie jednoczył i wprowadzał pokój, co w naszych szerokościach geograficznych musi przywodzić na myśl uśmiechniętego, jednoczącego, przynoszącego pokój i harmonię Antychrysta z dzieła Sołowjowa, w którym autor napisał chociażby: „Chrystus przyniósł miecz – ja przyniosę pokój. On groził ziemi strasznym sądem ostatecznym – ale przecież ostatecznym sędzią będę ja, a sąd mój będzie nie sądem prawdy, tylko sądem łaski”. Świat ma już jednego Zbawiciela i innego nie potrzebuje. Potrzebuje jedynie ludzi, którzy będą narzędziami tego Pierwszego.

A jeśli już mowa o narzędziach, to zachwyty nad tercetem tenorów pokazują skalę umęczenia prawicy, jakiego dokonała lewica przez ostatnie dziesięciolecia. Cały prawicowy świat patrzy z nadzieją na lepsze jutro na ojców rodzin wielodzietnych. Z tym, że Trump ma piątkę dzieci z trzema żonami, a jego rozwody przeplatane były skandalami obyczajowymi. Drugi wiceprezydent Elon Musk ma dwanaścioro dzieci z różnymi kobietami, aktualnie nie jest żonaty, a niektóre z dzieci urodziły mu surogatki. Swoim dzieciom nadzieja konserwatystów nadała tradycyjne imiona X Æ A-Xii (Xii zastąpiło liczbę 12, ponieważ prawo stanu Kalifornia zabrania nadawania imion zawierających cyfry), Exa Dark Sideræl (obecnie po zmianie przez jej matkę imienia na symbol to po prostu Y), czy Tau Techno Mechanicus. Najporządniej z całej trójki wygląda wiceprezydent J.D. Vance, który co prawda jeszcze jako protestant wziął ślub z hiduistką (to podobno może komuś przeszkadzać) i ma z nią „tylko” trójkę dzieci, ale za to się nie rozwiódł. W 2019 r. przyjął nawet chrzest w Kościele katolickim i jako jedyny z całej trójki służył w amerykańskiej armii, co dla amerykańskich patriotów jest niezwykle ważne.

 

Podsumowanie

Tak, wiem, w sprawach życia prywatnego czepiam się nad wyrost – szczególnie wiceprezydenta Vance’a. Podobnie samego exposé, w którym siłą rzeczy nie da się powiedzieć wszystkiego, a niektórych rzeczy nawet nie należy. Ostatecznie oceny dokonywać należy na podstawie realnych działań, a nie jedynie ich zapowiedzi.

Na prawicy są takie osoby, które bezkrytycznie popierają Trumpa, co może być niebezpieczne dla Polski, bo ostatecznie jest on prezydentem USA i będzie działał, mając przede wszystkim na uwadze interes USA. Są też tacy, którzy mogą obawiać się rządów szalonych miliarderów chcących zdobyć władzę nad światem i umeblować go po swojemu. Wydaje się jednak, że poglądy całej trójki, które przekładają się na prowadzoną politykę, nie są sztucznie wykreowane, lecz prawdziwe, a pozytywny, konserwatywny „efekt Trumpa” stał się rzeczywistością jeszcze przed objęciem rządów przez 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Ulokowanie nadziei w postaciach tercetu tenorów pokazuje jednak, w jakim miejscu po dekadach ofensywy lewicy znalazła się światowa prawica. Ktokolwiek, kto głośno deklaruje poglądy sprzeczne z mainstreamem, jawi się jako ostatnia nadzieja na wolność słowa, ochronę życia, prawo własności czy samostanowienia – po prostu normalność. Zaobserwować można rzesze tych, którzy obserwując kolejne decyzje Trumpa, chcieliby zakrzyknąć: „Gdy Pan odmienił los Syjonu wydawało się nam, że śnimy. Usta nasze były pełne śmiechu, a język śpiewał z radości”. Owszem prezydentura Trumpa niesie nadzieję na konserwatywną zmianę, podobnie jak i na ogólnoświatowe zagrożenia. Zachowajmy wobec tego, szczególnie my – Polacy, krytyczne myślenie oraz trzeźwy umysł, by umieć skorzystać z szansy, jaka staje przed światową prawicą i jednocześnie uniknąć zagrożeń, jakie mogą czaić się tuż za rogiem.


 

POLECANE
Niemcy boją się wizyty Karola Nawrockiego? Będzie domagał się reparacji gorące
Niemcy boją się wizyty Karola Nawrockiego? "Będzie domagał się reparacji"

- "Oczekuje się, że nowy prezydent Polski za kilka dni złoży swoją inauguracyjną wizytę w Berlinie. Karol Nawrocki zapowiedział już jeden temat: „Z pewnością” tematem rozmów będą reparacje za II wojnę światową" - pisze niemiecki der Spiegel w artykule "Prezydent Polski Nawrocki chce domagać się reparacji podczas wizyty w Niemczech".

Zadanie dla Donalda Tuska: nie przeszkadzać tylko u nas
Zadanie dla Donalda Tuska: nie przeszkadzać

Premier Donald Tusk potrafi odwracać kota ogonem. Pytany, czy drzwi do Białego Domu są przed nim zamknięte, najpierw zwala odpowiedzialność na polityków PiSu, mówiąc: "Wszyscy wiemy, ile pielgrzymek pisowskich wyjeżdżało do Waszyngtonu, żeby wytłumaczyć naszym amerykańskim przyjaciołom, jakim potworem ja jestem".

Sanepid wydał komunikat dla mieszkańców. Bakterie coli w wodociągu z ostatniej chwili
Sanepid wydał komunikat dla mieszkańców. Bakterie coli w wodociągu

Woda dostarczana z wodociągu zbiorowego zaopatrzenia w wodę w miejscowościach Lublewo i Bielkówko, w gminie Kolbudy w woj. pomorskim, jest niezdatna do spożycia – podała Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Pruszczu Gdańskim.

Burza w Pałacu Buckingham. Niespodziewany ruch księcia Harry’ego Wiadomości
Burza w Pałacu Buckingham. Niespodziewany ruch księcia Harry’ego

Książę Harry wrócił do Wielkiej Brytanii w trzecią rocznicę śmierci swojej babci, królowej Elżbiety II, by oddać jej hołd i wziąć udział w działaniach charytatywnych. Wizyta wzbudziła też spekulacje dotyczące ewentualnego spotkania z ojcem, królem Karolem III.

Nie żyje Katarzyna Stoparczyk. Prokuratura bada okoliczności tragedii Wiadomości
Nie żyje Katarzyna Stoparczyk. Prokuratura bada okoliczności tragedii

Prokurator rejonowy w Nisku na Podkarpaciu wszczął śledztwo ws. wypadku, w którym zginęła dziennikarka radiowej Trójki Katarzyna Stoparczyk. Zabezpieczamy kolejne dowody i przesłuchujemy świadków – powiedział PAP prokurator rejonowy Piotr Walkowicz.

Stanowski ostro odpowiada Wysockiej-Schnepf. „Robić ze mnie hejtera dzieci? Serio?” Wiadomości
Stanowski ostro odpowiada Wysockiej-Schnepf. „Robić ze mnie hejtera dzieci? Serio?”

Konflikt między Dorotą Wysocką-Schnepf a Krzysztofem Stanowskim przybrał kolejny obrót. Dziennikarka zapowiedziała, że kieruje pozwy przeciwko twórcy Kanału Zero i Robertowi Mazurkowi. Powód? Jej zdaniem doszło do „piętnowania” jej 14-letniego syna. Na emocjonalny wpis Wysockiej-Schnepf natychmiast zareagował Stanowski, który nie tylko odrzucił zarzuty, ale także oskarżył ją o manipulowanie opinią publiczną.

Francja na politycznym zakręcie. Rząd Francois Bayrou bez wotum zaufania z ostatniej chwili
Francja na politycznym zakręcie. Rząd Francois Bayrou bez wotum zaufania

Rząd premiera Francji Francois Bayrou przegrał w poniedziałek wieczorem w parlamencie głosowanie nad wotum zaufania. Oznacza to, że rząd musi ustąpić. Według mediów Bayrou ma złożyć dymisję na ręce prezydenta Emmanuela Macrona we wtorek rano.

tylko u nas
Karolina Romanowska o reedukacji Ukraińców

– Musimy pokazywać postawy godne naśladowania i uczyć, że można przeciwstawić się złu. To działa pozytywnie na relacje obu narodów, bo pokazuje Polakom, że nie cały naród ukraiński był zły, a Ukraińcom daje pozytywne wzorce, z którymi mogą się identyfikować – mówi Karolina Romanowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Pojednania Polsko-Ukraińskiego, w rozmowie z Konradem Wernickim.

Mars zaskakuje badaczy. Nowe odkrycie zmienia dotychczasowy obraz planety Wiadomości
Mars zaskakuje badaczy. Nowe odkrycie zmienia dotychczasowy obraz planety

Na powierzchni Marsa odkryto nowy minerał – hydroksysiarczan żelaza(III). To przełomowe znalezisko może świadczyć o tym, że kiedyś na Czerwonej Planecie istniały warunki sprzyjające powstawaniu życia.

Lewandowski bohaterem meczu z Finlandią. Kamera uchwyciła zabawny moment Wiadomości
Lewandowski bohaterem meczu z Finlandią. Kamera uchwyciła zabawny moment

Reprezentacja Polski zrobiła kolejny krok w stronę baraży do mistrzostw świata. W niedzielny wieczór na Stadionie Śląskim Biało-Czerwoni pokonali Finlandię 3:1.

REKLAMA

Kim jest nowy władca świata?

Światowa prawica jest zachwycona rozpoczynającą się złotą erą Ameryki. Ale co tak naprawdę oznacza dla Polski, Ameryki i świata prezydentura tercetu tenorów? W exposé Donalda Trumpa padło wiele obiecujących konkretów oraz nie mniej oburzających lewicę oczywistości, ale też wybrzmiało kilka wzbudzających obawy zapowiedzi.
Donald Trump Kim jest nowy władca świata?
Donald Trump / EPA/JIM LO SCALZO Dostawca: PAP/EPA

Oburzające lewicę oczywistości

Donald Trump przez lewą stronę sceny komentatorskiej uznany został za psychopatę, mordercę i degenerata, ponieważ stwierdził, że istnieją dwie płcie. Ma to doprowadzić do ogólnoświatowej pandemii samobójstw wśród młodzieży. Zapewne tej jej części, której nikt w szkole nie powiedział, że zgodnie z naukową definicją płeć to zespół cech pozwalających podzielić osobniki danego gatunku na męskie i żeńskie. O płci kulturowej zaś D. Trump nie mówił, co można odczytać jako jej nieuznawanie. Za takim rozumieniem przemawia podpisanie następnego dnia zarządzenia o „obronie kobiet przed ekstremizmem ideologii gender”.

Podobnie rzecz się ma z walką z nielegalną migracją. Polityka polegająca na tym, że granicę można – o zgrozo – przekraczać tylko w wyznaczonych miejscach i czasie na podstawie ważnych dokumentów, a osoby nielegalnie przebywające na terenie kraju zostaną deportowane, nie mieści się w głowach i sumieniach lewicy. Masowe deportacje, ich skutki i potencjalne poparcie społeczne dla tego rodzaju działań może ośmielić rządy krajów europejskich do wybrania podobnej drogi pozbycia się „problemu” migrantów niewnoszących nic do produktu krajowego brutto, a stanowiących jedynie obciążenie dla budżetu państwa, nieproporcjonalne do zysków z  prób pobudzania konsumpcji wewnętrznej przez wypłacanie zasiłków.


Obiecujące konkrety

Trump zapowiedział ważne reformy, z reformą edukacji na czele. Teza prezydenta, że dzieci uczone są w szkołach wstydzić się siebie i nienawidzić swej ojczyzny wyznacza szlak nie tyle naukowej, ile kulturowej reformy oświaty. To ważny drogowskaz także dla europejskich krajów, w tym Polski, gdzie ideolodzy lewicy chcieliby przeprowadzać na dzieciach eksperymenty inżynierii społecznej polegające na formowaniu ich na swoich przyszłych wyborców. Tak w Ameryce, jak i w Polsce należy skończyć z wykorzystywaniem szkoły do celów politycznych, a powinno się zadbać o edukację i formację światłych obywateli, którzy z sukcesami poprowadzą kraj i naród w kolejne stulecia.

Strategicznie ważną zapowiedzią jest oparcie gospodarki na „tradycyjnych” surowcach energetycznych. Szaleńcze tempo wprowadzania Odnawialnych Źródeł Energii jako jedynego moralnego środka produkcji energii stanowi również zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Deklaracja oparcia się na ropie i gazie wraz ze zwiększeniem ich produkcji oraz szerokim eksportem, nie tylko zapewni dodatkowe zyski amerykańskiemu skarbowi państwa i zwiększy odporność kraju, ale także osłabi rywali we wschodniej Europie i na Bliskim Wschodzie poprzez możliwe obniżenie cen ropy. Brak reakcji ze strony europejskich decydentów sprawi, że pozycja konkurencyjna europejskiej gospodarki się pogorszy. Jedynym sensownym rozwiązaniem z perspektywy przywódców Unii Europejskiej będzie wstrzymanie realizacji celów klimatycznych, przynajmniej na czas prezydentury Trumpa.

Potencjalnie wykorzystanie tańszej energii niż ta pochodząca ze źródeł odnawialnych przyczyni się do osłabienia presji inflacyjnej i... wsparcia rynku kryptowalutowego. Tańsza produkcja, transport, handel itd. przyczynią się do konkurencji cenowej na rynku. Niższa inflacja zaś to prawdopodobne, śmielsze (o ile względy polityczne nie staną na przeszkodzie) obniżki stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną (czyli FED – odpowiednik Narodowego Banku Polskiego), tańszy kredyt i wyższy wzrost gospodarczy. Wydobycie ropy generuje jednak duże straty energii w postaci konieczności odprowadzenia i spalenia gazu znajdującego się pod ziemią. Proces ten można jednak wykorzystać do zasilania koparek kryptowalutowych, dzięki czemu konieczne, choć niezyskowne, spalanie gazu przynieść może realne korzyści w postaci bitcoinowego wynagrodzenia dającego się zamienić na dolary (nie wdając się w szczegóły, górnicy kryptowalut za swoją działalność otrzymują wynagrodzenie w Bitcoinie). Przykładowo w Teksasie rozwiązanie to staje się coraz powszechniejsze, a wraz ze wzrostem wydobycia ropy spodziewać się można wzrostu prokryptowalutowej tendencji odzyskiwania dolarów ze spalanego gazu.

 

Tematy przemilczane

Zadziwiająco mało było konkretów stricte gospodarczych. Prezydent Trump poprzestał na ogólnych deklaracjach, że Ameryka będzie wielka i bogata. Wzmocnienie Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC – instytucji, którą w uproszczeniu można porównać do polskiej Komisji Nadzoru Finansowego) i oparcie rozwoju gospodarczego na tańszej energii to z pewnością nie cały program gospodarczy nowego prezydenta.

Relatywnie niewiele uwagi poświęcił Trump obszarom zainteresowania drugiego wiceprezydenta Elona Muska. Zatknięcie gwiaździstego sztandaru na Marsie, wzmocnienie wolności słowa czy utworzenie w administracji jednostki DOGE (skrót od angielskiej nazwy Departamentu Efektywności Rządu oraz nazwa jednej z memicznych kryptowalut wspieranych przez Muska) to tylko sygnalizacja polityki w obszarach, za które będzie odpowiadał Musk. O wsparciu rozwoju sztucznej inteligencji Trump w ogóle nie wspomniał, choć była to ważna deklaracja z okresu kampanii wyborczej. Niemniej jednak spodziewać się należy bezprecedensowego wsparcia finansowego przekazywanego na projekty pozwalające osiągnąć pozycję światowego lidera w rozwoju AI.

Cały kryptowalutowy świat czekał jednak na jedno krótkie zdanie, które miało brzmieć: „Stworzymy narodową rezerwę Bitcoina”. Kryptoinwestorzy niczym gracze w „Familiadzie” trzymali dłonie nad myszkami przez całe przemówienie Trumpa, wsłuchując się choćby w mgliste oznaki tego kierunku polityki, by kupować bez opamiętania największą kryptowalutę świata. Na darmo. Zawiedzione nadzieje poskutkowały spadkiem ceny Bitcoina o blisko 7% w ciągu 60 minut (między 17.42 naszego czasu, gdy rozpoczynała się ceremonia zaprzysiężenia a 18.42, gdy przemówienie Trumpa już się zakończyło). Oczywiście brak tej deklaracji nie oznacza, że rezerwa nie powstanie (co widać chociażby w jedynie krótkoterminowym spadku ceny BTC ukazującym niesłabnące nadzieje inwestorów), a przyczyn jej tymczasowego braku może być wiele – z chęcią niepodbijania ceny przed rozpoczęciem skupu na czele aż po wpadkę wizerunkową, jaką zaliczył przed zaprzysiężeniem Official Trump coin, czyli kryptowaluta Prezydenta Trumpa.

Last but zdecydowanie not least, w przemówieniu nie wybrzmiały kwestie ochrony życia. Nie może to dziwić, ponieważ zdobycze poprzedniej kadencji Trumpa zostały już dawno uznane przez jego zaplecze polityczne za wystarczające. Trudno jednak się z tym zgodzić, patrząc z perspektywy pozycji konserwatywnych, które rzekomo są tożsame z ideami, które przyświecają Trumpowi. Ułaskawienie jednej z osadzonych aktywistek za jej działalność pro-life to ważny, lecz niewystarczający sygnał polityki ochrony życia w Stanach Zjednoczonych.

 

Zagrożenia i obawy

Najwięcej obaw budzi geopolityka, jaką prowadzić będzie Trump. Wszystkie bowiem szczytne cele i reformy mogą nie zostać zrealizowane, jeśli głównym zadaniem nowej administracji będzie zmaganie się z wojną lub ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym. Przecież – first things first – nikt nie będzie walczył z ideologią woke zamiast z wrogiem zewnętrznym.

Wczorajsze przemówienie po raz kolejny pokazało, że Trump zamierza prowadzić politykę międzynarodową z pozycji siły i dominacji. Jest absolutnie przekonany, że jako władca największego, najbogatszego, najwspanialszego, najsilniejszego itp. państwa na świecie, wystarczy okazać siłę, żeby wszyscy się podporządkowali. Wydaje się, że w tym aspekcie dokonała się największa radykalizacja względem pierwszej kadencji, kiedy to Trump był przedstawiany jako sprawny biznesmen, który z każdym jest w stanie się porozumieć. Teraz deale polegać mają głównie na zastraszaniu tych, którzy po dobroci się nie dostosują do planów USA. Oczywiście może to być jedynie kampanijna poza i budowa pozycji negocjacyjnej, ale rzeczywiste działania nowego prezydenta należy obserwować z uwagą.

Pierwotną wielkość Ameryki Trump podkreślał w swym przemówieniu wielokrotnie. Jednocześnie obecna budowa większej wielkości USA polegać ma właśnie na międzynarodowych sporach – nakładaniu ceł (początkowo zapewne na Kanadę i Meksyk, a w dalszej kolejności na Chiny i Unię Europejską), ekspansji terytorialnej i politycznej, uderzaniu w sektor energetyczny rywali. To się może udać. Ale też może się nie udać... W końcu skuteczność negocjacji w sytuacji, gdy jedna strona czegoś chce, a druga nie, szacować można na równe 50% – przynajmniej na początku.

Z całą pewnością celem prezydentury będzie m.in. zakończenie wojny na Ukrainie. Nie poprzez zaniechanie wsparcia dla Ukrainy (choć Trump zawiesił już na 90 dni pomoc zagraniczną w celu oceny jej zgodności z celami polityki USA), bowiem tym wielka Ameryka okazałaby słabość i oddała pole Rosji, ale przez realne zakończenie konfliktu. Niestety cel ten nie obejmuje pokonania Rosji, tylko po prostu zakończenie wojny, co jedynie oddali zagrożenie ze wschodu w czasie o być może kilka lat. Jak ostatecznie potoczą się negocjacje i na jaki wariant odpowiedzi zdecyduje się Rosja – przeczekanie czy eskalacja – czas pokaże.

Nie na rękę Trumpowi jest także wojna izraelsko-palestyńska. Jednak Izrael to nie Ukraina i znaczenie sojusznika może uniemożliwić skupienie się wyłącznie na osiągnięciu niekwestionowanej dominacji gospodarczej i militarnej na Pacyfiku – począwszy od Kanału Panamskiego oczywiście. A rywal jest godny, bowiem Chiny pod względem gospodarczym aspirują do miana najważniejszego państwa świata, a to poddaje w wątpliwość wielkość Ameryki. Wojna celna może odbić się gospodarczą czkawką całemu światu, ale gdy chodzi o udowodnienie, że Ameryka Trumpa jest największą Ameryką na świecie, to cena nie gra roli.

Innym potencjalnym skutkiem polityki prowadzonej z pozycji siły, a nie skutecznej dyplomacji są możliwe kryzysy, z jakimi administracja Trumpa będzie się musiała zmierzyć. Lewica w globalnym biznesie wciąż odgrywa nieporównywalnie większą rolę niż konserwatyści. Podobnie jest w amerykańskim deep state. Zmuszenie prezesa SEC do rezygnacji, opuszczenie przez USA Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), które kontrastuje z ułaskawieniem Anthony’ego Fauciego przez Joe Bidena w ostatnich chwilach prezydentury czy potencjalny spór polityczny z FED to tylko niektóre symptomy nadchodzącego zagrożenia, którego nowa administracja będzie musiała uniknąć lub się z nim zmierzyć. Brak możliwości porozumienia się z nowym Prezydentem USA może doprowadzić do odwetu metodami właściwymi dla „demokratycznej” opozycji. W obliczu szybkich, nieznoszących sprzeciwu reform uderzających w interesy współczesnych pozapolitycznych władców, ogólnoświatowe kryzysy (gospodarczy lub zdrowotny) jawią się jako niemoralna i nieproporcjonalna, a więc całkiem realna, odpowiedź tych, których interesy mogłyby ucierpieć.

 

Kim jest nowy władca świata?

Pozostaje jeszcze kwestia samego tercetu, którego sposób życia może kontrastować z głoszonymi przez niego wartościami. Donald Trump uwierzył, że jego ocalenie z zamachu w Pensylwanii to znak od Boga, niejako namaszczający go przez Najwyższego do pełnienia misji – ma uczynić Amerykę wielką. To tłumaczy poniekąd zaostrzenie metod prowadzenia polityki, wszak „jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam”. Sęk w tym, że w historii świata byli już tacy, którzy na mundurach nosili dewizę Gott mit uns (Bóg z nami), zamiast Wir mit Gott (my z Bogiem). Może budzić niepokój przeświadczenie władcy potężnego państwa, że nie musi szukać woli Bożej przy podejmowaniu decyzji, bo Bóg udzielił mu już z góry poparcia.

Zaskakująca była również deklaracja, że Trump będzie jednoczył i wprowadzał pokój, co w naszych szerokościach geograficznych musi przywodzić na myśl uśmiechniętego, jednoczącego, przynoszącego pokój i harmonię Antychrysta z dzieła Sołowjowa, w którym autor napisał chociażby: „Chrystus przyniósł miecz – ja przyniosę pokój. On groził ziemi strasznym sądem ostatecznym – ale przecież ostatecznym sędzią będę ja, a sąd mój będzie nie sądem prawdy, tylko sądem łaski”. Świat ma już jednego Zbawiciela i innego nie potrzebuje. Potrzebuje jedynie ludzi, którzy będą narzędziami tego Pierwszego.

A jeśli już mowa o narzędziach, to zachwyty nad tercetem tenorów pokazują skalę umęczenia prawicy, jakiego dokonała lewica przez ostatnie dziesięciolecia. Cały prawicowy świat patrzy z nadzieją na lepsze jutro na ojców rodzin wielodzietnych. Z tym, że Trump ma piątkę dzieci z trzema żonami, a jego rozwody przeplatane były skandalami obyczajowymi. Drugi wiceprezydent Elon Musk ma dwanaścioro dzieci z różnymi kobietami, aktualnie nie jest żonaty, a niektóre z dzieci urodziły mu surogatki. Swoim dzieciom nadzieja konserwatystów nadała tradycyjne imiona X Æ A-Xii (Xii zastąpiło liczbę 12, ponieważ prawo stanu Kalifornia zabrania nadawania imion zawierających cyfry), Exa Dark Sideræl (obecnie po zmianie przez jej matkę imienia na symbol to po prostu Y), czy Tau Techno Mechanicus. Najporządniej z całej trójki wygląda wiceprezydent J.D. Vance, który co prawda jeszcze jako protestant wziął ślub z hiduistką (to podobno może komuś przeszkadzać) i ma z nią „tylko” trójkę dzieci, ale za to się nie rozwiódł. W 2019 r. przyjął nawet chrzest w Kościele katolickim i jako jedyny z całej trójki służył w amerykańskiej armii, co dla amerykańskich patriotów jest niezwykle ważne.

 

Podsumowanie

Tak, wiem, w sprawach życia prywatnego czepiam się nad wyrost – szczególnie wiceprezydenta Vance’a. Podobnie samego exposé, w którym siłą rzeczy nie da się powiedzieć wszystkiego, a niektórych rzeczy nawet nie należy. Ostatecznie oceny dokonywać należy na podstawie realnych działań, a nie jedynie ich zapowiedzi.

Na prawicy są takie osoby, które bezkrytycznie popierają Trumpa, co może być niebezpieczne dla Polski, bo ostatecznie jest on prezydentem USA i będzie działał, mając przede wszystkim na uwadze interes USA. Są też tacy, którzy mogą obawiać się rządów szalonych miliarderów chcących zdobyć władzę nad światem i umeblować go po swojemu. Wydaje się jednak, że poglądy całej trójki, które przekładają się na prowadzoną politykę, nie są sztucznie wykreowane, lecz prawdziwe, a pozytywny, konserwatywny „efekt Trumpa” stał się rzeczywistością jeszcze przed objęciem rządów przez 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Ulokowanie nadziei w postaciach tercetu tenorów pokazuje jednak, w jakim miejscu po dekadach ofensywy lewicy znalazła się światowa prawica. Ktokolwiek, kto głośno deklaruje poglądy sprzeczne z mainstreamem, jawi się jako ostatnia nadzieja na wolność słowa, ochronę życia, prawo własności czy samostanowienia – po prostu normalność. Zaobserwować można rzesze tych, którzy obserwując kolejne decyzje Trumpa, chcieliby zakrzyknąć: „Gdy Pan odmienił los Syjonu wydawało się nam, że śnimy. Usta nasze były pełne śmiechu, a język śpiewał z radości”. Owszem prezydentura Trumpa niesie nadzieję na konserwatywną zmianę, podobnie jak i na ogólnoświatowe zagrożenia. Zachowajmy wobec tego, szczególnie my – Polacy, krytyczne myślenie oraz trzeźwy umysł, by umieć skorzystać z szansy, jaka staje przed światową prawicą i jednocześnie uniknąć zagrożeń, jakie mogą czaić się tuż za rogiem.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe