Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg

– Jak każdy artysta nagrywałem moją świąteczną płytę w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki – mówi Mariusz Wawrzyńczyk, wokalista, autor tekstów, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Mariusz Wawrzyńczyk Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg
Mariusz Wawrzyńczyk / Fot. Tymoteusz Markiewicz

– Na czym polega wyjątkowość Twojej płyty świątecznej? Czym się wyróżnia spośród innych tytułów na rynku?

– Płyta jest wyjątkowa, bo każdy artysta jest wyjątkowy. Na płycie jest bardzo dużo inspiracji, po które wcześniej nie sięgałem. Tym razem postawiłem na jazz. Wcześniej nigdy nie miałem do czynienia z jazzem, bo zawsze tworzyłem inną muzykę. To była niesamowita inspiracja. Album jest akustyczny, nie ma w nim elektronicznych brzmień. Jest bardzo mało instrumentów zasilanych prądem, za to dużo gitary akustycznej. Pracę nad płytą zacząłem od Piotra Jeznacha, pianisty. Zainspirował mnie swoją grą. 

– Czyli prostota i klasyka.

– Zgadza się. Na początku płyta miała być z samym pianistą, żeby oddać świąteczny nastrój. Zależało mi na tym, żeby aranżacje były bardzo proste, ale nie prostackie, a linie melodyczne kolęd bez znaczących zmian. Czysty dźwięk bez zbędnych ozdobników, klasyka ponad wszystko.

Dobór kolęd

– Kolędy dobierałeś, kierując się sympatią do nich czy łatwością ich zaśpiewania?

– To są moje ulubione kolędy, w szczególności „Lulajże, Jezuniu” i „Cicha noc”. Na płycie mamy sześć kolęd i jeden bonusowy utwór. Dwa utwory nagrane są z pianinem i to są kolędy, o których wcześniej wspomniałem. Na krążku chciałem pokazać spektrum moich możliwości wokalnych. Nie we wszystkich utworach mogłem pokazać to, co potrafię. Mogę śpiewać zarówno bardzo nisko, jak i bardzo wysoko. Zależało mi na rozpiętości wokalnej w piosenkach na płycie. Kolędy, które wybrałem, nie są łatwe do wykonania. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Długie dźwięki muszą wybrzmiewać. Warto zwrócić uwagę na piękną warstwę tekstową, która jest dla mnie bardzo ważna. Dzięki tym wszystkim czynnikom słuchacz może wejść w odpowiedni nastrój i odpocząć od codziennej i ciągłej życiowej gonitwy. 

– Masz również wybitnego gościa na płycie.

– Zgadza się, śpiewa ze mną Danuta Błażejczyk. Cieszę się, że mogłem nagrać duet z legendą polskiej muzyki jazzowej. Wokalistkę poznałem w 2011 roku, gdy studiowałem w policealnym studium piosenkarskim im. Czesława Niemena w Poznaniu. Wtedy Danuta przyjechała do nas z warsztatami wokalnymi. Po kilku latach los się tak ułożył, że spotkaliśmy się na Carpathia Festival w Rzeszowie. Wokalistka była jurorką, a ja  uczestnikiem konkursu. W 2023 roku stanęliśmy na scenie studia im. Agnieszki Osieckiej przy Myśliwieckiej w Warszawie. To było w trakcie konkursu Kryształowego Kamertonu. Jego uczestnikami byli wokaliści z najwyższej muzycznej półki: Michał Wiśniewski, Lora Szafran, Skaldowie, Janusz Radek. W trakcie naszych zakulisowych rozmów nawiązała się relacja koleżeńska między mną i Danutą. Potem zagraliśmy razem kilka koncertów, na scenie pracuje nam się wyśmienicie – wymiana muzyczna i międzypokoleniowa na bardzo wysokim poziomie. Nasze próby są znakomite. Bardzo często pomagamy sobie na scenie: kiedy zapominam tekstu, bawi się ze mną w kalambury [śmiech]. Na zmianę śpiewamy wersy piosenek, obecnie kolęd. Z Danusią zawsze dobra zabawa gwarantowana. Pracując z nią, nieustannie się śmieję. 

Nagrywanie kolęd w okresie letnim

– Jak i kiedy nagrywałeś kolędy? Domyślam się, że robiłeś to latem?

– Zgadza się. Jak każdy artysta nagrywałem w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki. 

– Mówiłeś, że na płycie jest piosenka bonusowa poza kolędami.

– Zgadza się. Jest to utwór „W świąteczny czas”. Kompozytorem tej piosenki jest Marcin Nierubiec. Pisał piosenki m.in. dla Dody, Krzysztofa Krawczyka, Jerzego Połomskiego. Ja napisałem tekst, w którym skupiam się na tym, żeby spędzić święta w gronie najbliższych mi osób. Najważniejsze jest to, żeby miłość wychodziła z każdego zakątka przestrzeni, w której się znajdujemy.

– Święta Bożego Narodzenia są dla Ciebie wyjątkowym okresem?

– Moje podejście do świąt jest bardzo tradycyjne. Od ponad 10 lat mieszkam w Warszawie, a pochodzę z okolic Zielonej Góry. Dzieli mnie 500 kilometrów od domu. Im jestem starszy, tym coraz rzadziej pojawiam się w moich rodzinnych stronach. Odkąd zmarła moja babcia, nie ma takich świąt rodzinnych. Cała rodzina zjeżdża się do domu i spędzam czas z moją mamą i najbliższymi. Mam szczęście, że jestem wujkiem, i moja kuzynka przyjeżdża z moją chrześnicą na święta. Bardzo lubię wspólne gotowanie, wspólne pieczenie. Uwielbiam ubieranie choinki, chociaż nie ukrywam, że kłócę się z mamą w trakcie tego obowiązku. Mama mówi, że wybieram bombki, które są brzydkie, że nie w tym miejscu je wieszam i że zaraz spadną. Prosi, żebym nie jadł cukierków, bo są z lat 90. Tak się właśnie kłócimy [śmiech]. Zawsze mnie ostrzega, żebym nie podjadł w trakcie gotowania czy pieczenia. 

– Ciężko jest wtedy sobie odmówić. 

– To prawda.

– A jaka jest Twoja ulubiona potrawa świąteczna?

– Moim ulubionym daniem są pierogi ruskie. Uwielbiam bigos i uszka. Kocham wszystko, co jest mięsne i z mąki. Może wynika to z tego, że urodziłem się na Śląsku, w Będzinie, a tam się jada dużo takich rzeczy. Lubię karpia. A najlepiej wychodzi mi pieczenie ciast na święta. Przed świąteczną wieczerzą wygląda to u mnie tak, że zawsze dostaję po łapach, bo od rana podjadam wszystko, o czym już wcześniej wspominałem. Kiedy o siedemnastej zaczynamy uroczystą kolację, jestem już tak najedzony, że nie mogę nic wcisnąć. Jednak za każdym razem mama podsuwa mi kolejne porcje jedzenia. Obecnie dbam o linię i staram się nie jeść więcej niż 2500 kcal. Nie chcę być bardziej otyły, niż teraz jestem. Staram się jeść jak najbardziej fit, ale wszystkie potrawy, które Ci wymieniłem… zjem [śmiech]. Dodam na koniec, że bardzo lubię barszcz czerwony z uszkami. 

– Później wszystko spalisz.

– Fakt. Gram koncert 29 grudnia, tuż po świętach. Po wigilii jadę do mojej kuzynki, która jest w podobnym wieku co ja. Wtedy robimy sobie drugą wieczerzę ze znajomymi.

– Połączenie wigilii i sylwestra?

– Pięknie to ująłeś. Właśnie chciałem to powiedzieć. 

Śpiewanie kolęd 

– U Ciebie w domu śpiewa się kolędy?

– U mnie w domu niestety nie ma tradycji śpiewania kolęd, ponieważ moja rodzina nie jest uzdolniona muzycznie. Z reguły wygląda to tak, że włączamy program telewizyjny, w którym śpiewane są kolędy. 

– Kolędowałeś jako dziecko?

– Muszę Ci się do czegoś przyznać – zawsze byłem ostrzegany w domu, żeby nie otwierać drzwi kolędnikom [śmiech].

– Dlaczego [śmiech]?

– Gasiliśmy światło, bo uważaliśmy, że ktoś może nas okraść [śmiech]. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po latach się z tego śmieję, a kiedyś traktowałem to bardzo poważnie. Dodam, że po wieczerzy wigilijnej, kiedy rodzina wracała już do swoich domów, razem z mamą i babcią – gdy jeszcze żyła – chodziliśmy na spacer, żeby złapać świeżego powietrza w Kożuchowie w województwie lubuskim. Na ulicach miast jest blask świateł, który uwielbiam. W oknach widzę pięknie przystrojone choinki i bardzo dużo lampek, które robią niesamowite wrażenie. Zawsze się wzruszam, gdy słyszę, jak ludzie śpiewają kolędy. To jest dla mnie cudowny czas.

– Gdzie się obecnie znajdujesz w przemyśle muzycznym i czy jesteś zadowolony z tej pozycji?

– Jestem bardzo zadowolony z chwil w moim życiu artystycznym. Kulminacyjnym momentem był występ w 1998 roku w trakcie Komunii Świętej, kiedy potknąłem się obok tabernakulum przed zaśpiewaniem psalmu. To był mój pierwszy występ. Potem była „Szansa na sukces” ze Zbigniewem Wodeckim i Budką Suflera. Później „Bitwa na głosy” z Urszulą Dudziak, z którą w czasie programu się zaprzyjaźniłem. Wydałem płytę w 2019 roku. Współpracowałem z Sewerynem Krajewskim i Romualdem Lipką. Te wydarzenia są moimi kamieniami milowymi, jeżeli chodzi o działalność artystyczną. One doprowadzają do tego, że wkrótce ukaże się na rynku moja nowa płyta. Będzie zdecydowanie inna niż poprzednia. Chciałbym uciec od szufladki „pop-rock”. Tam będzie dużo nowoczesnej, tanecznej muzyki i będę mógł pokazać swoje umiejętności wokalne. To jest dość trudne. Obecnie nie jest mile widziane, jeśli ktoś śpiewa bardzo wysoko. Teraz śpiewa się jak Sanah albo Lanberry, czyli w średnich rejestrach wokalnych. Takie utwory są lekkie, łatwe i przyjemne. Moje też takie będą, tylko dodatkowo będą pokazywać moją skalę głosu.

Ocena obecnego poziomu wokalistów

– Dlaczego wokaliści obecnie śpiewają na pół gwizdka?

– Bo taki jest trend w muzyce mainstreamowej. To jest bardzo słabe. W takiej sytuacji nie liczy się warsztat. W większości utworów nie wiesz, o czym jest tekst. Piosenkarze miętolą i co drugie słowo jest zrozumiałe. Dziwne, że producenci, którzy są odpowiedzialni za te piosenki, tego nie wychwytują. To nie jest plus tych nagrań. W studiu powinno być wszystko dopracowane. Niechlujność nie jest dobra. Czy James Brown był niechlujny? Nie! Obecnie zapomina się o warsztacie wokalnym, odkładając go na półkę. Radiostacje narzucają artystom i wytwórniom płytowym kształt utworów. Wtedy robi się proste, a nawet prostackie utwory. Niby to się lepiej sprzedaje i jest bardziej uniwersalne i przyswajalne dla odbiorcy, który potem może powtórzyć taką piosenkę. Nie do końca tak jednak jest. Spójrzmy na utwory Wojciecha Młynarskiego czy Włodzimierza Korcza, a z innego świata – Perfectu, Lady Pank, Bajmu czy Lombardu. Ich utwory są trudne do zaśpiewania, ale były w głównym nurcie. Były melodyjne i zapamiętywane. A ich teksty były na bardzo wysokim poziomie. Ci ludzie mają umiejętności, które szlifowali latami w szkołach muzycznych lub na warsztatach wokalnych, albo byli naturszczykami jak Krzysztof Cugowski, Małgorzata Ostrowska czy Beata Kozidrak. Mieli bagaż doświadczeń i wychodzili z nim na scenę. Żeby być mądrym artystą, trzeba coś przeżyć albo przeczytać i zainspirować się kulturą. Niedawno spotkałem panią Irenę Santor – od niej bije na kilometr mądrość i prawda. Teraz współcześni „artyści” w większości nie pokazują swoich umiejętności wokalnych, bo ich nie mają. A czy oni mają do przekazania jakąś prawdę? Nie do końca. Na scenie alternatywnej jest zdecydowanie lepiej. Podoba mi się to, że Natalia Szroeder potrafi się zmienić z dziewczyny śpiewającej pop na wokalistkę śpiewającą ambitne teksty, i chwała jej za to. Przez takie działania jest prawdziwą artystką. A żeby być artystą wiarygodnym, o czym mówiłem wcześniej, trzeba coś przeżyć. Jeżeli wykonawca dostaje od kogoś dużo rzeczy od ręki, to potem jest rozczarowany, że za 2–3 miesiące mają kogoś na jego miejsce i przestają inwestować w jego talent. Spójrz na Lady Gagę. Ona non stop ewoluuje. Zaczynała od grania do kotleta, a teraz jest różnorodną artystką, która nagrywa wartościowe płyty. A dlaczego tak jest?

– Dlaczego?

– Bo ma warsztat i wiele do przekazania. W popie większość wokalistów nagrywa w kółko te same piosenki. Nie wychodzą ze strefy komfortu, zmienia się w nich tylko warstwa wizerunkowa. W Sanah zainwestowano bardzo duże pieniądze, żeby ktoś o niej usłyszał. Z polskich wykonawców cenię Ralpha Kaminskiego, którego nie słucham, ale jest dużą inspiracją dla wielu osób. Widać i słychać, że ma warsztat i dużo przeszedł w życiu. Teraz, gdy wykonawcy tworzeni są taśmowo, trzeba mieć twarde cztery litery i nie czekać na szczęśliwy los na loterii albo magiczny telefon. Trzeba działać od razu i dbać o swój interes. 

– Co szykujesz w 2025 roku?

– Nową odsłonę, której na razie nie będę zdradzał. Tymczasem życzę Czytelnikom „Tygodnika Solidarność” wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego nowego roku!

– Również dołączam się do życzeń! 


 

POLECANE
Szokująco trafna analiza awantury w Białym Domu Piotra Kraśki w TVN24 gorące
Szokująco trafna analiza awantury w Białym Domu Piotra Kraśki w TVN24

Dziś podczas spotkania, w obecności mediów, doszło w Gabinecie Owalnym w Białym Domu do awantury pomiędzy prezydentem USA Donaldem Trumpem, wiceprezydentem J.D. Vance'em, a prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Większość liberalno-lewicowych komentatorów uderzyła odruchowo a Donalda Trumpa. A tymczasem o dość przytomna analizę sytuacji pokusił się... red. Piotr Krasko w TVN24.

Kurs złotego reaguje na fiasko spotkania Trump-Zełenski Wiadomości
Kurs złotego reaguje na fiasko spotkania Trump-Zełenski

Po piątkowym spotkaniu Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu kurs złotego wobec głównych walut się osłabił. Przed godz. 21 za dolara trzeba było zapłacić niespełna 4,04 zł, za euro blisko 4,19 zł, za szwajcarskiego franka 4,47 zł, a za brytyjskiego funta prawie 5,08 zł.

Ekspert: Wielkim błędem Zełenskiego jest to, że nie zacisnął zębów, aby osiągnąć cele gorące
Ekspert: Wielkim błędem Zełenskiego jest to, że nie zacisnął zębów, aby osiągnąć cele

– Wielkim błędem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego było to, że nie był w stanie zacisnąć zębów, aby osiągnąć cele polityczne, z którymi przyleciał do USA – ocenił w rozmowie z PAP dr Adam Eberhardt, zastępca dyrektora Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Zełenski zabrał głos po opuszczeniu Białego Domu z ostatniej chwili
Zełenski zabrał głos po opuszczeniu Białego Domu

"Dziękuję Ameryko, dziękuję za twoje wsparcie, dziękuję za tę wizytę. Dziękuję prezydentowi" USA – napisał na platformie X prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Tȟašúŋke Witkó: Marsowe marzenia francuskiego kogucika tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Marsowe marzenia francuskiego kogucika

George Santayana stwierdził kiedyś: „Ten, kto nie pamięta przeszłości, będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie”, a ja uznałem ową myśl za najlepszą sentencję na otwarcie felietonu, bowiem żadne inne zdanie nie pasuje lepiej do tematu tekstu, którym jest wojenne stroszenie piórek przez pewnego kieszonkowego bufona z przerośniętymi ambicjami.

Tak Niemcy wymuszają na Polsce dekarbonizację gorące
Tak Niemcy wymuszają na Polsce dekarbonizację

W niemieckich mediach pojawiają się w ostatnim czasie przekazy, które należy ocenić jako wywieranie presji na polską politykę energetyczną. Skoordynowana kampania informacyjna układa się w próbę wymuszenia na Polsce przyspieszenia transformacji energetycznej oraz odchodzenia od węgla. Działania strony niemieckiej utrudniają także rozwój polskiej energetyki jądrowej. Aktywność informacyjna podmiotów z RFN w obszarze polskiej energetyki, prowadzona ze szkodą dla interesów RP, jest identyfikowane od wielu lat.

Konferencja Trumpa i Zełenskiego odwołana. Nie uszanował USA z ostatniej chwili
Konferencja Trumpa i Zełenskiego odwołana. "Nie uszanował USA"

Konferencja prasowa Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego została odwołana – poinformowała dziennikarzy rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. USA i Ukraina nie podpiszą tym samym umowy w sprawie wydobycia metali ziem rzadkich

Spięcie w Białym Domu: Albo zawieramy umowę, albo wychodzimy gorące
Spięcie w Białym Domu: "Albo zawieramy umowę, albo wychodzimy"

– Nie mów nam, co mamy czuć. Próbujemy rozwiązać problem. Nie mów nam, co mamy czuć. Nie jesteś w pozycji, aby dyktować. To właśnie robisz – mówił Donald Trump do Wołodymyra Zełenskiego podczas spotkania w Białym Domu.

Szef Ogólnopolskiej Grupy Badawczej o sondażu, który miał pognębić Nawrockiego: Kompromitacja Wprost z ostatniej chwili
Szef Ogólnopolskiej Grupy Badawczej o "sondażu", który miał "pognębić" Nawrockiego: "Kompromitacja Wprost"

Ganianie za najtańszymi i najgorszymi jakościowo "sondażami" gdzieś musi mieć swoją granice. Z drugiej strony merytoryczne badania SW rozpalają tu często głowy tak więc macie przykład ile to jest warte – pisze szef pracowni OGB Łukasz Pawłowski komentując w ten sposób badanie przeprowadzone przez SW Research, w którym nieoczekiwanie Sławomir Mentzen wyprzedza Karola Nawrockiego.

Wybory coraz bliżej. Karol Nawrocki przedstawi program wyborczy polityka
Wybory coraz bliżej. Karol Nawrocki przedstawi program wyborczy

W niedzielę w podwarszawskich Szeligach popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki ma przedstawić swój program wyborczy. Politycy PiS liczą, że wydarzenie da nowy impuls kampanii, a baza wyborcza jeszcze się poszerzy.

REKLAMA

Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg

– Jak każdy artysta nagrywałem moją świąteczną płytę w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki – mówi Mariusz Wawrzyńczyk, wokalista, autor tekstów, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Mariusz Wawrzyńczyk Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg
Mariusz Wawrzyńczyk / Fot. Tymoteusz Markiewicz

– Na czym polega wyjątkowość Twojej płyty świątecznej? Czym się wyróżnia spośród innych tytułów na rynku?

– Płyta jest wyjątkowa, bo każdy artysta jest wyjątkowy. Na płycie jest bardzo dużo inspiracji, po które wcześniej nie sięgałem. Tym razem postawiłem na jazz. Wcześniej nigdy nie miałem do czynienia z jazzem, bo zawsze tworzyłem inną muzykę. To była niesamowita inspiracja. Album jest akustyczny, nie ma w nim elektronicznych brzmień. Jest bardzo mało instrumentów zasilanych prądem, za to dużo gitary akustycznej. Pracę nad płytą zacząłem od Piotra Jeznacha, pianisty. Zainspirował mnie swoją grą. 

– Czyli prostota i klasyka.

– Zgadza się. Na początku płyta miała być z samym pianistą, żeby oddać świąteczny nastrój. Zależało mi na tym, żeby aranżacje były bardzo proste, ale nie prostackie, a linie melodyczne kolęd bez znaczących zmian. Czysty dźwięk bez zbędnych ozdobników, klasyka ponad wszystko.

Dobór kolęd

– Kolędy dobierałeś, kierując się sympatią do nich czy łatwością ich zaśpiewania?

– To są moje ulubione kolędy, w szczególności „Lulajże, Jezuniu” i „Cicha noc”. Na płycie mamy sześć kolęd i jeden bonusowy utwór. Dwa utwory nagrane są z pianinem i to są kolędy, o których wcześniej wspomniałem. Na krążku chciałem pokazać spektrum moich możliwości wokalnych. Nie we wszystkich utworach mogłem pokazać to, co potrafię. Mogę śpiewać zarówno bardzo nisko, jak i bardzo wysoko. Zależało mi na rozpiętości wokalnej w piosenkach na płycie. Kolędy, które wybrałem, nie są łatwe do wykonania. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Długie dźwięki muszą wybrzmiewać. Warto zwrócić uwagę na piękną warstwę tekstową, która jest dla mnie bardzo ważna. Dzięki tym wszystkim czynnikom słuchacz może wejść w odpowiedni nastrój i odpocząć od codziennej i ciągłej życiowej gonitwy. 

– Masz również wybitnego gościa na płycie.

– Zgadza się, śpiewa ze mną Danuta Błażejczyk. Cieszę się, że mogłem nagrać duet z legendą polskiej muzyki jazzowej. Wokalistkę poznałem w 2011 roku, gdy studiowałem w policealnym studium piosenkarskim im. Czesława Niemena w Poznaniu. Wtedy Danuta przyjechała do nas z warsztatami wokalnymi. Po kilku latach los się tak ułożył, że spotkaliśmy się na Carpathia Festival w Rzeszowie. Wokalistka była jurorką, a ja  uczestnikiem konkursu. W 2023 roku stanęliśmy na scenie studia im. Agnieszki Osieckiej przy Myśliwieckiej w Warszawie. To było w trakcie konkursu Kryształowego Kamertonu. Jego uczestnikami byli wokaliści z najwyższej muzycznej półki: Michał Wiśniewski, Lora Szafran, Skaldowie, Janusz Radek. W trakcie naszych zakulisowych rozmów nawiązała się relacja koleżeńska między mną i Danutą. Potem zagraliśmy razem kilka koncertów, na scenie pracuje nam się wyśmienicie – wymiana muzyczna i międzypokoleniowa na bardzo wysokim poziomie. Nasze próby są znakomite. Bardzo często pomagamy sobie na scenie: kiedy zapominam tekstu, bawi się ze mną w kalambury [śmiech]. Na zmianę śpiewamy wersy piosenek, obecnie kolęd. Z Danusią zawsze dobra zabawa gwarantowana. Pracując z nią, nieustannie się śmieję. 

Nagrywanie kolęd w okresie letnim

– Jak i kiedy nagrywałeś kolędy? Domyślam się, że robiłeś to latem?

– Zgadza się. Jak każdy artysta nagrywałem w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki. 

– Mówiłeś, że na płycie jest piosenka bonusowa poza kolędami.

– Zgadza się. Jest to utwór „W świąteczny czas”. Kompozytorem tej piosenki jest Marcin Nierubiec. Pisał piosenki m.in. dla Dody, Krzysztofa Krawczyka, Jerzego Połomskiego. Ja napisałem tekst, w którym skupiam się na tym, żeby spędzić święta w gronie najbliższych mi osób. Najważniejsze jest to, żeby miłość wychodziła z każdego zakątka przestrzeni, w której się znajdujemy.

– Święta Bożego Narodzenia są dla Ciebie wyjątkowym okresem?

– Moje podejście do świąt jest bardzo tradycyjne. Od ponad 10 lat mieszkam w Warszawie, a pochodzę z okolic Zielonej Góry. Dzieli mnie 500 kilometrów od domu. Im jestem starszy, tym coraz rzadziej pojawiam się w moich rodzinnych stronach. Odkąd zmarła moja babcia, nie ma takich świąt rodzinnych. Cała rodzina zjeżdża się do domu i spędzam czas z moją mamą i najbliższymi. Mam szczęście, że jestem wujkiem, i moja kuzynka przyjeżdża z moją chrześnicą na święta. Bardzo lubię wspólne gotowanie, wspólne pieczenie. Uwielbiam ubieranie choinki, chociaż nie ukrywam, że kłócę się z mamą w trakcie tego obowiązku. Mama mówi, że wybieram bombki, które są brzydkie, że nie w tym miejscu je wieszam i że zaraz spadną. Prosi, żebym nie jadł cukierków, bo są z lat 90. Tak się właśnie kłócimy [śmiech]. Zawsze mnie ostrzega, żebym nie podjadł w trakcie gotowania czy pieczenia. 

– Ciężko jest wtedy sobie odmówić. 

– To prawda.

– A jaka jest Twoja ulubiona potrawa świąteczna?

– Moim ulubionym daniem są pierogi ruskie. Uwielbiam bigos i uszka. Kocham wszystko, co jest mięsne i z mąki. Może wynika to z tego, że urodziłem się na Śląsku, w Będzinie, a tam się jada dużo takich rzeczy. Lubię karpia. A najlepiej wychodzi mi pieczenie ciast na święta. Przed świąteczną wieczerzą wygląda to u mnie tak, że zawsze dostaję po łapach, bo od rana podjadam wszystko, o czym już wcześniej wspominałem. Kiedy o siedemnastej zaczynamy uroczystą kolację, jestem już tak najedzony, że nie mogę nic wcisnąć. Jednak za każdym razem mama podsuwa mi kolejne porcje jedzenia. Obecnie dbam o linię i staram się nie jeść więcej niż 2500 kcal. Nie chcę być bardziej otyły, niż teraz jestem. Staram się jeść jak najbardziej fit, ale wszystkie potrawy, które Ci wymieniłem… zjem [śmiech]. Dodam na koniec, że bardzo lubię barszcz czerwony z uszkami. 

– Później wszystko spalisz.

– Fakt. Gram koncert 29 grudnia, tuż po świętach. Po wigilii jadę do mojej kuzynki, która jest w podobnym wieku co ja. Wtedy robimy sobie drugą wieczerzę ze znajomymi.

– Połączenie wigilii i sylwestra?

– Pięknie to ująłeś. Właśnie chciałem to powiedzieć. 

Śpiewanie kolęd 

– U Ciebie w domu śpiewa się kolędy?

– U mnie w domu niestety nie ma tradycji śpiewania kolęd, ponieważ moja rodzina nie jest uzdolniona muzycznie. Z reguły wygląda to tak, że włączamy program telewizyjny, w którym śpiewane są kolędy. 

– Kolędowałeś jako dziecko?

– Muszę Ci się do czegoś przyznać – zawsze byłem ostrzegany w domu, żeby nie otwierać drzwi kolędnikom [śmiech].

– Dlaczego [śmiech]?

– Gasiliśmy światło, bo uważaliśmy, że ktoś może nas okraść [śmiech]. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po latach się z tego śmieję, a kiedyś traktowałem to bardzo poważnie. Dodam, że po wieczerzy wigilijnej, kiedy rodzina wracała już do swoich domów, razem z mamą i babcią – gdy jeszcze żyła – chodziliśmy na spacer, żeby złapać świeżego powietrza w Kożuchowie w województwie lubuskim. Na ulicach miast jest blask świateł, który uwielbiam. W oknach widzę pięknie przystrojone choinki i bardzo dużo lampek, które robią niesamowite wrażenie. Zawsze się wzruszam, gdy słyszę, jak ludzie śpiewają kolędy. To jest dla mnie cudowny czas.

– Gdzie się obecnie znajdujesz w przemyśle muzycznym i czy jesteś zadowolony z tej pozycji?

– Jestem bardzo zadowolony z chwil w moim życiu artystycznym. Kulminacyjnym momentem był występ w 1998 roku w trakcie Komunii Świętej, kiedy potknąłem się obok tabernakulum przed zaśpiewaniem psalmu. To był mój pierwszy występ. Potem była „Szansa na sukces” ze Zbigniewem Wodeckim i Budką Suflera. Później „Bitwa na głosy” z Urszulą Dudziak, z którą w czasie programu się zaprzyjaźniłem. Wydałem płytę w 2019 roku. Współpracowałem z Sewerynem Krajewskim i Romualdem Lipką. Te wydarzenia są moimi kamieniami milowymi, jeżeli chodzi o działalność artystyczną. One doprowadzają do tego, że wkrótce ukaże się na rynku moja nowa płyta. Będzie zdecydowanie inna niż poprzednia. Chciałbym uciec od szufladki „pop-rock”. Tam będzie dużo nowoczesnej, tanecznej muzyki i będę mógł pokazać swoje umiejętności wokalne. To jest dość trudne. Obecnie nie jest mile widziane, jeśli ktoś śpiewa bardzo wysoko. Teraz śpiewa się jak Sanah albo Lanberry, czyli w średnich rejestrach wokalnych. Takie utwory są lekkie, łatwe i przyjemne. Moje też takie będą, tylko dodatkowo będą pokazywać moją skalę głosu.

Ocena obecnego poziomu wokalistów

– Dlaczego wokaliści obecnie śpiewają na pół gwizdka?

– Bo taki jest trend w muzyce mainstreamowej. To jest bardzo słabe. W takiej sytuacji nie liczy się warsztat. W większości utworów nie wiesz, o czym jest tekst. Piosenkarze miętolą i co drugie słowo jest zrozumiałe. Dziwne, że producenci, którzy są odpowiedzialni za te piosenki, tego nie wychwytują. To nie jest plus tych nagrań. W studiu powinno być wszystko dopracowane. Niechlujność nie jest dobra. Czy James Brown był niechlujny? Nie! Obecnie zapomina się o warsztacie wokalnym, odkładając go na półkę. Radiostacje narzucają artystom i wytwórniom płytowym kształt utworów. Wtedy robi się proste, a nawet prostackie utwory. Niby to się lepiej sprzedaje i jest bardziej uniwersalne i przyswajalne dla odbiorcy, który potem może powtórzyć taką piosenkę. Nie do końca tak jednak jest. Spójrzmy na utwory Wojciecha Młynarskiego czy Włodzimierza Korcza, a z innego świata – Perfectu, Lady Pank, Bajmu czy Lombardu. Ich utwory są trudne do zaśpiewania, ale były w głównym nurcie. Były melodyjne i zapamiętywane. A ich teksty były na bardzo wysokim poziomie. Ci ludzie mają umiejętności, które szlifowali latami w szkołach muzycznych lub na warsztatach wokalnych, albo byli naturszczykami jak Krzysztof Cugowski, Małgorzata Ostrowska czy Beata Kozidrak. Mieli bagaż doświadczeń i wychodzili z nim na scenę. Żeby być mądrym artystą, trzeba coś przeżyć albo przeczytać i zainspirować się kulturą. Niedawno spotkałem panią Irenę Santor – od niej bije na kilometr mądrość i prawda. Teraz współcześni „artyści” w większości nie pokazują swoich umiejętności wokalnych, bo ich nie mają. A czy oni mają do przekazania jakąś prawdę? Nie do końca. Na scenie alternatywnej jest zdecydowanie lepiej. Podoba mi się to, że Natalia Szroeder potrafi się zmienić z dziewczyny śpiewającej pop na wokalistkę śpiewającą ambitne teksty, i chwała jej za to. Przez takie działania jest prawdziwą artystką. A żeby być artystą wiarygodnym, o czym mówiłem wcześniej, trzeba coś przeżyć. Jeżeli wykonawca dostaje od kogoś dużo rzeczy od ręki, to potem jest rozczarowany, że za 2–3 miesiące mają kogoś na jego miejsce i przestają inwestować w jego talent. Spójrz na Lady Gagę. Ona non stop ewoluuje. Zaczynała od grania do kotleta, a teraz jest różnorodną artystką, która nagrywa wartościowe płyty. A dlaczego tak jest?

– Dlaczego?

– Bo ma warsztat i wiele do przekazania. W popie większość wokalistów nagrywa w kółko te same piosenki. Nie wychodzą ze strefy komfortu, zmienia się w nich tylko warstwa wizerunkowa. W Sanah zainwestowano bardzo duże pieniądze, żeby ktoś o niej usłyszał. Z polskich wykonawców cenię Ralpha Kaminskiego, którego nie słucham, ale jest dużą inspiracją dla wielu osób. Widać i słychać, że ma warsztat i dużo przeszedł w życiu. Teraz, gdy wykonawcy tworzeni są taśmowo, trzeba mieć twarde cztery litery i nie czekać na szczęśliwy los na loterii albo magiczny telefon. Trzeba działać od razu i dbać o swój interes. 

– Co szykujesz w 2025 roku?

– Nową odsłonę, której na razie nie będę zdradzał. Tymczasem życzę Czytelnikom „Tygodnika Solidarność” wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego nowego roku!

– Również dołączam się do życzeń! 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe