Prosto z Wielkiej Brytanii: Muzułmanie i skrajna lewica przejmują miasta, policja wykonuje ich polecenia
To, co dzieje się na ulicach Liverpoolu relacjonuje dla TV Republika reporter Michał Gwardyński. Od kilku dni przygląda się, jak po stłumieniu zamieszek antyemigracyjnych kontrolę nad miastem przejmuje społeczność muzułmańska.. Michał Gwardyński podzielił się swoimi obserwacjami z Tysol.pl.
Sytuacja w Liverpoolu
- Jak wygląda w tej chwili sytuacja na ulicach Liverpoolu?
- Jest spokojniej, natomiast to, co bardzo niepokoi, to fakt, że na ulice wyszły liczne społeczności muzułmańskie, osoby reprezentujące zarówno tą grupę, jak i skrajnie lewicowi bojówkarzy, którzy ich wspomagają w działaniach doraźnych.
Bardzo często te osoby, które pochodzą z tych społeczności muzułmańskich są uzbrojone w broń białą, m.in. noże, maczety, siekiery czy czekany. One chodzą bardzo często zamaskowane w grupach kilkudziesięciu osobowych, szczególnie w południowej części Liverpoolu.
To jest obszar, na którym ich działania są najbardziej zintensyfikowane. Więc te osoby też uaktywniają się w godzinach popołudniowo-wieczornych. Wtedy też wychodząc w takich grupach kilkunastu, czasami kilkudziesięcioosobowych, no sięją po strach przede wszystkim wśród mieszkańców miasta.
- Czy wiadomo, jakie są ich cele? Protesty antyemigranckie przycichły więc skąd tak duża mobilizacja społeczności muzułmańskiej?
- Oni twierdzą, że to są protesty, które mają charakter antyfaszystowski. Czyli oni wychodzą na ulice, społeczność muzułmańska wraz z tą skrajną lewicą, bardzo często właśnie zamaskowana, uzbrojona we wszelkiego rodzaju narzędzia. Oni wychodzą twierdząc, że walczą z faszyzmem, że osoby, które protestowały przeciwko nielegalnej, masowej i niekontrolowanej migracji, które niestety też bardzo często przeradzały się w zamieszki, to te osoby reprezentują jakąś ideologię faszystowską, przeciwko której protestują muzułmanie i skrajna lewica. Dlatego też uważają, że wychodzą w ramach tak zwanej samoobrony.
Chcą dokonać pokazu siły, mocy tego swojego kolektywu. W rzeczywistości oni fizycznie przejmują kontrolę nad ulicami miasta.
Czytaj także: Tysiące turystów porzuciło plany wyjazdu do tego kraju
Działania policji
- Jak w takim razie zachowuje się policja? Co z tym robi brytyjski rząd?
- Policja, o dziwo, sprzyja tego typu zachowaniom. Tutaj warto podkreślić, że można mieć wrażenie, że ta społeczność muzułmańska jest wyjęta spod prawa, bo na przykład w Liverpoolu, dzisiaj do godzin wieczornych, obowiązuje zakaz zgromadzenia się w południowej części Liverpoolu.
To tutaj właśnie dominuje liczebnie społeczność muzułmańska, która właśnie dzisiaj (pomimo zakazu) zorganizowała sobie taki event liczący przeszło dwa tysiące osób. Oni zgromadzili się pod Immigration Center po to, jak oni twierdzą, aby bronić tego miejsca. Policja im sprzyjała.
- Policja nie zwraca uwagi na agresywnie nastawionych, często zamaskowanych i uzbrojonych ludzi?
- Policja bardzo często wręcz wykonuje polecenia tych osób, stając się ich adwokatem, ich rzecznikami. Na przykład względem dziennikarzy, kiedy to któryś z przedstawicieli społeczności muzułmańskiej powie, że nie chce, żeby dziennikarz nagrywał na ulicy jakiegoś budynku czy czegoś, to wtedy policja interweniuje w tej sprawie, tak naprawdę reprezentując tą społeczność muzułmańską, używając do tego różnych sztuczek socjotechnicznych po to, aby jak najbardziej zniechęcić dziennikarzy do rzetelnej pracy.
- No właśnie, bo ty i twój operator mieliście taką sytuację. Mogliśmy ją oglądać na antenie Telewizji Republika, zostaliście zaczepieni przez jednego z, jak to powiedziałeś w swojej relacji, "kierownika zamieszania", który zwrócił Wam uwagę i nakazał odejść. Może opowiedzieć jak to wyglądało?
- No przyszedł Pan, który stwierdził, że on jest tutaj "president of community", czyli przywódcą lokalnej społeczności na jednym z osiedli w Liverpoolu. Twierdził, że my jesteśmy problemem, nie możemy tutaj stać, nie możemy nagrywać. A to było wejście live, typowy stand-up, to nie było żadna interakcja z osobami, które chodzą po ulicy, które się przemieszczają. Ten człowiek wyszedł z samochodu, dość był uciążliwy i przez wiele minut próbował nam zasugerować, że nie możemy tutaj przebywać. Cały cały czas powtarzał, że nie możemy tutaj przebywać, że to miejsce nie jest odpowiednie do nagrywania. A policja, która przejeżdżała obok, wstawiła się za nim. Szepnął im kilka słów na ucho, pokazał palcem na nas, pokazał na kamerę, pokazał na nasz sprzęt i wtedy policja, która przyszła do nas nie wyraziła chęci wyjaśnienia tej sytuacji, tylko wręcz zaczęła być reprezentantem interesów tego człowieka, traktując nas jako jakieś osoby, które, miałyby przyjechać tutaj ze złymi intencjami. Wylegitymowali nas wsłuchując się jedynie w argumentację tego Pana, który twierdził, że jesteśmy osobami niepożądanymi na ulicy miasta w miejscu publicznie dostępnym.
Media po stronie muzułmanów
- No właśnie Michał, w takim razie, jak reaguje, jak zachowuje się prasa, czy w ogóle media brytyjskie w tej sytuacji?
- Kartel medialny w Wielkiej Brytanii mówi jednym głosem. Osoby, które wezmą udział w protestach o charakterze antymigracyjnym, będą odpowiadały karnie.
Nagłówki prasowe mówią o tym, że wiele wolnych celi w więzieniach czeka na uczestników tych protestów. Chociażby widać to również po przykładzie wzięcia na celownik mediów społecznościowych, m.in. Elona Muska i portalu X. Zdaniem brytyjskich mediów to stamtąd wylewa się wszelkie zło i to de facto Elon Musk miałby być jakąś osobą, która tutaj prowokuje do tych manifestacji, do tych zamieszek.
I świadczą też o tym chociażby wpisy, które są, tytuły prasowe, które mówią o tym, że osoby, które będą zamieszczać na przykład komentarze, nieodpowiednie komentarze w sieci również zostaną objęte dotkliwymi sankcjami karnymi. A więc media jak najbardziej realizują tą politykę rządową w zakresie informacyjnym. A rząd mówi wprost, że sprawa protestów o charakterze antymigracyjnym zostanie zamknięta do końca tygodnia przy użyciu różnych środków, wyspecjalizowanych oddziałów policji, dotkliwych sankcji karnych, sądów 24-godzinnych i wielu innych.
- Chociażby pokazowych procesów. Wczoraj pierwsza osoba została wskazana na karę trzech lat pozbawienia wolności. Za protesty.
- Z tych mediów wylewa się taki przekaz, że protesty antyimigracyjne czy antyemigracyjne to protesty, które są organizowane przez skrajnie prawicowe, faszystowskie ugrupowania. Myślę, że miałeś okazję rozmawiać z tymi ludźmi, którzy sprzeciwiają się tej polityce migracyjnej Wielkiej Brytanii. Kto to jest? Kto tak naprawdę występuje przeciwko tej polityce? Brytyjczycy.
Brytyjczycy, którzy nie godzą się na bezkarność społeczności muzułmańskiej, która jest wyjęta spod prawa. Oczywiście pojawia się również, jak to zawsze przy tego rodzaju protestach, zamieszkach taki element kryminalny. Nazwijmy to wprost, pospolici przestępcy, którzy chcą wykorzystać sytuację chociażby do jakichś napadów o charakterze rabunkowym.
Natomiast tutaj dochodzi do zamieszek głównie z tego względu, że mamy po drugiej stronie tą społeczność muzułmańską, która również jest bojowo nastawiona do osób, które protestują przeciwko masowej i nierozsądnej polityce migracyjnej. I na skutek dwóch antagonistycznych do siebie grup nastawionych ta sytuacja eskaluje. Jak myślisz, jak to się może skończyć?
-Czy rzeczywiście Brytyjczycy poddadzą się temu dyktatowi ideologicznemu ze strony mediów, rządu i tych społeczności muzułmańskich?
- No niestety wszystko na to wskazuje, że te protesty zostały efektywnie zakończone przez zarówno siłowe ich stłumienie, jak i zastosowanie aparatu prawnego przy wykorzystaniu również służb policji.
I w tym momencie też duża część Brytyjczyków jest po prostu zastraszona tym wszystkim. Jednak tutaj narracja rządów wspomagana przez ten kartel medialny wzięła górę. Brytyjczycy obawiają się o swoje bezpieczeństwo na wielu płaszczyznach. Nie chcą udzielać między innymi wypowiedzi prasowych. Boją się po prostu mówić wprost, co myślą o tej sytuacji.
Sytuacja w Wielkiej Brytanii
- W Wielkiej Brytanii, również w tej właśnie środkowej części Anglii mieszka wielu Polaków. Jak oni się odnoszą do tej sytuacji?
- Polacy, którzy tu mieszkają doświadczają tego na własnej skórze od wielu lat. Jak udało nam się porozmawiać z wieloma z nich, też są poniekąd, nie chcę tutaj użyć takiego określenia, przyzwyczajeni do tego, ale mają świadomość takich sytuacji. Polacy mówią nam niejednokrotnie, że bardzo często w wielu brytyjskich dużych miastach dochodzi do różnego rodzaju wydarzeń o charakterze kryminalnym, przestępczym, za którymi stoi mniejszość muzułmańska, w niektórych miejscach nawet i większość. Dlatego Polacy mają swoje zdanie na ten temat, ale nie chcą mi głośno wypowiadać się również w tej sprawie, bo też boją się o swoje bezpieczeństwo, o bezpieczeństwo swoich interesów, chociażby polskich sklepów, które prowadzą. Wskazywali m.in. na taką dość ciężką rywalizację na rynku z tą mniejszością muzułmańską, która np. celowo działając wspólnie w takim porozumieniu obniża ceny poniżej wartości produktów, po to, aby wykończyć przedsiębiorców pochodzących z innej grupy etnicznej czy z innego środowiska.
- Jak szerokie są te zamieszki, jak szerokie są te protesty, jakiego obszaru Wielkiej Brytanii dotyczą?
Protesty o charakterze antymigracyjnym tak naprawdę miały miejsce na terenie całej Wielkiej Brytanii, właściwie w każdym większym mieście, ale również w mniejszych miastach, również w Irlandii Północnej, także w Walii. Natomiast to, co warto podkreślić, to fakt, że one przygasły w ostatnich dniach właśnie na skutek tych działań rządu. Teraz pojawiają się te kontrmanifestacje, tak to ujmijmy, te manifestacje przeciwko faszyzmowi, przeciwko tzw. far-right I te manifestacje również mają miejsce w dużych miastach. Wczoraj było to około 30 miast od Londynu przez miasta duże takie jak chociażby Liverpool, Birmingham, Sheffield, ale także również mniejsze miejscowości na obrzeżach Londynu, więc to jest naprawdę wiele punktów na mapie Wielkiej Brytanii. Wszystko też zależy po prostu od różnorodności etnicznej konkretnych regionów, konkretnych miast oraz od tego, jaki odsetek danej ludności mieszka po prostu na danym terenie.