List otwarty w sprawie ludzi NZS

List otwarty w sprawie ludzi NZS

Zdecydowałem się napisać ten List Otwarty po wielu rozmowach w różnych częściach Polski. Ich tematem były nasze koleżanki i koledzy, członkowie podziemnego NZS-u. Byłem jednym z nich. Piszę ten List – apel, bo wiem, że z racji wciąż jeszcze pełnionych funkcji publicznych będzie on przeczytany z uwagą. Mniejszą czy większą – to już inna sprawa.

 

Byłem najpierw członkiem Zarządu, a potem przewodniczącym konspiracyjnego NZS na Uniwersytecie Wrocławskim. Następnie współinicjowałem odrodzenie NZS-u w skali kraju w postaci Krajowej Komisji Koordynacyjnej, której zostałem jednym z trzech członków prezydium, obok Sławka Onyszko z Krakowa i Tomka Zimińskiego z Warszawy (specjalnie nie wybraliśmy szefa, żeby się jeszcze dodatkowo nie kłócić). Dzięki temu poznałem środowisko NZS-u nie tylko we Wrocławiu czy na Dolnym Śląsku, ale w wielu ośrodkach w Polsce. Spotykałem ludzi Niezależnego Zrzeszenia Studentów przez trzy i pół dekady swojej działalności publicznej – już jawnej. Różnych ludzi. Tych, którym się powiodło w wolnej Polsce i tym, dla których okazała się ona rozczarowaniem. Tych, którzy poszli „w politykę” – na szczeblu centralnym, czy lokalnym. Tym, którzy stali się wziętymi ludźmi biznesu, ale też tych, którzy zostali nauczycielami, czy urzędnikami, a ich zaangażowanie w „konspirę” i ich działalność w NZS była jedynym okresem ich zaangażowania publicznego. Wszystkich darzę najwyższym szacunkiem, bo jak wiemy dobrze – NZS nie miał poparcia 100% studentów, zwłaszcza w najtrudniejszym okresie stanu wojennego i dwóch – trzech latach po jego zawieszeniu, a potem formalnym odwołaniu.

Doprawdy trzeba było wtedy mieć odwagę, „mieć jaja”, aby drukować bibułę, roznosić ją, organizować kolportaż książek i na własnych plecach dowieźć je często z Warszawy, a potem poroznosić na punkty kolportażu, malować tramwaje, czy mury bloków i kamienic solidarnościowymi hasłami, rozrzucać ulotki z dachów akademików, uczestniczyć w rocznicowych mszach solidarnościowych (to wtedy narodził się zwyczaj „miesięcznic”, który do dzisiaj jest praktykowany, tyle że w kontekście tragedii z 2010 roku). Wreszcie - i tak bywało - próbować uwalniać kolegów zatrzymanych dopiero co na takiej, czy innej manifestacji.

Tym wszystkim, którzy wtedy w tym uczestniczyli, dziś nisko się kłaniam i czasem, nie ukrywam, tęsknie do tych czasów, kiedy podziały przebiegały inaczej niż teraz. Prościej? Lepiej ?

 

Piszę wszak nie tylko i nie głównie po to, żeby podziękować ludziom dawnego, podziemnego NZS-u, ale przede wszystkim zwrócić uwagę na tych, którzy w niepodległej Rzeczypospolitej nie zostali ministrami, posłami, europosłami, szefami urzędów i służb państwowych, prezesami wielkich firm państwowych, czy prywatnych, znanymi dziennikarzami czy komentatorami życia publicznego. Chcę dzisiaj przede wszystkim powiedzieć o dzielnych ludziach, którym NZS, a i szerzej: podziemie, a potem wolna Polska wiele zawdzięcza – a którzy potem zupełnie nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Nie odnaleźli się z różnych powodów. Oczywiście łatwo można dziś powiedzieć, że to „ich wina”, bo przecież inni potrafili sobie poradzić i to dobrze, gdy Polska „wybiła się na niepodległość”. Myślę jednak, że nie byłoby to sprawiedliwe. Myślę też, że byłoby w jakimś sensie nielojalne wobec nich. Ludzie, którzy przez lata drukowali ulotki, zajmowali się głównie produkcją i kolportażem „bibuły”, przedłużali studia o lata całe, zderzyli się z murem w wolnym kraju-  i nagle okazało się, że Najjaśniejsza Rzeczypospolita nie musi być z definicji dobrą matką dla tych, którzy poświęcali wiele dla podziemnej działalności, także często swoje życie osobiste. Ba, ta nowa Polska bywała dla nich nie tyle dobrą matką, co powinno być oczywiste, ale jawiła się jako zła macocha.

 

Każdy z nas zna dramaty ludzi, których dobrze znaliśmy, z którymi współpracowaliśmy, którym NZS czy podziemie dużo zawdzięczały, którzy skazani zostali czy skazali siebie na margines w wolnej, wymarzonej Rzeczypospolitej. Byli najdzielniejsi ,gdy chodzi o walka walczyć z komuną – ale nie umieli już walczyć z nową rzeczywistością, gdzie nierzadko dzielność i osobista odwaga nie były w takiej cenie, jak w ciężkiej dekadzie lat 1980-ch. Niektórzy z nich – każdy z nas wie o tym dobrze – przegrywali wtedy także z alkoholem, w nim szukając ucieczki od niezrozumienia świata, który toczył się inaczej niż dotąd i nie pamiętał, bo pamiętać nie chciał o ich niedawnych zasługach.

 

Nie będę podawał żadnych nazwisk. Często tych ludzi nie ma już wśród nas, ale żyją ich rodziny i pewnie tego by sobie nie życzyły.

Intencją mojego listu jest podziękowanie tym ludziom, a także dziesiątkom tysięcy anonimowych działaczy, którzy wiodą często skromne życie, często już na emeryturze, a o których dokonaniach i autentycznej dzielności nie wiedzą nie tylko przyjaciele i znajomi, ale nawet własne rodziny.

 

Rozejrzyjmy się. Są wśród nas. Warto ich uwiecznić. Warto przekazać prawdę o ludziach, którzy ani w III ani w IV RP nie wypinali piersi do medali i którzy bardzo często owych odznaczeń nie mają, chociaż na nie zasłużyli. Byłoby z naszej strony grzechem i to grzechem ciężkim, gdybyśmy nie starali się przypomnieć właśnie tych ludzi tworzących fenomen podziemnego NZS-u, a wcześniej największego strajku studenckiego w dziejach świata , który miał miejsce jesienią 1981 roku na polskich uczelniach.

Nie znam się specjalnie na teologii, więc nie wiem, czy grzech zaniechania, jest grzechem bardzo ciężkim – ale w tym kontekście na pewno jest.

 

To także apel do mediów, w których czasem zresztą jeszcze pracują ludzie NZS-u – ci, którym się powiodło - aby znajdowali powody albo preteksty, aby takich działaczy NZS-u przypomnieć. Tych, których „siwy strzelca strój”. Tych, którzy nigdy nie byli i już nie będą na pierwszych stronach gazet.

 

Czas najwyższy, aby opowiedzieć historię o tych ludziach – nikt za nas czy bez nas tego nie zrobi. Historia Polski opisana na ich przykładach będzie prawdziwsza. A może też ciekawsza niż ta, którą znamy.

 

Od dawna już myślałem, żeby taki list napisać. Nie odkładajmy tej sprawy na potem. Nie ma z nami już części koleżanek i kolegów, z którymi byliśmy razem w latach ciężkich - ale przecież nie tylko trudnych, ale i dobrych - cztery dekady wstecz. Dobrze byłoby „zdążyć przed Panem Bogiem” i opisać ich, przypomnieć, podać nazwiska. W imię prawdy o najnowszych dziejach Rzeczypospolitej.

To wszystko. Proszę uratujmy od zapomnienia ludzi ,którzy zasługują na szacunek i wdzięczność, a nie narodową amnezję.

 

Ryszard Czarnecki, jeden z wielu działaczy Niezależnego Zrzeszenia Studentów

 

 

*tekst ukazał się w kwartalniku „Opinia” (lato 2024)


 

POLECANE
Straszę wyglądem. Joanna Senyszyn opublikowała niepokojące zdjęcie z ostatniej chwili
"Straszę wyglądem". Joanna Senyszyn opublikowała niepokojące zdjęcie

Była polityk SLD Joanna Senyszyn zaniepokoiła fanów opublikowanym postem.

Marszałek Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia oficjalnej kampanii prezydenckiej z ostatniej chwili
Marszałek Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia oficjalnej kampanii prezydenckiej

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia kampanii prezydenckiej.

 'Zagrożenie poważne i realne. Tusk mówi o globalnej wojnie z ostatniej chwili
'Zagrożenie poważne i realne". Tusk mówi o globalnej wojnie

Premier Donald Tusk ocenił w piątek, że wojna na wschodzie wchodzi w rozstrzygającą fazę i "zbliża się nieznane". Jego zdaniem zagrożenie konfliktem globalnym jest poważne i realne.

Kapitalne wieści dla fanów Igi Świątek z ostatniej chwili
Kapitalne wieści dla fanów Igi Świątek

Polski Związek Tenisowy (PZT) pragnie zorganizować w Polsce, jeden z turniejów kwalifikacyjnych do Billie Jean King Cup. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w kwietniu 2025 roku zobaczymy Igę Świątek grającą na polskich kortach.

Nowa prognoza IMGW. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
Nowa prognoza IMGW. Oto co nas czeka

Nowy komunikat IMGW.

Nie żyje znany polski biznesmen z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski biznesmen

W wieku 68 lat zmarł Krzysztof Pakuła, twórca i prezes Polskiej Grupy Sklepów Spożywczych Chorten. Był jednym z najważniejszych polskich przedsiębiorców w branży handlu detalicznego, który przez ponad trzy dekady budował swoją wizję silnego, rodzimego handlu. Pogrzeb odbędzie się we wtorek, 26 listopada 2024 roku, w kościele pw. Jana Chrzciciela w Choroszczy.

Wiedziałem, że to jest ten moment. Poruszające wyznanie uczestnika Tańca z gwiazdami z ostatniej chwili
"Wiedziałem, że to jest ten moment". Poruszające wyznanie uczestnika "Tańca z gwiazdami"

Znany aktor Maciej Zakościelny, właśnie zakończył taneczną przygodę w programie „Taniec z gwiazdami”. Wspólnie z partnerką, Sarą Janicką, zajął trzecie miejsce, a widzowie byli oczarowani ich występami. Aktor w rozmowie w programie „halo tu Polsat” zdradził kulisy tego wyzwania, które okazało się dla niego wyjątkowo wymagające.

Skandaliczne słowa prokurator wobec dziennikarza TV Republika. Jest nagranie z ostatniej chwili
Skandaliczne słowa prokurator wobec dziennikarza TV Republika. Jest nagranie

Sieć obiegło nagranie ukazujące wymianę zdań między prokurator Anną Adamiak a dziennikarzem Telewizji Republika, Michałem Jelonkiem. Jelonek, pytając o kwestie praworządności w Prokuraturze Krajowej, usłyszał od prokurator słowa, które wywołały burzę. Dyskusja wokół tej sytuacji nabrała dodatkowego wymiaru, gdy przypomniano wcześniejsze kontrowersyjne działania prokurator Adamiak, m.in. jej współpracę z białoruskimi władzami w sprawie zatrzymania opozycjonisty Alesia Bialackiego.

Ordynarny fake news ws. Karola Nawrockiego. Będą pozwy z ostatniej chwili
Ordynarny fake news ws. Karola Nawrockiego. Będą pozwy

Na platformie X zaczęło krążyć zdjęcie z trójką hajlujących młodych mężczyzn; fotografię podpisano stwierdzeniem, że jeden z nich to potencjalny kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki. Jest to oczywiście nieprawda i jak poinformował rzecznik IPN Rafał Leśkiewicz, w sprawie zostaną złożone pozwy.

Roksana Węgiel ogłosiła radosną nowinę. W sieci euforia z ostatniej chwili
Roksana Węgiel ogłosiła radosną nowinę. W sieci euforia

Znana polska wokalistka Roksana Węgiel ogłosiła w mediach społecznościowych wspaniałą wiadomość. Fani artystki są zachwyceni.

REKLAMA

List otwarty w sprawie ludzi NZS

List otwarty w sprawie ludzi NZS

Zdecydowałem się napisać ten List Otwarty po wielu rozmowach w różnych częściach Polski. Ich tematem były nasze koleżanki i koledzy, członkowie podziemnego NZS-u. Byłem jednym z nich. Piszę ten List – apel, bo wiem, że z racji wciąż jeszcze pełnionych funkcji publicznych będzie on przeczytany z uwagą. Mniejszą czy większą – to już inna sprawa.

 

Byłem najpierw członkiem Zarządu, a potem przewodniczącym konspiracyjnego NZS na Uniwersytecie Wrocławskim. Następnie współinicjowałem odrodzenie NZS-u w skali kraju w postaci Krajowej Komisji Koordynacyjnej, której zostałem jednym z trzech członków prezydium, obok Sławka Onyszko z Krakowa i Tomka Zimińskiego z Warszawy (specjalnie nie wybraliśmy szefa, żeby się jeszcze dodatkowo nie kłócić). Dzięki temu poznałem środowisko NZS-u nie tylko we Wrocławiu czy na Dolnym Śląsku, ale w wielu ośrodkach w Polsce. Spotykałem ludzi Niezależnego Zrzeszenia Studentów przez trzy i pół dekady swojej działalności publicznej – już jawnej. Różnych ludzi. Tych, którym się powiodło w wolnej Polsce i tym, dla których okazała się ona rozczarowaniem. Tych, którzy poszli „w politykę” – na szczeblu centralnym, czy lokalnym. Tym, którzy stali się wziętymi ludźmi biznesu, ale też tych, którzy zostali nauczycielami, czy urzędnikami, a ich zaangażowanie w „konspirę” i ich działalność w NZS była jedynym okresem ich zaangażowania publicznego. Wszystkich darzę najwyższym szacunkiem, bo jak wiemy dobrze – NZS nie miał poparcia 100% studentów, zwłaszcza w najtrudniejszym okresie stanu wojennego i dwóch – trzech latach po jego zawieszeniu, a potem formalnym odwołaniu.

Doprawdy trzeba było wtedy mieć odwagę, „mieć jaja”, aby drukować bibułę, roznosić ją, organizować kolportaż książek i na własnych plecach dowieźć je często z Warszawy, a potem poroznosić na punkty kolportażu, malować tramwaje, czy mury bloków i kamienic solidarnościowymi hasłami, rozrzucać ulotki z dachów akademików, uczestniczyć w rocznicowych mszach solidarnościowych (to wtedy narodził się zwyczaj „miesięcznic”, który do dzisiaj jest praktykowany, tyle że w kontekście tragedii z 2010 roku). Wreszcie - i tak bywało - próbować uwalniać kolegów zatrzymanych dopiero co na takiej, czy innej manifestacji.

Tym wszystkim, którzy wtedy w tym uczestniczyli, dziś nisko się kłaniam i czasem, nie ukrywam, tęsknie do tych czasów, kiedy podziały przebiegały inaczej niż teraz. Prościej? Lepiej ?

 

Piszę wszak nie tylko i nie głównie po to, żeby podziękować ludziom dawnego, podziemnego NZS-u, ale przede wszystkim zwrócić uwagę na tych, którzy w niepodległej Rzeczypospolitej nie zostali ministrami, posłami, europosłami, szefami urzędów i służb państwowych, prezesami wielkich firm państwowych, czy prywatnych, znanymi dziennikarzami czy komentatorami życia publicznego. Chcę dzisiaj przede wszystkim powiedzieć o dzielnych ludziach, którym NZS, a i szerzej: podziemie, a potem wolna Polska wiele zawdzięcza – a którzy potem zupełnie nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Nie odnaleźli się z różnych powodów. Oczywiście łatwo można dziś powiedzieć, że to „ich wina”, bo przecież inni potrafili sobie poradzić i to dobrze, gdy Polska „wybiła się na niepodległość”. Myślę jednak, że nie byłoby to sprawiedliwe. Myślę też, że byłoby w jakimś sensie nielojalne wobec nich. Ludzie, którzy przez lata drukowali ulotki, zajmowali się głównie produkcją i kolportażem „bibuły”, przedłużali studia o lata całe, zderzyli się z murem w wolnym kraju-  i nagle okazało się, że Najjaśniejsza Rzeczypospolita nie musi być z definicji dobrą matką dla tych, którzy poświęcali wiele dla podziemnej działalności, także często swoje życie osobiste. Ba, ta nowa Polska bywała dla nich nie tyle dobrą matką, co powinno być oczywiste, ale jawiła się jako zła macocha.

 

Każdy z nas zna dramaty ludzi, których dobrze znaliśmy, z którymi współpracowaliśmy, którym NZS czy podziemie dużo zawdzięczały, którzy skazani zostali czy skazali siebie na margines w wolnej, wymarzonej Rzeczypospolitej. Byli najdzielniejsi ,gdy chodzi o walka walczyć z komuną – ale nie umieli już walczyć z nową rzeczywistością, gdzie nierzadko dzielność i osobista odwaga nie były w takiej cenie, jak w ciężkiej dekadzie lat 1980-ch. Niektórzy z nich – każdy z nas wie o tym dobrze – przegrywali wtedy także z alkoholem, w nim szukając ucieczki od niezrozumienia świata, który toczył się inaczej niż dotąd i nie pamiętał, bo pamiętać nie chciał o ich niedawnych zasługach.

 

Nie będę podawał żadnych nazwisk. Często tych ludzi nie ma już wśród nas, ale żyją ich rodziny i pewnie tego by sobie nie życzyły.

Intencją mojego listu jest podziękowanie tym ludziom, a także dziesiątkom tysięcy anonimowych działaczy, którzy wiodą często skromne życie, często już na emeryturze, a o których dokonaniach i autentycznej dzielności nie wiedzą nie tylko przyjaciele i znajomi, ale nawet własne rodziny.

 

Rozejrzyjmy się. Są wśród nas. Warto ich uwiecznić. Warto przekazać prawdę o ludziach, którzy ani w III ani w IV RP nie wypinali piersi do medali i którzy bardzo często owych odznaczeń nie mają, chociaż na nie zasłużyli. Byłoby z naszej strony grzechem i to grzechem ciężkim, gdybyśmy nie starali się przypomnieć właśnie tych ludzi tworzących fenomen podziemnego NZS-u, a wcześniej największego strajku studenckiego w dziejach świata , który miał miejsce jesienią 1981 roku na polskich uczelniach.

Nie znam się specjalnie na teologii, więc nie wiem, czy grzech zaniechania, jest grzechem bardzo ciężkim – ale w tym kontekście na pewno jest.

 

To także apel do mediów, w których czasem zresztą jeszcze pracują ludzie NZS-u – ci, którym się powiodło - aby znajdowali powody albo preteksty, aby takich działaczy NZS-u przypomnieć. Tych, których „siwy strzelca strój”. Tych, którzy nigdy nie byli i już nie będą na pierwszych stronach gazet.

 

Czas najwyższy, aby opowiedzieć historię o tych ludziach – nikt za nas czy bez nas tego nie zrobi. Historia Polski opisana na ich przykładach będzie prawdziwsza. A może też ciekawsza niż ta, którą znamy.

 

Od dawna już myślałem, żeby taki list napisać. Nie odkładajmy tej sprawy na potem. Nie ma z nami już części koleżanek i kolegów, z którymi byliśmy razem w latach ciężkich - ale przecież nie tylko trudnych, ale i dobrych - cztery dekady wstecz. Dobrze byłoby „zdążyć przed Panem Bogiem” i opisać ich, przypomnieć, podać nazwiska. W imię prawdy o najnowszych dziejach Rzeczypospolitej.

To wszystko. Proszę uratujmy od zapomnienia ludzi ,którzy zasługują na szacunek i wdzięczność, a nie narodową amnezję.

 

Ryszard Czarnecki, jeden z wielu działaczy Niezależnego Zrzeszenia Studentów

 

 

*tekst ukazał się w kwartalniku „Opinia” (lato 2024)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe