Od dyktatu do exitów: zniesienie zasady jednomyślności może przynieść katastrofalne skutki

W przyszłej kadencji Parlamentu Europejskiego polska Lewica zamierza doprowadzić do zniesienia zasady jednomyślności. To oficjalny postulat tej partii ogłoszony w święto Konstytucji 3 maja przez Roberta Biedronia. Eurodeputowany argumentował, że liberum veto pokazało swój destrukcyjny charakter w przeszłości, doprowadzając do upadku I Rzeczpospolitej, a obecnie blokuje rozwój Unii Europejskiej i daje narzędzia do niszczenia europejskiej wspólnoty od środka.
Parlament Europejski  Od dyktatu do exitów: zniesienie zasady jednomyślności może przynieść katastrofalne skutki
Parlament Europejski / Steven Lek, CC BY-SA 4.0 , via Wikimedia Commons

– Za pomocą zasady weta premier Węgier Viktor Orbán blokował wsparcie dla Ukrainy, a premier Mateusz Morawiecki, kiedy pełnił tę funkcję, blokował opodatkowanie wielkich korporacji, które na potęgę wyprowadzają pieniądze z Polski i ze wspólnoty – przekonywał Robert Biedroń.

– Ta zasada jest również niebezpieczna dla Polek w naszym kraju, ponieważ pozwala zablokować na poziomie Unii Europejskiej zrównanie praw Polek z prawami kobiet z innych europejskich krajów – wskazywał Biedroń, najwyraźniej sugerując, że Unia mogłaby w przyszłości narzucić państwom członkowskim wprowadzenie aborcji na życzenie.

– Jeżeli pytacie, po co głosować na Lewicę, to właśnie po to, aby tę zasadę weta znieść – podsumował.
Politycy Lewicy chcą, by zasadę jednomyślności zastąpiono zasadą większości kwalifikowanej, za pomocą której przyjęto 14 maja niekorzystny dla Polski pakt migracyjny.

W tym jednak wypadku trudno o lepszy argument przemawiający za tym, by prawo weta w najważniejszych obszarach funkcjonowania Unii nadal obowiązywało.

Czytaj także: Nienawiść dla wybranych: jak rządowa większość buduje sobie monopol na agresję

Jednostronna solidarność

Przyjęcie paktu migracyjnego pokazało, że Unia Europejska to nie organizacja składająca się z empatycznych przyjaciół, którzy podejmują decyzje korzystne dla wszystkich obywateli Europy. To raczej platforma współpracy, w której realizuje się interesy narodowe, niekiedy zbieżne, a niekiedy odmienne z przekonaniami reszty państw członkowskich. To, co korzystne dla krajów zmagających się z największym napływem migrantów – Niemiec, Włoch, Grecji, Francji i Hiszpanii – stanowi tylko obciążenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Powoływanie się w tym wypadku na solidarność europejską nie ma uzasadnienia, bo niby gdzie znajdują się jej korzenie?

Jeszcze w 2015 roku premier Ewa Kopacz podawała, że Polska w ciągu dwóch lat przyjmie dwa tysiące uchodźców, głównie z Syrii oraz Erytrei.

– Ta liczba dwóch tysięcy uchodźców wynika z realizacji bardzo dla nas, Polaków, ważnego hasła solidarności europejskiej. My też od Europy oczekujemy solidarności. Oczekujemy solidarności w sprawie Ukrainy, polityki energetycznej – mówiła Ewa Kopacz.

Jak wyglądała ta europejska solidarność w przypadku energetyki, kiedy pomimo sprzeciwu Polski budowano dwa gazociągi Nord Stream, to wszyscy wiemy. 

Nikt wtedy nie słuchał argumentów o możliwym szantażu energetycznym, nadmiernym uzależnieniu się od rosyjskiego gazu czy imperialnych ambicjach Moskwy. Nie zmieniła tego ani napaść na Gruzję, ani aneksja Krymu. Europa wolała pozostać głucha. 

Mimo to sadza się nas na ławie oskarżonych i przedstawia zarzut braku solidarności z krajami, do których napływają każdego roku setki tysięcy nielegalnych migrantów. 
Brak „dobrowolnej solidarności” to jednak nie problem dla Zachodu, który dzięki dominującej pozycji w UE był w stanie przegłosować pakt nakazujący „przymusową solidarność”. Sprzeciw Polski, Słowacji i Węgier został zlekceważony, zresztą nie po raz pierwszy. Być może czas się przyzwyczaić do tego, że europejska solidarność jest tylko jednostronna i płynie na Zachód.

Czytaj także: Solidarność mówi „nie” Zielonemu Ładowi: czas oddać głos ludziom

„Mnie nikt w UE nie ogra”

Wszystko to dzieje się pomimo tego, że jeszcze niedawno, w grudniu ubiegłego roku, premier Donald Tusk zapewniał w exposé, że „Polska odzyska pozycję lidera Unii Europejskiej” i będzie decydować o jej kształcie.

– Żadne manewry, żadne próby gier, żadne próby zmian traktatów, które są wbrew naszym interesom, nie wchodzą w rachubę. [...] Chcę wam powiedzieć, że naprawdę mnie nikt nie ogra w Unii Europejskiej – zaznaczył.

Szef rządu nadal podtrzymuje zdanie, że pomimo przyjęcia paktu nasz kraj będzie zwolniony z obowiązku przyjmowania przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu lub płacenia 20 tysięcy euro za każdego z migrantów. Polska przyjęła bowiem setki tysięcy Ukraińców i dziesiątki tysięcy Białorusinów.

– To jest moje zadanie i ja się z niego wywiążę. Polska będzie beneficjentem paktu migracyjnego. Nie będziemy za nic płacić, nie będziemy musieli przyjmować żadnych migrantów, Unia Europejska nie narzuci nam żadnych kwot – przekonywał Donald Tusk.

– Natomiast Polska będzie skutecznie egzekwowała wsparcie finansowe ze strony Unii w związku z tym, że stała się państwem goszczącym setki tysięcy migrantów, głównie z Ukrainy. My inaczej niż nasi poprzednicy – bez wojny z UE, w przyjaznym, ale twardym dialogu – wyegzekwujemy wszystko to, co się Polsce należy – dodał. Warto zapamiętać te słowa Donalda Tuska, tak samo jak obietnice o benzynie za 5,19 zł.
Mimo tak jasnej deklaracji w zapewnienia premiera nie wierzą jednak jego koalicjanci.

– Pan premier doskonale wie, że pakt migracyjny nie działa wstecz. On wejdzie w życie dopiero w połowie 2026 roku. […] Mówienie, że my będziemy mieli jakąś rekompensatę w 2026 roku za imigrantów z roku 2022 czy 2023, jest nie do końca uczciwe. […] Jeśli główny napór migracyjny będzie od południa z Włoch, Hiszpanii, Grecji, to oczywiście będziemy uczestniczyli we współfinansowaniu i relokacji migrantów – mówił marszałek senior Marek Sawicki z PSL-u w Polskim Radiu 24.

Podobnego zdania jest wspomniany wcześniej europoseł Robert Biedroń. W wywiadzie dla portalu i.pl wskazał, że „pakt migracyjny będzie dotyczył Polski”, a nasz kraj powinien złożyć wniosek i domagać się przyznania rekompensaty za przyjęcie milionów uchodźców z Ukrainy. Lewica chce, by było to 500 euro za każdy miesiąc pobytu takiej osoby.

– Do dzisiaj – o dziwo – Polska nie złożyła wniosku, żebyśmy zostali zwolnieni z modelu solidarnościowego, bo z paktu nie będziemy zwolnieni – powiedział Biedroń, licząc na inicjatywę w tej sprawie ze strony premiera Tuska.

Również wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko przyznał na antenie Radia ZET, że „pakt migracyjny jest w dużym stopniu napisany z myślą o południu Europy, które rzeczywiście jest pod ogromnym naporem Afryki Północnej”. Natomiast w przypadku uchodźców z Ukrainy „ogromna fala, która do Polski dotarła po wybuchu wojny, była wielkim wysiłkiem dla społeczeństwa, samorządów, a także dla władzy centralnej i nikt dzisiaj tego nie bierze pod uwagę”.

Oczywiście powyższe niezadowolenie to wina PiS-u, który nie potrafił wynegocjować lepszych zapisów. Bruksela nigdy nie jest winna, bo przecież „nasi przyjaciele w UE” są zawsze skłonni nas wysłuchać i zawsze można ich przekonać. No chyba, że nie można, ale wtedy to i tak nasza wina. „Polska dyplomacja zawiodła, rząd stosuje agresywną retorykę, atakuje naszych europejskich partnerów” – słyszymy to zawsze, gdy Zachód działa w swoim interesie, lekceważąc nasz głos sprzeciwu.

Nic o nas bez nas

Możliwość zerwania obrad Sejmu przez jednego z posłów za sprawą liberum veto była niewątpliwie ogromnym problemem na szczeblu krajowym, niemożliwym do utrzymania, by sprawnie zarządzać państwem. Również i dziś taki zwyczaj nie ostałby się w żadnym parlamencie. 

Czym innym jest jednak zgromadzenie 460 polityków, a czym innym negocjacje 27 państw należących do UE. Osiągnięcie porozumienia w mniejszym gronie jest o wiele prostsze, a brak kompromisu nie oznacza od razu rozpadu całej organizacji. 

Umowy można zawierać również bilateralnie. Co stoi na przeszkodzie, by przy sprzeciwie jednego państwa pozostałe 26 krajów utworzyło koalicję na rzecz pomocy Ukrainie albo wspólnego zakupu leków? Czy wszystko musi odbywać się poprzez UE? Czy przy głosie sprzeciwu należy targać dane państwo za uszy i ostatecznie przymusić je do europejskiej solidarności?

Kierunek powinien być odwrotny. Należy rozszerzyć prawo do sprzeciwu kosztem zasady podwójnej większości, w ramach której największe ludnościowo państwa – jak Niemcy, Francja czy Włochy – przedkładają swoje interesy nad racje mniej licznych krajów.

Zasada jednomyślności powinna towarzyszyć podejmowaniu większości decyzji w Unii Europejskiej. Integracja będzie wówczas przebiegać powoli, ale tylko powszechna zgoda w procesach decyzyjnych – tak jak odbywa się to w NATO – zagwarantuje, że nie będzie kolejnych „exitów”: brytyjskich, polskich czy jakichkolwiek innych. 
 


 

POLECANE
Najlepsze miasta na świecie. Jest polski akcent w prestiżowym rankingu z ostatniej chwili
Najlepsze miasta na świecie. Jest polski akcent w prestiżowym rankingu

W najnowszym rankingu World’s Best Cities Report 2026 wśród 100 najlepszych miast świata znalazły się dwie polskie metropolie – Warszawa oraz Kraków.

Dobre wieści dla Karola Nawrockiego. Jest sondaż z ostatniej chwili
Dobre wieści dla Karola Nawrockiego. Jest sondaż

Ponad 55,8 proc. badanych pozytywnie ocenia pierwsze 100 dni prezydentury Karola Nawrockiego, 30,8 proc. jest niezadowolonych, a 13,4 proc. nie ma zdania – wynika z sondażu IBRiS dla dziennika "Rzeczpospolita".

Wir polarny uderzy w Polskę już w listopadzie. Nadchodzi pierwszy atak zimy Wiadomości
Wir polarny uderzy w Polskę już w listopadzie. Nadchodzi pierwszy atak zimy

W drugiej połowie listopada do Polski zacznie spływać arktyczne powietrze, które przyniesie pierwsze tej jesieni intensywne ochłodzenie i lokalne opady śniegu. Z prognoz wynika, że w niektórych regionach temperatura może spaść nawet do -10°C.

Pentagon przedstawił Trumpowi plany ataku na Wenezuelę. Decyzja jeszcze nie zapadła pilne
Pentagon przedstawił Trumpowi plany ataku na Wenezuelę. Decyzja jeszcze nie zapadła

Najwyżsi rangą przedstawiciele Pentagonu przekazali prezydentowi propozycje możliwych działań wobec Wenezueli, w tym uderzeń na lądzie w najbliższych dniach. Jak informuje CBS, ostateczna decyzja w tej sprawie nie została jeszcze podjęta.

Koniec ideologii gender w sporcie? tylko u nas
Koniec ideologii gender w sporcie?

Każdy chyba pamięta, jakim szokiem było dopuszczenie transseksualistów do startu w kobiecych kategoriach sportowych. Wiele jednak od tego momentu się zmieniło i Komitet Olimpijski zakaże prawdopodobnie udziału mężczyzn w żeńskich kategoriach.

Bild: Wstydliwa dysfunkcja seksualna Hitlera Wiadomości
Bild: Wstydliwa dysfunkcja seksualna Hitlera

Blisko 80 lat po śmierci Adolfa Hitlera naukowcy potwierdzili autentyczność próbki jego DNA, pobranej z sofy w bunkrze, gdzie popełnił samobójstwo. Analiza ujawniła zaskakujące wyniki dotyczące zdrowia dyktatora – oraz ostatecznie rozwiała wątpliwości co do jego pochodzenia.

Tusk atakuje Karola Nawrockiego po Marszu Niepodległości. Jest odpowiedź rzecznika prezydenta pilne
Tusk atakuje Karola Nawrockiego po Marszu Niepodległości. Jest odpowiedź rzecznika prezydenta

Donald Tusk ostro skrytykował udział prezydenta Karola Nawrockiego w Marszu Niepodległości. Wpis szefa rządu błyskawicznie spotkał się z ripostą rzecznika prezydenta, Rafała Leśkiewicza.

Kanadyjscy fizycy pokazali reaktor zimnej fuzji. Czy to faktycznie „Święty Graal czystej energii”? Wiadomości
Kanadyjscy fizycy pokazali reaktor zimnej fuzji. Czy to faktycznie „Święty Graal czystej energii”?

Kanadyjski zespół naukowców zaprezentował prototyp reaktora zimnej fuzji, który według badaczy może wytwarzać czystą energię w temperaturach zbliżonych do pokojowych – bez promieniowania i odpadów jądrowych. Jak podaje portal Engineering Facts, to osiągnięcie może całkowicie zmienić światowy sektor energetyczny.

Wielki Bu zatrzymany i przesłuchany. Znany freak-fighter nie przyznał się do winy z ostatniej chwili
"Wielki Bu" zatrzymany i przesłuchany. Znany freak-fighter nie przyznał się do winy

Patryk M., znany jako "Wielki Bu", został doprowadzony dzisiaj po południu do lubelskiego wydziału Prokuratury Krajowej, gdzie usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i kradzieży. Nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.

Zaduszki Kresowe 2025 w Warszawie. Oddajmy hołd Polakom pomordowanym na Wschodzie pilne
Zaduszki Kresowe 2025 w Warszawie. Oddajmy hołd Polakom pomordowanym na Wschodzie

Stowarzyszenie „Wspólnota i Pamięć” serdecznie zaprasza na Zaduszki Kresowe, czyli doroczny wieczór pamięci o Polakach poległych i pomordowanych na Wschodzie. Wydarzeniu patronuje m.in. tysol.pl.

REKLAMA

Od dyktatu do exitów: zniesienie zasady jednomyślności może przynieść katastrofalne skutki

W przyszłej kadencji Parlamentu Europejskiego polska Lewica zamierza doprowadzić do zniesienia zasady jednomyślności. To oficjalny postulat tej partii ogłoszony w święto Konstytucji 3 maja przez Roberta Biedronia. Eurodeputowany argumentował, że liberum veto pokazało swój destrukcyjny charakter w przeszłości, doprowadzając do upadku I Rzeczpospolitej, a obecnie blokuje rozwój Unii Europejskiej i daje narzędzia do niszczenia europejskiej wspólnoty od środka.
Parlament Europejski  Od dyktatu do exitów: zniesienie zasady jednomyślności może przynieść katastrofalne skutki
Parlament Europejski / Steven Lek, CC BY-SA 4.0 , via Wikimedia Commons

– Za pomocą zasady weta premier Węgier Viktor Orbán blokował wsparcie dla Ukrainy, a premier Mateusz Morawiecki, kiedy pełnił tę funkcję, blokował opodatkowanie wielkich korporacji, które na potęgę wyprowadzają pieniądze z Polski i ze wspólnoty – przekonywał Robert Biedroń.

– Ta zasada jest również niebezpieczna dla Polek w naszym kraju, ponieważ pozwala zablokować na poziomie Unii Europejskiej zrównanie praw Polek z prawami kobiet z innych europejskich krajów – wskazywał Biedroń, najwyraźniej sugerując, że Unia mogłaby w przyszłości narzucić państwom członkowskim wprowadzenie aborcji na życzenie.

– Jeżeli pytacie, po co głosować na Lewicę, to właśnie po to, aby tę zasadę weta znieść – podsumował.
Politycy Lewicy chcą, by zasadę jednomyślności zastąpiono zasadą większości kwalifikowanej, za pomocą której przyjęto 14 maja niekorzystny dla Polski pakt migracyjny.

W tym jednak wypadku trudno o lepszy argument przemawiający za tym, by prawo weta w najważniejszych obszarach funkcjonowania Unii nadal obowiązywało.

Czytaj także: Nienawiść dla wybranych: jak rządowa większość buduje sobie monopol na agresję

Jednostronna solidarność

Przyjęcie paktu migracyjnego pokazało, że Unia Europejska to nie organizacja składająca się z empatycznych przyjaciół, którzy podejmują decyzje korzystne dla wszystkich obywateli Europy. To raczej platforma współpracy, w której realizuje się interesy narodowe, niekiedy zbieżne, a niekiedy odmienne z przekonaniami reszty państw członkowskich. To, co korzystne dla krajów zmagających się z największym napływem migrantów – Niemiec, Włoch, Grecji, Francji i Hiszpanii – stanowi tylko obciążenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Powoływanie się w tym wypadku na solidarność europejską nie ma uzasadnienia, bo niby gdzie znajdują się jej korzenie?

Jeszcze w 2015 roku premier Ewa Kopacz podawała, że Polska w ciągu dwóch lat przyjmie dwa tysiące uchodźców, głównie z Syrii oraz Erytrei.

– Ta liczba dwóch tysięcy uchodźców wynika z realizacji bardzo dla nas, Polaków, ważnego hasła solidarności europejskiej. My też od Europy oczekujemy solidarności. Oczekujemy solidarności w sprawie Ukrainy, polityki energetycznej – mówiła Ewa Kopacz.

Jak wyglądała ta europejska solidarność w przypadku energetyki, kiedy pomimo sprzeciwu Polski budowano dwa gazociągi Nord Stream, to wszyscy wiemy. 

Nikt wtedy nie słuchał argumentów o możliwym szantażu energetycznym, nadmiernym uzależnieniu się od rosyjskiego gazu czy imperialnych ambicjach Moskwy. Nie zmieniła tego ani napaść na Gruzję, ani aneksja Krymu. Europa wolała pozostać głucha. 

Mimo to sadza się nas na ławie oskarżonych i przedstawia zarzut braku solidarności z krajami, do których napływają każdego roku setki tysięcy nielegalnych migrantów. 
Brak „dobrowolnej solidarności” to jednak nie problem dla Zachodu, który dzięki dominującej pozycji w UE był w stanie przegłosować pakt nakazujący „przymusową solidarność”. Sprzeciw Polski, Słowacji i Węgier został zlekceważony, zresztą nie po raz pierwszy. Być może czas się przyzwyczaić do tego, że europejska solidarność jest tylko jednostronna i płynie na Zachód.

Czytaj także: Solidarność mówi „nie” Zielonemu Ładowi: czas oddać głos ludziom

„Mnie nikt w UE nie ogra”

Wszystko to dzieje się pomimo tego, że jeszcze niedawno, w grudniu ubiegłego roku, premier Donald Tusk zapewniał w exposé, że „Polska odzyska pozycję lidera Unii Europejskiej” i będzie decydować o jej kształcie.

– Żadne manewry, żadne próby gier, żadne próby zmian traktatów, które są wbrew naszym interesom, nie wchodzą w rachubę. [...] Chcę wam powiedzieć, że naprawdę mnie nikt nie ogra w Unii Europejskiej – zaznaczył.

Szef rządu nadal podtrzymuje zdanie, że pomimo przyjęcia paktu nasz kraj będzie zwolniony z obowiązku przyjmowania przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu lub płacenia 20 tysięcy euro za każdego z migrantów. Polska przyjęła bowiem setki tysięcy Ukraińców i dziesiątki tysięcy Białorusinów.

– To jest moje zadanie i ja się z niego wywiążę. Polska będzie beneficjentem paktu migracyjnego. Nie będziemy za nic płacić, nie będziemy musieli przyjmować żadnych migrantów, Unia Europejska nie narzuci nam żadnych kwot – przekonywał Donald Tusk.

– Natomiast Polska będzie skutecznie egzekwowała wsparcie finansowe ze strony Unii w związku z tym, że stała się państwem goszczącym setki tysięcy migrantów, głównie z Ukrainy. My inaczej niż nasi poprzednicy – bez wojny z UE, w przyjaznym, ale twardym dialogu – wyegzekwujemy wszystko to, co się Polsce należy – dodał. Warto zapamiętać te słowa Donalda Tuska, tak samo jak obietnice o benzynie za 5,19 zł.
Mimo tak jasnej deklaracji w zapewnienia premiera nie wierzą jednak jego koalicjanci.

– Pan premier doskonale wie, że pakt migracyjny nie działa wstecz. On wejdzie w życie dopiero w połowie 2026 roku. […] Mówienie, że my będziemy mieli jakąś rekompensatę w 2026 roku za imigrantów z roku 2022 czy 2023, jest nie do końca uczciwe. […] Jeśli główny napór migracyjny będzie od południa z Włoch, Hiszpanii, Grecji, to oczywiście będziemy uczestniczyli we współfinansowaniu i relokacji migrantów – mówił marszałek senior Marek Sawicki z PSL-u w Polskim Radiu 24.

Podobnego zdania jest wspomniany wcześniej europoseł Robert Biedroń. W wywiadzie dla portalu i.pl wskazał, że „pakt migracyjny będzie dotyczył Polski”, a nasz kraj powinien złożyć wniosek i domagać się przyznania rekompensaty za przyjęcie milionów uchodźców z Ukrainy. Lewica chce, by było to 500 euro za każdy miesiąc pobytu takiej osoby.

– Do dzisiaj – o dziwo – Polska nie złożyła wniosku, żebyśmy zostali zwolnieni z modelu solidarnościowego, bo z paktu nie będziemy zwolnieni – powiedział Biedroń, licząc na inicjatywę w tej sprawie ze strony premiera Tuska.

Również wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko przyznał na antenie Radia ZET, że „pakt migracyjny jest w dużym stopniu napisany z myślą o południu Europy, które rzeczywiście jest pod ogromnym naporem Afryki Północnej”. Natomiast w przypadku uchodźców z Ukrainy „ogromna fala, która do Polski dotarła po wybuchu wojny, była wielkim wysiłkiem dla społeczeństwa, samorządów, a także dla władzy centralnej i nikt dzisiaj tego nie bierze pod uwagę”.

Oczywiście powyższe niezadowolenie to wina PiS-u, który nie potrafił wynegocjować lepszych zapisów. Bruksela nigdy nie jest winna, bo przecież „nasi przyjaciele w UE” są zawsze skłonni nas wysłuchać i zawsze można ich przekonać. No chyba, że nie można, ale wtedy to i tak nasza wina. „Polska dyplomacja zawiodła, rząd stosuje agresywną retorykę, atakuje naszych europejskich partnerów” – słyszymy to zawsze, gdy Zachód działa w swoim interesie, lekceważąc nasz głos sprzeciwu.

Nic o nas bez nas

Możliwość zerwania obrad Sejmu przez jednego z posłów za sprawą liberum veto była niewątpliwie ogromnym problemem na szczeblu krajowym, niemożliwym do utrzymania, by sprawnie zarządzać państwem. Również i dziś taki zwyczaj nie ostałby się w żadnym parlamencie. 

Czym innym jest jednak zgromadzenie 460 polityków, a czym innym negocjacje 27 państw należących do UE. Osiągnięcie porozumienia w mniejszym gronie jest o wiele prostsze, a brak kompromisu nie oznacza od razu rozpadu całej organizacji. 

Umowy można zawierać również bilateralnie. Co stoi na przeszkodzie, by przy sprzeciwie jednego państwa pozostałe 26 krajów utworzyło koalicję na rzecz pomocy Ukrainie albo wspólnego zakupu leków? Czy wszystko musi odbywać się poprzez UE? Czy przy głosie sprzeciwu należy targać dane państwo za uszy i ostatecznie przymusić je do europejskiej solidarności?

Kierunek powinien być odwrotny. Należy rozszerzyć prawo do sprzeciwu kosztem zasady podwójnej większości, w ramach której największe ludnościowo państwa – jak Niemcy, Francja czy Włochy – przedkładają swoje interesy nad racje mniej licznych krajów.

Zasada jednomyślności powinna towarzyszyć podejmowaniu większości decyzji w Unii Europejskiej. Integracja będzie wówczas przebiegać powoli, ale tylko powszechna zgoda w procesach decyzyjnych – tak jak odbywa się to w NATO – zagwarantuje, że nie będzie kolejnych „exitów”: brytyjskich, polskich czy jakichkolwiek innych. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe