Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?

Rada UE formalnie przyjęła w piątek zmienioną dyrektywę w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, której oficjalnym celem jest pomoc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych i ubóstwa energetycznego w UE. Problem w tym, że wygeneruje ona kryzys, jakiego Europa nie widziała chyba nigdy, prowadząc nie tylko do ubóstwa energetycznego, ale do masowej utraty własności przez obywateli UE, która przejdzie w ręce „inwestorów” z wielkich korporacji zgodnie z planem zapisanym w Manifeście z Ventotene Altiero Spinellego i Ernesta Rossiego.
Łańcuchy na nogach. Ilustracja poglądowa Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?
Łańcuchy na nogach. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Zdaniem twórców dokumentu nowe rozwiązania przyczynią się do zwiększenia zatrudnienia w sektorze budownictwa. Problem jednak w tym, że doprowadzą do likwidacji miejsc pracy w innych sektorach, w tym przede wszystkim w rolnictwie – już zadłużonych rolników nie stać będzie na spłatę kolejnych kredytów, ani na zapłatę kar finansowych za niedostosowanie się do unijnych regulacji. Z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku części przedsiębiorców, którzy nie sprostawszy finansowo zasilą szeregi bezrobotnych. Szeregi bezrobotnych zasilą również pracownicy tych przedsiębiorstw, które przeniosą swoją działalność do Chin, bądź w inny, bardziej korzystny ekonomicznie, bo nieobjęty „zielonymi” restrykcjami obszar. Należy pamiętać, że OZE nie są w stanie zastąpić węgla i część producentów nie będzie w stanie utrzymać swojej produkcji w „zielonym” systemie. Lekcję tę przerobili Niemcy, którzy otwierają kolejne kopalnie węgla, pozostałej części Europy narzucając „zieloną transformację”.

Czytaj również: Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris

Koszty

Dodatkowym generowaniem kosztów jest również wymóg, aby każdy nowy dom posiadał panele słoneczne. Pytanie bowiem, czy właściciele tego domu będą mieli szansę z nich korzystać w celu obniżenia rachunków za prąd z tego względu, że zimą są one w zasadzie nieefektywne, a latem – przy obecnym stanie infrastruktury przesyłowej – dochodzi do wyłączeń sieci na prąd z paneli fotowoltaicznych, nie wspominając już o niekorzystnych przelicznikach taryfowych.

Dyrektywa zakłada również redukcję zużycia energii. „Zmniejszone zużycie energii i zwiększone wykorzystanie energii ze źródeł odnawialnych, w szczególności energii słonecznej, również mają kluczową rolę do odegrania w zmniejszaniu ogólnej zależności energetycznej Unii od paliw kopalnych, a w szczególności od importu, poprzez promowanie bezpieczeństwa dostaw energii zgodnie z wyznaczonymi celami w planie REPowerEU, wspierając rozwój technologiczny oraz tworząc możliwości zatrudnienia i rozwoju regionalnego, w szczególności na wyspach, obszarach wiejskich i społecznościach pozbawionych sieci” – czytamy. Na podstawie tego fragmentu widać wyraźnie totalne oderwanie od rzeczywistości brukselskiego mainstreamu, ponieważ kraje członkowskie cierpią na niedobory energii, stąd częste blackouty. Zamiast zatem inwestować w efektywne energetycznie źródła kopalne wprowadza się nieefektywną „zieloną” energię i nakazuje obywatelom ograniczać jej zużycie tylko po to, aby niemieckie koncerny produkujące „zielone” technologie mogły odnotować zyski. To nic innego, jak tylko gospodarczy kolonializm, i to w drapieżnej postaci. Warto dodać, że dyrektywa zakłada przy tym tworzenie przy budynkach stacji ładowania samochodów elektrycznych, gdyż UE przechodzi na elektromobilność. Domy mają być również wyposażone w pompy ciepła, także zużywające energię elektryczną. Jak zatem ma nastąpić to ograniczenie zużycia prądu, skoro na pierwszy rzut oka widać, że ilość zużywanej energii elektrycznej będzie drastycznie wzrastać?

„Potencjał globalnego ocieplenia (GWP) w całym cyklu życia budynku wskazuje ogólny udział budynku w emisji, które prowadzą do zmiany klimatu” – czytamy w ostatecznej wersji dyrektywy, przy czym stwierdzenie to jest zwyczajnie obrazą dla rozumu. Jeżeli bowiem Europa odpowiada za 7 proc. emisji CO2 w skali świata, przy czym za 75 proc. emisji odpowiadają morza i oceany, to jaki wpływ na emisję może mieć budynek? Żaden, w szczególności jeśli nikt jeszcze nie udowodnił, że zwiększenie emisji CO2 w ogóle ma negatywny wpływ na zmiany klimatyczne. Jest to też nic innego, jak kreowanie klimatycznej histerii, aby społeczeństwa pozwoliły bezkarnie się łupić. Ale to nie koniec absurdów, chwilę później twórcy dokumentu stwierdzają bowiem: „Budynki odpowiadają za około połowę pierwotnego drobnego pyłu zawieszonego (PM2,5) emisji w Unii powodujących przedwczesną śmierć i choroby”. I co z tego, że nikt tego jeszcze nie udowodnił – wystarczy, że ogłoszono na forum PE i w mediach, aby stało się „prawdą objawioną”.

Czytaj także: Co tak naprawdę oznacza Zielony Ład? Zobacz, co w praktyce oznaczają pomysły eurokratów

Wywłaszczyć obywateli

„Kolejne krajowe plany renowacji budynków powinny być składane w ramach zintegrowanych krajowych planów w zakresie energii i klimatu oraz ich aktualizacji, co oznacza, że drugi projekt krajowego planu renowacji budynków powinien zostać złożony wraz z drugim projektem zintegrowanych krajowych planów w zakresie energii i klimatu w roku 2028” – stwierdzono w dyrektywie. Oznacza to wprowadzenie administracyjnych nakazów renowacji budynków w kierunku zeroemisyjności, bez oglądania się na możliwości finansowe obywateli. Plan bowiem będzie musiał zostać zrealizowany.

„Zwiększone ambicje Unii w zakresie klimatu i energii wymagają nowej wizji budynków: budynku o zerowej emisji, charakteryzującego się bardzo niskim zapotrzebowaniem na energię, zerowej emisji dwutlenku węgla na miejscu z paliw kopalnych oraz zerowej lub bardzo małej ilości operacyjnych emisji gazów cieplarnianych. Do 2030 r. wszystkie nowe budynki powinny być budynkami zeroemisyjnymi, a do 2050 r. istniejące budynki powinny zostać przekształcone w budynki zeroemisyjne” – czytamy w dyrektywie. Rzecz jasna nikt nie liczy się z kosztami, jakimi zostaną obarczeni obywatele – szacuje się, że cała „zielona transformacja” będzie kosztowała jedną osobę 60 tys. złotych rocznie, czyli mniej więcej dochód roczny przynajmniej części obywateli państwa polskiego. W tej sytuacji jest oczywistym, że obywatele będą tracili swoją własność. Dzieci nie odziedziczą już domów po swoich rodzicach, chyba że spłacą zaciągnięty przez nich potężny kredyt, co w zasadzie jest mało prawdopodobne biorąc pod uwagę, że koszty życia drastycznie wzrosną. Najwięcej powodów do obaw mogą mieć i tak zagrożeni już Zielonym Ładem rolnicy – często już zadłużeni, a teraz dobijani przez unijną politykę importową.

Nie jest prawdą, że – jak twierdzą niektórzy – UE da dofinansowanie wystarczające na wykonanie niezbędnych prac, ponieważ środki unijne są mocno ograniczone. Wprawdzie sztandarowy komponent Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności „Renowacja”, w szczególności plan REPowerEU oraz Społeczny Fundusz na rzecz Klimatu ustanowiony rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2023/955 dają pewne możliwości (86.7 mld euro w okresie 2026-2032, dzielone na wszystkie kraje członkowskie), ale jest to niewielki ułamek środków niezbędnych na dostosowanie budynków do unijnych wymogów. Zresztą nie są to de facto pieniądze unijne, ale pochodzące z kieszeni obywateli, którzy są coraz bardziej obciążani podatkami już nie tylko krajowymi, ale unijnymi.

„Komisja powinna przyjąć dobrowolne ramy, aby pomóc instytucjom finansowym w ukierunkowaniu i zwiększeniu wolumenu kredytów zgodnie z ambicjami Unii w zakresie dekarbonizacji i odpowiednimi celami w zakresie energii” – czytamy w dyrektywie. Oznacza to, że UE będzie gwarantowała kredyty dla wszystkich, również tych nieposiadających zdolności kredytowej. W przypadku tych ostatnich, ich majątki będą przejmowały banki i sprzedawały prywatnym inwestorom. I tak z właścicieli domów i mieszkań ludzie staną się ich najemcami, o ile w ogóle będzie ich stać na opłaty i nie zasilą grona bezdomnych. Wszystko to w ramach utopijnej walki z emisją CO2. Niewiele w tym względzie zmieni planowany „program finansowy typu pay-as-you-save” czyli program pożyczki przeznaczony wyłącznie na poprawę charakterystyki energetycznej, w przypadku którego podczas projektowania programu ustala się korelację pomiędzy spłatą pożyczki a uzyskanymi oszczędnościami energii, uwzględniając także inne czynniki ekonomiczne, takie jak indeksacja kosztów energii, stopy procentowe, wzrost wartości aktywów i refinansowanie kredytu. Dla wielu koszty te będą nie do udźwignięcia. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę, że koszty renowacji budynków użyteczności publicznej poniosą wszyscy obywatele jako dodatkowe. Należy się zatem spodziewać wzrostu stawek podatków.

Mitem jest również twierdzenie twórców dyrektywy, że zeroemisyjność budynków doprowadzi do niższych rachunków za prąd. Koszty wytworzenia energii ze źródeł odnawialnych są zdecydowanie wyższe niż z paliw kopalnych, poza tym zmniejszona podaż energii na rynku ze względu na możliwości jej wygenerowania musi doprowadzić do wzrostu cen. Szalenie kosztowna jest również utylizacja zużytych paneli fotowoltaicznych, o czym w mediach i unijnej propagandzie w zasadzie się nie wspomina.

„Państwa członkowskie zapewniają, aby co najmniej 55 % zmniejszenia średniego zużycia energii pierwotnej, o którym mowa w akapicie trzecim, osiągnięto poprzez renowację 43 % budynków mieszkalnych, które osiągają najgorsze wyniki” – czytamy w dyrektywie. To także jest mit, jeżeli bowiem budynek będzie wyposażony w stację ładowania pojazdu elektrycznego i pompę ciepła, nastąpi wzrost a nie spadek zużycia energii. Co więcej, każdy budynek ma być docelowo wyposażony w automatyczny system sterowania ogrzewaniem, klimatyzacją i oświetleniem, co również zużywać będzie energię.

Wprowadzenie dyrektywy do polskiego porządku prawnego doprowadzi do rozrostu biurokracji, jako że potrzeba będzie większej liczby urzędników i inspektorów dla spełnienia unijnych wymogów kontroli i składania odpowiednich raportów. To również skutkować będzie wzrostem podatków, jako że przy zmniejszeniu liczby przedsiębiorstw – głównych płatników do polskiego budżetu – potrzeba będzie sfinansować nowe wymagania.

Czytaj również: Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy

Realizacja wizji Spinellego

Biorąc pod uwagę rzeczywiste koszty wdrożenia dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków widać wyraźnie, że wcale nie chodzi w niej ani o walkę z ubóstwem energetycznym, ani o walkę ze zmianami klimatycznymi, ani nawet o ochronę środowiska. Mechanizm ten ma doprowadzić do przejęcia własności obywateli państw członkowskich przez wielkie korporacje, z których część zapewne wyspecjalizuje się w zarządzaniu całymi osiedlami ludzkimi. Jest to nic innego, jak tylko realizacja założeń Manifestu z Ventotene, w którym Spinelli z Rossim jasno wskazywali na konieczność znaczącego ograniczenia posiadania własności prywatnej do wąskiej grupy elit. „Aby sprostać naszym potrzebom, rewolucja europejska musi mieć charakter socjalistyczny, to jest – musi stawiać sobie za cel emancypację klas pracujących i zagwarantowanie im bardziej ludzkich warunków życia. Jednakże działania, jakie należy podjąć w tym celu, nie mogą być określane jedynie z perspektywy doktrynalnej. Zgodnie z takim podejściem, należałoby co do zasady znieść prywatną własność środków produkcji – mogłaby ona być tolerowana jedynie w przypadkach koniecznych” – pisali dodając, iż „własność prywatną należy znieść, ograniczyć, skorygować, poszerzyć, odpowiednio dla każdego indywidualnego przypadku, nie dogmatycznie i pryncypialnie”.

Ta wydawałoby się środowiskowa dyrektywa stanowi początek neokomunistycznej rewolucji społecznej. To zamach na własność, ale i na wolność, ponieważ bez własności nie można mówić o wolności. Akumulacja majątku w ręku wąskiej grupy posiadaczy będzie prowadziła do wyzysku, obniżenia poziomu życia i niepokojów społecznych. Nastąpi gwałtowny wzrost bezrobocia i kryzys, który zostanie wykorzystany dla zwiększenia kontroli nad społeczeństwami według modelu chińskiego. Gwałtowny spadek konkurencyjności na rynku światowym doprowadzi do wygaszenia przemysłu, spadku cen na rynku nieruchomości i wykupienia tych dóbr przez korporacje, których obostrzenia klimatyczne nie dotyczą. Najwyższy czas się obudzić. W przeciwnym razie z dnia na dzień z ludzi wolnych, żyjących w systemie demokratycznym staniemy się niewolnikami żyjącymi w systemie totalitarnym.

[Autorka Anna Wiejak jest redaktor naczelną AWPE.pl]


 

POLECANE
USA: Dziennikarz TVP wyprowadzony przez służby z konwencji Joe Bidena z ostatniej chwili
USA: Dziennikarz TVP wyprowadzony przez służby z konwencji Joe Bidena

W niedzielę wyszło na jaw, że korespondent Telewizji Publicznej w Stanach Zjednoczonych Marcin Antosiewicz został wyprowadzony przez amerykańskie służby z konwencji wyborczej Joe Bidena kilka miesięcy temu. Do sprawy odniósł się już sam zainteresowany.

Katar grozi UE, że wstrzyma dostawy gazu do Europy z ostatniej chwili
Katar grozi UE, że wstrzyma dostawy gazu do Europy

W rozmowie z "Financial Times" katarski minister energii Saad Sherida al-Kaabi zagroził, że Katar zaprzestanie eksportu gazu do Unii Europejskiej, jeśli kraje bloku nałożą kary zgodnie z niedawno przyjętymi przepisami dotyczącymi zwalczania pracy przymusowej i działania na rzecz środowiska.

Zbigniew Kuźmiuk: Ostentacyjne złamanie Konstytucji RP przez ekipę Tuska z ostatniej chwili
Zbigniew Kuźmiuk: Ostentacyjne złamanie Konstytucji RP przez ekipę Tuska

Wprawdzie ustawa budżetowa nie jest ostatecznie uchwalona, bowiem jest jeszcze w Senacie, ale jest już jasne, że większość koalicyjna nie chce jej tak poprawić, aby była zgodna z Konstytucją RP.

Red. Mazurek z pompą kończy współpracę z RMF FM. Oto ostatni gość dziennikarza z ostatniej chwili
Red. Mazurek z pompą kończy współpracę z RMF FM. Oto ostatni gość dziennikarza

W poniedziałek rano gościem red. Roberta Mazurka w "Porannej Rozmowie" RMF FM będzie prezydent RP Andrzej Duda. To ostatni program, który zostanie poprowadzony przez znanego dziennikarza na antenie rozgłośni.

Premier Słowacji spotkał się na Kremlu z Putinem z ostatniej chwili
Premier Słowacji spotkał się na Kremlu z Putinem

Słowackie media źródła podały w niedzielę wieczorem, że premier Robert Fico rozmawia na Kremlu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem na temat dostaw gazu.

Zamach w Magdeburgu: wstyd niemieckich służb, rozgoryczenie Niemców tylko u nas
Zamach w Magdeburgu: wstyd niemieckich służb, rozgoryczenie Niemców

W 2023 r. pod obserwacją niemieckiego kontrwywiadu znajdowało się 27,2 tys. osób stanowiących potencjalne zagrożenie islamskim terroryzmem. Od lutego 2016 r. w Niemczech dokonano oficjalnie dwunastu ataków terrorystycznych, ten z Magdeburga jest zatem trzynasty. A ile zamachów udaremniono? W latach 2014-2021 było dziesięć takich przypadków. W Magdeburgu mimo ostrzeżeń ze strony służb Arabii Saudyjskiej system nie zadziałał.

Puchar Świata w Engelbergu. Tak skakali Polacy z ostatniej chwili
Puchar Świata w Engelbergu. Tak skakali Polacy

Aleksander Zniszczoł zajął 14. miejsce, Piotr Żyła był 17., Paweł Wąsek - 20., Jakub Wolny - 27., a Kamil Stoch - 37. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w szwajcarskim Engelbergu. Wygrał Austriak Daniel Tschofenig, przed swoimi rodakami Janem Hoerlem i Stefanem Kraftem.

Nowe informacje z frontu wojny na wschodzie. Putin w desperacji z ostatniej chwili
Nowe informacje z frontu wojny na wschodzie. "Putin w desperacji"

Pięć miesięcy po ataku Ukrainy na obwód kurski, Rosja wciąż nie jest w stanie odzyskać całego swojego terytorium. Oddziały ukraińskie zaciekle trzymają się rosyjskich ziem w nadziei na wykorzystanie ich jako karty przetargowej w przyszłych negocjacjach.

Ukraińcy również zostaną uhonorowani. Ambasador Ukrainy w Polsce o Rzezi wołyńskiej z ostatniej chwili
"Ukraińcy również zostaną uhonorowani". Ambasador Ukrainy w Polsce o Rzezi wołyńskiej

Ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar powiedział w niedzielę w wywiadzie dla ukraińskiego portalu Suspilne, że Ukraińcy, którzy stali się ofiarami tragedii wołyńskiej w Polsce, również zostaną uhonorowani.

Skandal w Niemczech: Samochody BMW sprzedawane w Rosji mimo sankcji z ostatniej chwili
Skandal w Niemczech: Samochody BMW sprzedawane w Rosji mimo sankcji

Niemieckie media donoszą, że mimo sankcji nałożonych na Rosję po inwazji na Ukrainę, ponad sto samochodów wysokiej jakości marki BMW z zakładu w Hanowerze trafiło do klientów w Rosji. 

REKLAMA

Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?

Rada UE formalnie przyjęła w piątek zmienioną dyrektywę w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, której oficjalnym celem jest pomoc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych i ubóstwa energetycznego w UE. Problem w tym, że wygeneruje ona kryzys, jakiego Europa nie widziała chyba nigdy, prowadząc nie tylko do ubóstwa energetycznego, ale do masowej utraty własności przez obywateli UE, która przejdzie w ręce „inwestorów” z wielkich korporacji zgodnie z planem zapisanym w Manifeście z Ventotene Altiero Spinellego i Ernesta Rossiego.
Łańcuchy na nogach. Ilustracja poglądowa Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?
Łańcuchy na nogach. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Zdaniem twórców dokumentu nowe rozwiązania przyczynią się do zwiększenia zatrudnienia w sektorze budownictwa. Problem jednak w tym, że doprowadzą do likwidacji miejsc pracy w innych sektorach, w tym przede wszystkim w rolnictwie – już zadłużonych rolników nie stać będzie na spłatę kolejnych kredytów, ani na zapłatę kar finansowych za niedostosowanie się do unijnych regulacji. Z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku części przedsiębiorców, którzy nie sprostawszy finansowo zasilą szeregi bezrobotnych. Szeregi bezrobotnych zasilą również pracownicy tych przedsiębiorstw, które przeniosą swoją działalność do Chin, bądź w inny, bardziej korzystny ekonomicznie, bo nieobjęty „zielonymi” restrykcjami obszar. Należy pamiętać, że OZE nie są w stanie zastąpić węgla i część producentów nie będzie w stanie utrzymać swojej produkcji w „zielonym” systemie. Lekcję tę przerobili Niemcy, którzy otwierają kolejne kopalnie węgla, pozostałej części Europy narzucając „zieloną transformację”.

Czytaj również: Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris

Koszty

Dodatkowym generowaniem kosztów jest również wymóg, aby każdy nowy dom posiadał panele słoneczne. Pytanie bowiem, czy właściciele tego domu będą mieli szansę z nich korzystać w celu obniżenia rachunków za prąd z tego względu, że zimą są one w zasadzie nieefektywne, a latem – przy obecnym stanie infrastruktury przesyłowej – dochodzi do wyłączeń sieci na prąd z paneli fotowoltaicznych, nie wspominając już o niekorzystnych przelicznikach taryfowych.

Dyrektywa zakłada również redukcję zużycia energii. „Zmniejszone zużycie energii i zwiększone wykorzystanie energii ze źródeł odnawialnych, w szczególności energii słonecznej, również mają kluczową rolę do odegrania w zmniejszaniu ogólnej zależności energetycznej Unii od paliw kopalnych, a w szczególności od importu, poprzez promowanie bezpieczeństwa dostaw energii zgodnie z wyznaczonymi celami w planie REPowerEU, wspierając rozwój technologiczny oraz tworząc możliwości zatrudnienia i rozwoju regionalnego, w szczególności na wyspach, obszarach wiejskich i społecznościach pozbawionych sieci” – czytamy. Na podstawie tego fragmentu widać wyraźnie totalne oderwanie od rzeczywistości brukselskiego mainstreamu, ponieważ kraje członkowskie cierpią na niedobory energii, stąd częste blackouty. Zamiast zatem inwestować w efektywne energetycznie źródła kopalne wprowadza się nieefektywną „zieloną” energię i nakazuje obywatelom ograniczać jej zużycie tylko po to, aby niemieckie koncerny produkujące „zielone” technologie mogły odnotować zyski. To nic innego, jak tylko gospodarczy kolonializm, i to w drapieżnej postaci. Warto dodać, że dyrektywa zakłada przy tym tworzenie przy budynkach stacji ładowania samochodów elektrycznych, gdyż UE przechodzi na elektromobilność. Domy mają być również wyposażone w pompy ciepła, także zużywające energię elektryczną. Jak zatem ma nastąpić to ograniczenie zużycia prądu, skoro na pierwszy rzut oka widać, że ilość zużywanej energii elektrycznej będzie drastycznie wzrastać?

„Potencjał globalnego ocieplenia (GWP) w całym cyklu życia budynku wskazuje ogólny udział budynku w emisji, które prowadzą do zmiany klimatu” – czytamy w ostatecznej wersji dyrektywy, przy czym stwierdzenie to jest zwyczajnie obrazą dla rozumu. Jeżeli bowiem Europa odpowiada za 7 proc. emisji CO2 w skali świata, przy czym za 75 proc. emisji odpowiadają morza i oceany, to jaki wpływ na emisję może mieć budynek? Żaden, w szczególności jeśli nikt jeszcze nie udowodnił, że zwiększenie emisji CO2 w ogóle ma negatywny wpływ na zmiany klimatyczne. Jest to też nic innego, jak kreowanie klimatycznej histerii, aby społeczeństwa pozwoliły bezkarnie się łupić. Ale to nie koniec absurdów, chwilę później twórcy dokumentu stwierdzają bowiem: „Budynki odpowiadają za około połowę pierwotnego drobnego pyłu zawieszonego (PM2,5) emisji w Unii powodujących przedwczesną śmierć i choroby”. I co z tego, że nikt tego jeszcze nie udowodnił – wystarczy, że ogłoszono na forum PE i w mediach, aby stało się „prawdą objawioną”.

Czytaj także: Co tak naprawdę oznacza Zielony Ład? Zobacz, co w praktyce oznaczają pomysły eurokratów

Wywłaszczyć obywateli

„Kolejne krajowe plany renowacji budynków powinny być składane w ramach zintegrowanych krajowych planów w zakresie energii i klimatu oraz ich aktualizacji, co oznacza, że drugi projekt krajowego planu renowacji budynków powinien zostać złożony wraz z drugim projektem zintegrowanych krajowych planów w zakresie energii i klimatu w roku 2028” – stwierdzono w dyrektywie. Oznacza to wprowadzenie administracyjnych nakazów renowacji budynków w kierunku zeroemisyjności, bez oglądania się na możliwości finansowe obywateli. Plan bowiem będzie musiał zostać zrealizowany.

„Zwiększone ambicje Unii w zakresie klimatu i energii wymagają nowej wizji budynków: budynku o zerowej emisji, charakteryzującego się bardzo niskim zapotrzebowaniem na energię, zerowej emisji dwutlenku węgla na miejscu z paliw kopalnych oraz zerowej lub bardzo małej ilości operacyjnych emisji gazów cieplarnianych. Do 2030 r. wszystkie nowe budynki powinny być budynkami zeroemisyjnymi, a do 2050 r. istniejące budynki powinny zostać przekształcone w budynki zeroemisyjne” – czytamy w dyrektywie. Rzecz jasna nikt nie liczy się z kosztami, jakimi zostaną obarczeni obywatele – szacuje się, że cała „zielona transformacja” będzie kosztowała jedną osobę 60 tys. złotych rocznie, czyli mniej więcej dochód roczny przynajmniej części obywateli państwa polskiego. W tej sytuacji jest oczywistym, że obywatele będą tracili swoją własność. Dzieci nie odziedziczą już domów po swoich rodzicach, chyba że spłacą zaciągnięty przez nich potężny kredyt, co w zasadzie jest mało prawdopodobne biorąc pod uwagę, że koszty życia drastycznie wzrosną. Najwięcej powodów do obaw mogą mieć i tak zagrożeni już Zielonym Ładem rolnicy – często już zadłużeni, a teraz dobijani przez unijną politykę importową.

Nie jest prawdą, że – jak twierdzą niektórzy – UE da dofinansowanie wystarczające na wykonanie niezbędnych prac, ponieważ środki unijne są mocno ograniczone. Wprawdzie sztandarowy komponent Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności „Renowacja”, w szczególności plan REPowerEU oraz Społeczny Fundusz na rzecz Klimatu ustanowiony rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2023/955 dają pewne możliwości (86.7 mld euro w okresie 2026-2032, dzielone na wszystkie kraje członkowskie), ale jest to niewielki ułamek środków niezbędnych na dostosowanie budynków do unijnych wymogów. Zresztą nie są to de facto pieniądze unijne, ale pochodzące z kieszeni obywateli, którzy są coraz bardziej obciążani podatkami już nie tylko krajowymi, ale unijnymi.

„Komisja powinna przyjąć dobrowolne ramy, aby pomóc instytucjom finansowym w ukierunkowaniu i zwiększeniu wolumenu kredytów zgodnie z ambicjami Unii w zakresie dekarbonizacji i odpowiednimi celami w zakresie energii” – czytamy w dyrektywie. Oznacza to, że UE będzie gwarantowała kredyty dla wszystkich, również tych nieposiadających zdolności kredytowej. W przypadku tych ostatnich, ich majątki będą przejmowały banki i sprzedawały prywatnym inwestorom. I tak z właścicieli domów i mieszkań ludzie staną się ich najemcami, o ile w ogóle będzie ich stać na opłaty i nie zasilą grona bezdomnych. Wszystko to w ramach utopijnej walki z emisją CO2. Niewiele w tym względzie zmieni planowany „program finansowy typu pay-as-you-save” czyli program pożyczki przeznaczony wyłącznie na poprawę charakterystyki energetycznej, w przypadku którego podczas projektowania programu ustala się korelację pomiędzy spłatą pożyczki a uzyskanymi oszczędnościami energii, uwzględniając także inne czynniki ekonomiczne, takie jak indeksacja kosztów energii, stopy procentowe, wzrost wartości aktywów i refinansowanie kredytu. Dla wielu koszty te będą nie do udźwignięcia. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę, że koszty renowacji budynków użyteczności publicznej poniosą wszyscy obywatele jako dodatkowe. Należy się zatem spodziewać wzrostu stawek podatków.

Mitem jest również twierdzenie twórców dyrektywy, że zeroemisyjność budynków doprowadzi do niższych rachunków za prąd. Koszty wytworzenia energii ze źródeł odnawialnych są zdecydowanie wyższe niż z paliw kopalnych, poza tym zmniejszona podaż energii na rynku ze względu na możliwości jej wygenerowania musi doprowadzić do wzrostu cen. Szalenie kosztowna jest również utylizacja zużytych paneli fotowoltaicznych, o czym w mediach i unijnej propagandzie w zasadzie się nie wspomina.

„Państwa członkowskie zapewniają, aby co najmniej 55 % zmniejszenia średniego zużycia energii pierwotnej, o którym mowa w akapicie trzecim, osiągnięto poprzez renowację 43 % budynków mieszkalnych, które osiągają najgorsze wyniki” – czytamy w dyrektywie. To także jest mit, jeżeli bowiem budynek będzie wyposażony w stację ładowania pojazdu elektrycznego i pompę ciepła, nastąpi wzrost a nie spadek zużycia energii. Co więcej, każdy budynek ma być docelowo wyposażony w automatyczny system sterowania ogrzewaniem, klimatyzacją i oświetleniem, co również zużywać będzie energię.

Wprowadzenie dyrektywy do polskiego porządku prawnego doprowadzi do rozrostu biurokracji, jako że potrzeba będzie większej liczby urzędników i inspektorów dla spełnienia unijnych wymogów kontroli i składania odpowiednich raportów. To również skutkować będzie wzrostem podatków, jako że przy zmniejszeniu liczby przedsiębiorstw – głównych płatników do polskiego budżetu – potrzeba będzie sfinansować nowe wymagania.

Czytaj również: Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy

Realizacja wizji Spinellego

Biorąc pod uwagę rzeczywiste koszty wdrożenia dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków widać wyraźnie, że wcale nie chodzi w niej ani o walkę z ubóstwem energetycznym, ani o walkę ze zmianami klimatycznymi, ani nawet o ochronę środowiska. Mechanizm ten ma doprowadzić do przejęcia własności obywateli państw członkowskich przez wielkie korporacje, z których część zapewne wyspecjalizuje się w zarządzaniu całymi osiedlami ludzkimi. Jest to nic innego, jak tylko realizacja założeń Manifestu z Ventotene, w którym Spinelli z Rossim jasno wskazywali na konieczność znaczącego ograniczenia posiadania własności prywatnej do wąskiej grupy elit. „Aby sprostać naszym potrzebom, rewolucja europejska musi mieć charakter socjalistyczny, to jest – musi stawiać sobie za cel emancypację klas pracujących i zagwarantowanie im bardziej ludzkich warunków życia. Jednakże działania, jakie należy podjąć w tym celu, nie mogą być określane jedynie z perspektywy doktrynalnej. Zgodnie z takim podejściem, należałoby co do zasady znieść prywatną własność środków produkcji – mogłaby ona być tolerowana jedynie w przypadkach koniecznych” – pisali dodając, iż „własność prywatną należy znieść, ograniczyć, skorygować, poszerzyć, odpowiednio dla każdego indywidualnego przypadku, nie dogmatycznie i pryncypialnie”.

Ta wydawałoby się środowiskowa dyrektywa stanowi początek neokomunistycznej rewolucji społecznej. To zamach na własność, ale i na wolność, ponieważ bez własności nie można mówić o wolności. Akumulacja majątku w ręku wąskiej grupy posiadaczy będzie prowadziła do wyzysku, obniżenia poziomu życia i niepokojów społecznych. Nastąpi gwałtowny wzrost bezrobocia i kryzys, który zostanie wykorzystany dla zwiększenia kontroli nad społeczeństwami według modelu chińskiego. Gwałtowny spadek konkurencyjności na rynku światowym doprowadzi do wygaszenia przemysłu, spadku cen na rynku nieruchomości i wykupienia tych dóbr przez korporacje, których obostrzenia klimatyczne nie dotyczą. Najwyższy czas się obudzić. W przeciwnym razie z dnia na dzień z ludzi wolnych, żyjących w systemie demokratycznym staniemy się niewolnikami żyjącymi w systemie totalitarnym.

[Autorka Anna Wiejak jest redaktor naczelną AWPE.pl]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe