W Adama Bodnara uderza jego własny zastępca
W piątek gościem programu "Gość Wydarzeń" na antenie Polsat News był minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Prowadzący rozmowę poruszył temat systemu śledczego Pegasus, pytając ministra "czy zna jakikolwiek przypadek, że zastosowano Pegasusa bez zgody sądu".
Nie, takiego przypadku nie znam, przynajmniej na bazie tego, co analizowaliśmy do tej pory. To co nam wychodzi to to, że paradoksalnie służby dość mocno dbały o swoistą wewnętrzną biurokrację w kontekście tych wszystkich działań, które powinny być podjęte
– odparł Adam Bodnar, szef resortu sprawiedliwości.
Czytaj także: "Czytam, chadzam, doradzam, odradzam". Wojciech Stanisławski: Koszykowa, lustro Szucha
Bodnar mówi o "psychologicznej presji"
- Proszę sobie wyobrazić, że w Polsce to działa w taki sposób, że jak przychodzą służby i mówią: proszę chcemy tutaj zastosować kontrolę operacyjną, to ten sędzia siedzi w kancelarii tajnej z tym funkcjonariuszem. Funkcjonariusz opowiada różne rzeczy, przedstawia dokumenty i ten sędzia zgadza się albo nie. Tylko, że jak się nie zgadza, to musi przygotować uzasadnienie. No i okazuje się, że ten system nie działa tak jak należy
- mówił. - Myślę, ze to gdzieś tam tworzy taką psychologiczną presję - dodał.
Na te słowa zareagował w mediach społecznościowych zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski.
- Smutny obraz sądów rysuje się z wypowiedzi Pana Adama Bodnara. W prokuraturze Zastępcy Prokuratora Generalnego nie mieli problemów z negatywnym opiniowaniem wniosków służb o kontrolę operacyjną. Jednak taka postawa sędziów, w której ja dopatruję się głównie lenistwa, z pewnością nie czyni procedury nielegalną.
- stwierdził.
Czytaj także: Hołownia: na dwa tygodnie przed wyborami coś zaczyna iść nie tak
Kontekst: mity wokół Pegasusa
Niedawno dziennik "Rzeczpospolita" ujawnił, że system śledczy Pegasus "obrósł wieloma fałszywymi mitami, jak chociażby ten, że może zmieniać treści zawarte w inwigilowanym telefonie. System działał na zasadzie trybu read only – wyłącznie odczytywania zawartości np. telefonu".
Rozmówca gazety podkreślił również, że "system nie miał technicznej możliwości" zmieniania treści w inwigilowanym telefonie. Według gazety program miał także zablokowaną funkcję pobierania z telefonu zdjęć i filmów z galerii jako "zbyt daleko sięgającą w prywatność".
Prawnik Bartosz Lewandowski odnosząc się do artykułu "Rz" stwierdził wówczas, że "cała narracja koalicji rządzącej o «nielegalnej inwigilacji» Pegasusem, «fabrykowaniu dowodów» czy «szpiegostwie politycznym» bez nadzoru sądu z hukiem wyleciała w powietrze".