Czy politycy przejmą zieloną kontrrewolucję?

Zdecydowana większość Polaków popiera postulaty rolników, ale żadna partia nie korzysta na ich sprzeciwie. Oddolny bunt nie powoduje politycznego trzęsienia ziemi, gdyż w miastach postrzegany jest jak rodzaj happeningu. Sytuacja zmieni się dopiero, gdy liderzy protestu wkroczą na polityczną scenę lub zawrą sojusz z którąś z formacji.
Protest rolników Czy politycy przejmą zieloną kontrrewolucję?
Protest rolników / fot. tysol.pl

Pierwszy raz w historii Unii Europejskiej jedna grupa społeczno-zawodowa z różnych krajów czynnie i otwarcie kwestionuje fundament brukselskiej polityki. Rolnicy od Malagi po Lublin, protestując przeciw importowi płodów rolnych z Ukrainy oraz Zielonemu Ładowi, podważają ideologiczny kierunek, w którym zmierza Wspólnota. Nie chodzi już o zmianę rozporządzenia czy dyrektywy, ale frontalne zderzenie z rozwiązaniami forsowanymi przez brukselską biurokrację i Komisję Europejską. O ile jeszcze KE może się ugiąć w kwestii ograniczenia handlu z Ukrainą, to w sprawie Zielonego Ładu kompromis jest niemożliwy. Rezygnacja z niego oznaczałby klęskę zideologizowanych bojowników klimatycznych, na co oni nie mogą sobie pozwolić. Czeka nas więc próba sił.

Wróg nieokreślony

Adresowanie swoich pretensji do dalekiej i mglistej Komisji Europejskiej jest zarazem siłą i słabością rolniczych protestów w Polsce. Z jednej strony brak jasno określonego wroga sprawia, że większość społeczeństwa może utożsamić się z postulatami demonstrujących czy blokujących drogi bez konieczności popierania władzy lub opozycji. Z drugiej jednak strony nawet najliczniejszy marsz w Warszawie nie wywoła strachu czy refleksji w unijnych elitach władzy. Dopóki bunt nie wpłynie na przesunięcie politycznego wahadła daleko w prawo, nie będzie stanowił zagrożenia dla posad i ideologicznej podstawy UE.

Polscy farmerzy mogą więc liczyć na sukces tylko wówczas, gdy podobne bunty w Holandii, Niemczech, Hiszpanii, Belgii, we Francji czy w Czechach realnie zmienią scenę polityczną w tamtych krajach, a co za tym idzie układ sił w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej. Może się to wydarzyć na dwa sposoby: albo powstaną partie protestu – na wzór niderlandzkiego Ruchu Rolnik-Obywatel (z niderlandzkiego BoerBurgerBeweging, BBB) – albo partie mainstreamowe przejmą przynajmniej część postulatów protestujących i wpłyną na politykę Unii. Każdy z tych scenariuszy zakłada jednak konflikt na linii państwa narodowe – federacyjna struktura Unii Europejskiej, a więc zapowiada groźbę realnego osłabienia władzy Brukseli.

W rzeczywistości oznacza to jednak bardzo długi spór, w którym czas działa na korzyść unijnej biurokracji. Jeśli wytrzyma presję, doprowadzi wielu rolników do bankructwa, co prawdopodobnie jest jej celem. Oczywiście za jej sukces zapłacą zwykli obywatele Unii, którzy coraz więcej będą płacić za żywność. Im koszty bardziej wzrosną, tym silniejsze staną się siły chcące doprowadzić Unię do rozpadu. Tym jednak chyba niewielu w Brukseli zaprząta sobie dziś głowę.

Nikt nie reprezentuje ich interesów

Rzadko się do tej pory zdarzało, by kilkadziesiąt tysięcy protestujących na ulicach Warszawy nie znajdowało politycznych patronów. Dziś jednak żadna z obecnych w Sejmie formacji nie reprezentuje tych interesów rolników, które pchnęły ich do blokowania dróg, autostrad i ulic stolicy.

Na wsi najbardziej popularna jest partia Jarosława Kaczyńskiego. Jednak „piątka dla zwierząt”, dopuszczenie do ogromnego napływu do Polski ukraińskiego zboża, a następnie kompromitacja PiS-owskiego komisarza do spraw rolnictwa podkopały zaufanie rolników do tej formacji. PiS jest na terenach wiejskich ugrupowaniem pierwszego wyboru raczej z powodów światopoglądowych niż z dbałości o interesy farmerów. W szeregach tej formacji jest co prawda Jan Krzysztof Ardanowski, który nie tylko rozumie interesy rolników i potrafi z nimi rozmawiać, ale też mógłby stać się ich reprezentantem w parlamencie, jednak po kontestowaniu „piątki dla zwierząt” jego pozycja w partii jest raczej słaba. Dialogu z rolnikami próbuje były premier Mateusz Morawiecki, jednak robi to za pomocą internetowych klipów, a nie bezpośrednich spotkań z blokującymi drogi.

Platforma Obywatelska podczas ostatnich wyborów zdobyła na wsi drugie miejsce, lecz nie z powodu przywiązania do tradycji czy dbania o los chłopa. Powód jest zgoła inny – wielu farmerów to dziś bardziej przedsiębiorcy niż zwykli rolnicy, a spora część mieszkańców terenów wiejskich utrzymuje się z pracy w mieście. Głosują więc tak samo jak ich koledzy z korporacji, urzędów czy fabryk. Dodatkowo stając w obronie interesów rolników, PO wysłałaby zły sygnał mieszkańcom dużych miast, którzy w znacznym stopniu gardzą chłopami, a przynajmniej niespecjalnie się z nimi utożsamiają. Dlatego premier Donald Tusk obiecuje poprawić los rolników za pomocą pieniędzy z odblokowanego KPO, co jest obietnicą enigmatyczną. Szczególnie że pieniądze te mają być głównie przeznaczone na transformację energetyczną, czyli realizację Zielonego Ładu.

PSL już dawno przestał być partią chłopską, a jego bazą wyborczą stali się mieszkańcy mniejszych miast. Ludowcy są więc raczej rodzajem prowincjonalnej Platformy, co utwierdził tylko sojusz z Szymonem Hołownią. Ani Władysław Kosiniak-Kamysz, ani Marek Sawicki nawet nie próbują więc stanąć na czele protestów.

CZYTAJ TAKŻE: Modny jak Pegasus, głupi jak polityk

Kto ma rację?

Z sondażu United Surveys dla Dziennika Gazety Prawnej i RMF FM wynika, że 67,6% Polaków za obecny kryzys w rolnictwie wini decyzję Unii Europejskiej o otwarciu granic na produkty rolne z Ukrainy, niecałe 48% uznaje, że powodem tych wydarzeń jest też polityka klimatyczna. Badanie Ipsos dla OKO.press pokazuje, że w sporze o Zielony Ład 75% badanych popiera rolników, a zaledwie 16% Unię Europejską.

Takie wyniki mogłyby wskazywać na wzrost sceptycyzmu Polaków wobec polityki UE. Nie potwierdza tego jednak przeprowadzony o kilka dni wcześniejszy sondaż dla Rzeczpospolitej, w którym 57% badanych uznało, że obecność Polski w UE jest czymś dobrym, a zaledwie 10% przeciwnie. Pozostali wykazali obojętność.

Oznacza to, że nawet jeśli Polacy twierdzą, że polityka Brukseli wobec rolników jest błędna i wywołuje poważne turbulencje, nie zmienia to ich zdania w sprawie ogólnie słusznego kierunku, w którym zmierza Unia. Nie wiążą błędów zawartych w Zielonym Ładzie czy szerzej w polityce klimatycznej z podwyżkami cen energii, mieszkań, paliwa i żywności. Przyjmują, że konieczność wymiany ogrzewania gazowego lub kominkowego na pompy ciepła, co wiąże się z poważnymi inwestycjami, jest kosztem, który należy ponieść w imię obrony klimatu. Podobnie jest ze zbliżającą się rezygnacją z samochodów spalinowych – niemożliwych do zarejestrowania od 2035 roku. Choć zmiana ta uderzy w najbiedniejszych, nadal poparcie dla ogólnej polityki Brukseli jest wysokie.

W przeprowadzonym przez CBOS cztery lata temu badaniu 77% Polaków uznało, że ocieplenie klimatu jest istotnym zagrożeniem. Wśród mieszkańców dużych miast odsetek ten wzrósł do 91%. Trudno więc się dziwić, że nawet jeśli większość naszego społeczeństwa uznaje słuszność rolniczych postulatów, to nie podważa to zasadniczo ich nastawienia do rozwiązań, które mają zapobiegać zmianom klimatycznym.

Przepaść społeczna

Nie wchodząc w samą słuszność – coraz bardziej kontrowersyjnego – twierdzenia o tym, że działalność człowieka rzeczywiście ma znaczący wpływ na ocieplenie klimatu, widać, że większość Polaków – a mieszkańców dużych miast w szczególności – doświadcza poważnego dysonansu. Pierwszy raz obywatele naszego kraju tak dobitnie widzą, że polityka nieomylnej dotąd – zwłaszcza w oczach mieszkańców metropolii – Unii Europejskiej prowadzi do kryzysu. Na razie dzieje się tak tylko w tym obszarze, ale przecież jeśli Bruksela może mylić się w jednej kwestii, to w innych również nie musi mieć racji. Jednocześnie to właśnie unijne elity: ich progresywizm, oparty na afirmacji mniejszości system wartości, religijna obojętność połączona z ekologią podniesioną do rangi obowiązującej ideologii, miały stanowić dla najwyższych polskich warstw społecznych niezmienny punkt odniesienia.

Na dłuższą metę funkcjonowanie w takiej sprzeczności – popierania Unii i rolników – jest niemożliwe. Wszyscy utożsamiający się z postępem będą musieli opowiedzieć się po jednej ze stron. Albo ludzie będą chcieli przynależeć do nowego świata, w którym religię zastępuje ekologia, a społeczeństwo uwalnia się od zaściankowej tradycji i narodowo-katolickiej kultury, albo pozostać w starej rzeczywistości, której rolnicy są jednym z symboli. Czyli w tym wszystkim, od czego tak bardzo pragnęli uciec.

Dla nich tłum protestujących z biało-czerwonymi flagami i śpiewających „Rotę” nie jest powodem do wzruszeń, ale ambarasującym obrazem prowincjonalizmu. Tym, od czego wielu młodych imigrujących do dużych miast ze wsi czy małych miast pragnęło się wyzwolić.
Bunt rolników cieszy się tak znaczącym poparciem społecznym właśnie dlatego, że stał się częścią ogólnoeuropejskiego zjawiska. Nasi chłopi stali się przez to bardziej europejscy i cywilizowani. Wszak są podobni do Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Holendrów czy Belgów. Im protest będzie się stawał „bardziej polski”, tym poparcie dla niego będzie spadać. Przestanie być happeningiem, a stanie się elementem politycznej rywalizacji. Dopiero wtedy jednak rzeczywiście zacznie realnie wpływać na politykę.

CZYTAJ TAKŻE: W cenach prądu, żywności, ogrzewania, transportu, Ty również zapłacisz za Zielony Ład

Tekst pochodzi z 10 (1831) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Roksana Węgiel podzieliła się radosną nowiną. W sieci lawina gratulacji gorące
Roksana Węgiel podzieliła się radosną nowiną. W sieci lawina gratulacji

Minął już ponad rok, od kiedy Roksana Węgiel i Kevin Mglej powiedzieli sobie "tak". Ich ślub był jednym z najgłośniejszych wydarzeń w show-biznesie, a teraz para podzieliła się wspaniałymi nowinami. W sieci nie widać końca gratulacji

Zdjęcie z Waldemarem Żurkiem. Internauci zauważyli szokujący szczegół gorące
Zdjęcie z Waldemarem Żurkiem. Internauci zauważyli szokujący szczegół

Wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur wziął udział w jubileuszu 35-lecia Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Zdjęcie z wydarzenia, które zamieścił w mediach społecznościowych, wywołało jednak lawinę komentarzy — nie tylko z powodu obecności ministrów, lecz także zaskakującego szczegółu zauważonego przez internautów.

Tragedia na drodze. Ciężarówka zmiażdżyła auto nauki jazdy z ostatniej chwili
Tragedia na drodze. Ciężarówka zmiażdżyła auto nauki jazdy

W wyniku zderzenia ciężarówki z samochodem nauki jazdy na starej drodze krajowej nr 3 pod Goleniowem (woj. zachodniopomorskie) zginęła jedna osoba. Kierowca ciężarówki został ranny i przewieziony do szpitala. Na miejscu pracowały służby ratunkowe.

Po co te uszczypliwości? Burza w sieci po programie TVN gorące
"Po co te uszczypliwości?" Burza w sieci po programie TVN

W jubileuszowym sezonie ''Dzień dobry TVN'' nie brakuje niespodzianek. Po latach do studia wracają znane twarze, które współtworzyły historię jednego z najpopularniejszych porannych programów w Polsce. Ich obecność wywołała wśród widzów niemałe emocje – od nostalgii po gorące dyskusje w sieci.

Komunikat dla mieszkańców woj. mazowieckiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. mazowieckiego

Warszawska Kolej Dojazdowa zapowiada czasowe zmiany w kursowaniu pociągów. Przez kilkanaście dni pasażerowie muszą przygotować się na utrudnienia, w tym zastępczą komunikację autobusową i zmienioną organizację ruchu.

Tragedia w Kielcach. Kobieta spadła ze skał w rezerwacie przyrody z ostatniej chwili
Tragedia w Kielcach. Kobieta spadła ze skał w rezerwacie przyrody

32-letnia kobieta zmarła po upadku ze skały w rezerwacie Ślichowice w Kielcach. Mimo ponad półtoragodzinnej reanimacji służbom ratunkowym nie udało się uratować jej życia. Policja prowadzi dochodzenie, aby ustalić dokładne okoliczności tragedii.

Ekspert: Gdyby wykładnię Żurka potraktować poważnie, mielibyśmy kompletną anarchię Wiadomości
Ekspert: Gdyby wykładnię Żurka potraktować poważnie, mielibyśmy kompletną anarchię

Wycofanie się z losowego przydzielania spraw sędziom wskazane przez Waldemara Żurka krytykuje Bartosz Pilitowski z Fundacji Court Watch Polska w rozmowie z Interią. Ekspert ostrzega, że rozwiązania proponowane przez ministra sprawiedliwości stwarzają realne zagrożenie dla porządku prawnego w państwie. – Gdyby wykładnię Waldemara Żurka poważnie potraktowały organy państwa, to mielibyśmy kompletną anarchię, bo każdy szef każdej instytucji mógłby sobie sam decydować, który przepis danego dnia go obowiązuje, a który nie – mówi Bartosz Pilitowski. 

Rosja uderza w dzieci. Projekt ustawy już w Dumie Wiadomości
Rosja uderza w dzieci. Projekt ustawy już w Dumie

W rosyjskim parlamencie pojawił się nowy projekt zmian w prawie karnym, który wywołuje szerokie dyskusje zarówno w kraju, jak i za granicą. Propozycja dotyczy przepisów o działalności dywersyjnej i ma istotne konsekwencje dla najmłodszych obywateli.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformował, że Polska zaczyna dostawać się pod wpływ niżu znad rejonu Wysp Brytyjskich. Z zachodu i południowego zachodu napływa coraz cieplejsze powietrze polarne morskie, co przyniesie wzrost temperatury, ale również silniejszy wiatr i lokalne przymrozki w nocy.

Kontrolerzy ZUS przyjdą bez zapowiedzi. Można stracić zasiłek opiekuńczy Wiadomości
Kontrolerzy ZUS przyjdą bez zapowiedzi. Można stracić zasiłek opiekuńczy

Zakład Ubezpieczeń Społecznych zyska nowe uprawnienia. Inspektorzy będą mogli przeprowadzać kontrole bez wcześniejszego uprzedzenia. W razie wykrycia nieprawidłowości świadczeniobiorcy grozi utrata prawa do zasiłku i obowiązek zwrotu pieniędzy.

REKLAMA

Czy politycy przejmą zieloną kontrrewolucję?

Zdecydowana większość Polaków popiera postulaty rolników, ale żadna partia nie korzysta na ich sprzeciwie. Oddolny bunt nie powoduje politycznego trzęsienia ziemi, gdyż w miastach postrzegany jest jak rodzaj happeningu. Sytuacja zmieni się dopiero, gdy liderzy protestu wkroczą na polityczną scenę lub zawrą sojusz z którąś z formacji.
Protest rolników Czy politycy przejmą zieloną kontrrewolucję?
Protest rolników / fot. tysol.pl

Pierwszy raz w historii Unii Europejskiej jedna grupa społeczno-zawodowa z różnych krajów czynnie i otwarcie kwestionuje fundament brukselskiej polityki. Rolnicy od Malagi po Lublin, protestując przeciw importowi płodów rolnych z Ukrainy oraz Zielonemu Ładowi, podważają ideologiczny kierunek, w którym zmierza Wspólnota. Nie chodzi już o zmianę rozporządzenia czy dyrektywy, ale frontalne zderzenie z rozwiązaniami forsowanymi przez brukselską biurokrację i Komisję Europejską. O ile jeszcze KE może się ugiąć w kwestii ograniczenia handlu z Ukrainą, to w sprawie Zielonego Ładu kompromis jest niemożliwy. Rezygnacja z niego oznaczałby klęskę zideologizowanych bojowników klimatycznych, na co oni nie mogą sobie pozwolić. Czeka nas więc próba sił.

Wróg nieokreślony

Adresowanie swoich pretensji do dalekiej i mglistej Komisji Europejskiej jest zarazem siłą i słabością rolniczych protestów w Polsce. Z jednej strony brak jasno określonego wroga sprawia, że większość społeczeństwa może utożsamić się z postulatami demonstrujących czy blokujących drogi bez konieczności popierania władzy lub opozycji. Z drugiej jednak strony nawet najliczniejszy marsz w Warszawie nie wywoła strachu czy refleksji w unijnych elitach władzy. Dopóki bunt nie wpłynie na przesunięcie politycznego wahadła daleko w prawo, nie będzie stanowił zagrożenia dla posad i ideologicznej podstawy UE.

Polscy farmerzy mogą więc liczyć na sukces tylko wówczas, gdy podobne bunty w Holandii, Niemczech, Hiszpanii, Belgii, we Francji czy w Czechach realnie zmienią scenę polityczną w tamtych krajach, a co za tym idzie układ sił w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej. Może się to wydarzyć na dwa sposoby: albo powstaną partie protestu – na wzór niderlandzkiego Ruchu Rolnik-Obywatel (z niderlandzkiego BoerBurgerBeweging, BBB) – albo partie mainstreamowe przejmą przynajmniej część postulatów protestujących i wpłyną na politykę Unii. Każdy z tych scenariuszy zakłada jednak konflikt na linii państwa narodowe – federacyjna struktura Unii Europejskiej, a więc zapowiada groźbę realnego osłabienia władzy Brukseli.

W rzeczywistości oznacza to jednak bardzo długi spór, w którym czas działa na korzyść unijnej biurokracji. Jeśli wytrzyma presję, doprowadzi wielu rolników do bankructwa, co prawdopodobnie jest jej celem. Oczywiście za jej sukces zapłacą zwykli obywatele Unii, którzy coraz więcej będą płacić za żywność. Im koszty bardziej wzrosną, tym silniejsze staną się siły chcące doprowadzić Unię do rozpadu. Tym jednak chyba niewielu w Brukseli zaprząta sobie dziś głowę.

Nikt nie reprezentuje ich interesów

Rzadko się do tej pory zdarzało, by kilkadziesiąt tysięcy protestujących na ulicach Warszawy nie znajdowało politycznych patronów. Dziś jednak żadna z obecnych w Sejmie formacji nie reprezentuje tych interesów rolników, które pchnęły ich do blokowania dróg, autostrad i ulic stolicy.

Na wsi najbardziej popularna jest partia Jarosława Kaczyńskiego. Jednak „piątka dla zwierząt”, dopuszczenie do ogromnego napływu do Polski ukraińskiego zboża, a następnie kompromitacja PiS-owskiego komisarza do spraw rolnictwa podkopały zaufanie rolników do tej formacji. PiS jest na terenach wiejskich ugrupowaniem pierwszego wyboru raczej z powodów światopoglądowych niż z dbałości o interesy farmerów. W szeregach tej formacji jest co prawda Jan Krzysztof Ardanowski, który nie tylko rozumie interesy rolników i potrafi z nimi rozmawiać, ale też mógłby stać się ich reprezentantem w parlamencie, jednak po kontestowaniu „piątki dla zwierząt” jego pozycja w partii jest raczej słaba. Dialogu z rolnikami próbuje były premier Mateusz Morawiecki, jednak robi to za pomocą internetowych klipów, a nie bezpośrednich spotkań z blokującymi drogi.

Platforma Obywatelska podczas ostatnich wyborów zdobyła na wsi drugie miejsce, lecz nie z powodu przywiązania do tradycji czy dbania o los chłopa. Powód jest zgoła inny – wielu farmerów to dziś bardziej przedsiębiorcy niż zwykli rolnicy, a spora część mieszkańców terenów wiejskich utrzymuje się z pracy w mieście. Głosują więc tak samo jak ich koledzy z korporacji, urzędów czy fabryk. Dodatkowo stając w obronie interesów rolników, PO wysłałaby zły sygnał mieszkańcom dużych miast, którzy w znacznym stopniu gardzą chłopami, a przynajmniej niespecjalnie się z nimi utożsamiają. Dlatego premier Donald Tusk obiecuje poprawić los rolników za pomocą pieniędzy z odblokowanego KPO, co jest obietnicą enigmatyczną. Szczególnie że pieniądze te mają być głównie przeznaczone na transformację energetyczną, czyli realizację Zielonego Ładu.

PSL już dawno przestał być partią chłopską, a jego bazą wyborczą stali się mieszkańcy mniejszych miast. Ludowcy są więc raczej rodzajem prowincjonalnej Platformy, co utwierdził tylko sojusz z Szymonem Hołownią. Ani Władysław Kosiniak-Kamysz, ani Marek Sawicki nawet nie próbują więc stanąć na czele protestów.

CZYTAJ TAKŻE: Modny jak Pegasus, głupi jak polityk

Kto ma rację?

Z sondażu United Surveys dla Dziennika Gazety Prawnej i RMF FM wynika, że 67,6% Polaków za obecny kryzys w rolnictwie wini decyzję Unii Europejskiej o otwarciu granic na produkty rolne z Ukrainy, niecałe 48% uznaje, że powodem tych wydarzeń jest też polityka klimatyczna. Badanie Ipsos dla OKO.press pokazuje, że w sporze o Zielony Ład 75% badanych popiera rolników, a zaledwie 16% Unię Europejską.

Takie wyniki mogłyby wskazywać na wzrost sceptycyzmu Polaków wobec polityki UE. Nie potwierdza tego jednak przeprowadzony o kilka dni wcześniejszy sondaż dla Rzeczpospolitej, w którym 57% badanych uznało, że obecność Polski w UE jest czymś dobrym, a zaledwie 10% przeciwnie. Pozostali wykazali obojętność.

Oznacza to, że nawet jeśli Polacy twierdzą, że polityka Brukseli wobec rolników jest błędna i wywołuje poważne turbulencje, nie zmienia to ich zdania w sprawie ogólnie słusznego kierunku, w którym zmierza Unia. Nie wiążą błędów zawartych w Zielonym Ładzie czy szerzej w polityce klimatycznej z podwyżkami cen energii, mieszkań, paliwa i żywności. Przyjmują, że konieczność wymiany ogrzewania gazowego lub kominkowego na pompy ciepła, co wiąże się z poważnymi inwestycjami, jest kosztem, który należy ponieść w imię obrony klimatu. Podobnie jest ze zbliżającą się rezygnacją z samochodów spalinowych – niemożliwych do zarejestrowania od 2035 roku. Choć zmiana ta uderzy w najbiedniejszych, nadal poparcie dla ogólnej polityki Brukseli jest wysokie.

W przeprowadzonym przez CBOS cztery lata temu badaniu 77% Polaków uznało, że ocieplenie klimatu jest istotnym zagrożeniem. Wśród mieszkańców dużych miast odsetek ten wzrósł do 91%. Trudno więc się dziwić, że nawet jeśli większość naszego społeczeństwa uznaje słuszność rolniczych postulatów, to nie podważa to zasadniczo ich nastawienia do rozwiązań, które mają zapobiegać zmianom klimatycznym.

Przepaść społeczna

Nie wchodząc w samą słuszność – coraz bardziej kontrowersyjnego – twierdzenia o tym, że działalność człowieka rzeczywiście ma znaczący wpływ na ocieplenie klimatu, widać, że większość Polaków – a mieszkańców dużych miast w szczególności – doświadcza poważnego dysonansu. Pierwszy raz obywatele naszego kraju tak dobitnie widzą, że polityka nieomylnej dotąd – zwłaszcza w oczach mieszkańców metropolii – Unii Europejskiej prowadzi do kryzysu. Na razie dzieje się tak tylko w tym obszarze, ale przecież jeśli Bruksela może mylić się w jednej kwestii, to w innych również nie musi mieć racji. Jednocześnie to właśnie unijne elity: ich progresywizm, oparty na afirmacji mniejszości system wartości, religijna obojętność połączona z ekologią podniesioną do rangi obowiązującej ideologii, miały stanowić dla najwyższych polskich warstw społecznych niezmienny punkt odniesienia.

Na dłuższą metę funkcjonowanie w takiej sprzeczności – popierania Unii i rolników – jest niemożliwe. Wszyscy utożsamiający się z postępem będą musieli opowiedzieć się po jednej ze stron. Albo ludzie będą chcieli przynależeć do nowego świata, w którym religię zastępuje ekologia, a społeczeństwo uwalnia się od zaściankowej tradycji i narodowo-katolickiej kultury, albo pozostać w starej rzeczywistości, której rolnicy są jednym z symboli. Czyli w tym wszystkim, od czego tak bardzo pragnęli uciec.

Dla nich tłum protestujących z biało-czerwonymi flagami i śpiewających „Rotę” nie jest powodem do wzruszeń, ale ambarasującym obrazem prowincjonalizmu. Tym, od czego wielu młodych imigrujących do dużych miast ze wsi czy małych miast pragnęło się wyzwolić.
Bunt rolników cieszy się tak znaczącym poparciem społecznym właśnie dlatego, że stał się częścią ogólnoeuropejskiego zjawiska. Nasi chłopi stali się przez to bardziej europejscy i cywilizowani. Wszak są podobni do Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Holendrów czy Belgów. Im protest będzie się stawał „bardziej polski”, tym poparcie dla niego będzie spadać. Przestanie być happeningiem, a stanie się elementem politycznej rywalizacji. Dopiero wtedy jednak rzeczywiście zacznie realnie wpływać na politykę.

CZYTAJ TAKŻE: W cenach prądu, żywności, ogrzewania, transportu, Ty również zapłacisz za Zielony Ład

Tekst pochodzi z 10 (1831) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe