Karuzela z Blogerami. Rosemann: Qui pro quo, czyli dialektyka
Myślę, że dużo ciekawsze jest to, co dzieje się z ludźmi, którzy popierają i Tuska, i to, co on właśnie robi. Oczywiście nie chodzi mi o tych, którzy owo „popieranie” mają w zakresie dobrze płatnych, zawodowych obowiązków. Wiadomo, „za pieniądze ksiądz się modli, za pieniądze lud się podli, za pieniądze patron stawa, za pieniądze dobra sprawa”.
Konstytucja RP
Mam na myśli tych, którzy – jak wierzę – ze szczerego przekonania domagali się praworządności, a w jej obronie zapełniali dniami i nocami place miast albo ustawiali się w różnych miejscach z płonącymi świecami. Nieodmiennie w charakterystycznych koszulkach z hasłem: KON STY TUC JA. Nie, nie uważam, że ci, którzy wspomniane koszulki zakładali, konstytucję znali na wyrywki. Sądzę, że wielu z nich mogło nigdy nie przeczytać nie tylko całej, ale choćby i fragmentów naszej ustawy zasadniczej. Ale miałem prawo przyjąć, że patrząc na okładkę tej ustawy, mieli poczucie wagi i wzniosłości zawartych pod nią zapisów. Ale nie jest tak, że teraz jestem zdziwiony tym, że akurat oni z tymi ich koszulkami i KON STY TUC JĄ albo nie reagują na „gangsterkę” uskutecznianą przez ekipę Tuska, albo reagują na nią entuzjastycznie, ochoczo wdając się w polemiki i broniąc zaciekle tych ekscesów. Wielu z tych drugich, tak przynajmniej sądzę, przyjmuje na wiarę i w dobrzej wierze brednie puszczane w obieg w postaci „prawnych analiz” broniących działań Bartłomieja Sienkiewicza. Wszak, jak wspominałem, oni do tej KON STY TUC JI nie zaglądali. A jak zajrzeli, to raczej bez zrozumienia.
„Przywracanie praworządności”
Niestety tych naiwnych jest mniejszość. Reszta przyjmuje to, co się dzieje, z radością, mając świadomość, że nie ma to żadnego związku z KON STY TUC JĄ ani prawem w ogóle. Nie zagłębiają się w żadne brednie o „spółkach prawa handlowego” czy „Trybunale Stanu”, tylko cieszą się z tego „przywracania praworządności” za pomocą łamania praworządności. Bo tak naprawdę praworządność ich nie interesuje. Poza sytuacjami, gdy może posłużyć jako bat na politycznych przeciwników. I cieszy ich ta chwila tryumfu ich „praworządności” tak mocno, że umykają im wszelkie wątpliwości. Także i te, że niegodziwość raz popełniona jest wstępem do stałej praktyki. I im z konstytucji, i praworządności zaskakujące qui pro quo wyjdzie.