Prof. Grzegorz Górski: Unii Europejskiej grozi finansowa katastrofa

Ale poza niezorientowaną gawiedzią, każdy doskonale już wie, że słowa przewodniczącej Komisji są po prostu podsumowaniem jej powoli dobiegającej końca „służby”. Zostanie ona zapamiętana nie tylko jak osoba, która do owej katastrofy w znacznym stopniu doprowadziła, ale również jako kompletna indolentka, niezdolna do kierowania czymkolwiek. To akurat nie jest nic specjalnie dziwnego, bowiem dla każdego kto zna jej właściwie wszystkie wcześniejsze „osiągnięcia”, jest to w pełni oczywiste. Dziwne byłoby, gdyby było inaczej. Pani Ursula zrobiła karierę polityczną zręcznie „podpinając się” w swoim czasie pod Angelę Merkel - to ona wyniosła ją na europejskie wyżyny. I nieważne było przez lata, że Ursula do niczego się nie nadaje – ważne było, że jest lojalna i ślepo pilnuje interesów Niemiec. Coś to nam mówi?
Prof. David Engels: Rozwiązanie Academia Christiana, kompromitacja państwa francuskiego
Katastrofa finansowa UE
Oczywiście mam świadomość, iż obciążanie przewodniczącej całą odpowiedzialnością za katastrofę finansową Unii jest grubą przesadą. No takiego „sukcesu” nawet ona nie byłaby w stanie osiągnąć przy pomocy swojej ignorancji. Ona znacznie się do tego przyczyniła, żyrując zwłaszcza w ostatnich 2 – 3 latach wszystkie, nawet najgłupsze inicjatywy „zielonych szaleńców”, którzy z każdą realizowaną „ideą”., przybliżają ową finansową katastrofę Unii Europejskiej.
Próba przerzucania dzisiaj odpowiedzialności za to wszystko na V. Orbana jest rzecz jasna paranoicznym wywijasem, charakterystycznym dla mainstreamu, przy którym orkiestra na Titanicu była grupą realistów mocno stąpających po niepewnym pokładzie.
Katastrofa finansowa Unii, o której mam przyjemność pisać konsekwentnie od ponad roku, była możliwa do uniknięcia, gdyby unijne elity były w stanie powrócić na tory racjonalnego myślenia. Ale widać wyraźnie, że moment ten nie nastąpił. Nawet kolejny kubeł zimnej wody wylany na puste, choć rozgorączkowane głowy unijnych speców od walki z „ociepleniem klimatu” na „szczycie” w Dubaiu, nic ich jeszcze nie nauczyło. Już cały świat wycofuje się z tych paranoicznych pomysłów, które suflują oni ogłupiałym „Europejczykom”, ale do tych szarlatanów nic nie dociera.
Kryzys finansowy Unii jest dziś spowodowany w pierwszym rzędzie głębokim kryzysem gospodarek większości państw członkowskich i ma on kilka przyczyn. Po pierwsze jest to trwający już kilkanaście lat strukturalny kryzys strefy Euro, który paraliżuje jakiekolwiek zdolności rozwojowe państw posługujących się tą walutą. Wieloletnia stagnacja czy regres gospodarek, skutkuje stagnacją, a nawet kurczeniem się ich PKB. A to w konsekwencji powoduje kurczenie się przychodów Unii, uzależnionych od wysokości PKB krajów członkowskich. Składki się kurczą, a wydatki – teoretycznie – rosną. Efekt? W tym roku optymistycznie deficyt na koncie w wysokości ponad 80 mld. Euro. A do tego dochodzi paraliż finansowy Funduszu pseudo-Odbudowy (potocznie nazywanego w Polsce KPO - przyp. red.), który jak sądzą niektórzy naiwni optymiści, ma wybawić Polskę z rzekomych pocovidowych kłopotów.
Brukselski Titanic
Do tego dochodzą skutki radosnej twórczości i unijnych elit i niezawodnego przywództwa niemieckiego. Wywołany przez Timmermansa i otaczającą go zgraję lobbystów firm od „zielonej energii” kryzys energetyczny paraliżuje zdolności rozwojowe gospodarek europejskich. Wrzucane co chwilę nowe inicjatywy „zielonych cwaniaków”, uderzają w zdolności konkurencyjne wytworów i tak nie nadążającej za postępem technologicznym gospodarki europejskiej. Jako lekarstwo wymyślono „podatek od śladu węglowego”, który – o ile zostanie wprowadzony – całkowicie wykluczy firmy unijne z międzynarodowej rywalizacji. Zostanie im tylko eksploatowanie swoich własnych, europejskich poddanych, którzy doznają „błogosławieństw” prawdziwego unijnego protekcjonizmu. Nadzieje unijnych biurokratów, że to właśnie ten podatek, razem z opłatami od plastikowych torebek i wreszcie podatek pognębiający producentów najtańszej i najstabilniejszej energii elektrycznej uratuje ich stołki i ich zdolność do dzielenia kasy, są naprawdę śmieszne i świadczą o kompletnym postradaniu rozumu. Pod wodzą von der Leyen dryfują już oni w kierunku góry lodowej z rosnącą prędkością i wydaje im się, że zanim tam dopłyną, to zdołają jeszcze zjeść kilka wystawnych kolacji na pokładzie dla VIPów. A los wszystkich biedaków na niższych poziomach tej dryfującej łajby obchodzi ich tyle, co ich odpowiedników na VIPowskim pokładzie wspomnianego Titanica.
Von der Leyen zapowiedziała już „nadzwyczajny szczyt” w styczniu, tyle tylko że będzie musiała do końca swojej pożałowania godnej kadencji układać się ze znienawidzonym Orbanem. Ten oczywiście nie popuści, póki koleżanka Ursula nie zwolni Węgrom blokowanych funduszy. Zatem rozwiązanie tych problemów raczej nie nastąpi przed wyborami europejskimi i ukształtowaniem się nowych władz Unii. W tym kontekście rozkręcona przez neobolszewików zabawa wokół zmiany traktatów, jest oczywistą próbą odwrócenia uwagi Europejczyków od prawdziwych problemów. To ma pomóc tej skorumpowanej bandzie, utrzymać władzę w Brukseli i dalej zajmować się załatwianiem biznesów różnych szejków.
Kilkanaście lat temu, po zejściu ze sceny Helmuta Kohla czy Wilfrieda Martensa mówiono głośno, że Europie brakuje prawdziwych liderów, bo rządzą nią księgowi. Tak twierdzili optymiści. Nie było nawet księgowych. Zostali tylko grabarze. Co najgorsze - pracowici grabarze. Skutki oglądamy. Transmisja live z upadku Unii Europejskiej, trwa w najlepsze.
[prof. Grzegorz Górski - polski prawnik, nauczyciel akademicki, adwokat, polityk, samorządowiec, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny m.in. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II i Toruńskiej Szkoły Wyższej – Kolegium Jagiellońskiego, od 2011 do 2014 sędzia Trybunału Stanu]