Prof. Aleksander Stępkowski: Sąd Najwyższy autoryzował bunt obwodowych komisji wyborczych

Pomimo protestów Sąd Najwyższy stwierdził w czwartek ważność referendum ogólnokrajowego z 15 października br., w którym Polacy odpowiadali m.in. na pytania o wyprzedaż majątku państwowego i likwidację bariery na granicy z Białorusią. Do orzeczenia złożono zdania odrębne. Jednym z sędziów, który takie zdanie złożył, jest sędzia SN prof. Aleksander Stępkowski.
Prof. Aleksander Stępkowski Prof. Aleksander Stępkowski: Sąd Najwyższy autoryzował bunt obwodowych komisji wyborczych
Prof. Aleksander Stępkowski / Screen YT Rzeczpospolita

Cezary Krysztopa: – Dlaczego zdecydował się Pan złożyć zdanie odrębne do orzeczenia Sądu Najwyższego o ważności referendum?

Aleksander Stępkowski:

Najkrócej rzecz ujmując, dlatego że mieliśmy do czynienia z oczywistymi naruszeniami prawa, zaś większość składu orzekającego nie chciała tego przyznać.

Naruszenia były natomiast dla mnie tak oczywiste, że nie mogłem nad tym przejść do porządku dziennego. Sprawę uważam bowiem za niezwykle istotną również na przyszłość. Jeśli to stanowisko SN utrzymałoby się w kolejnych wyborach, to w przyszłości oczywiste naruszenia prawa nie mogłyby się spotkać z adekwatną reakcją ze strony Sądu Najwyższego, a wiążące dla administracji wyborczej wytyczne PKW zostałyby sprowadzone do rangi niewiążących zaleceń, które można dowolnie ignorować.

Nie usłyszałem żadnego argumentu merytorycznego, który tłumaczyłby decyzję uznającą, że pytanie o chęć udziału w referendum lub oczekiwanie od wyborcy, że ten, nie otrzymawszy pierwotnie karty do głosowania, upomni się o nią, nie narusza przepisu, który jasno stwierdza, że każdy wyborca, który potwierdzi swoją tożsamość, ma uzyskać karty do głosowania bez dociekania przez członków komisji, w którym z głosowań chce wziąć udział.

W uzasadnieniu uchwały czytamy, że do naruszenia tego przepisu dojść mogłoby jedynie wówczas, gdyby wyborca nie dostał karty wyborczej, a takich przypadków nie było w protestach wyborczych, bo pisali je ludzie, którzy umieli wyegzekwować dla siebie kartę.

Nie wiemy jednak, ile osób zachowało się w takiej sytuacji biernie. 

Tymczasem przepis, o którego naruszeniu mówimy, nie stanowił o prawie do głosowania, które narusza się, odmawiając karty do głosowania. Mówi natomiast o obowiązku komisji wręczenia kart do głosowania we wszystkich głosowaniach, które danego dnia miały się odbyć w lokalu wyborczym. Nie chodziło zatem o to, czy obywatel mógł faktycznie oddać głos, ale o poprawność działań komisji wyborczej – o to, czy może ona sondować chęć wzięcia przez obywatela udziału w głosowaniu albo o to, czy upomni się o kartę, gdy początkowo jej nie uzyska. Nie chodziło zatem o naruszenie prawa podmiotowego do wzięcia udziału w referendum, ale o to, czy komisja mogła bez żadnej podstawy prawnej ingerować w decyzję wyborcy o wzięciu udziału w referendum lub o rezygnacji z tego udziału. Z uzasadnienia uchwały Sądu Najwyższego niestety wynika, że członkowie komisji mogli bezkarnie zniechęcać wyborcę do udziału w głosowaniu, o ile – gdy nie udało im się dopiąć swego – ostatecznie wydali mu kartę do głosowania. W moim przekonaniu jest to stanowisko całkowicie błędne. 

Czytaj również: Tak Tusk był witany w Brukseli: „Przyjechał ich człowiek z Warszawy” [WIDEO]

Krzysztof Dośla: Robimy wszystko, aby osiągać cele na drodze dialogu, i tak samo podchodzimy do tego rządu

 

„Dziewiętnastowieczny sposób rozumienia zasady legalizmu”

– W ocenie Pana Profesora zachowanie komisji wyborczych pytających wyborców o wydanie karty referendalnej jest nie tylko naruszeniem prawa, ale również konstytucji.

– Z artykułu 7 Konstytucji wynika, że organy administracji muszą mieć podstawę prawną do podejmowania jakichkolwiek działań. Prawo obowiązujące nie zawiera upoważnienia dla członków komisji wyborczych do zadawania pytań wyborcy, czy na pewno chce brać udział w głosowaniu, bądź do sugerowania, że w niektórych głosowaniach zapewne nie chce brać udziału. A mieliśmy z tym do czynienia i były to działania podejmowane przez członków organów administracji wyborczej bez żadnej podstawy prawnej.

Większość składu orzekającego przyjęła tu dziewiętnastowieczny sposób rozumienia zasady legalizmu działań państwa. Wówczas uważano, że administracja może działać bez wyraźnej podstawy ustawowej, dopóki nie narusza praw podmiotowych obywateli.

I dokładnie to napisano w uzasadnieniu uchwały, twierdząc, że art. 52 § 2 Kodeksu wyborczego można naruszyć jedynie wówczas, gdy odmówi się wyborcy karty, czyli naruszając jego prawo do wzięcia udziału w głosowaniu. No ale od czasu, gdy tak rozumiano kryterium legalności, upłynęło grubo ponad 100 lat. Koleżanki i koledzy nie wzięli pod uwagę, że żyjemy w XXI wieku, a nie w XIX.

 

„To nie były pojedyncze przypadki”

– Skąd szokująca masowość tego procederu?

– Skalę tych praktyk trudno precyzyjnie ustalić. Sąd Najwyższy dysponował jedynie protestami wyborczymi, spośród których duża część musiała zostać pozostawiona bez dalszego biegu ze względu na braki formalne. Wielu innych informacji nie byliśmy w stanie zweryfikować.

Na pewno nieprawidłowości nie były pojedynczymi przypadkami, ale działaniami podejmowanymi przez niektórych członków komisji w sposób systematyczny.

Skala nieprawidłowości mogła mieć wiele wspólnego z faktem, że jedna ze stron sporu politycznego w swojej kampanii referendalnej jednoznacznie nawoływała do bojkotu referendum.

Widać to było również w działaniach niektórych komitetów wyborczych, które jeszcze w trakcie kampanii wykorzystywały dostępne środki zaskarżenia, by zmusić PKW do takiego ukształtowania wytycznych, by jak najłatwiej można było odmówić udziału w głosowaniu. Należy jednak podkreślić, że takie działanie komitetów wyborczych było całkowicie dopuszczalne na gruncie obowiązującego prawa.

Natomiast niedopuszczalne jest to, by podobne polityczne motywacje wyrażały się w zachowaniach członków komitetów wyborczych.  

 

„Nie spotkają ich konsekwencje”

– PKW jeszcze podczas głosowania zwracała uwagę na niedopuszczalność tego typu działań, a pomimo to trwały w najlepsze. Czy członków komisji wyborczych powinny spotkać w związku z tym jakieś konsekwencje?

– Może i powinny, ale nie spotkają, bo Sąd Najwyższy orzekł, że nie naruszyli prawa. Z uzasadnienia uchwały wynika, że nawet jeśli dopuszczaliby się najbardziej nachalnego zniechęcania wyborców do wzięcia udziału w referendum, to dopóki ostatecznie wydali kartę do głosowania, nie doszło do naruszenia prawa. Z drugiej strony pamiętajmy również, że nie wszystkie praktyki stanowiące naruszenie art. 52 § 2 Kodeksu wyborczego, i nie zawsze, można uznać za naruszenie zakazu prowadzenia kampanii referendalnej w lokalu. Ocena tych działań z perspektywy wykroczeniowej musiałaby zostać dokonana w sposób zindywidualizowany, w oparciu o konkretny materiał dowodowy, którego najczęściej brakowało. 

– W ocenie Pana Profesora, biorąc pod uwagę narrację polityczną mającą zniechęcić do udziału w referendum, proceder uprawiany przez członków komisji wyborczych nabiera znamion agitacji politycznej. Czy masowość tego procederu powinna być przyczynkiem do dyskusji na temat procedur wyłaniania członków komisji?

– Dyskusja w społeczeństwie demokratycznym jest zawsze potrzebna, zwłaszcza wówczas, gdy ujawniają się poważne zakłócenia procedur bezpośredniego sprawowania władzy przez społeczeństwo, a tym właśnie jest referendum. PKW powinna przemyśleć zaistniałą sytuację pod kątem zapewnienia apolityczności działań obwodowych komisji wyborczych w przyszłości. Te komisje składają się w dużej mierze z osób wskazanych przez partie polityczne, jednak to w żaden sposób nie upoważnia ich do naruszania zasady apolityczności prac komisji, jak często miało to miejsce 15 października. Zresztą Sąd Najwyższy potwierdził to w uzasadnieniu uchwały, w enigmatyczny sposób przypominając o konieczności zachowania apolityczności przez komisje. 

 

„Bunt obwodowych komisji wyborczych”

– Jak według Pana Profesora Sąd Najwyższy powinien orzec w sprawie ważności referendum 15 października 2023 roku?

– W moim przekonaniu decyzja o uznaniu referendum za ważne była słuszna. Protesty wyborcze pokazywały, że mieliśmy do czynienia z bardzo niepokojącymi zjawiskami, jednak dowody, jakimi dysponowaliśmy, nie dawały podstaw do podważenie wyniku referendum. Natomiast Sąd Najwyższy powinien był w uzasadnieniu stwierdzić naruszenia art. 52 §2 Kodeksu wyborczego i napiętnować nielegalne działania obwodowych komisji wyborczych naruszające art. 161 § 1 kodeksu przez ignorowanie wiążących wytycznych PKW. Nie powinien natomiast autoryzować tych naruszeń, uznając, że nic się nie stało, jeśli tylko zniechęcany do udziału w referendum wyborca ostatecznie otrzymał kartę do głosowania. Było to szczególnie istotne w kontekście treści wytycznych PKW i jej interwencji w dniu wyborów.

Zamiast tego jednak Sąd Najwyższy autoryzował bunt obwodowych komisji wyborczych względem PKW.

Kodeks wyborczy wyraźnie stwierdza, że wytyczne PKW są wiążące dla obwodowych komisji wyborczych. Mimo to komisje ostentacyjnie lekceważyły wytyczne, a Sąd Najwyższy zamiast ostro to potępić, stwierdził, że w ogóle nie doszło do naruszenia prawa. Były one jednak na tyle oczywiste, że Sąd Najwyższy musiał przyznać nieśmiało w uzasadnieniu, że były jakieś – bliżej niedookreślone – problemy z apolitycznością komisji. Wyszedł z tego komunikacyjny mętlik. 
 


 

POLECANE
Niemieckie medium, w którym publikowano instrukcję stosowania wobec PiS metod policyjnych na liście niemieckich służb gorące
Niemieckie medium, w którym publikowano "instrukcję" stosowania wobec PiS "metod policyjnych" na liście niemieckich służb

Bawarski Urząd Ochrony Konstytucji opublikował analizę rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej nazywanej w dokumencie "DOPPELGÄNGER". Co ciekawe przewija się w niej nazwa medium, które publikowało artykuły Klausa Bachmanna, który wzywał do stosowania "metod policyjnych" wobec PiS i Andrzeja Dudy.

Czarna seria. Nie żyje następny żołnierz z ostatniej chwili
Czarna seria. Nie żyje następny żołnierz

Armię dotyka seria tragicznych wydarzeń. Tym razem o śmierci żołnierza poinformowała 18. Dywizja Zmechanizowana.

Adam Bodnar podziękował za przewrócenie państwa konstytucyjnego gorące
Adam Bodnar podziękował za "przewrócenie państwa konstytucyjnego"

Donald Tusk i Adam Bodnar odbyli wielogodzinne spotkanie z przedstawicielami ściśle wyselekcjonowanych i najbardziej upolitycznionych środowisk sędziowskich.

Niemieccy pracodawcy gorzej opłacają obcokrajowców tylko u nas
Niemieccy pracodawcy gorzej opłacają obcokrajowców

Niemiecki rząd przyznaje w publikacji Bundestagu, ze w Niemczech średnie miesięczne wynagrodzenie dla pracujących na pełen etat wynosi 3 945 euro dla Niemców i 3 034 euro dla obcokrajowców. Mediana wynagrodzeń obcokrajowców była zatem o 911 euro lub 23 procent niższa niż w przypadku Niemców.

Dramat nad jeziorem Ukiel w Olsztynie z ostatniej chwili
Dramat nad jeziorem Ukiel w Olsztynie

W sobotę na niestrzeżonej plaży nad jeziorem Ukiel w Olsztynie doszło do tragicznego wypadku. 36-letni mężczyzna stracił życie, próbując uratować swojego siedmioletniego syna, który wpadł do wody podczas zabawy na pontonie.

Nie żyje znany piłkarz z ostatniej chwili
Nie żyje znany piłkarz

Media obiegła informacja o śmierci byłego piłkarza reprezentacji Szkocji. Ron Yeats miał 86 lat.

Technicy działają. Potężna awaria na niemieckiej kolei z ostatniej chwili
"Technicy działają". Potężna awaria na niemieckiej kolei

W sobotę, 7 września doszło do poważnej awarii systemu łączności Deutsche Bahn, która sparaliżowała ruch kolejowy w środkowych Niemczech.

Nowa prognoza IMGW. Oto co nas czeka w najbliższych dniach z ostatniej chwili
Nowa prognoza IMGW. Oto co nas czeka w najbliższych dniach

Jak poinformował IMGW, Europa wschodnia, północna oraz częściowo centralna znajdują się w zasięgu słabnącego wyżu znad zachodniej Rosji, pozostała część kontynentu pod wpływem rozległego niżu z ośrodkiem nad Wielką Brytanią. Zachodnia i centralna Polska będzie w zasięgu zatoki niżu z ośrodkiem nad Wielką Brytanią, a wschodnie obszary kraju pozostaną na skraju wyżu z centrum nad zachodnią Rosją. Na przeważający obszar kraju z południa będzie napływać powietrze pochodzenia zwrotnikowego, jedynie wschód pozostanie w powietrzu polarnym, kontynentalnym.

Anna Lewandowska podzieliła się radosną wiadomością. W sieci lawina gratulacji z ostatniej chwili
Anna Lewandowska podzieliła się radosną wiadomością. W sieci lawina gratulacji

Anna Lewandowska podzieliła się w mediach społecznościowych radosną wiadomością.

Kiedy się Pan dowiedział? Niemcy budują swoje CPK. Jest interpelacja do Tuska z ostatniej chwili
"Kiedy się Pan dowiedział?" Niemcy budują swoje CPK. Jest interpelacja do Tuska

Lufthansa w niedawnym komunikacie prasowym informowała, że firma ma planach poczynić wielką wartą 600 milionów euro inwestycję. Chodzi o gruntowną modernizację hubu cargo na lotnisku we Frankfurcie. Wszystko miałoby odbyć się do 2030 roku. W związku z tymi ambitnymi planami poseł PiS Sebastian Łukaszewicz zwrócił się do Premiera Donalda Tuska z interpelacją w której zawarł 4 ważne pytania.

REKLAMA

Prof. Aleksander Stępkowski: Sąd Najwyższy autoryzował bunt obwodowych komisji wyborczych

Pomimo protestów Sąd Najwyższy stwierdził w czwartek ważność referendum ogólnokrajowego z 15 października br., w którym Polacy odpowiadali m.in. na pytania o wyprzedaż majątku państwowego i likwidację bariery na granicy z Białorusią. Do orzeczenia złożono zdania odrębne. Jednym z sędziów, który takie zdanie złożył, jest sędzia SN prof. Aleksander Stępkowski.
Prof. Aleksander Stępkowski Prof. Aleksander Stępkowski: Sąd Najwyższy autoryzował bunt obwodowych komisji wyborczych
Prof. Aleksander Stępkowski / Screen YT Rzeczpospolita

Cezary Krysztopa: – Dlaczego zdecydował się Pan złożyć zdanie odrębne do orzeczenia Sądu Najwyższego o ważności referendum?

Aleksander Stępkowski:

Najkrócej rzecz ujmując, dlatego że mieliśmy do czynienia z oczywistymi naruszeniami prawa, zaś większość składu orzekającego nie chciała tego przyznać.

Naruszenia były natomiast dla mnie tak oczywiste, że nie mogłem nad tym przejść do porządku dziennego. Sprawę uważam bowiem za niezwykle istotną również na przyszłość. Jeśli to stanowisko SN utrzymałoby się w kolejnych wyborach, to w przyszłości oczywiste naruszenia prawa nie mogłyby się spotkać z adekwatną reakcją ze strony Sądu Najwyższego, a wiążące dla administracji wyborczej wytyczne PKW zostałyby sprowadzone do rangi niewiążących zaleceń, które można dowolnie ignorować.

Nie usłyszałem żadnego argumentu merytorycznego, który tłumaczyłby decyzję uznającą, że pytanie o chęć udziału w referendum lub oczekiwanie od wyborcy, że ten, nie otrzymawszy pierwotnie karty do głosowania, upomni się o nią, nie narusza przepisu, który jasno stwierdza, że każdy wyborca, który potwierdzi swoją tożsamość, ma uzyskać karty do głosowania bez dociekania przez członków komisji, w którym z głosowań chce wziąć udział.

W uzasadnieniu uchwały czytamy, że do naruszenia tego przepisu dojść mogłoby jedynie wówczas, gdyby wyborca nie dostał karty wyborczej, a takich przypadków nie było w protestach wyborczych, bo pisali je ludzie, którzy umieli wyegzekwować dla siebie kartę.

Nie wiemy jednak, ile osób zachowało się w takiej sytuacji biernie. 

Tymczasem przepis, o którego naruszeniu mówimy, nie stanowił o prawie do głosowania, które narusza się, odmawiając karty do głosowania. Mówi natomiast o obowiązku komisji wręczenia kart do głosowania we wszystkich głosowaniach, które danego dnia miały się odbyć w lokalu wyborczym. Nie chodziło zatem o to, czy obywatel mógł faktycznie oddać głos, ale o poprawność działań komisji wyborczej – o to, czy może ona sondować chęć wzięcia przez obywatela udziału w głosowaniu albo o to, czy upomni się o kartę, gdy początkowo jej nie uzyska. Nie chodziło zatem o naruszenie prawa podmiotowego do wzięcia udziału w referendum, ale o to, czy komisja mogła bez żadnej podstawy prawnej ingerować w decyzję wyborcy o wzięciu udziału w referendum lub o rezygnacji z tego udziału. Z uzasadnienia uchwały Sądu Najwyższego niestety wynika, że członkowie komisji mogli bezkarnie zniechęcać wyborcę do udziału w głosowaniu, o ile – gdy nie udało im się dopiąć swego – ostatecznie wydali mu kartę do głosowania. W moim przekonaniu jest to stanowisko całkowicie błędne. 

Czytaj również: Tak Tusk był witany w Brukseli: „Przyjechał ich człowiek z Warszawy” [WIDEO]

Krzysztof Dośla: Robimy wszystko, aby osiągać cele na drodze dialogu, i tak samo podchodzimy do tego rządu

 

„Dziewiętnastowieczny sposób rozumienia zasady legalizmu”

– W ocenie Pana Profesora zachowanie komisji wyborczych pytających wyborców o wydanie karty referendalnej jest nie tylko naruszeniem prawa, ale również konstytucji.

– Z artykułu 7 Konstytucji wynika, że organy administracji muszą mieć podstawę prawną do podejmowania jakichkolwiek działań. Prawo obowiązujące nie zawiera upoważnienia dla członków komisji wyborczych do zadawania pytań wyborcy, czy na pewno chce brać udział w głosowaniu, bądź do sugerowania, że w niektórych głosowaniach zapewne nie chce brać udziału. A mieliśmy z tym do czynienia i były to działania podejmowane przez członków organów administracji wyborczej bez żadnej podstawy prawnej.

Większość składu orzekającego przyjęła tu dziewiętnastowieczny sposób rozumienia zasady legalizmu działań państwa. Wówczas uważano, że administracja może działać bez wyraźnej podstawy ustawowej, dopóki nie narusza praw podmiotowych obywateli.

I dokładnie to napisano w uzasadnieniu uchwały, twierdząc, że art. 52 § 2 Kodeksu wyborczego można naruszyć jedynie wówczas, gdy odmówi się wyborcy karty, czyli naruszając jego prawo do wzięcia udziału w głosowaniu. No ale od czasu, gdy tak rozumiano kryterium legalności, upłynęło grubo ponad 100 lat. Koleżanki i koledzy nie wzięli pod uwagę, że żyjemy w XXI wieku, a nie w XIX.

 

„To nie były pojedyncze przypadki”

– Skąd szokująca masowość tego procederu?

– Skalę tych praktyk trudno precyzyjnie ustalić. Sąd Najwyższy dysponował jedynie protestami wyborczymi, spośród których duża część musiała zostać pozostawiona bez dalszego biegu ze względu na braki formalne. Wielu innych informacji nie byliśmy w stanie zweryfikować.

Na pewno nieprawidłowości nie były pojedynczymi przypadkami, ale działaniami podejmowanymi przez niektórych członków komisji w sposób systematyczny.

Skala nieprawidłowości mogła mieć wiele wspólnego z faktem, że jedna ze stron sporu politycznego w swojej kampanii referendalnej jednoznacznie nawoływała do bojkotu referendum.

Widać to było również w działaniach niektórych komitetów wyborczych, które jeszcze w trakcie kampanii wykorzystywały dostępne środki zaskarżenia, by zmusić PKW do takiego ukształtowania wytycznych, by jak najłatwiej można było odmówić udziału w głosowaniu. Należy jednak podkreślić, że takie działanie komitetów wyborczych było całkowicie dopuszczalne na gruncie obowiązującego prawa.

Natomiast niedopuszczalne jest to, by podobne polityczne motywacje wyrażały się w zachowaniach członków komitetów wyborczych.  

 

„Nie spotkają ich konsekwencje”

– PKW jeszcze podczas głosowania zwracała uwagę na niedopuszczalność tego typu działań, a pomimo to trwały w najlepsze. Czy członków komisji wyborczych powinny spotkać w związku z tym jakieś konsekwencje?

– Może i powinny, ale nie spotkają, bo Sąd Najwyższy orzekł, że nie naruszyli prawa. Z uzasadnienia uchwały wynika, że nawet jeśli dopuszczaliby się najbardziej nachalnego zniechęcania wyborców do wzięcia udziału w referendum, to dopóki ostatecznie wydali kartę do głosowania, nie doszło do naruszenia prawa. Z drugiej strony pamiętajmy również, że nie wszystkie praktyki stanowiące naruszenie art. 52 § 2 Kodeksu wyborczego, i nie zawsze, można uznać za naruszenie zakazu prowadzenia kampanii referendalnej w lokalu. Ocena tych działań z perspektywy wykroczeniowej musiałaby zostać dokonana w sposób zindywidualizowany, w oparciu o konkretny materiał dowodowy, którego najczęściej brakowało. 

– W ocenie Pana Profesora, biorąc pod uwagę narrację polityczną mającą zniechęcić do udziału w referendum, proceder uprawiany przez członków komisji wyborczych nabiera znamion agitacji politycznej. Czy masowość tego procederu powinna być przyczynkiem do dyskusji na temat procedur wyłaniania członków komisji?

– Dyskusja w społeczeństwie demokratycznym jest zawsze potrzebna, zwłaszcza wówczas, gdy ujawniają się poważne zakłócenia procedur bezpośredniego sprawowania władzy przez społeczeństwo, a tym właśnie jest referendum. PKW powinna przemyśleć zaistniałą sytuację pod kątem zapewnienia apolityczności działań obwodowych komisji wyborczych w przyszłości. Te komisje składają się w dużej mierze z osób wskazanych przez partie polityczne, jednak to w żaden sposób nie upoważnia ich do naruszania zasady apolityczności prac komisji, jak często miało to miejsce 15 października. Zresztą Sąd Najwyższy potwierdził to w uzasadnieniu uchwały, w enigmatyczny sposób przypominając o konieczności zachowania apolityczności przez komisje. 

 

„Bunt obwodowych komisji wyborczych”

– Jak według Pana Profesora Sąd Najwyższy powinien orzec w sprawie ważności referendum 15 października 2023 roku?

– W moim przekonaniu decyzja o uznaniu referendum za ważne była słuszna. Protesty wyborcze pokazywały, że mieliśmy do czynienia z bardzo niepokojącymi zjawiskami, jednak dowody, jakimi dysponowaliśmy, nie dawały podstaw do podważenie wyniku referendum. Natomiast Sąd Najwyższy powinien był w uzasadnieniu stwierdzić naruszenia art. 52 §2 Kodeksu wyborczego i napiętnować nielegalne działania obwodowych komisji wyborczych naruszające art. 161 § 1 kodeksu przez ignorowanie wiążących wytycznych PKW. Nie powinien natomiast autoryzować tych naruszeń, uznając, że nic się nie stało, jeśli tylko zniechęcany do udziału w referendum wyborca ostatecznie otrzymał kartę do głosowania. Było to szczególnie istotne w kontekście treści wytycznych PKW i jej interwencji w dniu wyborów.

Zamiast tego jednak Sąd Najwyższy autoryzował bunt obwodowych komisji wyborczych względem PKW.

Kodeks wyborczy wyraźnie stwierdza, że wytyczne PKW są wiążące dla obwodowych komisji wyborczych. Mimo to komisje ostentacyjnie lekceważyły wytyczne, a Sąd Najwyższy zamiast ostro to potępić, stwierdził, że w ogóle nie doszło do naruszenia prawa. Były one jednak na tyle oczywiste, że Sąd Najwyższy musiał przyznać nieśmiało w uzasadnieniu, że były jakieś – bliżej niedookreślone – problemy z apolitycznością komisji. Wyszedł z tego komunikacyjny mętlik. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe