Ekspert ocenił exposé Tuska. Wspomina o "sygnałach zakłopotania"
W ramach tzw. drugiego kroku konstytucyjnego Sejm zdecydował o powołaniu Donalda Tuska na premiera. Na tak było 248 posłów, na nie 201, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Tusk wygłosił w Sejmie exposé.
- Chciałbym podziękować Polsce. Jestem bardzo dumny z mojego kraju, Polek i Polaków, także za to, że w kluczowej chwili potrafiliśmy się nadzwyczajnie zmobilizować i doprowadzić do tego, według niektórych niemożliwego, przełomu. Dzięki wam ta kluczowa chwila stała się w pewnym sensie momentem dziejowym
- mówił Tusk.
Mówił również, że data 15 października jest wyjątkową, która pozostanie w naszej pamięci.
- Myślę, że 15 października przejdzie do historii jako dzień, nie pierwszy raz, pokojowego buntu, buntu na rzecz wolności i demokracji, trochę podobnie jak 31 sierpnia 1980 r. czy 4 czerwca, kiedy odzyskiwaliśmy niepodległość, wolność po zwycięstwie Solidarności
- dodawał premier.
Ekspert podsumował Tuska
Po wystąpieniu Donalda Tuska wielu specjalistów zabrało głos. Ekspert od mowy ciała Maurycy Seweryn uważa, że początek exposé był dużo słabszy niż dalsza jego część. Podkreślił, że w kilku momentach u polityka pojawiły się "sygnały zakłopotania".
- Porównując wystąpienie pana premiera z jego expose z roku 2007 i 2011 mogę stwierdzić, że to było słabszym, choć bardziej emocjonującym. 15 minut wstępu było najsłabszą częścią expose. Premier w tej pierwszej części wystąpienia mówił w taki sposób, że można było jego głos odebrać jako słaby, niewiarygodny, zmęczony. Mogło to wynikać z tego, że premier czytał swoje wystąpienie
- stwierdził specjalista.
- Przemówienie, które odczytywał, nie było dopasowane do niego. Nawet wstęp w formie dykteryjki nie był do premiera dopasowany. Spowodował pojawienie się sygnałów zakłopotania (zabawa kartkami wystąpienia, patrzenie w dół - ukrywanie emocji, mimika zawstydzenia, ułożenie rąk w środkowej części mównicy)
- dodał Seweryn.
Ekspert pochwalił kolejną część wystąpienia premiera mówiąc, że ten miał bardziej otwartą i przyjazną postawę. Dodatkowo wyrażał swoje emocje, by lepiej trafić do odbiorców. W tym miejscu wspomniał o "stylu mesjańskim".
- Druga część wystąpienia była znacznie lepsza. Adrenalina i odstąpienie od czytania spowodowały, że pojawił się Donald Tusk, jakiego znają jego wyborcy. Pojawił się premier Tusk. Mówienie, a nie odczytywanie z kartek spowodowało, że Donald Tusk utrzymywał niemal stały kontakt wzrokowy z publicznością. Częściej rozkładał ramiona szeroko na mównicy w wersji pełnej i połowicznej (lewą ręką na skraju mównicy, prawą służąca do gestykulacji kładł bliżej środka), mówił silniej i pewniej, gestykulował aktywniej i wyraźniej stosował gesty. W tej części pojawił się też styl mesjański, czyli silnie oddający emocje premiera (widać to było szczególnie po mimice, wychyleniu ciała do publiczności i rozczapierzeniu palców dłoni)
- przyznał ekspert.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Sąd Najwyższy uchylił wyrok ws. organizacji lotu do Smoleńska