Kanclerz Niemiec otwarcie atakuje Polskę. Niemieckie media: Dlaczego Scholz zmienił podejście?
Dziś niemieccy komentatorzy są zaskoczeni postawą Polski i podchodzą ze zrozumieniem do agresywnej postawy Olafa Scholza. „Dlaczego Scholz zmienił podejście do Polski?” – pyta Jacek Lepiarz na łamach Deutsche Welle.
„Słuchając wypowiedzi polityków partii władzy PiS w kampanii wyborczej, można odnieść wrażenie, że w Berlinie nadal rządzą naziści. Kanclerz Niemiec Scholz przez długi czas znosił te ataki. Teraz skończył (z tą polityką). Zmiana może wynikać z osobistych motywów”
– odpowiada na łamach „Welt am Sonntag” Robin Alexander.
„Stosunki między Niemcami a Polską naznaczone są niezrozumieniem, nieufnością i częściowo otwartą wrogością”
– załamuje ręce Daniel Broessler na łamach „Sueddeutsche Zeitung”. Niemiecki publicysta zauważa, że „liberalny kandydat Donald Tusk oczerniany jest w kampanii wyborczej jako niemiecki agent”. Jego zdaniem wszystko jest oczywiście winą PiS, a „ostra krytyka Scholza pod adresem polskiego kierownictwa w kwestiach dotyczących migracji i jego oburzenie z powodu zakłamania PiS jest uzasadniona”.
Nerwowość Niemców
Z drugiej strony Niemcy, Polska i Czechy tworzą wspólną grupę zadaniową, która ma zwalczać gangi przemytników ludzi. Jest to sytuacja o tyle zaskakująca, że do tej pory Niemcy nie tylko nie widziały problemu w nielegalnej imigracji, ale ostatnio wręcz finansują organizacje transportujące imigrantów przez Morze Śródziemne. Niemieckie działania w sprawie imigracji wydają się być chaotyczne i pozbawione planu. Po latach obowiązywania polityki „herzlich willkommen”, która zadała niemieckiemu państwu niepowetowane straty, niemiecki rząd z jednej strony nadal finansuje organizacje transportujące imigrantów przez Morze Śródziemne, a z drugiej ustami Olafa Scholza usiłuje oskarżyć Polskę o „zalew imigrantów”. W tym czasie minister Faeser ogłasza powstanie grupy zadaniowej, która ma „zwalczać przemyt ludzi”.
Niemcy są coraz bardziej dotknięte konsekwencjami polityki „herlizlich willkommen” z czasów Angeli Merkel, kiedy to kanclerz Niemiec otworzyła granice dla nielegalnej imigracji. Jedną z linii ataku rządu polskiego po 2015 roku były pretensje o to, że Polska nie robi tego samego. Zresztą od 2015 roku zgodny chór niemieckich polityków i mediów nie tylko usiłuje przedstawić rządzących w Polsce jako „dopust boży” na arenie międzynarodowej, możliwie jak najbardziej zaszkodzić Polsce przy pomocy instytucji unijnych, ale też otwarcie ingeruje w polską politykę wewnętrzną.
Być może odpowiedzią na pytanie o nerwowość działań Niemiec jest kwestia polskich wyborów, które zdecydują również o tym, czy Polska wróci do niemieckiego zaprzęgu.