Niemiecki Die Welt porównuje katastrofę samolotu Prigożyna do katastrofy smoleńskiej. "Putin mógł to zrobić już w 2010 roku"

Władimir Putin mógł uznać, że w wystarczającym stopniu odizolował Jewgienija Prigożyna od najemników z utworzonej przez niego Grupy Wagnera i wobec tego może go zabić, nie czyniąc z Prigożyna męczennika w oczach wagnerowców – ocenia Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Amerykański think tank uważa za niemal pewne, iż to Putin nakazał zestrzelenie samolotu Prigożyna, "o ile nie pojawią się dowody świadczące, że jest inaczej". Jak tłumaczą analitycy, jest nadzwyczaj nieprawdopodobne, by ktoś z ministerstwa obrony Rosji - jak minister Siergiej Szojgu czy szef sztabu Walerij Gierasimow - dokonał zabójstwa Prigożyna bez polecenia Putina.
"Parówki"
W polskiej przestrzeni publicznej natychmiast pojawiły się pytania o podobieństwa katastrofy samolotu Prigożyna z katastrofą smoleńską, na które alergicznie zareagowali przedstawiciele wiodących mediów - Tworzenie jakichkolwiek porównań pomiędzy śmiercią Prigożyna a śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest obraźliwe dla Kaczyńskiego. Nie ma tu czego porównywać. Sprawa ruskiego watażki i wewnętrznych porachunków gangsterskich nie ma nic wspólnego ze śmiercią prezydenta RP. Rozumiem, że niektórzy usilnie chcą wykazać, że na Lecha Kaczyńskiego dokonano zamachu, tak jak dokonano zamachu na Prigożyna. Ale już lepiej wykazujcie to na parówkach niż poprzez porównania do putinowskiego bandyty - usiłuje szydzić dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Słowik - Czy poseł PiS zestawił właśnie zbrodniarza wojennego Prigożyna z tragicznie zmarłym prezydentem Lechem Kaczyńskim? Czy naprawdę nie ma żadnych granic kompromitacji? Poseł PiS nie widzi i nie rozumie, co napisał? - pyta inny dziennikarz WP Patryk Michalski.
Niemieckie media
Tymczasem zupełnie inaczej do sprawy podchodzą niemieckie "wiodące media"
- Pytania o przypuszczalną śmierć przywódcy najemników Prigożyna przypominają podobne przypadki, w których podejrzewa się, że sprawcami zbrodni są dyktatorzy tacy jak Hitler, Stalin czy Franco. Podejrzewa się także, że Putin zorganizował katastrofę w 2010 roku.
- pisze na łamach Die Welt Berthold Seewald w artykule "Nieszczęścia, zestrzelenia, sabotaże – katastrofy lotnicze i ich wybitne ofiary"
- Prezydent Rosji Władimir Putin mógł zbadać, jakie skutki może mieć katastrofa z Prigożynem już w 2010 roku, kiedy pod Smoleńskiem rozbił się prezydent Polski Lech Kaczyński wraz z żoną i parlamentarzystami, przedstawicielami rządu i personelem wojskowym. Pasażerowie Tupolewa Tu-154 Polskich Sił Powietrznych chcieli wziąć udział w nabożeństwie żałobnym ku czci ofiar Katynia.
(...)
Rankiem 10 kwietnia 2010 roku polski samolot rozbił się w zalesionym terenie tuż nad ziemią podczas zbliżania się do lotniska wojskowego Smoleńsk-Północ i rozbił się. Wszystkich 96 mieszkańców zginęło. Putin był wówczas premierem. Jest jednak mało prawdopodobne, aby jego polityka jako głowy państwa, była właściwa do rozwiania w Polsce spekulacji, że rosyjskie służby miały swój udział w katastrofie. Jeszcze w listopadzie 2022 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nakaz aresztowania trzech rosyjskich kontrolerów ruchu lotniczego pod zarzutem „umyślnego spowodowania” katastrofy lotniczej.
- pisze Berthold Seewald