Dr Małgorzata Bonikowska: Polskę i Koreę wiele łączy
Korea Południowa podobnie jak Polska ma trudne położenie geopolityczne i też jest w ścisłym sojuszu a USA, jednak potrafiła wypracować sobie wysoką pozycję w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi.
Współpraca Korei Południowej z Ameryką trwa od wojny koreańskiej 1950–1953. Północ była wspierana przez Związek Radziecki i komunistyczne Chiny, południe przez USA. Korea Północna do tej pory nie ma podpisanego pokoju ze Stanami Zjednoczonymi, a w Republice Korei do dzisiaj stacjonują wojska amerykańskie.
Sceptyczny stosunek do Ameryki
U nas też stacjonują amerykańskie wojska.
Tylko, że w latach 60., 70., i 80., Koreą Południową rządziły twarde dyktatorskie reżimy. U nich był kapitalizm i wojska amerykańskie, u nas komunizm i wojska radzieckie. Dlatego do dziś część Koreańczyków ma do Ameryki stosunek sceptyczny.
W 1987 roku Korei Południowej udało się wprowadzić rządy demokratyczne, a koniec zimnej wojny umożliwił ekspansję zagraniczną. Dziś Republika Korei jest w G20 – to 10. największa gospodarka świata z PKB ponad 1,6 mld USD. Koreańczycy swój cud gospodarczy, który ma ogromny wpływ na ich pozycję międzynarodową, zawdzięczają przede wszystkim trzem czynnikom. Po pierwsze – Amerykanie byli zainteresowani, by zbudować przyczółek, który będzie silny gospodarczo i militarnie w tamtym rejonie Azji. Kiedy w Korei Południowej udało się wprowadzić rządy demokratyczne, współpraca gospodarcza z USA nabrała jeszcze większego rozpędu. Zakończenie zimnej wojny i rozwój globalizacji pozwoliły wielkim firmom koreańskim wejść na rynki międzynarodowe, w tym do Polski. Drugi czynnik sukcesu to ciężka praca. Po wojnie 1950–1953 obie Koree były bardzo biednymi krajami. Północ jest wciąż w tym samym miejscu, Południe dokonało niezwykłego skoku rozwojowego, bo ludzie chcieli być zamożni. Podobnie podeszli do sprawy Polacy po 1989 roku – zaczęliśmy ciężko pracować. Nie przypadkiem się mówi, że Polacy to Koreańczycy Europy. Trzeci czynnik to życie w ciągłym zagrożeniu atakiem z Północy. Południe nie miało innego wyjścia, musiało się szybko zmodernizować i rozwijać nowe technologie, przede wszystkim w celach militarnych. Podobną drogę przebył Izrael.
Oni w ramach bycia pod parasolem Ameryki potrafią na tym korzystać również w państwach trzecich. My tego nie potrafimy.
To nie takie proste. Przede wszystkim Korea ma silną gospodarkę, jest w G20. W zaledwie kilka dekad zrobiła ogromny skok rozwojowy. Kiedy jest się silnym ekonomicznie i przoduje w innowacjach, to rośnie także pozycja międzynarodowa takiego kraju. Jednocześnie Korea Południowa jest bardzo spolaryzowana politycznie. W dużym uproszczeniu, podobnie jak u nas, mamy podział na dwa obozy. Obecny prezydent i rząd reprezentują opcję prawicową, bardzo proamerykańską, sceptyczną wobec Chin i przeciwną ocieplaniu relacji z Północą.
Poprzedni prezydent prowadził wobec USA politykę podobną do państw Europy Zachodniej, czyli sojusz, ale z podkreślaniem własnej odrębności zdań w wielu kwestiach. Wbrew pozorom nastroje antyamerykańskie w Korei Południowej są dość silne.
To oczywiście skutek przeszłości, zwłaszcza rządów twardej ręki, które Ameryka tolerowała. W przypadku Polski jest inaczej, mamy same dobre skojarzenia, dlatego bez względu na polityczne poglądy Polacy są proamerykańscy.
W Korei były ostre negocjacje ws. kosztów stacjonowania wojsk USA. U nas wszelka debata na temat kosztów naszych sojuszniczych zobowiązań jest barierą psychologicznie nie do przekroczenia.
Koreańczycy są pragmatyczni. Od lat starają się wykorzystywać swoje atuty w stosunkach międzynarodowych, także z Waszyngtonem. Bycie w strefie wpływów Ameryki i ścisła współpraca wojskowa nie przeszkadzają im stawiać warunki w negocjacjach. W Polsce mamy problem z pragmatyzmem, bo o wielu sprawach decydują emocje.
Pragmatyzm
To bardzo ważna cecha naszej kultury politycznej.
Polacy wierzą w wartości, a polityka jest grą interesów, zazwyczaj brutalną, gdzie nie ma miejsca na sentymenty. My jak kogoś wspieramy, to na dobre i złe. Najlepiej to widać dzisiaj na przykładzie Ukrainy. A jak kogoś definiujemy jako wroga, to dyskurs jest bardzo trudny, jak w przypadku Rosji. Tymczasem polityką międzynarodową rządzi pragmatyzm i interesy państw, zwłaszcza najsilniejszych. Polacy dużo mówią i robią, a mało dostają w zamian.
Prezydent Duda zapytany, co załatwia dla Polski na szczycie NATO w Wilnie, powiedział, że nic.
Bo wszystko załatwia dla Ukrainy. To bardzo polskie. Mam wrażenie, że nasza polityka zagraniczna i europejska są uwikłane emocjonalnie. Gdy kogoś definiujemy jako przyjaciela, nie stawiamy warunków, wierzymy w trwałość sojuszy i lojalną współpracę. Jeśli natomiast chcemy coś uzyskać, często prowadzi to do wrogości. A przecież można upierać się przy swoim stanowisku bez wywoływania konfliktów.
Polityka to gra interesów, wszystkie państwa o coś grają. Stawianie twardych warunków nie budzi zdziwienia, zaś brak żądań może być postrzegany jako naiwność i wykorzystywany bez sentymentów.
Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, że Francja mogła mieć fabryki Renault pod Moskwą i wojować z Rosjanami w Afryce.
W polityce międzynarodowej są tysiące odcieni szarości. A w Polsce mamy skłonność do budowania obrazu czarne – białe: albo jesteśmy w kogoś zapatrzeni, albo kogoś nienawidzimy. Najpierw zrażamy do siebie partnerów, a potem się dziwimy, że nas nie ma przy negocjacyjnym stole. Polscy politycy często są twardzi w słowach, a załatwiają sprawy na miękko, tymczasem opłaca się robić odwrotnie.
Zmiany geopolityczne
Nie wiadomo, jak się skończy miłość dla Ukrainy, bo ambasadorzy obu państw są już wzywani na dywaniki.
– Niestety, Polska i Ukraina mają wiele sprzecznych interesów, nie tylko w rolnictwie. Jak wojna się zakończy, możemy szybko stanąć na kursie kolizyjnym. Jeśli politycy obu krajów źle zarządzą tym procesem, w ciągu kilku lat zmarnują ogromny kapitał przyjaźni i sympatii, który został zbudowany w pierwszym roku inwazji. To byłby wielki prezent dla Rosji. Z wielkiego przyjaciela Ukrainy Polska może się stać ukraińskosceptyczna, a największym przyjacielem zostaną Niemcy.
U nas w trójkącie USA – Niemcy – Polska zbliżenie Niemiec i USA zawsze wzbudza niepokój. Korea w trójkącie USA – Korea – Japonia niepokoi się, gdy Japonia polepsza relacje z USA. Jak w tym trójkącie rozgrywane są własne pozycje?
Relacje koreańsko-japońskie są znaczne gorsze niż niemiecko-polskie. Polska i Niemcy są razem w NATO i w Unii Europejskiej, co wymusza współpracę i istotnie wpływa na ucieranie stanowisk. Jak widać po obecnym stanie kontaktów bilateralnych, nie eliminuje to napięć, ale uniemożliwia całkowity rozjazd.
Niemcy muszą się liczyć z Polską, bo jesteśmy reprezentowani we wszystkich unijnych instytucjach, mamy także prawo weta. Przewodniczącą Komisji Europejskiej jest dziś Niemka, na którą głosowali także posłowie z Polski, w tym reprezentanci koalicji rządzącej. Mamy więc mnóstwo współzależności.
Dodatkowo Polska i Niemcy są razem we wspólnym rynku i wymiana handlowa kwitnie. Berlin jest najważniejszym partnerem gospodarczym Warszawy, prawie 30 proc. polskich obrotów handlowych pochodzi z Niemiec.
Korea i Japonia nie są połączone takimi współzależnościami. Oba kraje współpracują we wszystkich wymiarach, od wojskowego po gospodarczy, ale nad relacjami ciążą zaszłości historyczne. Zdaniem wielu Koreańczyków Japonia nie zrobiła wystarczająco dużo, aby naprawić krzywdy wyrządzone podczas okupacji Korei (1910–1945) i II wojny światowej. Najważniejszym elementem wpływającym na ocieplanie relacji jest wspólne zagrożenie z Korei Północnej, przede wszystkim program atomowy, oraz presja USA na zbliżenie stanowisk w ramach obozu zachodniego. Bliska współpraca obu krajów jest kluczowa dla bezpieczeństwa w rejonie Indo-Pacyfiku. Dobrym relacjom sprzyjają takie formaty jak QUAD, czyli „czwórporozumienie” USA – Indie – Japonia – Republika Korei.
Wielkie zakupy
„Polska masowo kupuje sprzęt wojskowy w Korei Południowej., a niemieckiemu przemysłowi zbrojeniowemu nie dostanie się nic” – pisał w kwietniu „Welt”. A ja marzę, by to Polska szła drogą Korei.
– Trudno się dziwić Niemcom, że nie są zachwyceni polsko-koreańskim zbliżeniem, bo to oznacza mniej zleceń dla ich przemysłu zbrojeniowego. Co więcej, w kontekście obecnych napięć na linii Warszawa – Bruksela masowe kupowanie broni od Korei Południowej może być odbierane jako ogólna niechęć do współpracy z producentami europejskimi. Pamiętajmy jednak, że podstawowy powód polskich decyzji jest w tym przypadku akurat bardzo pragmatyczny: sprzęt koreański jest opłacalny cenowo, porównywalny jakościowo, zgodny ze standardami NATO, a dostępny w zasadzie natychmiast, bo przemysł koreański produkuje non stop, ze względu na zagrożenie z Północy. To ogromnie ważne w sytuacji, w której Polska przekazała bardzo dużo swoich zasobów Ukrainie i musimy szybko uzupełnić niedobory. Nie bez znaczenia jest także możliwość sfinansowania zakupów z kredytu. Dodatkowe plusy to zapowiedź przekazania technologii polskiemu przemysłowi i otwarcie produkcji u nas w kraju.
W Polsce działa prawie 600 podmiotów z kapitałem koreańskim, w tym ponad 100 to fabryki. To jeden z największych pozaeuropejskich inwestorów zagranicznych w Polsce.
Warto podkreślić, że to efekt strategicznej decyzji Koreańczyków i wieloletniego zaangażowania w te relacje. Bez względu na to, kto rządzi w Seulu, Warszawa jest postrzegana jako preferowany teren ekspansji zagranicznej koreańskich firm i partner polityczny w Europie. Oba kraje nie mają żadnych historycznych zaszłości, a wiele podobieństw. Zbliża nas wspólnota losów – etos walki o utrzymanie niezależności przed atakami silniejszych sąsiadów. Korea jest porównywana do „krewetki między wielorybami”, czyli Chinami, Japonią i Rosją, a Polska wciąż pamięta rozbiory, powstania i wojny światowe, a potem komunizm. Dobrze się rozumiemy.
Jesteśmy dziś także blisko gospodarczo. Polska stara się wychodzić poza Europę, zwłaszcza do Azji. Mamy ambicję powtórzyć sukces Korei i wejść kiedyś do G20. Natomiast firmy koreańskie od dawna prowadzą globalną ekspansję zagraniczną, a bogaty Zachód jest ważnym kierunkiem zbytu ich coraz bardziej zaawansowanych technologicznie produktów. Na tym tle Polska jest postrzegana jako duży rynek, dobrze skomunikowany z całą Europą, z nową infrastrukturą drogową i lotniczą, charakteryzujący się wysoko wykwalifikowaną kadrą mówiącą obcymi językami. Do niedawna niskie też były koszty produkcji, teraz z tym jest gorzej ze względu na wzrost cen energii.