Marcin Bąk: Sześć pór roku

Astronomia i rzeczywistość
Na lekcjach fizyki poznawaliśmy mechanizm astronomiczny, odpowiedzialny za występowanie pór roku. Oś obrotu Ziemi nachylona jest pod dość znacznym kątem do płaszczyzny orbity i w związku z tym podczas trwającego 365 dni obiegu wokół Słońca różne obszary naszej planety bywają w różnym stopniu oświetlone. Istnieją cztery punkty węzłowe na trasie, jaką Ziemia pokonuje przez rok. Jest to Równonoc Wiosenna, Letnie Przesilenie, Równonoc Jesienna i Zimowe Przesilenie. Każdy z tych punktów w dość jasny i czytelny sposób rozgranicza to, co dzieje się na naszym niebie w sensie astronomicznym – dnia albo przybywa albo ubywa, mówiąc w największym skrócie. Te cztery węzły w wędrówce ziemi wokół Słońca wyznaczają zatem w sensie astronomicznym podział roku na cztery pory, które zwykliśmy nazywać Zimą, Wiosną, Latem i Jesienią. Wydaje się, że odkrycie zjawiska stale następujących po sobie, rok w rok zmian, było pierwszą poważną obserwacją astronomiczną, poczynioną przez naszych przodków, zapewne jeszcze w neolicie. Badacze takich konstrukcji jak Stonehenge w Anglii twierdzą, że te pierwsze obserwatoria, wzniesione z niemałym trudem, służyły precyzyjnemu wyznaczaniu daty przejścia słońca przez określone punkty podczas swojej corocznej wędrówki po firmamencie.
Nie powinno też dziwić, że z astronomicznymi zmianami pór roku wiążą się różne rytuały o charakterze magicznym, obecne jeszcze i dzisiaj w szczątkowej formie w folklorze. W okolicach astronomicznych węzłów, wyznaczających początek pór roku, przypada wiele świąt dawnych religii pogańskich, które częściowo zostały schrystianizowane. Zmartwychwstanie Pańskie, Świętego Jana, Wszystkich Świętych czy Boże Narodzenie, wiązały się pierwotnie ze zmianami pór roku. Był to dla dawnych ludzi czas ważny, najczęściej wiązany z kultem zmarłych przodków, płodności, ognia i ogólnie – wielkimi sprawami.
Tyle jeśli chodzi o astronomię i astronomiczne wyjaśnienie zjawiska czterech pór roku. Czy jednak odpowiadają one dokładnie temu, co zachodzi na naszej, polskiej ziemi podczas 365 dni? Już jako dzieciak dostrzegałem dużą umowność w określaniu kolejnych czterech pór roku i rozbieżność, między przeważającą za oknem pogodą w poszczególnych miesiącach.
Jesień miała być, zgodnie z treścią szkolnych czytanek, czasem nieco pochmurnym, gdy padają deszcze ale z drugiej strony w lasach pełno jest żółtych liści, można zbierać grzyby i jagody, potrafi być jeszcze całkiem ciepło i słonecznie. Czy taka jest jesień? Owszem, potrafi tak wyglądać w październiku ale już nie w okolicach piętnastego grudnia. Ziemie potrafił wtedy (klimat faktycznie był nieco inny) pokrywać już gruby dywan śniegu, termometry wskazywały temperatury znacznie poniżej zera. A przecież piętnasty dzień grudnia to astronomicznie nadal jest jesień. Jakże jednak różna od tego, z czym mamy do czynienia w październiku. Z kolei wiosna, która rzekomo przychodzi do nas z końcem marca, pora słońca i rozkwitającej przyrody, jest jeszcze mało dostrzegalna w tym miesiącu o którym przysłowie m powiada, że jest w nim jak w garncu.
Nie cztery a sześć
Wiele lat temu pewien leśnik przedstawił mi swoją koncepcję, zgodnie z którą w Polsce nie powinno się stosować podziału na cztery astronomiczne pory roku. Bardziej adekwatne jest, w stosunku do tego co dzieje się w przyrodzie, mówienie o sześciu porach roku. Oprócz Zimy i Lata, istnieją w tej koncepcji dwie różne Jesienie i dwie Wiosny. Pierwszy okres wiosenny, Przedwiośnie, zaczynał by się mniej więcej w początkach marca. Na drzewach nie widać jeszcze oznak liści, potrafi spaść dużo śniegu a nocą chwycić mocny mróz. Z drugiej strony, przybywa już do Polski wiele odmian ptaków wędrownych, niektóre zwierzęta mają okres godowy lub lęgowy, budzić zaczynają się z hibernacji płazy i owady. Właściwa wiosna wybucha z końcem kwietnia i trwa do końca czerwca, kiedy to rozpoczyna się astronomicznie i faktyczne Lato.
15 sierpnia – początek Jesieni?
Przed nami 15 dzień sierpnia, jedno z ważniejszych świąt maryjnych, rocznica Cudu nad Wisłą ale i data, która w koncepcji starego leśnika stanowiła początek Jesieni. Tej pierwszej, Złotej Jesieni, która najpiękniej wygląda na przełomie września i października. Jeśli lubią Państwo polską przyrodę, jeśli spacerujecie po naszych lasach, to bez trudu dostrzeżecie, że od połowy sierpnia faktycznie dają się zauważyć znaczne zmiany. Dni potrafią być jeszcze gorące, choć stają się coraz krótsze, natomiast nocą bywa już na prawdę zimno. Zmienia się wygląd lasu, pojawia się mnóstwo jesiennych owoców, znikają gdzieś wędrowne ptaki, do odlotu zbierają się bociany i żurawie, by zniknąć we wrześniu. Coraz więcej widać nitek babiego lata. Ten najpiękniejszy okres jesieni, niektórzy mówią, że najpiękniejszy okres roku w Polsce, kończy się w początkach listopada. Wtedy zaczynają się Jesienne Szarugi, czas gdy jest już bardzo ciemno, drzewa pozbawione liści wyglądają mało zachęcająco, przyroda zdaje się pogrążać we śnie.
Przyznam się Państwu, że mnie ten podział zaproponowany przez starego leśnika, bardzo odpowiada.