Populizm made in USA
Amerykański populizm wypełniony jest wieloma treściami. Jednak „american dream” nie obiecuje złotych gór, tylko daje masom szanse. Realne szanse, choć same marzenia mogą być realne albo nierealne.
Generalnie politolodzy mają problem z populizmem w Stanach Zjednoczonych. Jaki jest cel amerykańskiego populizmu i na czym polega jego znaczenie? Dlaczego populizm ma zagrażać demokracji i wolności, skoro demokracja to „władza ludu”, a populizm do tego „ludu” się odwołuje?
Coraz wyraźniej widać ostatnio, i w USA, i w Europie, zarówno na prawicy, jak i na lewicy, że liczne głosy straszą rosnącym w siłę populizmem. Choć trudno określić, co to jest populizm. Nie jest on przecież żadnym systemem ani żadną ideologią. Pasuje do prawicy i do lewicy. Może być konserwatywny albo liberalny, autokratyczny albo anarchistyczny/wolnościowy, demokratyczny lub oligarchiczny. W miarę dobrą definicję populizmu można znaleźć w niepodpisanym artykule zamieszczonym w magazynie „Time” z 17 kwietnia 1972 r.: „Populizm to pojęcie, które obejmuje różne polityki i pasje: między innymi reformy roosveltowskiego Nowego Ładu [albo współcześnie – Zielonego Ładu, bezemisyjnego Ładu], wściekłość konsumentów na biznes, nienawiść małych przedsiębiorców do wielkich korporacji, wrogość etnicznych (i wszelkich innych) mniejszości do większości i vice versa”.
„Peronizm” i „antyperonizm”
Często przywoływany przez „postępowców” straszących populizmem argentyński peronizm jest jednym z modeli populizmu, który świetnie się nadaje do miażdżącego krytykowania. Fakt, odwołuje się do szerokich, niezadowolonych mas z obietnicami mocno na wyrost albo wręcz nierealnymi. Juan Peron – tak samo jak Benito Mussolini – doraźnie tym masom coś korzystnego zapewnił, ale to „coś” to było bardzo niewiele i na bardzo krótki czas. Tymczasem ten rodzaj krytyki populizmu w gruncie rzeczy też jest populizmem, też odwołuje się do tych mas z przesłaniem, aby nie wierzyły nierealnym obietnicom. Czyżby populizm polegał na gołosłownych, oszukańczych obietnicach skierowanych do milionów ludzi?
W USA populizm nie jest wytworem szalonych przywódców, ale jest głęboko zakorzeniony w dążeniach milionów ludzi. Te miliony od momentu powstania państwa zbudowanego przez kolonistów również chciały dobrobytu i – co najbardziej interesujące – bardzo wielu mieszkańcom USA ten dobrobyt udawało się osiągnąć. „American dream” dla bardzo wielu ludzi okazał się realnie osiągalny. Produktem tego marzenia jest masowa, silna klasa średnia, bardzo liczne grupy cieszące się stabilną zamożnością. To rzeczywiście fundament realnej demokracji i chyba jednak także owoc populizmu. Atrakcyjna wizja tej klasy średniej napędza do USA miliony nielegalnych emigrantów z krajów Ameryki Łacińskiej, gdzie tym milionom na co dzień doskwierają nie tylko nędza, ale także potworne patologie. Tymczasem Amerykanie to naród, który został zbudowany także przez masową imigrację i był wstrząsany/budowany kolejnymi jej falami. Ale te wstrząsy (różniące się w zależności od pokolenia) stanowiły jakąś wartość gospodarczą i społeczną.
Korzyści z populizmu w USA
Populizm jest zjawiskiem nieustannie niemal obecnym w historii Stanów Zjednoczonych od początku republiki do chwili obecnej i zawsze wyraża coś rzeczywistego – dążenia tych, którzy mają zbyt mało, a chcą i mogą mieć więcej. Z jednym ważnym zastrzeżeniem – to nie jest walka klas. Nie jest sprowadza się do realizacji hasła „chleba i igrzysk” przed wiekami wyrażającego potrzeby rzymskiego ludu.
Populizm obejmuje w praktyce również liczne nurty ideowe: nacjonalizm, socjalizm, faszyzm i pokrewne nurty autorytarne, liberalizm, libertarianizm, konserwatyzm. Nieraz z oczywistą niekonsekwencją łączy kilka nurtów sprzecznych. Niektórym ruchom populistycznym jedność zapewniają charyzmatyczni przywódcy, wyrażający własny styl polityczny, często absurdalnie niespójny, trudny do określenia. W ramach ruchów populistycznych powstają złożone systemy sojuszy klas i grup społecznych, wewnętrznie sprzeczne programy ekonomiczne. Często oparte na protekcjonizmie i państwowym interwencjonizmie, czasem tożsame z rynkowym liberalizmem. W każdym razie populizm nie oferuje i nie realizuje programu "najlepszego" systemu gospodarczego czy politycznego. Natomiast obiecuje radykalną poprawę warunków życia szerokich warstw społecznych jako pokrzywdzonych (?) przez establishment/elity.
Wola ludu, czyli czyja?
Bo według populizmu społeczeństwo dzieli się na dwie odrębne grupy – lud i establishment. Polityka powinna być wyrazem ogólnej woli ludu. Pytanie: „Co to jest lud?” pozostaje bez odpowiedzi. Preambuła Konstytucji Stanów Zjednoczonych zaczyna się od słów: „We the people”. My, naród/ My, lud/ My, ludzie – w polskim tłumaczeniu trudno zdecydować, które z tych znaczeń ma wciąż ogromną siłę i aktualność amerykańskiej narracji konstytucyjnej, dającej gwarancję wolności człowieka, zapewniającej, że „lud” ma być wolny. U schyłku XVIII wieku obywatelom kolonii w Ameryce Północnej chodziło o wolność od monarchii brytyjskiej, od dyktatu jej elit. Wolność wywalczyli wszyscy mieszkańcy tych kolonii – bogaci plantatorzy, drobni farmerzy, liczni rzemieślnicy i kupcy, traperzy, osadnicy, kowboje: „We the people”. Na co dzień wszyscy oni interesy mieli bardzo zróżnicowane, a nawet zasadniczo sprzeczne, np. bogaci plantatorzy i drobni farmerzy. Niewątpliwie jednym z fundamentów współcześnie najpotężniejszego mocarstwa świata jest wciąż obecny pewien rodzaj populizmu. U schyłku XVIII wieku ogromna większość ówczesnych mieszkańców 13 brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej miała świadomość wspólnego interesu przebijającego wszystkie różnice. Ta nowa społeczność wierzyła, że stworzy najlepsze dla siebie państwo na świecie. A to jest hasło populistyczne. Szyldu (nazwy) odwołującego się do populizmu używało w Stanach Zjednoczonych w XIX w. kilka partii politycznych, co prawda efemerycznych i posiadających raczej utopijne programy.
Populizm, konserwatyzm i lewica
Kilka lat po II wojnie światowej postrzegany przez kilkadziesiąt lat jako zjawisko marginalne populizm powraca. Podczas gdy niektórzy politycy i media przedstawiają go jako duże zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych, Europy i Ameryki Łacińskiej, inni coraz częściej uznają populizm za lekarstwo na zdegenerowane demokracje. Co równie ważne, część elit Partii Demokratycznej, które same nazywają siebie socjalistycznymi, ma program populistyczny, tyle że lewicowy. Od senatora Berniego Sandersa do Alexandrii Ocasio-Cortez. Ich program odwołuje się jednak nie do „work class” (klasy robotniczej), co do kolorowych mniejszości, którym obiecuje się nie tyle miejsca pracy i sprawiedliwość społeczną, co sprawiedliwość „zasiłkową”. Efektem są zamieszki, dewastacje i rabowanie sklepów. Ten lewicowy nurt populizmu zaczął niebezpiecznie dzielić „work class” na „kolorowych” i „białych”. Na zdecydowaną niekorzyść „białych” jako uprzywilejowanych przez „rasizm”.
Partnerzy: Kongres, prezydent i populizm
Wzrost popularności populizmu przemawia za potrzebą ponownego przemyślenia tego pojęcia we współczesnych realiach.
Wciąż oparty na klasycznym podziale na „lud” i „establishment”, nadzwyczaj skutecznie korzystający z nowych technologii medialnych, współczesny populizm wpływa na zmianę stosunku do reprezentacji politycznej i demokracji przedstawicielskiej. W swojej książce „The Global Rise of Populism” (Globalny wzrost populizmu) Benjamin Moffitt twierdzi, że współczesny populizm jest stylem uprawiania polityki, zależnym od różnych kontekstów politycznych i kulturowych. Trudnym do zdefiniowania nie tylko ze względu na zróżnicowania i mylenie pojęć z zakresu teorii politycznej. Ale także ze względu na różnorodność regionalnych, narodowych, historycznych i kulturowych doświadczeń, które w Ameryce Łacińskiej, USA i Europie określane są jako populistyczne. Doświadczeń politycznie związanych z różnymi nurtami ideologicznymi – nacjonalizmem, socjalizmem, liberalizmem. Z charyzmatycznymi przywódcami, wyrażającymi własny styl polityczny, z systemami sojuszy międzyklasowych i antyelitarnymi nurtami. Wreszcie z polityką gospodarczą, w której stosowane są sprzeczne instrumenty ekonomiczne, czasem przeciwstawne kapitalistycznej logice liberalnej, w imię protekcjonizmu i państwowego interwencjonizmu. A czasem jednak podążające za skrajną neoliberalną doktryną.
W przypadku braku silnej narracji ideowej czy politycznej, zdolnej do mobilizacji większości społeczeństwa (jak zmodernizowany konserwatyzm, paleokonserwatyzm), sukces populizmu zależy od przywódców. Egzemplifikacją takiego przywódcy współcześnie jest były prezydent Donald Trump. Jego instrumentem realnego działania była minimalizacja wpływu administracji federalnej na gospodarkę. Trump – i nie tylko on – uważał, że ten wpływ jest o wiele za duży, co zniechęca przedsiębiorców do inwestowania w USA. Jest istotnym powodem przenoszenie produkcji i inwestycji ze Stanów Zjednoczonych do innych krajów. Jednocześnie Trump był przeciwnikiem dekarbonizacji i polityki klimatycznej, co umożliwiło ponowne ożywienie rewolucji łupkowej, czyli zapewniło bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz tanią energię dla przedsiębiorstw oraz gospodarstw domowych. Zmiany w rzeczywistości gospodarczej często pozwalają pozbyć się niekonsekwencji populizmu. Powszechne flirty z marksizmem wśród intelektualistów amerykańskich w latach trzydziestych XX wieku (maskowane rzekomym interesem „klasy robotniczej”) zniknęły dzięki maszynerii wojennej lat czterdziestych. Zagrożenie japońskim imperializmem i niemieckim hitleryzmem wywołało niezwykłą falę powszechnego autentycznego patriotyzmu. Potem była zimna wojna i zagrożenie realną wojną z Sowietami. Obecny chaos globalny, przeobrażenia geopolityczne i zmiany w układzie sił tworzą zupełnie nowe warunki dla populizmu. Jak ten chaos, przeobrażenia i zmiany wpływają na populizm w USA, można wnioskować na tej podstawie, że popularność byłego prezydenta Donalda Trumpa wydaje się rosnąć. Prawdopodobnie amerykańskie społeczeństwo potrzebuje wyrazistego i silnego przywódcy. A jeśli chodzi o demokrację w Stanach Zjednoczonych – ma się ona dobrze. Fenomenem USA jest koegzystencja populistycznego prezydenta i ciał przedstawicielskich, co też mieści się w szerokim i niekonsekwentnym pojęciu populizmu.
Tekst pochodzi z 31 (1801) numeru „Tygodnika Solidarność”.