Ołena: Obejrzałam „Wołyń”. To się nie mieści w głowie
– Mieszkasz teraz w Polsce wraz z córką jako uchodźca. Jak przyjęli Cię Polacy?
– Jestem w Polsce po raz drugi. Pierwszy raz byłam w 2017 roku z mężem. Wtedy Polacy przyjęli nas jak zwykłą siłę roboczą i nie obchodziło ich, czy ktoś jest kobietą czy mężczyzną. Kiedy przyjechałam po wybuchu wojny, byłam pod wrażeniem zachowania Polaków. Po przekroczeniu granicy podeszli do mnie młodzi polscy wolontariusze, zaproponowali, że zaniosą rzeczy, pokazali trasy do ośrodków, wręczyli dziecku prezenty.
Kiedy czekaliśmy na autobus, cały czas płakałam, ponieważ musiałam zostawić męża, dom, wszystko i uciekać. Polscy wolontariusze przytulali, rozmawiali, uspokajali. To było naprawdę wspaniałe. Potem już płakałam ze wzruszenia, jak obcy ludzie mogą okazywać innym współczucie.
– Później trafiłaś pod opiekę Solidarności?
– 4 marca przekroczyłam granicę. 5 marca trafiłam do ośrodka „Savoy” w Spale. Tam się mną zaopiekowała Solidarność. Pamiętam to wszystko jak dziś. Szczególnie to, jak pani dyrektor Marta pokazała nam nasz pokój! I tam była łazienka! Po przekroczeniu granicy wolontariusze przywieźli nas do hali sportowej obok granicy. Cała sala polowych łóżek. 300–400 sztuk. I dwa prysznice. Kiedy przyjechałam do ośrodka „Savoy” i zobaczyłam osobny pokój dla mnie i córki, po prostu rozpłakałam się ze szczęścia. Przysięgam. Wtedy to było coś bardzo ważnego. Po ciężkiej drodze trafić na takie warunki.
"Nie spotkałam się z takimi Polakami"
– Polacy nie doświadczyli wojny od kilkudziesięciu lat, ale wojna jest na stałe wbudowana w polską pamięć, w tym brutalność Rosjan. Myślę, że ta wspólnota losów może mieć tutaj ogromne znaczenie. Spotkałaś tam innych Ukraińców? Byli zadowoleni z opieki?
– Tak, spotkałam Ukraińców. Nie widziałam wtedy, czy ktoś zadowolony, każdy miał swój stres i nie miał ochoty rozmawiać. Sama trzy dni nie wychodziłam z pokoju.
Później wszyscy byli pozytywnie zdziwieni pomocą, jaką otrzymali od Polaków.
– Historia nas jednocześnie łączy i dzieli. Nie mówię o anonimowych trollach w internecie, ale czy któryś z Polaków osobiście wobec Ciebie czy Twojej rodziny odniósł się z niechęcią?
– Nie spotkałam się z takimi Polakami. Może teraz mam problem ze znalezieniem mieszkania, ponieważ sporo Polaków nie chce wynajmować ich Ukraińcom, ale tu nie chodzi o mnie, tylko w ogóle o Ukraińców.
"Nie mogłam zrozumieć"
– Kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o tym, co się stało na Wołyniu?
– Gdzieś po dwóch, trzech miesiącach przebywania w Polsce.
– W jakich okolicznościach?
– Kiedyś, rozmawiając z Polką, usłyszałam: „Ukraińcy zabijali Polaków 80 lat temu, ale mimo to jako pierwsi przyszliśmy wam z pomocą”. Wtedy nie rozumiałam znaczenia tych słów i nie przywiązywałam do nich wagi.
– A kiedy zaczęłaś przywiązywać do tego wagę?
– Kiedy więcej usłyszałam od Polaków o II wojnie światowej i o Wołyniu. Byłam bardzo zdziwiona, że Polacy, i młodzi, i starzy, tak dobrze znają historię swojego kraju. U nas niestety tak nie jest. Później odbyłam rozmowę z mężczyzną, którego dziadek został zamordowany na Wołyniu. Żeby było jasne, kiedy któryś z Polaków mówił mi o Wołyniu, to nie w formie zarzutu czy pretensji, to była po prostu rozmowa, w której opowiadali mi o tamtych czasach. W końcu zaczęłam czytać o tym, co się tam stało. I obejrzałam film.
– Postanowiłaś pogłębić wiedzę na ten temat? Dlaczego?
– Skoro Polacy mówili, że ileś lat temu moi rodacy zabijali Polaków, to chciałam zrozumieć, o co chodzi. Nie mogłam zrozumieć.
– Na Ukrainie ludzie nie wiedzą o tym tragicznym wydarzeniu?
– Trudno mi mówić o innych, ale ja nie wiedziałam. Nie pamiętam, żeby uczono nas o tym w szkole czy gdziekolwiek indziej. Moja mama coś wiedziała, ale powierzchownie. Pytałam kiedyś Ukraińców w moim wieku, większość nie wiedziała. Nawet w naszym ośrodku nie wiedzieli albo słyszeli bardzo ogólnie.
– Najpierw czytałaś o Wołyniu czy oglądałaś film?
– Czytałam, ale ogólne informacje. Ktoś pisał, że mordowani byli i Polacy, i Ukraińcy. Potem obejrzałam film „Wołyń”, który kilkakrotnie zatrzymywałam. Były tam pokazane rzeczy, które nie mieściły się w głowie.
„Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”
– Co czułaś pod wpływem obrazów okrutnych mordów?
– Płakałam. Nie rozumiałam, po co, dlaczego zabito tych ludzi. Serce mi pękało. Potem nie mogłam spać przez dwie noce.
– Co Ci najbardziej utkwiło w pamięci?
– Kiedy polski oficer udał się na rozmowę z Ukraińcami bez broni. Zapytał: „Z kim mam honor?”. Ukrainiec odpowiedział: „Z wolną Ukrainą”. Po czym przywiązali go do dwóch koni i rozerwali. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Bolała mnie dusza. Po prostu przyszedł nieuzbrojony, żeby porozmawiać. A oni bezlitośnie rozerwali go na strzępy.
– Wiesz, że w Polsce żyją jeszcze starsi ludzie, którzy widzieli takie rzeczy na własne oczy?
– Nigdy z nikim takim nie rozmawiałam. I powiem szczerze, nie miałam pojęcia, że jeszcze żyją.
– Pamięć o tych wydarzeniach przekazują dzieciom, wnukom. Z drugiej strony świadkowie i ich dzieci powtarzają: „Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”.
– Tak bardzo to rozumiem. Miałam okazję rozmawiać z wnukiem jednej z tych ofiar. Jego dziadek był zamordowany w tym strasznym czasie, a on nie opowiadał mi o tym z pretensją, a tylko opisywał wydarzenia, o których wiedział, i niezależnie od tego jest gotów pomagać Ukraińcom.
"Strona ukraińska i polska muszą wspólnie rozwiązać ten konflikt"
– A tymczasem ukraińskie władze nadal zabraniają Polakom ekshumacji ofiar. Ostatnio szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz postawił Polsce „warunki” w tym zakresie.
– Czytałeś ten wywiad w oryginale?
– Nie, czytałem tylko polskie cytowania.
– Być może jest to więc wyrwane z kontekstu. Drobowycz mówił również o wielokrotnych prośbach Ukrainy o dwustronny udział w akcjach poszukiwawczych i ekshumacjach, na które Polska ma nie być gotowa. Uważam natomiast, że Polacy powinni mieć prawo do ekshumacji ofiar Wołynia.
Myślę, że strona ukraińska i polska muszą wspólnie rozwiązać ten konflikt. Doprowadzić do pojednania. Zrozumieć to i iść dalej. Bez takiego rozwiązania, bez ekshumacji, bez ustaleń historyków trudno sobie wyobrazić wspólną przyszłość.
Cieszę się też, że podczas ostatniej wizyty Andrzeja Dudy na Ukrainie prezydenci omówili ten temat. Wspólne wydarzenia upamiętniające ofiary tragedii wołyńskiej mogą pokazać, jak ważne jest budowanie relacji międzynarodowych opartych na prawdzie historycznej, sprawiedliwości i wzajemnym przebaczeniu.
– Sowieci rozgrywali nas wzajemnie przy pomocy sprawy Wołynia. Rosjanie robią podobnie. Pamiętam, jak kilka lat temu moi ukraińscy znajomi, których poznałem przy okazji wsparcia dla Pomarańczowej Rewolucji, usiłowali mi wytłumaczyć, że zdjęcie, które było w Polsce symbolem zbrodni wołyńskiej, z dziećmi przywiązanymi do drzewa drutem kolczastym, jest komunistyczną fałszywką i w istocie przedstawia ofiary kryminalnej zbrodni szalonej matki. Bardzo długo się kłóciłem, ale po sprawdzeniu okazało się to prawdą. Dziś mało kto to zdjęcie przywołuje [pokazuję zdjęcie przedwojennej zbrodni Marianny Dolińskiej].
– O Boże. Cieszę się, że chociaż sprawa z tym zdjęciem została rozwiązana.
– To tylko świadczy, jak uzasadnione emocje mogą być wykorzystywane przez Rosjan jako narzędzie wpływu na bieżącą politykę.
– Myślę, że Rosjanie robili, robią i będą robić wszystko, aby skłócić Ukraińców i Polaków, wykorzystując temat Wołynia.
"Dla Ukraińców Bandera nie jest mordercą"
– Czy kult Bandery i UPA jest na Ukrainie powszechny?
– Mieszkam w centralnej Ukrainie, w obwodzie żytomierskim, i tam nie jest to tak rozpowszechnione, jak się niektórym wydaje.
– W Polsce wielkie emocje wywołuje nadawanie placom i ulicom na Ukrainie imion odpowiedzialnych za rzeź wołyńską.
– Dla Ukraińców Bandera nie jest mordercą. Jest bohaterem Ukrainy w tym sensie, że walczył o wszystko, co ukraińskie. Niektórzy historycy twierdzą, że nie tylko UPA zabijała, że funkcjonariusze NKWD przebierali się w mundury UPA i w ten sposób wszystko idzie na konto Bandery.
– NKWD była zdolna do wszystkiego, być może były również prowokacje, ale 100 tysięcy Polaków NKWD na terenie ówczesnej Ukrainy nie wymordowała. A wcześniej było jeszcze 150 tysięcy Żydów, w których wymordowaniu pomagali Ukraińcy i co mogło stać się dla nich inspiracją do późniejszego mordu na Polakach. Czy o tym się mówi?
– Twierdzisz, że na Wołyniu Żydów mordowali tylko Ukraińcy?
– Niemcy z pomocą ukraińskiej policji.
– Czytałam, że źródłem wzajemnej wrogości, jeszcze przed II wojną światową, była nieprzemyślana polityka narodowościowa ówczesnych władz II RP, frywolność i brak szacunku polskich polityków i osadników na Wołyniu wobec Ukraińców. Ukraińcy na terenach ówczesnej II Rzeczypospolitej doświadczyli prób wymazania swojej świadomości narodowej i podporządkowania jej dominującej narodowości – czyli polskiej, często poprzez represje, pacyfikację, niszczenie świątyń i miejsc pamięci.
– Na pewno wzajemne złe emocje nie wzięły się z niczego. Sanacja ma tu swoje grzechy. Ale czy to usprawiedliwia brutalną rzeź 100 tysięcy wieśniaków?
– Nie. W każdym razie to nie jest wymówka. Natomiast kiedy czytam o tamtych czasach po ukraińsku, to wszystko nie jest takie jednoznaczne. W żadnym jednak razie nie usprawiedliwia to mordowania Polaków.
– Sądzisz, że przy tym poziomie emocji jesteśmy w stanie się kiedyś w tej sprawie dogadać?
– Nie wiem, ale jest mi jest BARDZO przykro w związku z tym, co się stało.
Znalazłam taką informację, że niepodległa Ukraina oficjalnie przeprosiła naród polski. Początek pojednania dała w 1994 r. umowa międzyrządowa w sprawie zachowania miejsc pamięci i pochówku ofiar. W 1997 r. wspólne oświadczenie o zrozumieniu i jedności. W 2003 roku prezydenci Leonid Kuczma i Aleksander Kwaśniewski zadeklarowali potrzebę wzajemnego przebaczenia. W 2006 roku prezydenci Wiktor Juszczenko i Lech Kaczyński ogłosili akt pojednania. W 2013 roku na Ukrainie powstał publiczny komitet do spraw pojednania między narodami. W 2014 roku prezydent Petro Poroszenko zwrócił się do Polaków, cytując słowa papieża Jana Pawła II: „Jeśli Bóg przebaczył nam na krzyżu, to wierzący muszą także przebaczać wzajemne krzywdy i prosić o przebaczenie własnych grzechów”.
Jestem za JEDNOZNACZNYM rozwiązaniem. Niech historycy obu krajów i, jeśli to konieczne, historycy niezależni, wyjaśnią wszelkie wątpliwości, a jeśli okaże się, że wszystko było tak, jak jest napisane w polskiej historii, jestem zdecydowanie za tym, żebyśmy przeprosili i poszli razem dalej. Bez tego nie widzę wspólnej przyszłości. A pamiętam, że to Polacy jako pierwsi rzucili się nam z pomocą.
"Ukraina musi to zrobić"
– W tym roku przypada 80. rocznica Krwawej Niedzieli na Wołyniu. Uważasz, że Polacy mają prawo z tej okazji oczekiwać od rządzących Ukrainą jakiegoś gestu?
– Gdyby nie było wojny, byłoby to oczywiste, ale codziennie na Ukrainę lecą rakiety, codziennie giną ludzie. I nie wiem, czy według naszych rządzących to teraz możliwe. Ale jeśli w czasie wojny Ukraina nie wykona takiego gestu, to myślę, że po wojnie musi to zrobić na sto procent.
– Bardzo Ci za ten wywiad dziękuję. Wiem, że nie był dla Ciebie łatwy. Tym bardziej że musiałaś uciekać do obcego kraju przed wojną, a Twój mąż walczy na froncie.
– Również dziękuję. Dziękuję Polakom, którzy wbrew tragicznym doświadczeniom historycznym pomagają Ukrainie, Ukraińcom. Jest to dla nas bardzo ważne.
Tekst pochodzi z 28 (1798) numeru „Tygodnika Solidarność”.